sobota, 31 października 2015

Horror - film a gra. Jak to na mnie działa

Lubimy się bać. No może nie wszyscy, ale na pewno bardzo dużo osób, bo inaczej nie powstawałoby tyle horrorów. A tych, jak wiadomo, nie brakuje. Czy jednak film grozy potrafi przestraszyć w równym stopniu co reprezentująca ten gatunek gra? Dawniej, gdy wirtualna branża jeszcze nie istniała bądź dopiero raczkowała, takie pytanie nie wchodziło oczywiście w rachubę. Teraz zaś jak najbardziej ma ono rację bytu.

Nie będę owijać w bawełnę i od razu zdradzę, co częściej potrafi mnie przerazić. Osobiście bardziej skłaniam się ku grom, aczkolwiek wcale nie odmawiam filmom umiejętności straszenia. Co zatem sprawia, iż silniej oddziałuje na mnie groza wiejąca z komputera bądź konsoli? W tym miejscu muszę odwołać się do zjawiska immersji w grach. Wykreowane przez deweloperów światy posiadają taki atut, że bezpośrednio angażują odbiorców, stawiając przed koniecznością interakcji z wirtualnym otoczeniem.

środa, 28 października 2015

Dragon’s Lair potrzebuje wsparcia, by powrócić jako stuprocentowy film!


W dobie sequeli, prequeli, remake’ów i remasterów nie dziwią powroty różnych marek sprzed lat. Ostatnio postanowili przypomnieć o sobie twórcy serii Dragon’s Lair, prosząc o zastrzyk gotówki za pośrednictwem Kickstartera. Tym razem jednak nie chodzi o nową grę, tylko środki, które ułatwiłyby drogę do realizacji pełnometrażowego filmu animowanego.

Na pewno można być spokojnym o jakość finalnego projektu, jeżeli doszedłby on do skutku. Kampanię crowdfundingową organizują bowiem Don Bluth i Gary Goldman, których uważam za gwarantów sukcesu w przypadku produkcji filmu animowanego. W ich dorobku znajdziemy takie klasyczne, dwuwymiarowe animacje jak m.in. „Dzielna pani Brisby” („The Secret of NIMH”, 1982 r.), „Amerykańska opowieść” („An American Tail”, 1986), „Pradawny ląd” („The Land Before Time”, 1988), „Wszystkie psy idą do nieba” („All Dogs Go to Heaven”, 1989) czy „Anastazja” („Anastasia”, 1997). Do niejednej z powyższych pozycji do dziś mam ogromny sentyment, a co za tym idzie – z otwartymi ramionami przyjmę każdy nowy obraz od D. Blutha oraz G. Goldmana.

niedziela, 25 października 2015

"Rewolwer Maigreta", Georges Simenon - recenzja

Skradziona spluwa? Oj, niedobrze… Trup znaleziony na dworcu? Jeszcze gorzej! Takie oto atrakcje przyszykował czytelnikom Georges Simenon w powieści pt. „Rewolwer Maigreta”. Jak łatwo zgadnąć, zaistniałe problemy wiążą się z koniecznością przeprowadzenia odpowiedniego śledztwa. A kto zajmie się owym dochodzeniem? Komisarz Maigret rzecz jasna.

Georges Simenon to belgijski pisarz, który żył w latach 1903-1989. Podczas swojej literackiej kariery specjalizował się w kryminałach, a sławę zyskał dzięki powieściom oraz opowiadaniom ze wspomnianym wcześniej komisarzem w roli głównej. I chociaż nie stronię od utworów z tego gatunku, przyznam, że „Rewolwer Maigreta” był dla mnie pierwszym spotkaniem z owym cyklem. W końcu wypadało nadrobić zaległości i na własnej skórze sprawdzić, z czym to się je. I jak? Nie powiem, by przeczytana książka rozłożyła mnie na łopatki. Niemniej w ogólnym rozrachunku okazała się dosyć przyjemną lekturą, a tym samym całkiem niezłym sposobem na zabicie wolnego czasu.

środa, 21 października 2015

"Las cieni" - recenzja

W filmie pt. „Las cieni” dwie pary z problemami jadą odpocząć na łonie natury, z dala od wielkomiejskiego zgiełku. I co ich w związku z tym spotyka? Jeszcze większe komplikacje, lecz nie myślę akurat o wzajemnym skakaniu do gardeł, tylko kłopotach ze strony osób trzecich. Mówiąc krótko, główni bohaterowie nadepną komuś na odcisk, a to dlatego, że wetknęli nos w cudze sprawy.

Paul, Isabel, Norman i Lucy, bo takie imiona noszą owi protagoniści, bynajmniej nie należą do wścibskich plotkarzy, którzy chcą wiedzieć dosłownie wszystko o wszystkich. Nic z tych rzeczy! Bohaterowie osadzonej pod koniec lat siedemdziesiątych historii wyjechali na wakacje do Hiszpanii, gdyż Paul nabył tam stojący w odludnej okolicy dom. Tak się jednak złożyło, że podczas polowania on i Norman zabłądzili w lesie, a w trakcie wędrówki natrafili na pewną chatę. W środku znaleźli z kolei przestraszoną dziewczynkę, którą zamknięto w bardzo kiepskich warunkach. Na domiar złego, wydaje się zdziczała i posiada zdeformowane dłonie. Zszokowany Paul postanawia zabrać stamtąd dziecko, z zamiarem powiadomienia policji. Nietrudno przewidzieć, że to właśnie ta decyzja pociągnie za sobą lawinę najgorszych kłopotów. O nieszczęśnicę upomni się grupa miejscowych, którym daleko do fajnych gości.

niedziela, 18 października 2015

Przygodówki z serii Art of Murder oraz Chronicles of Mystery

Wspomnienia to nieodłączna część naszego życia. Polscy przygodówkowicze zapewne powracają niekiedy myślami do cykli Art of Murder oraz Chronicles of Mystery, wyprodukowanych i dystrybuowanych przez rodzime City Interactive. Przypomnijmy sobie zatem historię obu serii.

Nie będziemy jednak cofać się do zamierzchłej przeszłości, bo do roku 2007. City Interactive kojarzyło się wówczas głównie z budżetowymi strzelankami, lecz jak każda ambitna firma, postanowiło poszerzyć horyzonty. Tak oto narodził się oddział w Rzeszowie, mający skupić się na klasycznych przygodówkach. Co więcej, w skład owej ekipy wchodzili ludzie, którzy nie byli bynajmniej nowicjuszami w tym gatunku i maczali palce przy takich produkcjach jak Reah czy też Schizm.

piątek, 16 października 2015

Kruszynkowe przemyślenia: Gracz kontra choróbsko

Smutno, chłodno i wietrznie teraz na dworze, a taka pogoda nie uprzyjemnia spacerów na świeżym powietrzu. Potrafi też solidnie uprzykrzyć życie nawet wtedy, gdy akurat chcemy odpocząć w domu, dla przykładu zasiadając przed komputerem lub konsolą.

Co prawda równie dobrze można doczepić się do tropikalnych upałów, ale jesień wraz z zimą nie mają w zwyczaju sprawiać, że czujemy się jak pieczone na grillu kiełbaski. Za to przyciągają rozmaite przeziębienia, przez które człowiek cierpi srodze. Ostatnio dopadło mnie właśnie takie choróbsko, stąd m.in. mniejsza aktywność w pisaniu tekstów podczas minionych dni. Ba, granie także coś mocno straciło na znaczeniu. Tym samym przekonałam się, że wszelkie grypopodobne stwory to groźna rzecz dla fanów wirtualnej rozrywki.

niedziela, 11 października 2015

"Skubani" - recenzja

Ile to już razy twórcy filmowi sięgali po dwóch skontrastowanych bohaterów? Ileż powstało animacji ze zwierzętami w rolach głównych? A ile mieliśmy produkcji o podróżach w czasie? Odpowiedź na każde z powyższych pytań brzmi: „dużo”. Ów urodzaj bynajmniej nie oznacza powodów do narzekań, zwłaszcza jeśli owocuje satysfakcjonującą rozrywką. A do takich solidnych tytułów zaliczają się właśnie „Skubani”, gdzie znajdziemy zarówno zwierzaki, jak i niezbyt dopasowany duet wraz z czasoprzestrzennymi wojażami.

U podstaw problemów, jakie skłaniają protagonistów do działania, leży Święto Dziękczynienia. Tak się składa, że nasi bohaterowie są indykami, a ptaki te lądują owego dnia na obiadowym stole. Franek, skromnej postury inteligent, od dawna zdaje sobie sprawę ze świątecznych zwyczajów. Niestety, jego pobratymcy ignorują wszelkie ostrzeżenia, widząc w ludziach dobrodziei, chętnie rozdających smaczne ziarno. Odtrącony przez stado Franek o mały włos staje się kulinarnym przysmakiem, lecz unika marnego losu dzięki ingerencji prezydenckiej córeczki, która zapewnia mu ułaskawienie ze strony przywódcy USA. Dziewczynka zabiera indyka do siebie, gdzie, jako domowy pupil, rozsmakowuje się w wygodzie, jedzeniu pizzy i oglądaniu telewizji.

czwartek, 8 października 2015

"Martwa rzeka" - recenzja

Ludzie jadą czasem na wakacje w poszukiwaniu mocnych wrażeń. Wątpię jednak, by ktokolwiek chciałby doświadczyć tak ekstremalnych przeżyć, jakie spotykają bohaterów „Martwej rzeki”. Perspektywa pożarcia przez krokodyla? Dziękuję, ale nie skorzystam. Wystarczy mi obejrzenie filmu o takiej tematyce, aczkolwiek wolałabym coś lepszego niż obraz Davida Nerlicha i Andrew Trauckiego.

Scenariusz, przy pisaniu którego inspirowano się autentyczną tego typu historią, przybliża widzom dramatyczne losy kobiety o imieniu Grace i dwójki bliskich jej osób – męża Adama oraz młodszej siostry Lee. Trójka bohaterów spędza wakacje w północnej części Australii, a urlopowe plany początkowo przebiegają bez jakichkolwiek rys. Feralna w skutkach okazuje się dopiero wycieczka wśród bagnistych terenów, na którą wypływają motorówką w towarzystwie lokalnego przewodnika. To miał być owocny połów, połączony z podziwianiem dziewiczych krajobrazów. Poniekąd tak się stało, tyle że zamiast dużych ryb zjawia się wielki, głodny krokodyl. Gad wywraca łódkę do góry dnem i urządza polowanie na nieszczęśników pośród dzikich wód oraz lasów namorzynowych.

niedziela, 4 października 2015

"Kamień przeznaczenia" - recenzja

Bożonarodzeniowe plany obejmują zazwyczaj takie sprawy jak przedświąteczne porządki, ubieranie choinki, spotkania w gronie najbliższych czy zwyczajne leniuchowanie. Czasami jednak rodzą się pomysły, które, delikatnie mówiąc, odbiegają od powyższych przykładów. Tak było choćby w roku 1950, kiedy to grupka młodych ludzi ze Szkocji postanowiła ukraść pewien głaz, by przywieźć go w swoje rodzinne strony.

Historia, która wydarzyła się naprawdę i posłużyła za podstawę filmu w reżyserii Charlesa Martina Smitha, nie opowiada o szaleńcach ani pospolitych rzezimieszkach, lecz o ludziach wiedzionych przez pasję oraz silny instynkt niepodległościowy. Tytułowy „Kamień przeznaczenia”, zwany również Kamieniem ze Scone, jest bowiem blokiem piaskowca, używanym najpierw przy koronacji królów Szkocji, a potem (po roku 1296) – monarchów Anglii i Wielkiej Brytanii. Do owej zmiany doszło zaś w dramatycznych okolicznościach, gdyż angielski władca Edward I Długonogi zabrał głaz w ramach łupów wojennych. Od tej pory kamień przez ponad 650 lat znajdował się w Opactwie Westminsterskim. Rabunek, który miał miejsce w połowie minionego stulecia, można zatem uznać za swoiste sprowadzenie relikwii do domu.

czwartek, 1 października 2015

Zbrodnia w górach: Odwet (PC) - recenzja

Grupa ludzi w miejscu odciętym od świata to doskonały materiał na kryminał, o czym swego czasu przekonała nas Agatha Christie w genialnej powieści „I nie było już nikogo”. Z podobnej recepty skorzystali też potem inni twórcy, osiągając mniej bądź bardziej udany efekt końcowy. Casualowa gra pt. „Zbrodnia w górach: Odwet” znalazła się na szczęście w gronie tych, którzy odnieśli sukces.

Wyżej wymieniona produkcja pozwala wcielić się w niejakiego Philipa White’a, będącego z zawodu lekarzem. Naszego protagonistę poznajemy w chwili, gdy odbiera telefoniczne wezwanie do chorego pacjenta. Mężczyzna, który pilnie potrzebuje pomocy, przeszedł ponoć zawał serca i przebywa w górskim ośrodku o nazwie Hotel Pod Białym Wilkiem, dokąd czym prędzej się udajemy. Niestety, doktor White zalicza po drodze wypadek samochodowy, a co gorsza, to ledwie początek jego kłopotów. Chociaż dociera do celu w jednym kawałku, burza unieruchamia go w położonym na odludziu ośrodku.