niedziela, 29 listopada 2015

"Księga bez tytułu", Anonim - recenzja


Gdyby Quentin Tarantino i Robert Rodriguez zechcieli napisać razem powieść, wspólne literackie dzieło zapewne nawiązywałoby klimatem do ich filmów. Niewykluczone, że wyszłoby coś w stylu „Księgi bez tytułu”. Pozycja ta utrzymana jest bowiem w duchu twórczości obu reżyserów.


Nie da się ukryć, iż książka z przytupem przykuwa uwagę jeszcze przed samym otwarciem. I to nie tylko za sprawą intrygującej nazwy, lecz również anonimowego autora. Owszem, twórcy nierzadko publikują swoje artystyczne płody pod pseudonimami, ale w tym wypadku mamy szczególnie ciekawą sytuację. Wydanie utworu podpisanego jako „Anonim” podsyca dodatkowe spekulacje odnośnie intencji osoby, ukrywającej swoją tożsamość. Czyżby stała za tym wszystkim wyłącznie chęć zrobienia jak największej reklamy? A może chodzi o nadanie dziełu zagadkowego posmaku, co ma stanowić część tzw. zabiegu artystycznego? Czy też tajemniczy autor jest kimś, kto zdobył popularność w jakiejś innej dziedzinie? W kontekście „Księgi bez tytułu” podobno padały nawet konkretne nazwiska znanych ludzi.

czwartek, 26 listopada 2015

Being Her Darkest Friend (PC) - recenzja


Droga ku realizacji marzeń bywa ciężka i wyboista, o czym w grze A Fragment of Her przekonaliśmy się na przykładzie Seliny, głównej bohaterki tejże produkcji. Kontynuację owego wątku poznamy zaś w Being Her Darkest Friend, za które ponownie odpowiada niezależne studio Chronerion Entertainment z Austrii.

Pierwsze skrzypce w omawianym dziś tytule po raz kolejny gra Selina, dziewczyna, która wyjechała do wielkiego miasta, aby studiować malarstwo. Młoda kobieta dostała się na Wydział Sztuk Pięknych, gdzie pomimo talentu ciągle spotykała ją krytyka ze strony prowadzącego zajęcia Alberta Seligmanna. Co z tego, że to cieszący się renomą profesor, skoro jednocześnie jest człowiekiem typu do rany przyłóż, a gangrena murowana? Ba, nie ma przesady w stwierdzeniu, iż jego zachowanie potrafi przekroczyć normy przyzwoitości.

poniedziałek, 23 listopada 2015

A Fragment of Her (PC) - recenzja

Jak wiele innych rzeczy, studenckie życie ma zarówno dobre, jak i złe strony. Do tych pierwszych prawdopodobnie sporo osób zaliczy zawieranie nowych znajomości czy imprezowanie w większym towarzystwie. Wśród minusów znajdziemy zaś dla przykładu kaca, jaki pojawia się po całonocnej bibie. Co więcej, trudności nie omijają żaków, którzy zazwyczaj stronią od tankowania. No bo przecież trzeba wkuwać dużo materiału, a czasem też zmagać się z wyjątkowo kłopotliwymi profesorami.

A Fragment of Her, które przygotowało austriackie studio Chronerion Entertainment, zajmuje się właśnie ciemniejszymi stronami studiowania. Nie chodzi jednak o odchorowywanie imprez, lecz o problemy z humorzastym wykładowcą. Wiadomo – trudni ludzie trafiają się wszędzie, np. upierdliwi sąsiedzi w naszym blokowisku czy nawet zupełnie obcy pyskacze, którzy szukają zaczepki na ulicy. Niestety, nieprzyjemne teksty z ust belfra lepiej czasem zbyć milczeniem, zamiast jeszcze bardziej się narażać.

piątek, 20 listopada 2015

"Pamiętnik", Nicholas Sparks - recenzja

Uczucie, jakie połączyło Allie i Noaha, było czymś więcej niż przelotnym wakacyjnym romansem. Czy jednak siła powstałej między nimi więzi wystarczy, by spędzili razem resztę życia? I to pomimo lat rozłąki oraz innych przeciwności losu? O tym właśnie opowiada „Pamiętnik” spod pióra Nicholasa Sparksa.

Nazwisko amerykańskiego pisarza powinno być dobrze znane nawet tym czytelnikom, którzy nie mieli bezpośredniej styczności z jego utworami. Sparks specjalizuje się w obyczajówkach z elementami romansu, a popularność owego literata wykracza poza ramy książkowego świata, owocując niejedną filmową adaptacją. Nie inaczej było w przypadku „Pamiętnika”, na podstawie którego powstał znany obraz z Ryanem Goslingiem i Rachel McAdams w rolach młodych kochanków.

Historię miłości głównych bohaterów spina klamra w postaci wydarzeń, jakie mają miejsce współcześnie w pewnym domu opieki. Przebywa tam starszy pan, który posiada tytułowy pamiętnik. Można powiedzieć, iż notatnik stanowi część codziennego rytuału mężczyzny. Każdego dnia staruszek odwiedza bowiem inną pacjentkę ośrodka – chorą na alzheimera kobietę, a robi to dlatego, by odczytać jej owe zapiski. Treść zeszytu obejmuje natomiast losy Noaha Calhouna i Allie Nelson, które rozgrywają się w latach trzydziestych oraz czterdziestych minionego stulecia.

sobota, 14 listopada 2015

The Tape - zapowiedź

Jeszcze w tym miesiącu gracze będą mieli okazję do zapoznania się z pewną przerażającą kasetą video. No może nie do końca, bo nie chodzi o typowy seans z taśmą VHS, lecz o grę próbującą udawać tego rodzaju nagranie. I to właśnie wizualna konwencja sprawiła, że niezależne The Tape zwróciło moją uwagę wśród licznej grupy wirtualnych horrorów.

Odpowiedzialny za projekt Oleg Kazakov, który posiada w swoim portfolio oldschoolową strzelankę Putrefaction, ubrał swoją najnowszą propozycję w stylistykę found footage. Taka formuła jak ulał pasuje do The Tape, zważywszy na przynależność gatunkową tego tytułu. Wszak w świecie X muzy pozowanie na autentyczne materiały szczególnie spodobało się horrorom. Wystarczy przytoczyć tak znane filmy jak choćby „Blair Witch Project”, „[Rec]” czy „Paranormal Activity”.

wtorek, 10 listopada 2015

Z wizytą u szalonów klaunów - parę słów o Clown House i gameplay


Odpalenie Clown House potraktowałam jako coś w rodzaju próby zmierzenia się z demonami przeszłości. W dzieciństwie naszło mnie bowiem na ukradkowe podglądanie telewizyjnej adaptacji powieści „To”, która wyszła spod pióra Stephena Kinga. Skutek był taki, że nabawiłam się lęku przed klaunami. Co prawda z biegiem lat trauma zblakła, lecz cyrkowe błazny do dziś przywołują niezbyt przyjemne wspomnienia, a zwłaszcza wtedy, gdy natrafiam na ich mniej przyjazne wcielenia.

Do grona milusińskich na pewno nie da się zaliczyć jegomości, którzy występują w grze opracowanej przez niezależne Aslan Game Studio z Turcji. Jak słusznie wskazuje tytuł tejże produkcji, lądujemy w domu, gdzie, oprócz nas, przebywają klauny. Na dodatek, wypacykowani panowie mają wyraźnie nierówno pod sufitem. Zasadniczo szaleni delikwenci stoją lub siedzą, pogrążeni w dziwacznym transie. Nie są to jednak totalne pierdoły, które ograniczają się wyłącznie do udawania nieruchomych posągów. Owszem, czasami rzeczywiście nic nie ich nie ruszy – nawet taniec cycatej panny na rurze. Kiedy indziej zaś czekają, aż stracimy czujność i odwrócimy się do nich plecami. Gdy posępna muzyka zostanie nagle zakłócona jeszcze bardziej złowieszczymi dźwiękami, lepiej spojrzeć za siebie. To znak, że jeden z niemilców zaczaił się od tyłu i napiera na nas z ostrym nożem.

czwartek, 5 listopada 2015

"Trumna" - recenzja

Nie tylko ludzie miewają problemy z określaniem własnej tożsamości. Filmy też potrafi nękać podobny problem. Weźmy na przykład taką „Trumnę”, której reżyserią zajął się Ekachai Uekrongtham. Azjatycki obraz niby chce być horrorem, ale nadto zmierza w stronę dramatu psychologicznego, w konsekwencji sprawiając zawód na obydwu polach.

Na początek kilka słów wyjaśnienia – nie wymagam od filmów grozy tego, by żyły samym straszeniem. Dobrze, jeśli ich twórcy próbują czasem urozmaicić ogólną konwencję, zamiast  zawsze niewolniczo trzymać się ram gatunku. Ale, ale… Trzeba to jeszcze zrobić z odpowiednim wyczuciem, dzięki czemu widzowie unikną rozczarowania. Taka sztuka udała się choćby „Kobiecie w czerni” z Danielem Radcliffem, gdzie do klimatycznego horroru umiejętnie wpleciono subtelne studium żałoby oraz ludzkiego zachowania po stracie bliskich. Finezja stanowi tu jednak tzw. słowo-klucz, gdyż psychologiczny aspekt „Kobiety w czerni”, pomimo dużej roli w fabule, nie dominuje ani tym bardziej nie każe zapomnieć, że śledzimy horror. Oglądając „Trumnę”, nierzadko zaś zastanawiałam się, czym dokładnie ma owa pozycja być.