czwartek, 30 czerwca 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #13


Numer dzisiejszego przeglądu mógłby wystraszyć najbardziej przesądne osoby. Wszak nadeszła pora na „trzynastkę”, a liczba ta, jak powszechnie wiadomo, nie cieszy się dobrą opinią. Sama zresztą zaczęłam żartobliwie podejrzewać, iż przewrotne fatum postanowiło namieszać to i owo. Nowy odcinek pojawia się bowiem później niż przypuszczałam, lecz, prawdę powiedziawszy, wyszło tak z powodu dość ważnych spraw, które jeszcze mi się ciągną. No i jest także inny winowajca – upał. Już wcześniej narzekałam na wysokie temperatury, natomiast w ostatnich dniach brakowało mi nawet sił na marudzenie. Zdołałam jakoś zrobić to, czym absolutnie musiałam się teraz zająć. Pozostałe rzeczy przeważnie ulegały zaś obsuwom, bo taka pogoda nie sprzyja niestety dużej aktywności…


Unforeseen Incidents na Steam Greenlight
Na łamach bloga niejednokrotnie wspominałam, iż rzucam okiem na tytuły ubiegające się o tzw. zielone światło na Steamie. Z potencjalną jakością owych produkcji bywa różnie – nierzadko zdarzają się mniej interesujące propozycje, ale tych ciekawszych również nie brakuje. Do tej bardziej wartościowej grupy zalicza się choćby przygodówka Unforeseen Incidents, nad którą pracuje niezależne studio Blackwoods, mając przy tym wsparcie ze strony Application Systems Heidelberg oraz Alasdaira Beckett-Kinga, twórcy Nelly Cootalot: The Fowl Fleet.

wtorek, 28 czerwca 2016

Pixel Puzzles: UndeadZ (PC) - recenzja

Najbardziej oddany fan zawsze znajdzie czas na swoją największą pasję. Jeśli więc kocha puzzle, będzie je układać bez względu na zaistniałe okoliczności. I to nawet wtedy, gdy stanie w obliczu inwazji zombie. Bez pardonu rozwali żywe trupy, jak tylko zaczną się nastręczać. A potem szybko wróci do ustawiania klocuchów, nie tracąc przy tym czujności. Bo przecież grunt to mieć podzielną uwagę!

Seria Pixel Puzzles, w skład której wchodzi kilka pozycji, nie jest mi obca. Swego czasu zaliczyłam bowiem przygodę z niezłym, acz nie wolnym od mankamentów Pixel Puzzles: Japan. Ostatnio miałam zaś kolejne bliskie spotkanie z cyklem, nad którym pieczę sprawuje niezależne studio Decaying Logic. Tym razem na moim twardym dysku zagościła odsłona o podtytule UndeadZ. Przyznam, że spodziewałam się produkcji bliźniaczo podobnej do obrazków rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni. Ten sam deweloper i gatunek, a na dokładkę krótki odstęp czasu dzielący premiery poszczególnych gier – Japan zadebiutowało 14 kwietnia 2014 roku, natomiast UndeadZ niecałe dwa miesiące później (6 czerwca). Ot, następny zestaw obrazków do ułożenia, tyle że z innym motywem przewodnim. Poniekąd moje przewidywania okazały się trafne, gdyż w puzzlach o tematyce zombie odnajdziemy zarówno zalety, jak i wady japońskiego poprzednika. Niemniej twórcy postarali się o nowe patenty, choć tu również powielono model wcześniejszego projektu. Mianowicie było nawet fajnie, lecz nie wszystko poszło cacy.

środa, 22 czerwca 2016

Elisa: The Innkeeper - zapowiedź


Hej, hej, czcigodny wędrowcze! Zmęczony trudami podróży? Tak się składa, że mijasz akurat gospodę, więc czemu nie przystanąć w niej choćby na chwilę? Odetchnąć i wypić kufel miodu czy innego trunku…? A jeśli żeś wrażliwy na kobiece wdzięki, wiedz, iż karczma należy do Elisy, młodej niewiasty szczodrze obdarzonej przez naturę. Chyba przyjemnie na taką oberżystkę popatrzeć, nieprawdaż? Ba, możliwe, że stracisz dla tej panny głowę, podobnie jak szereg jej zalotników.

Elisa: The Innkeeper to projekt, który stara się o zastrzyk gotówki za pośrednictwem Kickstartera i powstaje pod szyldem niezależnego studia Neoclassic Games z siedzibą w Italii. Produkcja ma być reprezentantką gatunku visual novel, pod względem fabularnym czerpiąc z osiemnastowiecznych włoskich komedii. Oprócz tego, w scenariuszu znajdzie się ponoć miejsce dla elementów rodem z zachodniego fantasy. Aby twórcy mogli bezproblemowo kontynuować prace nad grą, potrzebują w ramach kickstarterowej kampanii zebrać przynajmniej 4 tysiące euro, z czym muszą wyrobić się do 15 lipca bieżącego roku. Warto dodać, iż obecnie dostępny jest w sieci darmowy prequel, pozwalający co nieco posmakować, a tym samym sprawdzić, czy odpowiada nam wizja autorów.

sobota, 18 czerwca 2016

Tales of the Orient: The Rising Sun (PC) - recenzja

Kiedy oprawcy napadają na wioskę, dzielne gejsze wychodzą im naprzeciw. Piękne kobiety najwyraźniej rozpraszają uwagę wrogów, którzy w międzyczasie dają się odeprzeć walecznym samurajom. Łotry już rozgromione, lecz teraz trzeba jakoś to wszystko uprzątnąć. A do tego niezbędna jest kasa, bez której ciężko odbudować zniszczoną osadę. W tym miejscu do akcji wkracza gracz, by, niczym nałogowy hazardzista, zaliczyć całą serię partyjek.

Spokojnie, Tales of the Orient: The Rising Sun (Orientalne Opowieści: Wschodzące słońce w polskiej wersji językowej) nie wepchnie nas w paszczę zgubnego nałogu ani tym bardziej nie wpędzi w długi, mimo że ma w sobie coś uzależniającego. Studio Green Sauce Games, które odpowiada za ten projekt, serwuje odbiorcom prostą, acz wciągającą zabawę typu match-3, znaną choćby z Bejeweled. Rozgrywkę doprawiono zaś delikatnym tłem fabularnym w celu usprawiedliwienia naszych wirtualnych poczynań. Oto bowiem przenosimy się do dawnej Japonii, gdzie, jak zasygnalizowałam na wstępie, nastały bardzo burzliwe czasy. Targające krajem niepokoje odbiły się na Bogu ducha winnych cywilach, włącznie z mieszkańcami wioski, dokąd zawitamy w uniwersum gry. Dokładniej rzecz ujmując, trafimy do tego, co po niej zostało. Reprezentanci grupy obrońców w osobach gejszy Satsu i samuraja Miyamoto poinformują z kolei, jakie kroki musimy podjąć, aby przywrócić mieścinę do dobrego stanu.

czwartek, 9 czerwca 2016

"Gra pozorów", Carolyn G. Hart - recenzja

Lubię kryminały, a ponadto chętnie sięgam po takie powieści, które pozwalają odprężyć się po ciężkim dniu. „Gra pozorów” autorstwa Carolyn G. Hart spełnia obydwa warunki, bowiem serwuje czytelnikom kryminalną intrygę w sposób lekki, łatwy i przyjemny. Dlatego też absolutnie nie żałuję czasu spędzonego przy tej książce, mimo że nie zaliczę jej do literackich arcydzieł. Ot, rozrywka, ale na solidnym poziomie.

Na dobry początek parę słów dotyczących autorki powyższego tytułu. Choć dla mnie było to dopiero pierwsze spotkanie z twórczością Carolyn G. Hart, bynajmniej nie mamy do czynienia z osobą anonimową w świecie kryminalnej prozy. Ta amerykańska pisarka już dawno wyrobiła sobie pewną markę, o czym świadczy nie tylko pokaźne portfolio, ale też dla przykładu takie wyróżnienia jak Agatha Award, Anthony Award czy Macavity Award. Do jej najbardziej popularnych utworów należą natomiast powieści z serii „Śmierć na życzenie”, którą otwiera właśnie „Gra pozorów”.

wtorek, 7 czerwca 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #12


Kilka minionych dni poświęciłam głównie różnym obowiązkom, w tym gruntownym porządkom, którą swoją drogą nadal trwają. Jednakże w ramach wolnego czasu znalazłam też parę chwil na rozrywkę przed telewizorem, a przy okazji nie ominęły mnie fragmenty opolskiego festiwalu. Popatrzyłam sobie trochę na koncert Złote Opole – laureatem Grand Prix został Michał Szpak z piosenką „Jesteś bohaterem”, na którego sama zresztą głosowałam. Wygrana jak najbardziej zasłużona, acz trzeba przyznać, że wśród konkurencji również nie brakowało dobrych występów. Niestety, nie miałam kiedy posiedzieć dłużej przed komputerem, nie wspominając o solidnych sesyjkach przy grach. No nic, odbiję sobie później, a teraz zapraszam na kilka nowinek z kręgu przygodówek.


Bohemian Killing na Pixel Heaven i Steam Greenlight
Nie tylko Opole ostatnio się bawiło, gdyż w Warszawie także miał miejsce pewien festiwal. Niemniej Pixel Heaven, czyli impreza w stolicy, poświęcona była wirtualnej branży, a nie muzyce. W Warszawie można było zobaczyć m.in. stanowisko gry Bohemian Killing, którą opracowuje polskie studio The Moonwalls. Prezentacja tego dobrze rokującego tytułu okazała się bardzo owocna i przyniosła projektowi nagrodę Best Storyline Pixel Heaven Awards 2016, czego twórcom serdecznie gratuluję. Ponadto Bohemian Killing stara się obecnie o wsparcie w ramach programu Steam Greenlight, by móc trafić do oferty sklepu firmy Valve. Zachęcam więc do głosowania na „Tak”, co można zrobić pod tym adresem. Ode mnie głos już poszedł i niecierpliwie wyczekuję premiery gry.

środa, 1 czerwca 2016

"Minionki" - recenzja

Choć w filmie „Jak ukraść Księżyc” pierwsze skrzypce grał ambitny kryminalista Gru, wyścig o serca widzów wygrały jego urocze sługusy Minionki. Oczywiście nic nie ujmuję głównym bohaterom owej bajki i nie wątpię, że oni także zdobyli wielu sympatyków. Sama zresztą polubiłam łysego przestępcę oraz trzy urocze dziewczynki, za sprawą których Gru musiał niespodziewanie zmierzyć się z ojcostwem. Prawdziwy szał wywołały jednak żółte stworzonka, porozumiewające się specyficznym i zarazem zabawnym językiem. Dlatego w drugiej części serii zwiększono im czas antenowy, a w następnej kolejności nakręcono „Minionki”. Tytuł tejże animacji trafnie wskazuje, kto tam jest najważniejszy.

Wprawdzie omawiana dziś produkcja powstała jako trzecia, pod względem fabularnej chronologii mamy tu do czynienia z prequelem poprzednich, pełnometrażowych odsłon cyklu. Obraz już poprzez czołówkę pokazuje, że żółte maleństwa od początków swego istnienia ciągnęły ku służbie u czarnych charakterów. W tle otwierających film napisów leci bowiem dwuwymiarowa animacja, w której to Minionki, jako pierwotne organizmy wodne, zaczęły garnąć się do większych i złowrogich istot. Tę poniekąd kronikarską koncepcję twórcy kontynuują też w pierwszych minutach właściwej akcji, kiedy pałeczkę przejmuje komputerowa animacja 3D. Wesoła gromadka wyewoluowała i zeszła na ląd jeszcze w czasach prehistorycznych, nie porzucając rzecz jasna swoich towarzyskich zwyczajów. Stąd nie zabraknie ich pobliżu tyranozaura, a potem m.in. w starożytnym Egipcie czy na zamku Draculi. Jak łatwo zgadnąć, nie uświadczymy wtedy nudnego historycznego wykładu, lecz całą paradę humorystycznych scenek.