niedziela, 2 października 2016

"Przypadki Callie i Kaydena", Jessica Sorensen - recenzja

Niektóre rany nigdy się nie zabliźnią i zawsze tkwią gdzieś tam w środku, mniej bądź bardziej uporczywie przypominając o przykrych przeżyciach. Czy mimo tego można w miarę normalnie funkcjonować, odczuwać radość i myśleć pozytywnie? Czy ludziom z ciężkimi traumami dane jest zaznać szczęścia, a także miłości? Czy też wewnętrzne blizny położą się wielkim cieniem na reszcie ich życia, przekreślając wszelkie szanse na odnalezienie spokoju ducha? Amerykańska pisarka Jessica Sorensen próbuje odpowiedzieć na te pytania w powieści zatytułowanej „Przypadki Callie i Kaydena”.

Głównymi bohaterami są młodzi ludzie z bagażem traumatycznych doświadczeń. On, czyli Kayden Owens, na pierwszy rzut oka wydaje się tzw. idealnym chłopakiem z dobrego domu. Pewny siebie, wysportowany i przystojny, w związku z czym stanowi obiekt westchnień wielu dziewczyn. Postawa, jaką przyjmuje na co dzień, jest jednak fasadą, ukrywającą prawdę o sobie samym oraz jego bliskich. Rodzina Kaydena wyćwiczyła się w udawaniu doskonałej, podczas gdy w rzeczywistości trawią ją poważne problemy. Na pierwszy plan wysuwa się tam przemoc domowa, bowiem pan Owens regularnie bije i upokarza swojego syna.

O ile Kayden maskuje kłopoty szkolną popularnością itp., tak Callie Lawrence wręcz unika ludzi, a rówieśnicy ochoczo z niej kpią, traktując jak dziwadło. Dziewczyna nie lubi imprez, lecz nikt też raczej nie zaprasza jej na tego typu zabawy. Callie sama zresztą zdecydowała się być odludkiem i celowo pozuje na nieatrakcyjną dziwaczkę. Winę za taki stan rzeczy ponosi doznany w dzieciństwie wstrząs, który zniszczył w niej radość życia. Warto zaznaczyć, iż nie od razu dowiadujemy się, co konkretnie przydarzyło się bohaterce. Możemy jedynie snuć przypuszczenia, acz skrawki wspomnień Callie oraz jej reakcje naprowadzają na pewne tropy. Kawa na ławę zostaje zaś wyłożona w późniejszej części powieści, kiedy najprawdopodobniej każdy czytelnik z grubsza złoży tę historię w całość. Co istotne, mimo że ujawniony wówczas sekret nie jest dla odbiorcy zbytnią niespodzianką, padające w owym momencie słowa i tak potrafią zaszokować.

Chociaż protagoniści od dawna wiedzieli o swoim istnieniu, nie utrzymywali ze sobą kontaktów nawet na sympatycznej, koleżeńskiej stopie. Wiadomo – najfajniejszy chłopak i szkolny dziwoląg to dwa odrębne światy. Losy bohaterów zostają nierozerwalnie splecione dopiero tuż przed wakacjami, kiedy oboje kończą liceum. W otwierającym powieść prologu Callie trafia pod dom Kaydena i widzi, jak ojciec dosłownie katuje syna. Zaskoczona tą sceną interweniuje, przypuszczalnie zapobiegając większej tragedii. Główna akcja książki rozpoczyna się z kolei kilka miesięcy później, gdy oboje kontynuują edukację w college’u. Przypadek, a może przeznaczenie sprawia, iż lądują na tej samej uczelni.

Nie potrzeba wróżbiarskich talentów, by zgadnąć, że dojdzie do zacieśnienia więzi pomiędzy świeżo upieczonymi studentami. Wszak bez tego nie byłoby całej historii, a dramatyczny epizod z prologu straciłby wtedy na swojej wymowie. Oczywiście Jessica Sorensen nie kreśli cukierkowej opowieści, w której bohaterowie od razu padają sobie w ramiona, zapominając o wszystkich troskach. Jak napisałam wcześniej, to młodzi ludzie, ale po bolesnych przejściach. Odczuwają wzajemny pociąg, lecz równocześnie boją się swoich uczuć. Z jednej strony, to dla nich droga ku ocaleniu i otwarciu na prawdziwą miłość. Z drugiej, to także nieustanna walka z traumami, które rzecz jasna nie znikają jak za magicznym dotknięciem różdżki.

Amerykańskiej autorce należą się bezsprzeczne brawa za sprawne i wiarygodne odmalowanie wachlarza emocji, jakie targają protagonistami. Doskonały wgląd w psychikę dwójki głównych postaci to w dużej mierze zasługa pierwszoosobowej narracji, przypadającej naprzemiennie Callie oraz Kaydenowi. Zabieg ten szczególnie ciekawie wypada przy przedstawianiu wydarzeń, w których oboje biorą udział. Dzięki takiej formule wspólne epizody zostają ukazane zarówno z perspektywy Kaydena, jak i Callie. Oprócz tego, struktura powieści odznacza się specyficznym nazewnictwem rozdziałów, bardzo ważnym w fabularnym kontekście utworu. Kolejne takie tytuły to punkty z czymś w rodzaju prywatnych przykazań. I faktycznie tak jest. Pochodzą one z listy rzeczy do zrobienia, sporządzonej przez pannę Lawrence oraz jej przyjaciela Setha – homoseksualnego chłopaka, który również wie, co to znaczy być rannym zewnętrznie i wewnętrznie.

„Przypadków Callie i Kaydena” na pewno nie można uznać za standardowe romansidło. Powieść autorstwa Jessiki Sorensen jest zdecydowanie czymś więcej. I to nie tylko dlatego, że pisarka poświęca też bardzo dużo uwagi przyjaźni. Książka porusza ponadto ciężkie tematy, na czele z kilkakrotnie przywoływanymi traumami. Jednocześnie trudne w odbiorze wątki nie czynią perypetii bohaterów mozolną lekturą. Tytuł ten czyta się szybko, a na dodatek jego treść na długo pozostaje w pamięci czytelnika, zwłaszcza w obliczu mocnego i otwartego zakończenia, skłaniającego do sięgnięcia po „Ocalenie Callie i Kaydena” – następny tom z serii „The Coincidence”. Jeżeli więc czujecie, że możecie w „Przypadkach…” znaleźć coś dla siebie, wątpię, byście się rozczarowali.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Przypadki Callie i Kaydena
Tytuł oryginalny: The Coincidence of Callie and Kayden
Cykl: The Coincidence, tom 1
Autor: Jessica Sorensen
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.