poniedziałek, 6 marca 2017

"Paryska nieznajoma", Santa Montefiore - recenzja

Nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy – takie oto słowa można by częściowo odnieść do moich wrażeń po przeczytaniu „Paryskiej nieznajomej”. Bo o ile wpierw odczuwałam głównie znużenie, tak po zakończeniu lektury, nie powiem, bym zupełnie zmarnowała czas. Owszem, daleka jestem od zachwytów, ale po kolei.

Brytyjska pisarka Santa Montefiore zabiera czytelników na wizytę u rodu Framptonów, który przeżywa akurat trudne chwile i musi pogodzić się ze śmiercią zarządzającego majątkiem George’a. Mężczyzna nie był młodzieniaszkiem, lecz miał jeszcze wiele lat przed sobą, gdyby nie lawina. Zafascynowany jazdą na nartach, zginął robiąc to, co kochał. Niemniej tragiczny w skutkach wypadek nie oznacza, że postać George’a szybko zniknie z kart powieści. Jego niespodziewane odejście pełni funkcję motoru napędowego, który doprowadza do takiego a nie innego rozwoju wydarzeń. Mianowicie uroczystość pogrzebowa zostaje zakłócona przybyciem kogoś, kogo nieboszczyk znał, podczas gdy dla reszty rodziny istnienie tej osoby okazuje się ogromnym zaskoczeniem.

Niejaka Phaedra Chancellor podaje się za córkę George’a, co ze zrozumiałych przyczyn wprawia żałobników w stan osłupienia. On sam ponoć niedawno się o tym dowiedział. Dla Antoinette, żony zmarłego, taka wiadomość jest początkowo niczym cios prosto w serce. Nie dość, że nadal boli ją strata ukochanego, to na dodatek, musi stawić czoła temu, iż mąż przemilczał ową kwestię. Nie żeby nachalnie ingerowała w sprawy małżonka – wręcz przeciwnie, cicha, grzeczna kobieta żyła dla swojego mężczyzny, a właściwie w jego cieniu. I chyba to jej oddanie pozwala wkrótce porwać się urokowi Phaedry, którą spostrzega jako swoistą cząstkę George’a. Atrakcyjna i sympatyczna dziewczyna zachowuje się czasami enigmatycznie, lecz, po wstępnym, krótkim szoku, przekonuje też do siebie innych członków familii. Jak jednak łatwo zgadnąć, nie każdy obdarzy pannę Chancellor zaufaniem, zwłaszcza że zostaje uwzględniona w testamencie, a na przyznane jej klejnoty ma chrapkę żona jednego z trzech synów państwa Frampton.

„Paryska nieznajoma” jest zatem opowieścią o układaniu sobie życia po odejściu kogoś bliskiego i akceptacji nieznanych wcześniej faktów na temat tej osoby, w co należy poniekąd wliczyć proces przyjmowania Phaedry na łono rodziny. W konsekwencji autorka przedstawia nam obyczajową historię z elementami romansu, albowiem niektórych bohaterów nie ominą mniejsze bądź większe zawirowania uczuciowe. Niestety, sęk w tym, iż akcja nierzadko zwyczajnie się wlecze, a szczególnie w pierwszej połowie książki tempo bywa nadto niespieszne. Niby pani Montefiore posługuje się zgrabnym językiem, lecz ma tendencję do przesadnego rozbudowywania opisów oraz niewiele wnoszących dialogów. Choć dało się przez to przebrnąć, niekiedy odnosiłam wrażenie, iż czytam coś w rodzaju potoku myśli, zbędnie poszerzających objętość utworu. A dodać trzeba, że czeka nas ponad 500 stron.

O dziwo, coś zaskoczyło w drugiej połowie powieści. Wprawdzie w dalszym ciągu trafiały się dłużyzny, ale nie aż tak dokuczliwe. Na wybrane postacie zaczęłam też spoglądać nieco inaczej niż na papierowe ludziki, które jedynie wygłaszają nudnawe linijki dialogowe. Zaczęłam ciut lepiej odbierać emocje tych osób, a pisarce udało się wtrącić kilka całkiem wartościowych refleksji. Jeśli zaś chodzi o ujawnione później sekrety, przyznam, iż nie stanowiły dla mnie wielkiej niespodzianki. Niemniej zastanawiam się, czy aby ta przewidywalność nie była celowym zabiegiem. Niewykluczone, że autorka umyślnie podrzucała konkretne tropy i bardziej skupiała się na reakcjach bohaterów w obliczu danych rewelacji, zamiast częstować odbiorców fabularnymi twistami. Z kolei samo zakończenie trąci lekką naiwnością, acz w ogólnym rozrachunku nie narzekam. Dlaczego? Otóż w finale Santa Montefiore sygnalizuje nam, by iść przed siebie i wierzyć w lepsze jutro.

W związku z powyższym, jestem skłonna dać kiedyś jeszcze jedną szansę twórczości tej pisarki, zachowując zarazem pewną dozę ostrożności. Znaczy się, może wypożyczę inną jej powieść z biblioteki i sprawdzę, czy przypadnie mi do gustu w większym stopniu niż pierwsze spotkanie z prozą angielskiej autorki. Podobne podejście zalecam również osobom, których ominęła dotąd „Paryska nieznajoma”. Książka nie jest szczególnie pasjonująca, więc lepiej odwiedzić bibliotekę, a ewentualny zakup rozważałabym dopiero przy dużej obniżce cenowej i braku ciekawszych pozycji pod ręką. Tytuł ten posiada kilka plusów, lecz to za mało, by brać go w ciemno.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Paryska nieznajoma
Tytuł oryginalny: The Summer House
Autorzy: Santa Montefiore
Wydawnictwo: Świat Książki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.