piątek, 15 grudnia 2017

Tengami (PC) - recenzja


Chociaż Tengami rozgrywa się w erze samurajów, nie uśmierzy bólu graczy, którzy marzą o asasynie hasającym po feudalnej Japonii. Oni muszą poczekać, aż Ubisoft zechce wyprawić słynny cykl do Kraju Kwitnącej Wiśni. Produkcja autorstwa niezależnego studia Nyamyam jest bowiem kameralną przygodówką, a nie widowiskową grą akcji. Co najważniejsze, ładną, przyjemną i nietuzinkową.

Tworząc Tengami, ekipa z Nyamyam, w skład której wchodzą byli pracownicy firmy Rare (m.in. Banjo-Kazooie, Viva Piñata), czerpała inspirację z tzw. książek rozkładanek, dawnej Japonii oraz tradycyjnej sztuki tego kraju. W grze pokierujemy bezimiennym samurajem odbywającym samotną podróż. Historia młodego mężczyzny została podzielona na rozdziały, a na końcu każdego z nich zdobędziemy jeden kwiat wiśni, który trzeba zawiesić na pewnym drzewie. Brzmi banalnie? Możliwe, lecz tak naprawdę nie oznacza to, iż otrzymaliśmy trywialną opowiastkę o facecie zbierającym roślinki. Deweloperzy postawili na oszczędność fabularną, ograniczyli tekst do ledwie kilku linijek, zaś nasz protagonista nie odzywa się w trakcie wędrówki ani słowem. Ów minimalizm można śmiało uznać za zachętę do samodzielnych interpretacji, zwłaszcza że kwiat wiśni stanowi istotny element kultury japońskiej i symbolizuje przemijanie oraz ulotność życia.


Tym, co wyróżnia niezależną produkcję na tle innych tytułów, jest bez wątpienia gameplay. Mianowicie rozgrywka opiera się na właściwościach książek ze stronami powycinanymi w taki sposób, aby tworzyły trójwymiarowe ilustracje. Środowisko, które przyjdzie nam przemierzyć, dosłownie istnieje wewnątrz tego rodzaju tomiku. Zabawa rozpoczyna się od otwarcia leżącej na ławie książki, po czym przystępujemy do śledzenia losów samuraja i pomagamy mu w pokonywaniu kolejnych etapów podróży. Na porządku dziennym będzie tu przekręcanie niewielkich fragmentów terenu, a także przewracanie całych stronic, co pozwoli bohaterowi iść dalej przed siebie lub przenieść się do nowej lokacji. Czasami wystarczy też po prostu przesunąć jakiś mały element, np. otworzyć drzwi. Czynności te zdradzają iOSowy rodowód Tengami (gra wyszła wpierw na urządzenia z tym systemem), lecz twórcy idealnie dostosowali sterowanie do komputerów PC i poczciwych myszek. Zamiast jeździć palcem po ekranie wystarczy poruszać odpowiednio kursorem z równoczesnym przytrzymaniem lewego przycisku gryzonia. Tradycyjne przemieszczanie postaci odbywa się już poprzez pojedyncze kliknięcie, a zatem wszystko jest przystępne i intuicyjne.

Konstrukcja świata pociągnęła za sobą obecność zagadek środowiskowych, które polegają na stosownym manipulowaniu otoczeniem. Ponadto nie zapomniano o zadaniach stanowiących chleb powszedni dla klasycznych point and clicków. Dla przykładu, ułożymy wzór z kilku obracalnych elementów bądź ustawimy szyfr, który pomoże nam odgadnąć dokładna inspekcja terenu. Od czasu do czasu zabierzemy również jakiś przedmiot i użyjemy go w odpowiednim miejscu, aczkolwiek w ekwipunku nigdy nie znajdzie się więcej niż jeden rekwizyt. Im dalej w las, tym większy stopień skomplikowania zadań, lecz ogólna trudność nie stoi na zbyt wysokim poziomie. Bynajmniej nie jest to wada produkcji, ponieważ akcja toczy się bardzo spokojnym rytmem, a i cała produkcja ma iście relaksacyjny charakter. Niestety, ta przyjemna zabawa trwa trochę ponad 1,5 godziny. Zdecydowanie przydałby się dłuższy czas rozgrywki, zważywszy na zawarty w Tengami potencjał. Niby zawsze można ponownie przejść grę, ale przy drugim podejściu historia samuraja nie będzie już przed nami skrywać jakichkolwiek sekretów.


Produkcja powstała z użyciem autorskiej technologii, dzięki której wirtualne środowisko sprawia wrażenie wyciętego z papieru. Mówiąc bez ogródek, wyszło to kapitalnie! Gra wygląda rzeczywiście pięknie i kusi poetycką atmosferą, a oryginalne wykonanie czyni ją małym dziełem sztuki. Przewrócenie strony lub przekręcenie fragmentu lokacji nie powoduje natychmiastowej zmiany scenerii, gdyż na ekranie szczegółowo pokazano proces obejmujący składanie poprzedniego terenu wraz ze stopniowym wyłanianiem się nowego wystroju. Nawet japoński wojownik wygląda niczym tekturowa figurka, która przy obracaniu okazuje się całkiem płaska. A kiedy dojdziemy do krawędzi książki, ujrzymy w tle pomieszczenie, gdzie znajduje się tomik z przygodami naszego podopiecznego. Znamiona artyzmu posiada także muzyka skomponowana przez Davida Wise’a, autora ścieżki dźwiękowej do serii Donkey Kong. Melodie, które usłyszymy podczas zwiedzania kolejnych stronic, nie pozwalają zapomnieć, iż przebywamy na terenie Azji. Orientalny posmak to zresztą nie jedyna ich zaleta – utwory perfekcyjnie kreują medytacyjny nastrój i od razu wpadają w ucho.

Wśród niezależnych pozycji o wiele łatwiej wyłuskać oryginalne perełki niż w przypadku wysokobudżetowych gier głównego nurtu. Cóż, takie życie… Ogromna kasa wyłożona na opracowanie i promocję tytułu AAA sama się nie zwróci, więc deweloperzy często muszą iść bezpieczniejszą drogą, porzucając nadmierne eksperymenty. Szukanie niebanalnych rozwiązań to z kolei idealny przepis na sukces dla autorów „indyków”, nad głowami których nie wiszą wielcy wydawcy z pakietem własnych oczekiwań. Dobitnym tego przykładem jest Tengami – niezwykła produkcja zrobiona z pasją. Wprawdzie króciutka, ale na pewno zapadająca w pamięć.




---------------------------------------------------

Powyższa recenzja jest jednym z moich starszych tekstów. Pierwotnie opublikowałam ją w lutym 2015 roku na łamach portalu Save!Project, lecz ze względu na przynależność gatunkową gry, a także solidną jakość tytułu, zdecydowałam się zamieścić ów artykuł również na swoim na blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.