wtorek, 16 stycznia 2018

"Ross Poldark", Winston Graham - recenzja

Biorąc do ręki powieść Winstona Grahama, żartobliwie pomyślałam przez chwilę, że za samą okładkę mogłabym ją bardzo wysoko ocenić. Cóż poradzić, skoro zerka stamtąd przystojne oblicze Aidana Turnera, gwiazdy serialu na bazie książkowej serii. Jednakże to nie o tej telewizyjnej adaptacji dziś mowa (ani o wcześniejszej – z lat 70. ubiegłego stulecia), lecz od tego, od czego wszystko się zaczęło. Literackiego pierwowzoru, a konkretnie tomu otwierającego sagę spod pióra brytyjskiego pisarza.

Kornwalia, II połowa XVIII wieku. Tytułowy kapitan Ross Poldark wraca z Ameryki do rodzinnej Anglii. Niestety, nie jest mu dane odetchnąć po trudach tamtejszej wojny, gdyż proza życia wylewa bohaterowi na głowę kubeł zimnej wody. Oczywiście nie dosłownie, choć – tak na marginesie – coś podobnego także tutaj nastąpi, tyle że z Rossem w roli polewacza. Ale do rzeczy. Jak się okazuje, Elizabeth Chynoweth, którą mężczyzna planował poślubić, przyjęła w międzyczasie oświadczyny innego, i to na dokładkę kuzyna protagonisty – Francisa Poldarka. Z kolei odziedziczone po zmarłym ojcu ziemie są w bardzo kiepskim stanie, a pary służących – Juda i Prudie Paynterów – nie sposób nazwać sumiennymi pracownikami.

Ross, co zrozumiałe, jest przybity zaistniałą sytuacją czy raczej całym szeregiem niesprzyjających okoliczności. Niemniej rozczarowania nie załamują go doszczętnie. Mężczyzna mobilizuje siły, by odbudować rodowe włości i rozkręcić kopalniane interesy. Czuje się przy tym odpowiedzialny za mieszkańców swojego majątku, a ponadto generalnie jest wrażliwy na cudzą krzywdę – bez względu na społeczny status osoby poszkodowanej. Stąd pewnego dnia staje w obronie bitej na targu dziewczyny o imieniu Demelza, przygarniając biedaczkę pod własny dach i zatrudniając jako podkuchenną. Oprócz tego, główny bohater podejmie też próby stłumienia uczucia do Elizabeth, które nie chce odejść w zapomnienie niczym za dotknięciem magicznej różdżki. Wiadomo – potrzeba czasu, by zaleczyć rany.

Kapitan Poldark zasmakuje w życiu różnych odcieni miłości, bo – poza młodzieńczą fascynacją – doświadczy uczucia, które dojrzewa. I mimo że wśród problemów innych postaci również znajdą się sprawy sercowe, autor nie skupia swojej uwagi wyłącznie na tego rodzaju kwestiach. Książka Winstona Grahama nie jest romansem, lecz powieścią historyczno-obyczajową. Dzieje rodu Poldarków oraz wszystkich tych ludzi, z którymi wchodzą w mniejszą bądź większą interakcję, służą tu nakreśleniu wiarygodnego obrazu społecznego epoki. Na warsztat wzięte zostają więc głównie takie zagadnienia jak zwykła codzienność, wraz z panującymi wtedy zwyczajami. Co istotne, to zarazem uniwersalna skądinąd historia o radzeniu sobie w obliczu wszelakich przeszkód.

Autor snuje swoją kornwalijską opowieść w niespiesznym tempie i z użyciem stonowanego języka. Nie uświadczymy na kartach utworu patosu, ale zostaniemy niekiedy uraczeni plastycznym opisem otoczenia. W tej materii szczególnie spodobało mi się okazjonalne zgrywanie emocji postaci z bieżącą pogodą. Dla przykładu, angielski pisarz wtrąci informację o brzydkiej aurze z chwilą, gdy Rossowi będzie nie w smak na wieść o zaręczynach Elizabeth i Francisa. Zdarzały się jednak takie wstawki, które co prawda budowały tło, lecz średnio do mnie przemówiły, pachnąc lekkimi dłużyznami (w tym epizod z walką kogutów czy sekwencje górnicze). Po części może to wynikać z faktu, iż uprzednio poznałam pierwsze dwa sezony serialowej interpretacji z Aidanem Turnerem. Bliższa mi wersja telewizyjna stawia bowiem na bardziej skondensowaną, acz jednocześnie równie sugestywną formę.

Pomimo drobnego zastrzeżenia, o jakim napomknęłam powyżej, czytelniczą przygodę z „Rossem Poldarkiem” zaliczam do zdecydowanie udanych. W tym miejscu ponownie odniosę się do serialu, wśród którego zalet figurują barwni bohaterowie. Profesjonalna gra aktorska to jedno, rzetelna praca scenarzystów to drugie, ale nie zapominajmy o swoistych korzeniach. Podwalinach pod taki, a nie inny wizerunek protagonistów, co jest przecież zasługą Winstona Grahama. On stworzył tych bohaterów, czyniąc ludźmi z krwi i kości. Jemu w pierwszej kolejności zawdzięczamy charakter Rossa, którym targają różne emocje (gotowość do działania, zwątpienie, gniew, pozorny czy rzeczywisty spokój). To wszak angielski pisarz obdarzył Demelzę naturalnym wdziękiem, podczas gdy leniwych i trunkujących Paynterów szczyptą rysów komicznych. Pan Graham wpadł też przykładowo na pomysł, by Verity, siostra Francisa, stanowiła uosobienie dobroci oraz skromności. A że telewizyjni twórcy nie zmarnotrawili tak dobrego materiału źródłowego, to już temat na oddzielny artykuł.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Ross Poldark
Tytuł oryginalny: Ross Poldark
Cykl: Dziedzictwo rodu Poldarków, część 1
Autor: Winston Graham
Wydawnictwo: Czarna Owca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.