Strony

niedziela, 1 czerwca 2025

"Dusia. Zagubione kaczątko", Tina Nolan - recenzja

 

Dusia Zagubione kaczątko recenzja

Książek dla dzieci z udziałem pociesznych zwierzaków nigdy za wiele, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z solidnymi lekturami. Takimi właśnie jak „Dusia. Zagubione kaczątko”, która wchodzi w skład serii „Na pomoc zwierzakom” Tiny Nolan.


Poszczególne odsłony cyklu można czytać samodzielnie, aczkolwiek spaja je wątek schroniska „Cichy kąt” dla stworzeń z różnych gatunków. Swój przyczółek mogą znaleźć tam nie tylko psy i koty, lecz również – przykładowo – chomiki czy kucyki. Ośrodek ten prowadzony jest przez małżeństwo Marka i Martę Mareckich, którzy mają dwójkę dzieci – Ewę oraz Karola.


Jeśli chodzi o tytułową Dusię, młoda ptaszyna nie należy do grona podopiecznych schroniska. Ewa widzi ją po raz pierwszy, gdy, podczas spaceru z psem, spotyka rodzinę dzikich kaczek. Owa kruszyna podbija serce dziewczynki, która niepokoi się jednocześnie o maleństwo. A to dlatego, że Dusia nie radzi sobie tak dobrze jak jej rodzeństwo. Córka państwa Mareckich z troską obserwuje więc kaczą familię i kiedy dostrzega brak najsłabszego ptaszka, pragnie go oczywiście odszukać.

Dusia Zagubione kaczątko recenzja


Dusia często przewija się raczej w tle, bo autorka skupia się tutaj na postaci dziewczynki. Jednak jak tylko kaczątko pojawia się w danej scenie, rozczula swoją nieporadnością. Ba, poniekąd potrafi ująć czytelnika nawet wtedy, kiedy akurat jest nieobecna, lecz Ewa z przejęciem o niej rozmyśla. W efekcie – mimo że nie zaliczam się do docelowej, dziecięcej grupy odbiorców – mnie również niejako udzielił się lęk młodocianej protagonistki o bezpieczeństwo Dusi i trzymałam kciuki za to, by udało się znaleźć pierzastą zgubę.


Co istotne, skromna objętościowo treść nie przeszkodziła w delikatnym, lecz czytelnym uwypukleniu pewnych ważnych kwestii. Autorka sygnalizuje chociażby to, że wśród dzikich zwierząt większe szanse na przetrwanie mają zazwyczaj najsilniejsze osobniki, a na drogach powinno się zachować stosowną ostrożność w momencie nadejścia korowodu kaczek czy innych stworzeń. Poza tym, poruszony zostaje temat problemów finansowych schroniska, które prowadzi działalność charytatywną, uzależnioną od hojności ewentualnych darczyńców.


Na kartach omawianej książki, swoją obecność zaznacza też w różnym stopniu więcej zwierząt (m.in. pocieszny osiołek Miki), co naturalnie wynika z tego, czym zajmują się rodzice Ewy. Ponadto, podobnie jak takie serie z kręgu literatury dziecięcej jak np. „Zosia i jej zoo” Amelii Cobb czy „Zaopiekuj się mną” Holly Webb, ów niedługi utwór został napisany zwięzłym, acz plastycznym językiem oraz przystrojony ilustracjami w formie ołówkowych szkiców. Dodam, że obrazki, za którymi stoi z kolei Sharon Rentta, odznaczają się przyjemnie miękką kreską i nie można im odmówić uroku.

Dusia Zagubione kaczątko recenzja


Podsumowując, Tina Nolan przedstawiła nieskomplikowaną opowieść, która emanuje serdecznym ciepłem i przemyca wartościowe treści. Wiadoma kaczuszka rozczula, a postać zafascynowanej nią dziewczynki wzbudza sympatię. Wszystko to stanowi wystarczającą zachętę, by zaproponować dziecku bliższe zapoznanie się z „Dusią”. Nie wątpię, że będzie zadowolone z czasu spędzonego przy tej publikacji. A szczególnie jeśli – tak jak Ewa – wykazuje dużą wrażliwość na los zwierząt.



-------------------------------
Tytuł polski: Dusia. Zagubione kaczątko
Tytuł oryginalny: Dilly. The lost duckling
Autorka: Tina Nolan
Ilustracje: Sharon Rentta
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Liczba stron: 120




10 komentarzy:

  1. Wrażliwość na los zwierząt... ważna, piękna cecha. I jakie urokliwe ilustracje! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te serie ze zwierzątkami zawsze są przeurocze. Kiedyś dużo ich czytałam rodzeństwu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne, urocze, wzruszające. W sam raz na miłe popołudnie. Uwielbiam książki o zwierzętach. Zawsze czytałam córkom. Pozdrawiam serdecznie Julitko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Urokliwe rysowane ilustracje, bardzo takie lubię. Hmm.... moja babcia kiedyś miała taką małą kaczuszkę co wszędzie za nią chodziła, dokładnie krok w krok ;) Jakoś mi się przypomniało o tym, gdy spojrzałam na tę ilustrację. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musiał być bardzo rozczulający widok :) Dziękuję i również pozdrawiam. :)

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.