Miłość potrafi niespodziewanie uderzyć w człowieka, o czym przekonuje się studentka Yuki z mangi „Znaki naszych uczuć”, wyratowana pewnego dnia z kłopotliwej sytuacji przez innego żaka. Dziewczyna i obiekt jej westchnień – uczęszczający na tę samą uczelnię Itsuomi – potwierdzają też, że różnice pomiędzy dwojgiem osób mogą dodatkowo przyczynić się do wzmocnienia wzajemnego zainteresowania.
„Znaki naszych uczuć” to seria publikowana w Polsce nakładem wydawnictwa Studio JG, a za jej powstanie odpowiadają dwie autorki, które posługują się wspólnym pseudonimem Suu Morishita. Główną bohaterką mangi jest niesłysząca od urodzenia Yuki. W debiutanckim tomie cyklu byliśmy świadkami momentu, kiedy uroczej i wrażliwej studentce zaczynają trzepotać motylki w brzuchu, otrzymawszy wsparcie od przystojnego Itsuomiego. To przełomowa chwila dla obojga protagonistów, gdyż właśnie odtąd zaczyna rozwijać się znajomość tych młodych ludzi. A przeczytane ostatnio przeze mnie dwa kolejne tomy serwują oczywiście kontynuację kształtowania się owej relacji.
Yuki porozumiewa się z innymi odczytując słowa z ruchu warg, a także za pomocą tekstu pisanego głównie na ekranie smartfona oraz przy użyciu języka migowego, którego zresztą Itsuomi chce nauczyć się dzięki naszej bohaterce. Jak zasygnalizowałam we wstępie, odmienność dziewczyny fascynuje chłopaka, który jest poliglotą i lubi podróżować do dalekich miejsc. Dla niej za to już samo rozpoczęcie nauki na uniwersytecie było swego rodzaju wejściem do rozległego świata, co nie znaczy, że przez głowę nie przemknie tej pannie perspektywa ewentualnej podróży w przyszłości. Póki co jesteśmy jednak z Yuki w Japonii, choć pojawią się kadry przedstawiające Itsuomiego podczas swoich zagranicznych wojaży.
„Znaki naszych uczuć” to manga pełna niewinnego uroku, podobnie jak i przesympatyczna protagonistka. Komiks, w którym nie brak chemii łączącej kluczowe postacie, a zatem elementu obowiązkowego dla historii o zdecydowanie romantycznym charakterze. Wraz z rozwojem niespiesznie, lecz przyjemnie i subtelnie podanej fabuły, Yuki i Itsuomi coraz bardziej się do siebie zbliżają. Wprawdzie student zdaje się czasem być niejednoznaczny przez pewną dawkę skrytości, ale widać, że staje się bardziej wylewny wobec bohaterki i wzmacnia się jego uczuciowa więź z zakochaną po uszy protagonistką, której to emocje od początku nie stanowią dla czytelników tajemnicy.
Przedstawioną opowieść śledzimy przede wszystkim z perspektywy Yuki, lecz drugi, a szczególnie trzeci tom raczą nas też scenami bez udziału protagonistki, w których są wyłącznie inne postacie. Nie ma tego dużo, bo to raptem pojedyncze fragmenty. Niemniej z powodzeniem rozbudowują fabułę i pozwalają np. niejako z zewnątrz spojrzeć na relację głównej bohaterki oraz Itsuomiego. Pozostając w temacie reszty mangowej obsady, warto wiedzieć, że scenariusz uwzględnia również osoby, które mogą, acz nie muszą trochę namieszać w głównym wątku. Ale o ile intencje aktywnej na kartach drugiej części Emmy, nachalnej koleżanki Itsuomiego, są widoczne jak na dłoni, tak w przypadku Oshiego, przyjaciela Yuki z dzieciństwa, mamy więcej przestrzeni dla przypuszczeń, czy pewne jego reakcje wynikają z zazdrości, czy z kumpelskiej troski.
Równocześnie zaznaczam, że mangowe stronice nie zawierają nadmiaru bohaterów. To historia utrzymana w kameralnym klimacie, w której często liczą się gesty i spojrzenia, odpowiednio wyeksponowane przez dominację perspektywy osoby niesłyszącej. Wszystkie te niuanse z powodzeniem oddaje subtelna warstwa graficzna. Mamy tutaj bowiem do czynienia z wieloma jasnymi kadrami, których tła zazwyczaj nie oferują dużo detali. Tak jak w pierwszym tomie serii, obrana przez autorki droga wizualna okazała się strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza że ilustracje dobrze też obrazują niespieszne tempo tej opowieści. Ba, bez zarzutu rozrysowano nawet dodatkowe spowolnienia akcji, które to mają na celu podkręcić romantyczne napięcie.
Podsumowując, lektura kolejnych dwóch odsłon serii o perypetiach Yuki nie zmieniła moich pozytywnych wrażeń po przeczytaniu debiutanckiego tomu. Autorki rozbiły bank stawiając na nastrój eterycznej romantyczności, tym bardziej że konwencja mangi wyśmienicie współgra z postrzeganiem świata przez niesłyszącą dziewczynę o gołębim sercu. Jeżeli więc czujecie, że możecie w owej historii znaleźć coś dla siebie, śmiało dajcie szansę „Znakom naszych uczuć”, bo wielce wątpliwe, że spotkałoby Was rozczarowanie.
Mangi to raczej nie moja bajka. Sięgam sporadycznie
OdpowiedzUsuńJa z kolei regularnie sięgam po mangi :)
UsuńMoja córka uwielbia mangi. Ma już całkiem dużą kolekcję, ale ciągle kupuje i czyta nowe. Całe kieszonkowe na nie idzie.
OdpowiedzUsuńJa też się zaczytuję takimi publikacjami :)
Usuń