Japońsko-amerykański
„Blue Tiger”, którego wyreżyserowaniem zajął się Norberto Barba, to klasyczny
przykład kina zemsty. I chociaż obraz ten nie należy do filmowych arcydzieł, jak
najbardziej da się go obejrzeć bez znużenia oraz częstego zerkania na zegarek. Bynajmniej
nie tylko ze względu na krótki czas seansu.
Nie
od dziś wiadomo, jak wielki potrafi być niewieści gniew. Żarty żartami, lecz w
filmie, którego premiera miała miejsce w roku 1994, zemsty dokonuje właśnie kobieta.
Co ważne, jej poczynaniami nie kierują błahe powody, ale osobista tragedia. Na
dodatek, najgorsza, jaka może spotkać kobietę, będącą jednocześnie matką. Ginę,
bo takie imię nosi główna bohaterka, poznajemy w momecie, gdy samotnie, acz
szczęśliwie wychowuje małego synka. Niestety, rodzinna idylla zostaje wkrótce
zburzona przez z pozoru trywialną i początkowo radosną wyprawę do sklepu. Tak
się bowiem składa, że w owym lokalu dochodzi do strzelaniny, a jedna z kul
przypadkowo trafia chłopca. Zdruzgotana po stracie dziecka Gina przechodzi
załamanie nerwowe, zaś po chwili odrętwienia postanawia wziąć odwet w słusznej
sprawie. Mając w pamięci tatuaż, który widziała na klacie strzelca, pragnie
odnaleźć i załatwić drania. Facet musi zapłacić za swój czyn, bez wnikania w to,
dla kogo konkretnie przeznaczony był feralny pocisk.