Wojowniczki to popularne
zjawisko w świecie elektronicznej rozrywki. Męską część graczy najczęściej
interesują nie tyle zdolności wirtualnych kobiet we władaniu orężem, co ich
pobudzające wyobraźnię stroje oraz zaokrąglenia w strategicznych miejscach. Jak
natomiast takie bohaterki wypadają w oczach pań, które spędzają wolny czas z
padem lub myszką w dłoni?
Jeśli
chodzi o mnie, z oczywistych powodów prędzej utożsamię się z walczącą niewiastą
niż osiłkiem na sterydach bądź starym czarownikiem z sumiastym wąsem. Ponadto
lubię, kiedy dzielna heroina prowadzi również bardziej zwyczajną działalność,
poza wymachiwaniem bronią czy ciskaniem magicznymi zaklęciami. Związek z
realnym życiem sprawia, iż jeszcze łatwiej jest mi wskoczyć w wirtualne fatałaszki.
Twórcy casualowej produkcji Mroczne Anioły: Maskarada cieni najwyraźniej doszli
do wniosku, że tego rodzaju upodobania ma niejedna kobieta. Prawdopodobnie ich
uwadze nie uszła też popularność powieści, których protagonistki przebywają w centrum
nadnaturalnych wydarzeń (np. cykl „Dary Anioła” Cassandry Clare). Maskarada
cieni wpisuje się w taki właśnie nurt historii, lubianych zarówno przez
nastolatki, jak i dorosłe panie. Co prawda scenariusz gry nie zawiera wątku
romansowego, ale zjawiska nadprzyrodzone stanowią tutaj główną oś fabuły.