poniedziałek, 15 lipca 2024

"Znaki naszych uczuć", tomy 4 i 5 - recenzja

 


Pierwsze etapy romantycznej relacji są przeważnie zdominowane przez czułe słowa, spojrzenia, uściski itp. Niemniej początek związku nie zamyka się na owych kwestiach, bo przecież dochodzi jeszcze wszystko, co dotyczy poznawania siebie nawzajem, również w sferze najbliższego otoczenia obu stron. A jak to wygląda na kartach czwartego i piątego tomu mangi „Znaki naszych uczuć”?


Dwie autorki, które łączą tutaj siły pod wspólnym pseudonimem Suu Morishita, w dalszym ciągu stawiają naprzeciw siebie niesłyszącą od urodzenia studentkę Yuki i uczęszczającego na tę samą uczelnię Itsuomiego. Aktualnie jednak główna bohaterka oraz jej oblubieniec są już oficjalnie parą, co pozwoliło twórczyniom na wzięcie pod lupę aspektów charakterystycznych dla wstępnej fazy związku.


Na przykładzie dwójki protagonistów zobaczymy zatem, że wejście w miłosną relację to przede wszystkim nauka siebie nawzajem i zgłębianie czyichś reakcji pod kątem drobnych niuansów. Sama Yuki dobrze zresztą zdaje sobie sprawę, że z czasem lepiej zrozumie zachowanie swojego chłopaka, rozmyślając o tym w czwartym tomie serii. Co logiczne, dziewczyna próbuje odnaleźć się w nowej – pod miłosnym kątem – rzeczywistości, podobnie jak Itsuomi, który nabiera więcej luzu i żywiołowości w towarzystwie nieśmiałej protagonistki.



Jak zasygnalizowałam na wstępie, orbita, po której krążą nasze gołąbeczki, nie ogranicza się wyłącznie do tej konkretnej dwójki. Kolejna rzecz zaakcentowana w czwartej odsłonie cyklu to bowiem istnienie osób bliskich dla każdej ze stron związku. Ludzie mają wszak własne mikroświaty z przyjaciółmi, z którymi utrzymują kontakt. Zazwyczaj więc pragną im przedstawić wybrankę/wybranka serca, co dokładnie czyni Isuomi m.in. poprzez zabranie Yuki do swojego kumpla Shina.


Pozostając w temacie reszty komiksowych postaci, jedni – jak to w życiu bywa – będą ochoczo kibicować relacji na linii Yuki-Itsuomi, ktoś będzie miał własne, podszyte różnymi motywami refleksje albo wręcz obiekcje. Rola głosu sprzeciwu przypadła tu zaś głównie Oshiemu – przyjacielowi protagonistki z lat dzieciństwa, którego obecność wyeksponowano zwłaszcza w piątej części serii i który wciąż wykazuje pewną dozę nieufności względem ukochanego studentki.


Obu omawianym tomom nie zabrakło romantycznej i subtelnej atmosfery, która to stanowi rozpoznawczą cechę „Znaków naszych uczuć”. Nie ulotniła się wobec tego chemia pomiędzy parą najważniejszych bohaterów, dzięki czemu należyty wydźwięk mają takie sceny jak np. te pokazane w części piątej, a mianowicie nocna wizyta przystojnego żaka pod oknem uroczej panny oraz ich kilkugodzinna randka za dnia. W budowaniu stosownej aury niezmiennie pomagają także jasne kadry, które narysowano z użyciem delikatnej kreski, skupiając się najczęściej na twarzach i gestach.



Reasumując, „Znaki naszych uczuć” nadal posiadają typową dla siebie eteryczną i pełną uroku lekkość. Niby za wiele się nie działo, ale to po prostu niespieszna historia o miłości, w której dodatkowo uwypuklono perspektywę wrażliwej i żyjącej w świecie ciszy osoby. Ale o ile debiutancki tom w zasadzie koncentrował się jedynie na myślach Yuki, tak w kolejnych zeszytach autorki śmielej eksplorują wnętrza innych postaci, co z powodzeniem rozbudowuje tutejszą narrację. Dlatego czekam na następne odsłony serii, by poznać dalsze losy Yuki (dotyczące chociażby świeżo zdobytej przez nią pracy) oraz pozostałych członków mangowej obsady.


2 komentarze:

  1. Super, że ta pozycja utrzymana jest w romantycznej i subtelnej atmosferze. :)

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.