piątek, 30 grudnia 2016

"Morderstwo w Boże Narodzenie", Agatha Christie - recenzja

Dwaj gentlemani ucinają sobie w wigilijny wieczór pogawędkę na tematy kryminalne, co, z racji pory rozmowy, prowadzi do postawienia pewnego pytania. Mianowicie panowie zaczynają zastanawiać się nad prawdopodobieństwem popełnienia zbrodni w okresie Bożego Narodzenia. Niemniej takie dyskusje przestają zaskakiwać, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, iż uczestnikami konwersacji są szef policji oraz prywatny detektyw. A skoro ten drugi to słynny Herkules Poirot, w okolicy musi faktycznie dojść do poważnego przestępstwa, by belgijski as dedukcji mógł po raz kolejny zabłysnąć swym talentem.

Zanim jednak nastąpi tytułowe „Morderstwo w Boże Narodzenie”, Agatha Christie pozwala czytelnikom poznać główne osoby dramatu, czyli bohaterów bezpośrednio związanych ze  zbrodnią, wliczając do owego grona ofiarę. Akcja powieści startuje 22 grudnia, kiedy to ludzi zazwyczaj na dobre absorbują zbliżające się wielkimi krokami święta. Te zaś obchodzone będą m.in. w Gorston Hall, posiadłości rodu Lee, na czele którego stoi wiekowy już człowiek o imieniu Simeon. Pozornie nieszkodliwy starszy pan, zwłaszcza że schorowany. Pomimo tego nadal nie brak mu dawnego żaru, co objawia się poprzez wrodzoną skłonność do złośliwości, wespół z zanikiem skrupułów. Wprawdzie nie jest dusigroszem, ale cieszy się, że ma finansową władzę nad rodziną. Dlatego też pomysł, aby ściągnąć wszystkich bliskich do domu na Wigilię, nie wynika z nagłej dobroci serca czy potrzeby kultywowania tradycji. Starzec po prostu pragnie umilić sobie czas zabawą kosztem familii, lecz oczywiście nie przypuszcza, że komuś wyjątkowo zalezie za skórę i zostanie brutalnie wyprawiony na tamten świat.

wtorek, 27 grudnia 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #32


Publikacja niniejszego odcinka przeglądu przypada na 27 grudnia, który dla jednych jest dniem powrotu do szarej rzeczywistości, a dla innych kontynuacją świątecznego leniuchowania. A jak tam z poletkiem gier przygodowych? Tradycyjnie coś się działo, i to bynajmniej nie dlatego, że zimowa wyprzedaż na Steamie kusi aktualnie różnymi promocjami.


Detective Di – najświeższe doniesienia o premierze
Klasyczna przygodówka Detective Di: The Silk Rose Murders wkroczyła w lutym 2015 roku na Kickstartera, gdzie przez 30 dni musiała uzbierać przynajmniej 16 tysięcy dolarów kanadyjskich. Kampania zakończyła się na szczęście sukcesem, finalnie nieco przekraczając tzw. niezbędne minimum (licznik zatrzymał się na około 17,5 tys.). Projekt zyskał ponadto poparcie użytkowników Steama, co zaprocentowało pozytywnym przejściem przez proces Greenlight. W przypadku premiery, swego czasu mówiono o roku 2016, lecz ten zbliża się już do finiszu. Gra ma się jednak dobrze, a przed kilkoma dniami twórcy ze studia Nupixo Games zdradzili na kickstartertowej witrynie, że produkcji można spodziewać się w pierwszej połowie 2017 roku.

niedziela, 25 grudnia 2016

"Pierwszy śnieg" - recenzja


Pozytywne wrażenia, jakie pozostawiła po sobie animacja „Second Star to the Left” („Druga gwiazdka na lewo” aka „Zagubiony prezent Św. Mikołaja”), sprawiły, że postanowiłam sięgnąć po inną krótkometrażówkę w reżyserii Grahama Ralpha. Dokładniej rzecz ujmując, mowa o „Pierwszym śniegu”, tytule nieco starszym od wcześniej wymienionej produkcji. Nie było sensu zwlekać, tym bardziej że DVD z filmem już od dłuższego czasu czekało na swoją kolej w domowej kupce wstydu. I wiecie co? Tak jak podejrzewałam, seans okazał się satysfakcjonującym doświadczeniem. Nie myślałam jednak, że aż tak bardzo!

W przeciwieństwie do przygód zwierzaków, które wyruszyły z misją zwrócenia gwiazdkowego podarku, „Pierwszy śnieg” nie jest stricte świąteczną opowieścią. Co ciekawe, jednocześnie dobrze wpisuje się w nurt bożonarodzeniowych propozycji. Część akcji została wszak osadzona zimą, przy czym należy dodatkowo podkreślić, że właśnie ta pora roku odgrywa kluczową rolę w kontekście całej historii. I choć nie uświadczymy tutaj Mikołaja ani przystrojonych choinek, znajdziemy za to coś nie mniej istotnego, bo pochwałę przyjaźni oraz troski o najbliższych. Mamy zatem do czynienia z tematyką, która jest aktualna zarówno w tym szczególnym okresie, jak i bez względu na okoliczności.

piątek, 23 grudnia 2016

„Zagubiony prezent Świętego Mikołaja” („Druga gwiazdka na lewo”) - recenzja

Okres bożonarodzeniowy nie tylko sprzyja śpiewaniu kolęd, ale i oglądaniu okolicznościowych filmów, które jak ulał nadają się na taką okazję, krzewiąc świątecznego ducha wśród widzów. Jedną z tego rodzaju produkcji jest właśnie krótkometrażowa animacja w reżyserii Grahama Ralpha, polskim odbiorcom znana pod tytułami „Zagubiony prezent Świętego Mikołaja” i „Druga gwiazdka na lewo”.

Fabuła tej sympatycznej historii koncentruje się na trójce zgranych, acz na pierwszy rzut oka zupełnie różnych przyjaciół. Każde z nich jest zwierzęciem, lecz należą do innych gatunków. Wesołą kompanię tworzą bowiem królik Archie, świnka morska o imieniu Duke oraz chomiczka Babs. Długouchy bohater to ciekawy świata jegomość, który odczuwa nieodpartą potrzebę wielkich przygód. Z kolei Duke reprezentuje zgoła odmienne podejście, będąc stuprocentowym domatorem. Okrąglutki łasuch woli okupywać klatkę, stojącą w szopie, gdzie mieszka razem z Archiem. No i oczywiście jeść – dokładnie tyle wystarczy mu do szczęścia. A co z Babs? Pogodną chomiczkę umiejscowiłabym mniej więcej pośrodku, jeśli chodzi o życiowe postawy protagonistów. Babs na co dzień przebywa w domu właścicieli, często biegając sobie wewnątrz specjalnego kołowrotka dla gryzoni. Niemniej potrafi wymknąć się na dwór, kiedy najdzie ją taka ochota.

środa, 21 grudnia 2016

Endless Fables: Klątwa Minotaura - wyniki konkursu



Konkurs, gdzie nagrodami były klucze Steam do gry Endless Fables: Klątwa Minotaura, już zakończony. Lista laureatów w dalszej części wpisu.

wtorek, 20 grudnia 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #31


Gwiazdkowa gorączka rozszalała się na całego, lecz lada moment będzie można przynajmniej częściowo odetchnąć z ulgą, w zależności od tego, co sobie zaplanowaliśmy na świąteczne dni. Na szczęście panująca aura nie zakłóciła napływu wieści ze świata gier przygodowych. Najbardziej zaciekawiły mnie natomiast informacje, które dotyczą niżej wymienionych tytułów.


Behind the Memory na Steamie
O Behind the Memory, za którym stoi madryckie studio GuraShop, wspominałam nie tak dawno temu przy okazji obecności produkcji w programie Steam Greenlight. Jako że tytuł ten zdołał uzyskać wystarczającą liczbę pozytywnych głosów, od 19 grudnia jest już do kupienia na Steamie. W ramach przypomnienia: hiszpańska propozycja to pierwszoosobowa gra eksploracyjna, która kładzie silny nacisk na filmową estetykę, a także narrację oraz stopniowe odkrywanie przejmującej historii o miłości, zaufaniu i przebaczeniu. Gracze przeniosą się tu do opustoszałego świata, kierując poczynaniami niejakiego Hectora. Mężczyzna powraca po latach samotności do rodzinnego domu, by zmierzyć się z traumatyczną przeszłością. Produkcja oferuje różne zakończenia, na które wpływają efekty naszego myszkowania po okolicy.

poniedziałek, 19 grudnia 2016

The Lion's Song: Episode 2 - Anthology (PC) - recenzja

Przy przechodzeniu pierwszego epizodu The Lion’s Song zachwyciłam się tym, że skromności towarzyszyła tutaj ze wszech miar wartościowa treść. Teraz zaś, kiedy mam już kolejny odcinek za sobą, z ogromną przyjemnością oświadczam, że ta cenna perełka nabrała jeszcze bardziej satysfakcjonującego kształtu, a jednocześnie zachowała wierność obranej formule. Chapeau bas!

Anthology, bo taki podtytuł nosi recenzowana przeze mnie pozycja, to drugi rozdział epizodycznej serii The Lion’s Song, autorstwa niezależnego studia Mi’Pu’Mi Games. Poszczególne części pozwalają graczom odwiedzić Austrię z początku XX wieku, przybliżając perypetie osób, które posiadają nieprzeciętny talent w pewnych dziedzinach, acz zarazem zmagają się z problemami na gruncie kreatywności. Pierwszy odcinek (Silence) zaprezentował odbiorcom postać studentki muzyki Wilmy Dörfl, natomiast fabuła drugiego skupia się na malarzu o imieniu Franz, który pragnie zyskać uznanie wśród wiedeńskich elit.

piątek, 16 grudnia 2016

Endless Fables: Klątwa Minotaura (PC) - recenzja i konkurs

Arttifex Mundi nie próżnuje, wzbogacając producencko-wydawnicze portfolio o kolejną udaną pozycję dla fanów gatunku HOPA. Tym razem polska firma proponuje odbiorcom projekt autorstwa zewnętrznego studia Sunward Games z Węgier. A mowa o grze Endless Fables: Klątwa Minotaura, która, jak słusznie sygnalizuje tytuł, sięga po zasoby greckiej mitologii.

Ściślej rzecz ujmując, deweloperzy biorą na tapetę opowieść o Minotaurze, aby pokusić się o reinterpretację tej historii oraz próbę dopowiedzenia ciągu dalszego. Właściwa akcja produkcji startuje w paryskim muzeum, a stan pobliskiej Wieży Eiffela, która jest akurat w trakcie budowy, wskazuje, iż mamy końcówkę XIX wieku. Tam bowiem zastajemy główną bohaterkę gry – Pamelę Cavendish. Naszą protagonistkę poznajemy w momencie, kiedy prowadzi prezentację na temat odkrycia, dokonanego przez swojego kolegę – dr Roberta MacNamarę. Znalezisko nie byle jakie, bo chodzi o Nić Ariadny. Autentyczność takiego rekwizytu może solidnie wstrząsnąć archeologicznym światkiem, gdyż automatycznie nasuwa przypuszczenie, że pozostałe elementy słynnego mitu również są czymś więcej niż jedynie wytworem ludzkiej wyobraźni.

wtorek, 13 grudnia 2016

Detective Gallo - zapowiedź

Cyniczne podejście do życia, profesjonalizm oraz charakterystyczne odzienie w postaci płaszcza i kapelusza. Słowem: postać żywcem wyjęta z kart czarnego kryminału. No, może poza jednym „drobnym” szczegółem, bowiem tytułowy bohater przygodówki Detective Gallo* jest kogutem. A i cała produkcja nie należy do typowych przedstawicieli nurtu noir, gdyż to jednocześnie zwariowana komedia z kolorową, kreskówkową grafiką.

Tworzeniem projektu zajmuje się studio Footprints Games przy współpracy z firmą Adventure Productions. Co istotne, ptasia aparycja detektywa Gallo nie jest zaskakującym zjawiskiem w wykreowanym na potrzeby gry uniwersum, a to dlatego, że deweloperzy wymyślili świat zamieszkany przez antropomorficzny drób. Na tym bynajmniej nie kończy się oryginalność poszczególnych postaci, ponieważ nie brak im własnej osobowości. W ogólnodostępnym demie poznamy przykładowo zakochanego w domowej kolekcji roślin bogacza czy sprzedawczynię słodyczy, która dla odmiany czuje miętę do głównego bohatera, nie zniechęcając się jego szorstkim obyciem. Nie wypada też przecież zignorować samego zainteresowanego. Śledczy nie tylko uporczywie odtrąca amory swojej fanki, ale i generalnie nie znosi kontaktów towarzyskich. Mimo wszystko dzieli się z kimś przemyśleniami, acz słowo „ktoś” może wydać się lekkim nadużyciem, bo jego powiernikiem jest mały kaktus.

niedziela, 11 grudnia 2016

"Zmuś mnie", Lee Child - recenzja

Nazwisko Lee Childa regularnie obijało mi się o uszy, ale jakoś tak wyszło, że długo zwlekałam z sięgnięciem po serię o Jacku Reacherze. W ostatnim czasie nadeszła jednak okazja do częściowego nadgonienia zaległości, tyle że „troszeczkę” nie po kolei, bo wpierw przeczytałam „Zmuś mnie”, czyli dwudziestą odsłonę cyklu. Co najistotniejsze, ów fakt nie przeszkodził w pozytywnym odbiorze powieści, a na dokładkę, książka okazała się dobrą zachętą do tego, by poznać inne pozycje brytyjskiego pisarza.

Wyżej wymieniony tytuł jest przyjazny dla nowych czytelników z bardzo prostego powodu. Mianowicie mamy tego samego głównego bohatera, ale w obliczu innej tajemnicy. Jack Reacher to wysokiej postury człowiek, który niegdyś pracował jako żandarm wojskowy, a obecnie prowadzi włóczęgowski tryb życia. Tym razem upodobanie do tułaczki sprawia, że mężczyzna trafia do małego miasteczka w Oklahomie. Jak do tego doszło? Ano jechał sobie pociągiem i zaintrygowała go nazwa mijanej mieściny – Matczyny Spoczynek. Wysiadł więc na tamtejszej stacji z zamiarem rozejrzenia się po okolicy i podpytania o pochodzenie takiego miana. Niemniej zainteresowanie owym regionem szybko wykroczy poza kwestię nazewnictwa, a to dlatego, że Jack spotka niejaką Michelle Chang.

czwartek, 8 grudnia 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #30


Dopiero co mieliśmy Mikołajki, a nie wiadomo kiedy czas tak szybko zleci, że już będziemy siedzieć przy wigilijnym stole, wcinając karpia i inne świąteczne przysmaki. W zasadzie Boże Narodzenie nawet teraz daje o sobie znać – oferty sklepów kuszą propozycjami prezentów, my coś z tego zapewne sobie wybierzemy, sporo kasy pójdzie też na jadło, jeżeli planujemy zaprosić gości. A i za porządki trzeba się zabrać, co zazwyczaj nie należy do przyjemnych zajęć. Mimo wszystko pamiętałam, by zerknąć na wieści ze świata gier przygodowych. Tradycyjnie więc wybrałam kilka nowinek, które szczególnie wpadły mi w oczy.


Full Throttle Remastered – zwiastun
W sieci pojawił się ostatnio trailer promujący grę Full Throttle Remastered, którą zajmuje się studio Double Fine. Jak słusznie sugeruje jej tytuł, mamy do czynienia z odnowioną wersją ponad 20-letniego klasyka od LucasArtsu, opowiadającego o perypetiach szefa gangu motocyklowego. Warto dodać, iż wydane w 1995 roku Full Throttle było pierwszym solowym projektem Tima Schafera, tak na marginesie założyciela Double Fine. Schafer to zresztą jeden z takich przedstawicieli branży, którzy wnieśli naprawdę wiele do gatunku przygodówek – wystarczy wymienić jego udział przy pracach nad grami z legendarnej serii Monkey Island czy zaprojektowanie kultowego Grim Fandango.

wtorek, 6 grudnia 2016

"Kraina Lodu" - recenzja


Kreatywne podejście do klasycznej historii to chwalebny, aczkolwiek ryzykowny krok. Na szczęście Disney wyszedł obronną ręką z takiego eksperymentu, serwując wspaniałą wariację na temat „Królowej Śniegu” Hansa Christiana Andersena. Twórcy obrazu przedstawili zupełnie nową historię, a co najważniejsze, powstałej na bazie słynnego pierwowzoru opowieści nie brakuje baśniowego klimatu. Wyprodukowana przez amerykańską wytwórnię „Kraina Lodu” zasłużenie podbiła więc zarówno serca widzów, jak i krytyków.

W scenariuszu produkcji nie ma ani Gerdy, ani Kaja. Co prawda znalazło się miejsce dla Królowej Śniegu, lecz jest to zgoła odmienna postać od tej, jaką znamy z dzieła Andersena. Mianowicie fabuła produkcji przenosi nas do królestwa Arendelle, gdzie żyją sobie dwie księżniczki. Obie śliczne jak z obrazka, choć od jednej bije nieco chłodem – w przenośni i dosłownie. Elsa, starsza z sióstr, trzyma się wyraźnie na dystans, a to za sprawą mocy tworzenia śniegu i lodu, którą dysponuje od urodzenia. Rzecz jasna zachowaniem dziewczyny nie kieruje poczucie wyższości z racji posiadania magicznego talentu. Ona po prostu usiłuje ukryć swoje nadnaturalne zdolności, a ponadto boi się stracić nad nimi panowanie, przez co mogłaby kogoś nieumyślnie skrzywdzić.

sobota, 3 grudnia 2016

Łowca Demonów 3: Objawienie (PC) - recenzja

W niewielkim miasteczku Roseburrow dochodzi do dziwnego i szokującego incydentu. Niejaka Olivia Martin zostaje zamordowana, a jej dziesięcioletnia córka Lila przypuszczalnie porwana. Któż mógłby dopuścić się takiego okrucieństwa? Diabli wiedzą. I to dosłownie, gdyż demony zdają się mieć tu bardzo dużo do powiedzenia. Cała afera nosi w sobie liczne znamiona działań sił nieczystych, ale spokojnie – na miejsce zbrodni jedzie bowiem prawdziwy spec!

Owym ekspertem jest zaś Dawn Harlock, główna bohaterka gry Łowca Demonów 3: Objawienie (Demon Hunter 3: Revelation). Obdarzona czerwonymi oczami kobieta to detektyw do zadań iście specjalnych, bo paranormalnych. Dlatego też zaprzyjaźniony z nią policjant – Arthur Brown – prosi o przybycie pod dom nieboszczki w celu fachowej oceny sytuacji. Choć protagonistka na niejednym tego typu śledztwie zjadła zęby, Dawn po cichu liczy, że koniec końców sprawę da się racjonalnie wytłumaczyć. Od ostatniej bitki z pewnym lichem minęło kilka lat i nie obraziłaby się o to, by chwila oddechu trwała jeszcze dłużej. Nie tyle z rozleniwienia, co ze świadomości, że w użeraniu się z czortami nie ma nic fajnego.

wtorek, 29 listopada 2016

Enigmatis 3: Cień Karkhali (PC) - recenzja

Enigmatis, za którego powstaniem stoi polskie studio Artifex Mundi, zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. To właśnie pierwsza odsłona serii sprawiła, że na dobre zaprzyjaźniłam się z produkcjami HOPA, regularnie goszcząc na komputerze różnych przedstawicieli tego gatunku. Ba, „jedynkę” zaliczam do swoich ulubionych gier, podobnie zresztą jak jej następczynię. A co z trzecią i zarazem finałową częścią, o podtytule Cień Karkhali? Czy okazała się godnym zwieńczeniem cyklu? Zdecydowanie tak!

Już poprzednie wcielenia tej marki cechowały się efektownym otwarciem, a „trójka” nie tylko pozostaje wierna owej tradycji, lecz również przebija starsze siostry pod względem dynamiki. Oto bowiem widzimy samolot, na pokładzie którego przebywa duet detektywów – główna bohaterka serii oraz Richard „Rick” Hamilton, czyli inna dobrze znana fanom Enigmatis postać. Lot odbywa się w wyjątkowo kiepskich warunkach, przy czym to nie szalejący śnieg stanowi największy problem. Dokładniej rzecz ujmując, maszyna została bardzo poważnie uszkodzona. Na domiar złego, mało brakuje, by nasza podopieczna stamtąd nie wypadła.

niedziela, 27 listopada 2016

"Istnienie" - recenzja


Pewna rodzinka spędza czas w domu, zajęta swoimi sprawami. Prawie wszyscy członkowie familii wyglądają na w miarę zadowolonych, za wyjątkiem jednej młodej osóbki – nieco naburmuszonej nastolatki. Czyżby ten obrazek pochodził z typowo obyczajowej historii, która skupia się na problemach dojrzewania? A właśnie, że nie. To mylny trop, bo zawierające powyższą scenkę „Istnienie” jest filmem grozy.

Gatunkowa przynależność obrazu nie wzbudza nadmiernego zaskoczenia w obliczu nazwiska reżysera. Vincenzo Natali, gdyż to o nim mowa, zasłynął niegdyś nietuzinkowym „Cube” (1997 r.) o olbrzymim sześcianie pełnym śmiertelnych pułapek. Ten, przez wielu uważany za kultowy, tytuł zalicza się przede wszystkim do filmów science fiction, ale takich w mroczniejszym wydaniu, co pozwala go też zaklasyfikować jako horror. Podobnie przedstawia się kwestia również niebanalnej, acz mniej udanej „Istoty” („Splice”, 2009 r.), traktującej o naukowcach, którzy, niczym Victor Frankenstein, postanowili udawać Boga i doprowadzili do powstania genetycznej hybrydy. „Istnienie” można więc uznać za naturalną kontynuację twórczej drogi Nataliego, lecz nadmienić trzeba, że grozie nie towarzyszy tutaj fantastyka naukowa. W zamian otrzymujemy połączenie historii o duchach i nawiedzonej posesji z motywem, który napędzał słynny „Dzień Świstaka”. Pomysł ciekawy i całkiem oryginalny, ale z realizacją niestety gorzej.

czwartek, 24 listopada 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #29


Ostatnie dni były dla mnie dość ciężkie pod względami zdrowotnymi. Najpierw znowu przeziębienie, które wprawdzie szybko odegnałam, lecz potem musiałam biegać do gabinetu stomatologicznego. Wkradła się w międzyczasie nieprzespana noc, chodzę niczym zombie, acz teraz mam się już nieco lepiej. No i jak widać, zawodnik ze mnie wystarczająco twardy, by pamiętać o nowym odcinku przeglądu wieści na temat gier przygodowych.


Clockwork Tales: Of Glass and Ink wkracza na PS4
Dopiero co pisałam, że Enigmatis 2 rusza na podbój Xboxa One, a już kolejna gra od Artifex Mundi szykuje się do konsolowego wejścia. Tym razem mowa jednak o PlayStation 4, którego posiadacze dostaną wkrótce szansę na to, by odpalić na swoim sprzęcie Clockwork Tales: Of Glass and Ink. Produkcja jest drugim – po Nightmares from the Deep: The Cursed Heart – tytułem, jaki rodzime studio wypuszcza na platformę firmy Sony. Prócz obsługi przy użyciu gamepada Dualshock, Clockwork Tales zaoferuje odbiorcom możliwość zdalnej gry na przenośnej konsolce PS Vita, a także wsparcie dla PlayStation 4 Pro, co pozwoli bawić się w rozdzielczości 4K. Premiera nastąpi 29 listopada.

wtorek, 22 listopada 2016

Enigmatis 2: The Mists of Ravenwood (Xbox One) - zapowiedź

Trylogia Enigmatis to jedna z flagowych serii od polskiego studia Artifex Mundi, specjalizującego się w casualowych produkcjach HOPA, które łączą w sobie cechy klasycznych przygodówek z elementami hidden object. Posiadaczom Xbox One jak dotąd dane było jednak zapoznać się wyłącznie z pierwszą odsłoną cyklu, ale już wkrótce sytuacja ta ulegnie zmianie. Otóż praktycznie lada moment, bo 25 listopada, na konsole Microsoftu zawita Enigmatis 2: The Mists of Ravenwood.

Akcja kontynuacji rozgrywa się dwa lata po wydarzeniach, jakie miały miejsce w poprzedniczce o podtytule The Ghosts of Mapple Creek. Główną bohaterką ponownie uczyniono panią detektyw, którą kierowaliśmy w pierwszej części. Nasza podopieczna nadal nie zamknęła śledztwa w sprawie diabolicznego pastora ani tym bardziej nie zdołała dorwać podstępnego mężczyzny. Niemniej przez cały czas gorliwie pracuje nad definitywnym zakończeniem dochodzenia, a ostatnie wskazówki skłaniają kobietę do wyprawy na zachodnie wybrzeże USA. W trakcie podróży decyduje się zaś na postój w lesie, gdyż zauważa tam porzucony samochód kempingowy. Oczywiście nie kieruje nią chęć zgarnięcia cudzego wozu, lecz poczucie obowiązku oraz chęć pomocy. Kamper jest bowiem w nienajlepszym, delikatnie mówiąc, stanie, a na domiar złego, wszystko wskazuje na to, iż pasażerów spotkało coś bardzo nieprzyjemnego.

poniedziałek, 21 listopada 2016

"Oblężenie", Sandra Brown - recenzja

Kiedy „Oblężenie” wpadło w moje ręce, ucieszyłam się z niewielkiej objętości książki, aczkolwiek nie stronię od opasłych tomiszczy. Po prostu potrzebowałam akurat czegoś do przeczytania na szybko, no i bez obaw, że wsiąknę w lekturę na amen. Te tytuły, z którymi wiążę szczególne nadzieje, wolałam wtedy odłożyć na luźniejszy okres. Owszem, krótka powieść nie oznacza z automatu marnej treści. W przypadku „Oblężenia” nie miałam jednak żadnych oczekiwań. Stwierdziłam natomiast, iż w razie kiepskiej zawartości odpuszczę sobie narzekania nad zmarnowanym czasem. I takie podejście wyszło mi na zdrowie, bo choć „dziełko” Sandry Brown totalnym zakalcem nie jest, do smakowitej delicji daleka tutaj droga.

Fabuła powieści skupia się wokół losów niejakiej Tiel McCoy oraz dwójki zakochanych licealistów: Sabry Denby i Ronalda Davisona (dla znajomych „Ronnie”). Wprawdzie pierwszoplanową postacią jest wyłącznie panna McCoy, lecz cała trójka stanowi tzw. motor napędowy utworu, a tym samym wymaga przedstawienia na dzień dobry. Tiel to reporterka telewizyjna – nałogowa pracoholiczka, która wiecznie węszy za mocnym materiałem. Nie zamierza też zejść na dalszy plan, czyli dać się wygryźć innej ambitnej dziennikarce. Z kolei młodzi zwyczajnie pragną żyć razem, co staje kością w gardle despotycznemu ojcu dziewczyny – multimilionerowi Russelowi Denby’emu. Wredny tatusiek nie toleruje żadnego chłopaka w pobliżu latorośli, a zwłaszcza takiego, który pochodzi z mniej zamożnej rodziny i na dokładkę zrobił córusi dziecko. Kłopoty popychają zatem nastolatków do brawurowej ucieczki, co, za sprawą wiadomo kogo, zostaje oficjalnie nazwane porwaniem.

piątek, 18 listopada 2016

Zapomniane Księgi: Skradzione Królestwo (PC) - recenzja

Bycie żakiem to ciężki kawałek chleba – długaśne wykłady, kolokwia, egzaminy i inne tego typu sprawy. Bohaterka gry Zapomniane Księgi: Skradzione Królestwo ma akurat najgorszy studencki okres za sobą, albowiem opuściła już uczelniane mury. Czekają ją co najwyżej finalne szlify, by ostatecznie wdrożyć się do obranego zawodu alchemika. I owszem, okazji do sprawdzenia umiejętności nie zabraknie, lecz młoda adeptka na pewno nie spodziewała się, że praktyki obejmą – bagatela – przywracanie ładu w rodzinnym mieście.

Zapomniane Księgi: Skradzione Królestwo (Lost Grimoires: Stolen Kingdom) to casualowa produkcja, którą opracowało polskie studio World-Loom. Za wydanie gry odpowiada natomiast rodzima firma Artifex Mundi, mająca w swym portfolio również tytuły własnego autorstwa (np. serie Enigmatis czy Grim Legends). Jak zaznaczyłam we wstępie, fabuła recenzowanej przeze mnie pozycji koncentruje się na losach dziewczyny, która postanowiła zostać alchemiczką. Przedstawiona tu historia startuje w momencie, gdy protagonistka wyfruwa po pięciu latach nauki z akademii i wraca do domu, znajdującego się w samym sercu pewnego królestwa. Chociaż została osierocona w dzieciństwie, nie musi zaprzątać sobie głowy tym, że nikt nie wyjdzie jej powitać. Wszak przyjazdu kobiety wypatruje wuj, który od lat zastępuje pannie najbliższych krewnych.

wtorek, 15 listopada 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #28


Oj, obrodziło w ostatnim czasie przygodowymi wieściami! I to takimi, które szczególnie uradowały moje serce. Stąd dzisiejszy przegląd jest troszkę obszerniejszy od wcześniejszych wpisów z tej serii, ale liczę, że się o to nie obrazicie. ;) Nie przedłużając, zapraszam do lektury!


The Uncertain otrzymuje demo
Epizodyczna gra przygodowa The Uncertain, której pierwszy odcinek o nazwie The Last Quiet Day zadebiutował w drugiej połowie września 2016 roku, doczekała się kilka dni temu wersji demonstracyjnej. Opublikowane demo oferuje próbkę otwierającego serię rozdziału i można je pobrać ze Steama. Jeśli zatem dotąd coś was powstrzymywało przed odchudzeniem portfela lub w ogóle nie braliście pod uwagę zakupu, warto sprawdzić ten darmowy fragment i przekonać się, jakie wrażenia wywoła choćby taki krótki pobyt w postapokaliptycznym świecie, zamieszkałym przez roboty. A jeśli będziecie zadowoleni, nic nie stoi na przeszkodzie, by zainwestować potem w produkcję od moskiewskiego studia ComonGames.

sobota, 12 listopada 2016

Layers of Fear (PC) - recenzja


Layers of Fear pozwala odbiorcom poznać historię, w której kluczową rolę odgrywa sztuka. Należy jednak zaznaczyć, że opowieści o artystycznym geniuszu towarzyszy tutaj smutek, tragizm, okrucieństwo, strach i szaleństwo – wszak mamy do czynienia z produkcją, reprezentującą gatunek horroru. No więc jak, drodzy gracze? Jesteście na to gotowi? Jeśli tak, przyjmijcie zaproszenie od krakowskiego studia Bloober Team i przekroczcie progi pewnego wiktoriańskiego domostwa.

Wspomniana przed momentem posesja należy do uzdolnionego, acz mocno znerwicowanego malarza. Przywdziewając szaty owego artysty, wracamy pod domowe strzechy, gdy za oknem panuje akurat burzowa noc. Wnętrza też zresztą nie sprawiają zbyt przytulnego wrażenia, a to przede wszystkim dlatego, iż zieją przygnębiającą samotnością. W środku nie zastajemy żywej duszy, choć dzięki inspekcji zakamarków odkryjemy, że niegdyś mieszkała tam również żona głównego bohatera i że urodziło im się dziecko. Niestety, wpadniemy ponadto na trop niepokojących wieści o rodzinnych problemach oraz postępującym obłędzie mężczyzny.

wtorek, 8 listopada 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #27


Choć kilka minionych dni uznaję raczej za średnio udane, trafiło się na szczęście parę przyjemniejszych chwil. A do takich sympatycznych doświadczeń zaliczyć mogę śledzenie wieści z kręgu gier przygodowych, tym bardziej że interesujących wiadomości jak zwykle nie zabrakło.


Steampunker na Greenlight
Dzisiejszy przegląd zacznę w barwach patriotycznych, bo od polskiego akcentu. Mowa o Steampunkerze autorstwa studia Telehorse z siedzibą w Warszawie. Wprawdzie przygodówka ukazała się już w 2014 roku, lecz wyłącznie na urządzeniach mobilnych. Ciepłe przyjęcie gry zaowocowało różnymi wyróżnieniami, w tym przykładowo tytułem „Apki 2014 Roku” od portalu Slide DB czy nominacją od Famitsu App na Tokyo Game Show 2014. Pecetowa wersja produkcji dopiero w drodze, ale – według zapowiedzi na oficjalnej witrynie dewelopera – przypuszczalnie zobaczymy ją jeszcze w 2016 roku. Co więcej, na Steam Greenlight, gdzie Steampunker ubiega się obecnie o przychylne głosy, znajdziemy informację, że na swoją edycję mogą też liczyć użytkownicy komputerów Mac.

niedziela, 6 listopada 2016

Szok i potrzeba kontrastu, czyli przemyślenia po pierwszych dwóch odcinkach 7. sezonu "The Walking Dead"


Siódmy sezon serialu „The Walking Dead” rozpoczął się w taki sposób, że nie byłoby przesadą nazwanie pierwszego odcinka jednym z najmocniejszych otwarć w historii telewizji. Po szokującej petardzie twórcy obrali jednak zgoła odmienny kierunek i zaproponowali widzom epizod o zdecydowanie spokojniejszym charakterze. Czy zaistniały rozdźwięk okazał się dobrym posunięciem? Według mnie jak najbardziej. Ale po kolei. Tylko uprzedzam, że trafi się troszeczkę spoilerów, choć przy wielkim rozgłosie serii trudno ich uniknąć, zwłaszcza żyjąc w dobie internetu.

Nie ukrywam, uzależniłam się od telewizyjnych zombiaków, no i oczywiście od ekipy Ricka Grimesa. Moje zainteresowanie „The Walking Dead” udzieliło się ponadto reszcie domowników, w efekcie czego oglądanie serialu przybrało formę rodzinnego zwyczaju. Pamiętam, jak z coraz większym napięciem śledziliśmy wydarzenia z finałowego odcinka poprzedniego, szóstego sezonu. Ten zaś zakończył się potężnym, lecz wzbudzającym różne emocje odczucia. Mowa o kontrowersyjnym cliffhangerze, bowiem pojawiały się głosy psioczące na taki zabieg. Z jednej strony, wymowa ostatnich minut była odpowiednio dosadna, z drugiej – seans pozostawił w umysłach wielu fanów ogromny znak zapytania. Nie wspominając już o konieczności czekania kilku miesięcy, by zobaczyć ciąg dalszy i definitywne rozwiać pewne wątpliwości.

czwartek, 3 listopada 2016

Eventide 2: Lustro Czarnoksiężnika (PC) - recenzja

Chociaż pierwszą część Eventide wspominam bardzo miło, zaryzykowałabym stwierdzenie, że był to bezpieczny dla twórców projekt. Innymi słowy, gra ściśle podążała za rozwiązaniami, które na dobre rozgościły się w gatunku HOPA. Produkcja nadrabiała jednak solidnym wykonaniem, a słowiańska otoczka dodawała jej niezaprzeczalnego uroku. Dlatego cieszy fakt, że kontynuacja nie zgubiła czaru poprzedniczki. Co więcej, polskie studio The House of Fables, które odpowiada za opracowanie obu odsłon serii, poczyniło tym razem wyraźny krok do przodu.

Eventide 2: Lustro Czarnoksiężnika (Eventide 2: Sorcerer’s Mirror) ponownie pozwoli wskoczyć w buty Mary Gilbert, z powodzeniem trudniącej się profesją botaniczki. Trzon fabularny pozostał bez zmian, albowiem naszej protagonistce po raz kolejny przyjdzie uratować kogoś z bliskiej rodziny. W debiutanckiej części cyklu musiała wyrwać babcię z łapsk samego Boruty, teraz zaś przyszła pora na siostrzenicę Jenny, którą porwał legendarny Mistrz Twardowski. A początkowo miało być tak pięknie! Mary i Jenny postanowiły wybrać się razem w góry, nie omieszkując przy okazji sprawdzić swych sił we wspinaczce. Niestety, przyjemna eskapada zostaje nagle przerwana, w czym niechlubna zasługa Twardowskiego oraz jednego z jego pomagierów.

poniedziałek, 31 października 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #26


Halloween to wyśmienita pora na wszelkiej maści horrory, nie wspominając o charakterystycznych dla tego zwyczaju przebrań czy ozdób. W związku z powyższym dzisiejsze wydanie przeglądu obiera sobie za motyw przewodni grozę, wespół z dniem 31 października. A co takiego zainteresowało mnie tym razem, kwalifikując się równocześnie do przyjętego kryterium wyboru wieści? Po odpowiedzi zapraszam do lektury.


The Conjuring House – zwiastun i udział w programie Greenlight
Niezależne marokańskie studio RYM Games, w skład którego wchodzą dawni pracownicy Ubisoftu, skupia się na pracy przy survival horrorze The Conjuring House. Prym wiodą tutaj wątki paranormalne, na czele z duchami. Akcja tejże pozycji zostanie osadzona na początku XX wieku i przeniesie odbiorców do opuszczonej wiktoriańskiej posiadłości, która, jak na opowieść grozy przystało, skrywa różne mroczne sekrety. Tam bowiem udaje się zespół ekspertów od zjawisk nadprzyrodzonych, zabierając też ze sobą dziennikarza, by asystował przy badaniu zakamarków domostwa, no i aby przygotował rzetelny reportaż.

sobota, 29 października 2016

"Paranormal Activity" - recenzja

Nie mam nic przeciwko konwencji found footage, lecz jednocześnie nie rzucam się na każdy film tego typu niczym wygłodniały pies na kiełbasę. Ot, lubię pierwsze dwie części „[Rec]”, wciągnął mnie „Ostatni egzorcyzm”, no i doceniam sukces „Blair Witch Project”. Dlatego też nie odczuwałam potrzeby jak najszybszego obejrzenia „Paranormal Activity”, choć nie pozostałam zupełnie obojętna na fenomen tejże produkcji. W końcu jednak nadszedł czas, by nadrobić filmowe zaległości. A przygodę z ową serią rozpoczęłam po bożemu, czyli od debiutanckiej odsłony.

Pierwsze „Paranormal Activity”, za którego scenariusz i reżyserię odpowiada Oren Peli, miało swoją premierę w roku 2007. Obraz pokazywano wpierw na różnych festiwalach, natomiast dwa lata później przyszła pora na podbój kinowych sal. Można śmiało stwierdzić, że to właśnie wtedy na dobre rozkręcił się szał wokół tego tytułu. Przy skromniutkim budżecie, który zamknął się w kwocie 15 tysięcy dolarów, film wygenerował ogromny dochód, zarabiając ponad 190 milionów zielonych na całym świecie. Nic więc dziwnego, że marka rozrosła się do kilkuczęściowego cyklu.

środa, 26 października 2016

Blameless (PC) - recenzja

To miało być takie szybkie i korzystne zlecenie! Innymi słowy, łatwa kasa, mało roboty. Niestety, rzeczywistość grubo rozminęła się z oczekiwaniami Malcolma Garretta, architekta pracującego jako wolny strzelec. Pół biedy, gdyby chodziło tylko o Janusza Biznesu, który szukałby darmowego robola, z cwaniacką werwą wymigując się od płacenia…

Gwoli ścisłości, wynajmujący Malcolma facet i tak nie zamierza uszczuplać sobie zbytnio portfela, zwłaszcza w obliczu dalszego rozwoju wypadków. Ale zacznijmy od samego początku. Wymieniony na wstępie architekt to główny i zarazem grywalny bohater darmowej produkcji Blameless, za którą odpowiada Vaclav Hudec. Protagonistę poznajemy w momencie, kiedy zostaje poproszony o przygotowanie projektów z myślą o pewnej, niedokończonej jeszcze, posiadłości. Co prawda mężczyzna jest zdziwiony wymogiem niemalże natychmiastowego wyjazdu, lecz nie oponuje, kierując się zasadą „Klient nasz Pan”. Tak więc zleceniodawca zawozi go na miejsce, które trudno uznać za urokliwą okolicę. Najgorsze jednak dopiero przed Malcolmem. Gdy ten zauważa na terenie parceli ślady krwi, jego towarzysz w międzyczasie zaczaja się od tyłu i przydzwania biedakowi pałką w łeb.

niedziela, 23 października 2016

Sekrety Zbrodni: Szkarłatna Lilia (PC) - recenzja

Artifex Mundi niewątpliwie wyrobiło sobie silną pozycję na rynku gier spod znaku HOPA. I to nie tylko na naszym rodzimym poletku, lecz również na ogólnoświatową skalę. Co więcej, polska firma szczyci się zarówno produkcją własnych reprezentantów tego gatunku, jak i wydawaniem tytułów autorstwa innych zespołów deweloperskich. Jednym z takich zewnętrznych projektów jest casualowy kryminał w świąteczno-zimowej oprawie od studia One More Level. A jego tytuł to Sekrety Zbrodni: Szkarłatna Lilia (Crime Secrets: Crimson Lily w angielskiej wersji językowej).

Ludzie zazwyczaj myślą o urlopie w kategoriach wakacyjnego okresu i gorących temperatur, które skłaniają do wylegiwania się na plaży czy innych, typowo letnich rozrywek. Jednakże to raczej odruchowe, pierwsze skojarzenie, bo wyjazdy wypoczynkowe bynajmniej na tym się nie kończą. Niektórzy wyruszają bowiem w podróż zimą, podczas świątecznego sezonu. Tak też dla przykładu czyni główna bohaterka recenzowanej przeze mnie produkcji. Kobieta na co dzień pracuje jako prywatny detektyw i pragnie po prostu odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku oraz łapania przestępców. Dlatego decyduje się na pobyt w zimowym kurorcie, licząc, że zazna tam wymarzonego relaksu. Niestety, spotykają ją niemiłe niespodzianki – wpierw samochodowa stłuczka w drodze do hotelu, a wkrótce potem nieboszczyk, który złowieszczo tkwi przed bramą placówki. Wystarczą pobieżne oględziny denata, by zrozumieć, iż śmierć nie nastąpiła z przyczyn naturalnych.

czwartek, 20 października 2016

"Dom na Skarpie", Nora Roberts - recenzja

Eli Landon, główny bohater powieści „Dom na Skarpie”, która wyszła spod pióra Nory Roberts, stracił praktycznie wszystko. Owszem, z niewierną żoną i tak zamierzał się rozwieść, lecz na pewno nie planował jej zabijać. Niestety, ktoś wysłał Lindsay Landon na tamten świat, a podejrzenie padło na męża. Co gorsza, zszargana reputacja pociągnęła za sobą koniec dobrze rokującej kariery prawniczej. Nie da się ukryć, że amerykańska pisarka solidnie pokomplikowała protagoniście życie. Niemniej ekspertka od romantycznych historii nie byłaby sobą, gdyby jednocześnie nie podarowała mu światełka w tunelu. Miejsca, w którym znajdzie zarówno schronienie, jak i szansę na prawdziwą miłość.

Wyżej wspomnianą kryjówką okazuje się tytułowy Dom na Skarpie, od wielu pokoleń należący do rodziny Landonów. Nora Roberts już na wstępie raczy czytelników opisem posiadłości, dzięki któremu łatwo wyczuć drzemiący w niej majestat oraz odporność na upływ lat. Dobre wrażenie robi również miasteczko Whiskey Beach, gdzie stoi rodowa posesja. To malownicza okolica, której nie można odmówić uroku nawet w obliczu niezbyt sprzyjającej spacerom pogody. Taka właśnie aura panuje w momencie, kiedy Eli przyjeżdża do Whiskey Beach z zamiarem dłuższego zaszycia się wewnątrz czterech ścian. Zima trwa akurat w najlepsze, ale – w połączeniu z nadmorską lokalizacją domostwa – autorka zdołała w ten sposób podkreślić trafny wybór azylu. To miejsce w sam raz dla kogoś, kto potrzebuje spokoju. Choć bohater nie poszedł do więzienia z braku dowodów, dotąd nie odkryto tożsamości mordercy, przez co nadal ciąży na nim podejrzenie. Poza tym, pragnienie wyciszenia wynika z chęci skupienia się na pisaniu powieści, będącej nie tylko nowym zajęciem, lecz także swoistą ucieczką od codzienności.

poniedziałek, 17 października 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #25


Weekend za nami, a poniedziałek prawie na finiszu, bo, podczas przygotowywania tego tekstu, zdążyło się zrobić ciemno za oknem. Jako że „ulubiony” dzień tygodnia ma się ku końcowi, można zatem odetchnąć z ulgą (przynajmniej do następnego poranka). Jeśli chodzi o moje plany, postanowiłam spędzić wieczór wygodnie przed telewizorem, lecz wpierw przypomniałam sobie o tym, co w przygodówkowej branży piszczy.


Mystopodobne The Search pragnie „zielonego światła”
The Search to projekt jednego człowieka – Jasona Godbeya, który przy pracach nad grą inspirował się przygodówkami w stylu słynnej serii Myst. Tytuł ten przeniesie nas do enigmatycznego uniwersum, a początkowo nie będzie wiadomo, gdzie wylądowaliśmy ani dlaczego tam trafiliśmy. Odpowiedzi na tego rodzaju pytania udzielą dopiero listy i notatki od tajemniczego przewodnika, stopniowo odkrywając przed graczem wszystkie sekrety. W trakcie rozgrywki trzeba będzie również szukać wskazówek, które ułatwią nam podróż po wirtualnym środowisku, obejmującym w sumie cztery światy.

sobota, 15 października 2016

Angels & Demigods - zapowiedź

Zespół deweloperski z 7 Keys Studios doszedł do wniosku, że interaktywna narracja w powieściach wizualnych powinna wznieść się na nowy poziom. Stąd pomysł zrobienia gry z gatunku visual novel, której atutem byłoby wsparcie dla sprzętu VR. Angels & Demigods, bo taki tytuł nosi ów projekt, już teraz daje co nieco posmakować, a to za sprawą darmowego pierwszego rozdziału. Jednocześnie nie zamyka drzwi przed tymi osobami, które nie zapuszczają się do świata wirtualnej rzeczywistości. By jednak komfortowo kontynuować pracę, twórcy potrzebują pomocy graczy, prosząc o nią za pośrednictwem Kickstartera.

Crowdfundingowa kampania potrwa do 12 listopada bieżącego roku, a niezbędna kwota, która zagwarantuje sukces zbiórki, wynosi 24 tysiące funtów brytyjskich i pozwoli sfinansować dalszy ciąg produkcji. Choć póki co skupiam się na tradycyjnym graniu, Angels & Demigods zwróciło moją uwagę nie tylko tym, iż oferuje też możliwość zabawy bez gogli VR. Mianowicie firmę 7 Keys Studios prowadzą Stan Kuhn i Milan Kazarka. Pierwszy pełni funkcję dyrektora ds. technologii, a drugi producenta, odpowiedzialnego ponadto za warstwę fabularną. W tym miejscu zatrzymam się przy panu Kazarce, który ma w portfolio cyberpunkową serię Invisible Apartment (grałam w pierwszą część, całkiem zresztą udaną). Czytając wypowiedź twórcy na kickstarterowej witrynie gry, dowiedziałam się o jego fascynacji sci-fi, anime, komiksami, a także o drygu do snucia futurystycznych opowieści. Swoje pomysły spisywał zresztą od 15 lat, lecz pomimo uwielbienia dla papierowych historii obrazkowych, nie zdecydował się na taką formę wydawniczą. Dopiero w visual novel ujrzał idealne pole dla publicznej prezentacji własnych idei.

środa, 12 października 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #24


O ile latem ludzie narzekali na tropikalne upały, tak teraz nie brak marudzenia, że jest za zimno. Nie da się zaprzeczyć, że jesień trwa w najlepsze. Sama doskonale to odczułam, kiedy złapało mnie przeziębienie. Na szczęście zdążyłam już jako tako postawić siebie na nogi, dzięki czemu wróciły chęci do oddawania się ulubionym rozrywkom. Znalazł się też czas, by rzucić okiem na wieści ze świata gier przygodowych – poniżej kilka ciekawych przykładów.


Urocza NAIRI na Kickstarterze
Niewielki, bo dwuosobowy zespół z holenderskiego HomeBear Studio używa pod adresem swojego projektu pozytywnych przymiotników w stylu „słodki” czy „uroczy”. Według mnie nie ma w tym żadnej przesady, gdyż również pomyślałam o takich określeniach na widok przygodówki NAIRI, zbierającej obecnie pieniądze na Kickstarterze. Śmiem ponadto przypuszczać, że nie będę w tej kwestii odosobniona. I choć gra zapewnić ma sporo frajdy dzieciakom, poruszy także dojrzalsze tematy, przemawiając jednocześnie do dorosłych. Nic dziwnego, skoro inspirację czerpano m.in. z filmów „Toy Story” oraz „Spirited Away: W krainie Bogów”.

niedziela, 9 października 2016

GRAVEN: The Purple Moon Prophecy (PC) - recenzja


Demony mają to do siebie, że nie kierują się altruistycznymi pobudkami. W zamian ochoczo wyrządzają przeróżne szkody, włącznie z próbami przejęcia władzy nad światem. Nie inaczej jest z lichem, które postanowiło zasiać chaos w casualowej produkcji GRAVEN: The Purple Moon Prophecy. Raz już zostało powstrzymane, ale rozwiązanie, choć długofalowe, okazało się tylko tymczasowe. W końcu nadchodzi więc dzień, kiedy diabelstwo może wyrwać się z okowów. I to akurat wtedy, gdy na arenę wkracza gracz.

Za opracowanie wyżej wymienionego tytułu odpowiada polskie studio Orchid Games, którego siedziba mieści się w Warszawie. Fabuła tejże produkcji przybliży nam zaś losy młodej archeolożki o imieniu Liz, pozwalając oczywiście pokierować poczynaniami kobiety. Naszą protagonistkę poznajemy w momencie, kiedy leci samolotem do Francji. Dokładniej rzecz ujmując, główna bohaterka ma na oku północno-zachodni region kraju – Bretanię, a to za sprawą wiadomości, według której powinna tam szukać legendarnych Menhirów Żywiołów. Jak przystało na szanującego się archeologa, Liz nie zamierza wzgardzić takimi informacjami, skoro dają jej szansę na rzeczywiście wartościowe odkrycie. W ten sposób trafiamy do podejrzanie opustoszałego miasteczka, gdzie kłopoty nie każą na siebie długo czekać.

piątek, 7 października 2016

KHOLAT (PC) - recenzja

Tragedia na Przełęczy Diatłowa to jedna z takich, wymyślonych przez życie, historii, która stanowi doskonały materiał na film, książkę albo grę. Polskie studio IMGN.PRO zdecydowało się na ostatnie z wymienionych mediów i tak oto powstał KHOLAT – produkcja intrygująca, solidna, klimatyczna, lecz, przez swoją specyfikę, nie dla każdego.

Z kronikarskiego obowiązku pozwolę sobie wtrącić wpierw parę słów na temat autentycznego wydarzenia, które posłużyło za kanwę rodzimego projektu. W tym celu cofnijmy się na chwilę w przeszłość, a konkretnie do roku 1959. Grupa studentów pod przewodnictwem Igora Diatłowa wyruszyła wtedy na wyprawę po północnym paśmie Uralu, by zdobyć jeden z tamtejszych szczytów – górę Otorten. Mimo że czekała ich niełatwa podróż, teoretycznie wszystko powinno pójść raczej gładko, gdyż drużyna składała się z doświadczonych alpinistów. Po dotarciu do celu zespół miał w drodze powrotnej nadać stosowną depeszę, ale tak się niestety nie stało. Na skutek drastycznego pogorszenia pogody zboczono z trasy, a potem rozbito obóz na stoku owianej złą sławą góry Chołaczatl, co przypieczętowało los feralnych uczestników eskapady.

środa, 5 października 2016

"Papierowe miasta", John Green - recenzja


Wyobrażenie, jakie jedna osoba ma na temat drugiej, może, lecz nie musi pokrywać się z rzeczywistością. Ba, nierzadko od niej odbiega, a w skrajnych przypadkach różnice potrafią nabrać dość pokaźnych rozmiarów. Warto jednak wyciągnąć z tego naukę, w czym uświadamiają nas „Papierowe miasta” Johna Greena, autora słynnej powieści „Gwiazd naszych wina”.

Głównym bohaterem i zarazem narratorem całej historii jest tutaj Quentin Jacobsen, który uczęszcza do ostatniej klasy liceum, a właściwie lada moment opuści szkolne mury, bo do wakacji zostało już niewiele czasu. To zwyczajny, sympatyczny i raczej spokojny chłopak. Co istotne, przywykł do rutyny, z której wyrywa go pewnej nocy Margo Roth Spiegelman – mieszkająca po sąsiedzku koleżanka ze szkoły. Nie żeby wcześniej nie zdawał sobie sprawy z istnienia tej dziewczyny. Wręcz przeciwnie, od dawna się w niej podkochuje, a gdy byli mali, spędzali dużo czasu na wspólnych zabawach. Później ich drogi się rozeszły i kiedy podrośli, przebywali w kręgu innych znajomych. Trwało to do momentu, w którym ekscentryczna panna postanawia nagle zakłócić Quentinowi sen, by zabrać młodzieńca na nocną eskapadę. Choć wizyta zaskakuje protagonistę, zauroczenie przeważa nad głosem rozsądku, tłumiąc wewnętrze opory. Na tym nie kończą się niespodzianki, gdyż następnego dnia dziewczę ucieka z domu. Quentin odkrywa zaś, że Margo pozostawiła po sobie rozmaite wskazówki. Nietrudno więc przewidzieć, iż chłopak zechce odszukać swój obiekt westchnień, odbierając przy okazji parę życiowych lekcji.

niedziela, 2 października 2016

"Przypadki Callie i Kaydena", Jessica Sorensen - recenzja

Niektóre rany nigdy się nie zabliźnią i zawsze tkwią gdzieś tam w środku, mniej bądź bardziej uporczywie przypominając o przykrych przeżyciach. Czy mimo tego można w miarę normalnie funkcjonować, odczuwać radość i myśleć pozytywnie? Czy ludziom z ciężkimi traumami dane jest zaznać szczęścia, a także miłości? Czy też wewnętrzne blizny położą się wielkim cieniem na reszcie ich życia, przekreślając wszelkie szanse na odnalezienie spokoju ducha? Amerykańska pisarka Jessica Sorensen próbuje odpowiedzieć na te pytania w powieści zatytułowanej „Przypadki Callie i Kaydena”.

Głównymi bohaterami są młodzi ludzie z bagażem traumatycznych doświadczeń. On, czyli Kayden Owens, na pierwszy rzut oka wydaje się tzw. idealnym chłopakiem z dobrego domu. Pewny siebie, wysportowany i przystojny, w związku z czym stanowi obiekt westchnień wielu dziewczyn. Postawa, jaką przyjmuje na co dzień, jest jednak fasadą, ukrywającą prawdę o sobie samym oraz jego bliskich. Rodzina Kaydena wyćwiczyła się w udawaniu doskonałej, podczas gdy w rzeczywistości trawią ją poważne problemy. Na pierwszy plan wysuwa się tam przemoc domowa, bowiem pan Owens regularnie bije i upokarza swojego syna.

środa, 28 września 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #23


Wrzesień niejednokrotnie raczył nas letnią pogodą, acz stopniowo coraz bardziej oddawał pole jesiennej aurze, przyjaźniejszej dla maltretowania komputera sprzętożernymi grami. Jak to jednak o tej porze roku bywa, przyplątało się też nieco więcej wirusów w powietrzu. Przeziębienie dopadło i mnie, choć początkowo myślałam, że odegnam choróbsko, zanim się rozkręci na dobre. Jaki tego rezultat? Średni – może jeszcze nie leżę zupełnie plackiem, ale nic mi się nie chce. No i stałam się ostatnio taka pociągająca… nosem (sorry za rzucenie sucharem!). Mimo to zdołałam jakoś się zmobilizować, powęszyć po przygodowym poletku i sklecić kolejny odcinek przeglądu.


Psychic Isolation nadal w produkcji, ale bez Kickstartera
Nie tak dawno temu, bo pod koniec sierpnia, opublikowałam na blogu zapowiedź przygodowego horroru psychologicznego pt. Psychic Isolation. Po konkrety dotyczące tego projektu odsyłam do tamtego tekstu, a teraz odniosę się do podanej wówczas informacji o kickstarterowych planach autora gry – niemieckiego studenta informatyki i streamera, posługującego się pseudonimem thiefbug. Otóż twórca planował wcześniej kampanię crowdfundingową, która miała wystartować wkrótce po pozytywnym przejściu produkcji przez program Steam Greenlight. Wrzesień przyniósł zaś zmianę wstępnych zamierzeń, bowiem deweloper zrezygnował z uruchamiania zbiórki na Kickstarterze, stwierdzając, iż proces ten trwałby zbyt długo.