sobota, 29 sierpnia 2015

Tales of Cosmos - zapowiedź

Przygodówka autorstwa Red Dwarf Games pozwoli wcielić się w nietuzinkowy duet, bo w psiaka oraz małpkę. Pomimo tego niezależne studio nie każe odbiorcom zajadać wirtualnych kości czy bananów, a to dlatego, że bohaterowie mają też nietypowe, jak na swoją naturę, zajęcie. Ich fach wydaje się jednak nieco mniej osobliwy, gdy spojrzymy na tytuł gry. Jeśli twórcy nazywają swój projekt „Opowieściami o kosmosie”, to chociażby jeden astronauta powinien się w takiej historii pojawić, czyż nie?

Tak więc kosmonauty w owej produkcji nie zabraknie, a nawet nim pokierujemy. I to nie jednym, lecz dwoma – wcześniej wspomnianymi psem Perseuszem oraz małpiszonem profesorem Gagayevem. Ten niecodzienny zespół astronautów podróżuje sobie po gwiezdnych przestrzeniach, aż tu nagle rozbija się na obcej planecie Novaclad. W zaliczeniu kosmicznej kraksy najprawdopodobniej pomogła zaś magnetyczna anomalia, w sąsiedztwie której nieświadomie znaleźli się nasi podopieczni. Jak łatwo zgadnąć, protagoniści spróbują poradzić sobie z zaistniałymi problemami, a ich plany przypuszczalnie obejmą również działania w sprawie feralnej anomalii.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Przygodówki na Steam Greenlight - krótki przegląd

Naszła mnie ostatnio ochota na sprawdzenie, jakie gry przygodowe ubiegają się obecnie o poparcie odbiorców w ramach programu Steam Greenlight. Dlatego postanowiłam poświęcić dzisiejszy wpis liście kilku tytułów, które zwróciły wtedy moją uwagę. Zapraszam więc do zapoznania się z poniższymi pozycjami, a gdybyście zainteresowali się jedną lub większą liczbą gier, zachęcam też do odwiedzenia platformy Steam i oddania przychylnego głosu na dane projekty.


The Uncertain
Fabuła przygodówki, za którą odpowiada studio Comon Games, zostanie osadzona w postapokaliptycznym uniwersum, gdzie wojna doprowadziła do wyginięcia rodzaju ludzkiego. W kogo wobec tego przyjdzie nam się wcielić? Otóż pokierujemy poczynaniami zaawansowanego robota-inżyniera. Taki dobór bohatera pozwoli poznawać otoczenie z punktu widzenia elektronicznej istoty, która poprzez eksplorację środowiska stara się zrozumieć otaczający ją świat. W trakcie rozgrywki napotkamy rzecz jasna różne zagadki, lecz twórcy planują również dodać elementy zręcznościowe i skradankowe. Co ważniejsze, gra ma zawierać system wyborów rzutujący na zakończenie, a nasze działania wpłyną na zachowanie NPC-ów.

sobota, 22 sierpnia 2015

Empathy - zapowiedź

Stwierdzenie, że po kimś bądź po czymś pozostały jedynie wspomnienia, nabiorą w grze Empathy dosłownego znaczenia. Produkcja, której tworzeniem zajmuje się młode sztokholmskie studio Pixel Night, zabierze nas bowiem do surrealistycznego uniwersum, gdzie panują emocje wraz z echem minionych dni.

Jakkolwiek enigmatycznie to zabrzmiało, totalne oderwanie od rzeczywistości nie leżało u podstaw tego nietypowego świata. Niewykluczone, iż kiedyś wyglądał on bardzo podobnie do naszej szarej codzienności. Otóż uniwersum, do jakiego zapraszają graczy deweloperzy ze Szwecji, ucierpiało na skutek niesprecyzowanej katastrofy. Ów kataklizm doprowadził do upadku społeczeństwa, a pozostałościami po dawnych mieszkańcach są właśnie ich wspomnienia i emocje. Co więcej, nabrały one rzeczywistych kształtów…

Jakie w tym wszystkim jest miejsce dla gracza? Nasz cel to wędrówka, ale nie tylko. Przemierzając surrealistyczne środowisko, spróbujemy znaleźć odpowiedzi na dręczące nas pytania odnośnie takich kwestii jak przyczyna i rodzaj tajemniczej katastrofy, los nieobecnych ludzi czy prawdziwa natura zjawisk, które powinny istnieć wyłącznie w sferze umysłu zamiast w formie swoistych samodzielnych bytów. Poskładanie całej historii poniekąd da też szansę na przywrócenie otoczenia do poprzedniego stanu oraz zapobieżenie dalszej zapaści, bo, tak, sytuacja może się jeszcze bardziej pogorszyć i w konsekwencji nie będzie już niczego.

wtorek, 18 sierpnia 2015

"Niepokój" - recenzja

Twórcy „Niepokoju” nie wymyślili na nowo koła, lecz zaserwowali widzom historię w stylu Hitchcockowskiego „Okna na podwórze”, tyle że skierowaną głównie do nastolatków. Pomimo takiego targetu amerykański obraz z powodzeniem mogą też obejrzeć dorośli odbiorcy i, co najważniejsze, całkiem nieźle się przy nim bawić.

W pamiętnym filmie Alfreda Hitchcocka, który tak na marginesie jest adaptacją opowiadania Cornella Woolricha, głównym bohaterem uczyniono mężczyznę, unieruchomionego z powodu złamanej nogi. Wyreżyserowany przez D. J. Caruso „Niepokój” odstawia zaś wózek inwalidzki na rzecz aresztu domowego. Taką właśnie karę ma przez okres trzech miesięcy odbyć siedemnastoletni Kale Brecht, który dał się pewnego dnia nadto ponieść emocjom i przywalił nauczycielowi w twarz. W związku z zapadłym wyrokiem chłopakowi nie wolno wyjść dalej niż poza teren przydomowego trawnika, a policja rejestruje jego ruchy przy pomocy sygnału GPS, emitowanego przez specjalną opaskę na kostce młodego „skazańca”.

sobota, 15 sierpnia 2015

"Szampańskie życie" - recenzja

Tak zwane głupie komedie zasadniczo dzielą się na dwie grupy. Do pierwszej z nich należą produkcje, których nie grzeszące inteligencją scenariusze potrafią rozśmieszyć i pozwalają oderwać się od trosk dnia codziennego. Oczywiście pod warunkiem, że będziemy mieć ochotę na totalnie odmóżdżającą rozrywkę. Drugą kategorię reprezentują zaś beznadziejne obrazy, wywołujące u widzów co najwyżej uśmiech politowania. Do tego rodzaju dziełek zalicza się „Szampańskie życie” w reżyserii Erika MacArthura. Czego jednak spodziewać się po filmie, w którym główną rolę żeńską gra Paris Hilton?

Fabuła „Szampańskiego życia” rozpoczyna się w niewielkiej mieścinie na terenie Minnesoty, gdzie mieszka niejaki Owen Peadman. Chłopak pomaga ojcu w prowadzeniu rodzinnego interesu, pracując na stanowisku barmana. Niestety, lokal chyli się ku upadkowi pomimo dobrych chęci Owena. Problemy nie pozbawiają go bynajmniej wiary w lepsze jutro. Pewnego dnia, mężczyzna postanawia wyruszyć do Los Angeles, aby wziąć udział w konkursie na króla barmanów. Nie ma się co dziwić skoro na zwycięzcę czeka nagroda wysokości 10 tysięcy dolarów. Dzięki takiej sumie tata naszego protagonisty nie musiałby zwijać biznesu. Owen wyjeżdża zatem do Miasta Aniołów i zatrzymuje się u wujka Earla. Na miejscu, sytuacja dzielnego młodziana nieco się skomplikuje, lecz nie zniechęca go to do porzucenia marzeń o zdobyciu dużej kasy. Wręcz przeciwnie, przy wsparciu ekscentrycznego krewnego próbuje powalczyć o swoje, sięgając po niezbyt chwalebne metody.

wtorek, 11 sierpnia 2015

"Pan Samochodzik i Wyspa Złoczyńców", Zbigniew Nienacki - recenzja

Literatura rozrywkowa ma swoich ulubionych bohaterów, którzy bez większych problemów zdobywają sympatię kolejnych pokoleń czytelników. Nie inaczej jest w kręgu polskich powieści, gdzie do takich kultowych postaci niewątpliwie zalicza się pewien historyk sztuki i detektyw-amator o imieniu Tomasz, powszechnie znany pod ksywką „Pan Samochodzik”.

Wyżej wspomniany jegomość narodził się w głowie polskiego pisarza i dziennikarza Zbigniewa Nienackiego, który naprawdę nazywał się Zbigniew Tomasz Nowicki. Cykl młodzieżowych powieści o historyku sztuki przyniósł twórcy największą sławę, aczkolwiek w jego portfolio znajdziemy też tytuły skierowane wyłącznie do dorosłych odbiorców. Popularność przygód Tomasza przyczyniła się do publikacji reedycji, powstania kilku ekranizacji, a po śmierci Nienackiego – do kontynuowania serii przez innych autorów. Przyznam szczerze, że perypetie Pana Samochodzika ominęły mnie w dzieciństwie. Nie chodzi oczywiście o to, iż stroniłam od czytelnictwa. Wręcz przeciwnie, książki od zawsze stanowiły moją pasję, ale tak jakoś wyszło – słynny cykl Nienackiego znałam wtedy ze słyszenia, podczas gdy zaczytywałam się innymi pozycjami, w tym niektórymi po kilka razy (np. „Quo Vadis” Henryka Sienkiewicza czy, jeśli chodzi o literaturę zagraniczną, „Ania z Zielonego Wzgóra” Lucy Maud Montgomery oraz przygody Sherlocka Holmesa od Arthura Conan Doyle’a).

sobota, 8 sierpnia 2015

"Co wiedzą zmarli", Laura Lippman - recenzja

Jakie są atuty dobrej literatury rozrywkowej z ambicjami? Taka książka przedstawia czytelnikom wciągającą historię, która przykuwa do kolejnych stron na długie chwile i jednocześnie skłania do wielu przemyśleń. „Co wiedzą zmarli” autorstwa Lary Lippman nie spełnia dobrze powyższych warunków. Wprawdzie powieść amerykańskiej pisarki daje powody do pewnych refleksji i pochłonęła mi dużo czasu, ale nie tak, jak powinna.

Fabuła książki pt. „Co wiedzą zmarli” kręci się wokół nierozwiązanej zagadki kryminalnej sprzed lat. Przedstawiona tu historia jest fikcyjna, aczkolwiek za źródło inspiracji posłużył autorce autentyczny przypadek zaginięcia sióstr Katherine i Sheili Lyon. W swoim utworze Laura Lippman przybliża odbiorcom sprawę Sunny i Heather Bethany, które w sobotnie popołudnie roku 1975 wybrały się do centrum handlowego. Niestety, nastoletnie dziewczynki nie wróciły już do domu. Afera kurzyłaby się dalej w dziale spraw niewyjaśnionych, gdyby nie pewien incydent. Otóż trzydzieści lat po zniknięciu dziewczynek, dochodzi do wypadku drogowego. Odpowiedzialna za kraksę kobieta podaje się natomiast za Heather, młodszą z sióstr Bethany. Jej wyznanie nie tylko przyczynia się do wszczęcia dawnego śledztwa, lecz również wywołuje lawinę kolejnych pytań. Ponadto domniemana Heather zachowuje się bardzo dziwnie. Niby zna wiele detali z przeszłości rodziny Bethany, ale w najbardziej kluczowych sprawach udziela zdawkowych zeznań. Jak sama twierdzi, chce wyjaśnić tajemnicę bez zdradzania swojej obecnej tożsamości.

środa, 5 sierpnia 2015

Bonded - zapowiedź

Nie samym Falloutem postapokalipsa w grach żyje, tym bardziej że takie klimaty lubi nie tylko wirtualna branża. Dlatego więc nie brakuje tytułów, które prezentują różne wizje świata zniszczonego na skutek jednego lub większej liczby kataklizmów. W ów fatalistyczny trend wpisuje się również trójwymiarowa przygodówka Bonded, opracowywana przez niezależne Arkavi Studios z Portugalii.

O tym, że chętnie polegamy na technologiach, wiadomo nie od dziś. Kiedyś więcej dzieci bawiło się na podwórkach, zaś obecnie tendencja uległa odwróceniu i współczesna dziatwa przeważnie woli nołlajfić przed komputerem lub konsolą. Dorośli też nie lepsi, bo iluż to przesiaduje przed monitorem, przeglądając ulubione strony internetowe. Tym właśnie tropem podążyli twórcy Bonded, wymyślając dosyć prawdopodobną wizję przyszłości, w której ludzie aż nadto uzależnią się od zdobyczy technologicznych i nie potrafią wyobrazić sobie życia bez obdarzonych sztuczną inteligencją robotów. Jak łatwo zgadnąć, takie podejście nie wyjdzie im na zdrowie, acz póki wszystko jest w porządku, póty maszyny siedzą sobie grzecznie.

niedziela, 2 sierpnia 2015

"Szklana pułapka 5" - recenzja

„Szklana pułapka 5” to druga wizyta Johna McClane’a w XXI wieku. Pierwsza odbyła się w 2007 roku i w eleganckim stylu wprowadziła kultowego bohatera w nowe millenium. Powierzenie stołka reżyserskiego Lenowi Wisemanowi okazało się strzałem w dziesiątkę, aczkolwiek nie wszyscy wierzyli w powodzenie projektu. „Szklana pułapka 4.0” przyniosła bardzo miłą niespodziankę, ponieważ zachowała ducha cyklu, jednocześnie nie pozostając zbytnio passé. Szkoda, że tyle samo dobrych słów nie można powiedzieć o piątej części w reżyserii Johna Moore’a.

Poprzednie odsłony rozgrywały się na terenie Stanów Zjednoczonych, natomiast tym razem McClane’owi przyjdzie wyściubić nosa poza rodzinną Amerykę. Nowojorski policjant uda się aż do Rosji, a stamtąd zrobi również mały wypad na Ukrainę. Bynajmniej nie wyjeżdża w celach czysto rozrywkowych, choć kilkukrotnie poinformuje o byciu na wakacjach. Nie jest to też podróż służbowa, mimo że nasz heros ma tam pewne zadanie do wykonania. Co takiego sprowadza go więc do ojczyzny Puszkina? Otóż John pragnie pojednać się z synem Jackiem, z którym od dawna nie utrzymywał kontaktu. Przy okazji spróbuje pomóc juniorowi, gdyż młodzieniec wylądował w moskiewskim więzieniu. Jak łatwo przewidzieć, wyprawa nie przebiegnie w spokojnej atmosferze. Pomijając napięte stosunki z Jackiem, gliniarz wpadnie w sam środek afery, która grozi poważnymi konsekwencjami dla całego świata.