piątek, 29 stycznia 2016

"Życie jest do bani" - recenzja [MyFrenchFilmFestival 2016]

W jednym z poprzednich wpisów zaprezentowałam pokrótce szóstą edycję MyFrenchFilmFestival, przypadającą na dni 18 stycznia – 18 lutego bieżącego roku. Wspomniałam wtedy, iż w ramach tej internetowej imprezy pokazywane są nie tylko obrazy konkursowe. Wśród filmów, które nie walczą o laury, znajduje się zaś między innymi kanadyjska krótkometrażówka „Życie jest do bani”. Jako że seans mam już za sobą, zdecydowałam się poświęcić temu tytułowi parę słów.

Na początku uczciwie się do czegoś przyznam. Nie sięgnęłam po ową produkcję pod wpływem ciekawości, jaką mógłby wzbudzić opis fabuły. Nic z tych rzeczy, a to dlatego, że notka informacyjna praktycznie w całości składa się z pustych haseł typu „bezsenność”, „pośladki” czy „kurczak”. Wprawdzie ta swoista lista dobrze odzwierciedla treść filmu, lecz – powiedzmy sobie szczerze – nie świadczy o jakiejś sensownej historii. Czemu więc postanowiłam obejrzeć „Życie jest do bani”? Chociaż nie wiedziałam, czego w ogóle się spodziewać, zaryzykowałam, bo akurat nie mogłam pozwolić sobie na coś dłuższego. Obraz, który wyreżyserował François Jaros, trwa raptem około 6 minut, co przemówiło wówczas na jego korzyść. Inna sprawa, że lepszym rozwiązaniem byłoby chyba dla mnie gapienie się przez chwilę w sufit. Ale po kolei.

wtorek, 26 stycznia 2016

Panmorphia - zapowiedź


Czasami lubię posłuchać muzyki relaksacyjnej, odpływając wtedy myślami od problemów życia codziennego. Nie ja jedna wykazuję zresztą zainteresowanie takimi dźwiękami, bo inaczej nie byłoby w sklepach tego rodzaju płyt. W każdym razie, nie mam nic przeciwko temu, żeby podobna nuta towarzyszyła mi przed komputerem, zwłaszcza gdy uruchomionej grze nie można odmówić kontemplacyjnego charakteru. A na taką produkcję zapowiada się właśnie niezależna Panmorphia.

Za powyższy projekt odpowiada LKMAD, a pod nazwą tą skrywa się jedna osoba – Lydia Kovalenko z Cypru. Co ciekawe, Panmorphia miała już swoją premierę, lecz wyłącznie na urządzeniach mobilnych. 31 stycznia bieżącego roku zadebiutuje natomiast na komputerach PC i Mac, a także na systemie Linux. Warto przy tym podkreślić, iż konwersja nie będzie zwykłym portem. Producentka obiecuje solidne odświeżenie oraz przebudowę swojego tytułu, biorąc pod uwagę odzew graczy. Wprowadzone zmiany zostaną ponadto udostępnione posiadaczom wcześniejszych, mobilnych edycji – stosowna aktualizacja pojawi się również w 2016 roku, aczkolwiek zaplanowano ją na późniejszy termin (konkretnej daty póki co nie ujawniono).

czwartek, 21 stycznia 2016

"Problemy nastoletnich wilkołaków" - recenzja [MyFrenchFilmFestival 2016]

Gdy zobaczyłam tytuł krótkometrażówki, którą wyreżyserował Yann Delattre, w pierwszej chwili pomyślałam o paranormalnych romansidłach dla młodzieży. „Problemy nastoletnich wilkołaków” (oryginalna, francuska nazwa: „Jeunesse des loups-garous”) nie mają jednak nic wspólnego z prozą na modłę „Zmierzchu”, acz fabuła tej produkcji faktycznie kręci się wokół spraw sercowych.

W centrum całej historii znajduje się Julie – młoda kobieta, która dzieli niewielkie mieszkanie wespół z japońskim współlokatorem. Co jeszcze o niej wiemy? Ano ma chłopaka o imieniu David, lecz facet zdaje się być bardziej zainteresowany samym sobą niż pielęgnowaniem znajomości z Julie. Jeśli chodzi o zawodowe sprawy dziewczyny, panna zarabia na życie przebierając się za zwierza z grubym futrem oraz wielkimi kłami. W robocie często rozmawia zaś z niejakim Sébastienem, który paraduje tam w identycznym kostiumie.

wtorek, 19 stycznia 2016

Ruszył MyFrenchFilmFestival.com 2016

Buszując wśród sieciowych zasobów, natknęłam się ostatnio na ciekawą inicjatywę dla miłośników francuskiej kinematografii. Dzięki temu przedsięwzięciu nadarza się dobra okazja do poznania mniej popularnych reprezentantów tamtejszej X muzy, gdyż projekt służy przede wszystkim przybliżeniu widzom produkcji, nakręconych przez reżyserów młodego pokolenia.

Jako że czasami sama chętnie sięgam po obrazy w języku Moliera, postanowiłam zainteresować się bliżej całą akcją. MyFrenchFilmFestival.com, bo taką nazwę nosi owa impreza, odbywa się głównie w Internecie, acz otrzymała też bardziej tradycyjne otwarcie w formie party, które zorganizowano na Wieży Eiffla. Na tej zabawie z oczywistych powodów mnie zabrakło, ale cóż, przynajmniej obejrzałam sobie fotki na fejsie. ;)

niedziela, 17 stycznia 2016

Kruszynkowe przemyślenia: Czasami lubię być casualem

Źródło ilustr.: pixabay.com
Nie stronię od gier, które wymagają od odbiorcy trochę wysiłku. Niemniej nie uważam się za ortodoksyjnego hardcora, osiągającego spełnienie wyłącznie przy najtrudniejszych produkcjach. A to dlatego, że bardzo chętnie sięgam też po tytuły skierowane do tzw. niedzielniaków. Co najistotniejsze, potrafię czerpać z nich dużo przyjemności.

Sporo ludzi, włącznie z moją osobą, instaluje takie gry właśnie ze względu na ich specyfikę. Pozycje, które reprezentują casualowy segment rozrywki, mają przecież za zadanie zapewnić odbiorcom maksymalnie przystępną zabawę, pomagającą odprężyć się po ciężkim dniu w pracy lub szkole. Owszem, istnieje ryzyko trafienia na produkcję, gdzie relaks okaże się kwestią dyskusyjną. Podobnie jak w przypadku bardziej skomplikowanych rzeczy, wśród tytułów dla niedzielnych graczy można napotkać mniej udane projekty. Zamiast jednak oddzielać ziarno od plew, skupię się dziś na pozytywach.

czwartek, 14 stycznia 2016

"Dobrzy ludzie" - recenzja

Pieniądze szczęścia nie dają, lecz brak kasy też nie, zwłaszcza jeśli człowiekowi grozi wylądowanie na bruku. Nie dziwota więc, że państwo Wright cichaczem przytulają gotówkę, znalezioną w mieszkaniu pewnego nieboszczyka. Niestety, poznają wówczas ciemne strony posiadania nie tylko grubego, ale i brudnego szmalu, który ściągnie na nich nieliche kłopoty.

Tom i Ann Wright, czyli główni bohaterowie „Dobrych ludzi”, to młode amerykańskie małżeństwo, od pewnego czasu mieszkające w Londynie. Kochają się mocno, lecz ledwo co wiążą koniec z końcem. Ba, utrzymanie się na powierzchni zaczyna być w ich przypadku bardzo grząską sprawą, a to dlatego, że wydali wszystkie oszczędności, w zamian zyskując długi. Aż tu nagle spada im manna z nieba albo raczej z sufitu, bo tam w swojej kanciapie niejaki Ben schował ponad 200 tysięcy funtów, oczywiście zanim jeszcze rozstał się z ziemskim padołem. Nie żeby Wrightowie pomogli mu wyzionąć ducha czy bezczelnie włamywali się do cudzych chałup. Mieli prawo zajrzeć do lokum nieżyjącego już mężczyzny, gdyż to właśnie u nich wynajmował mieszkanie. I gdy – jak przystało na solidnych gospodarzy – sprzątali wolne odtąd pomieszczenie, zobaczyli, że pod sufitem ukryto pełną banknotów torbę.

niedziela, 10 stycznia 2016

Alpha Polaris (PC) - recenzja


Polarne scenerie skrywają różne niebezpieczeństwa, o czym przekonaliśmy się choćby w kultowym obrazie „Coś” („The Thing”) z 1982 roku. Gra Alpha Polaris, podobnie jak filmowy horror Johna Carpentera, przedstawia odbiorcom osadzoną wśród śniegów historię, gdzie zagrożenie nie ogranicza się do perspektywy odmrożenia pośladków. I mimo że tej przygodówce z ideałem nie po drodze, nie powiem, bym uznała ją za marnotrawstwo czasu.

Projekt, którego premiera miała miejsce w 2011 roku, narodził się dzięki deweloperom z niezależnego fińskiego studia o nazwie Turmoil Games. Fabuła tejże produkcji zabiera nas do mroźnej Grenlandii, gdzie mieści się tytułowa stacja badawcza Alpha Polaris. Tam właśnie przebywa główny i zarazem grywalny bohater owej historii, a jest nim młody biolog Rune Knudsen z Norwegii. Zadanie mężczyzny polega na badaniu niedźwiedzi polarnych, podczas gdy praca pozostałych mieszkańców ośrodka skupia się wokół poszukiwań złóż ropy naftowej. Jako że twórcy gry serwują odbiorcom scenariusz na pograniczu thrillera i horroru, kłopoty nie każą na siebie długo czekać. Panu Knudsenowi nie będzie zatem dana spokojna obserwacja białych miśków, natomiast reszta zespołu nie nacieszy się zbytnio faktem znalezienia ropy.

sobota, 2 stycznia 2016

"Krucjata", Philippa Gregory - recenzja

„Odmieniec” okazał się udanym otwarciem serii „Zakon Ciemności”, w której Phillipa Gregory daje odpocząć postaciom autentycznym, mieszając dla odmiany historyczne realia z fikcyjnymi bohaterami. Czy kolejny tom cyklu, opatrzony tytułem „Krucjata”, utrzymuje solidny poziom poprzednika?

W powieści tej ponownie spotykamy się z młodym inkwizytorem Luką Vero, jego przyjacielem Freize, szlachetnie urodzoną Izoldą oraz towarzyszącą dziewczynie Iszrak. Tym razem grupa trafia do małej mieściny, dokąd dociera również dziecięca krucjata pod przewodnictwem niejakiego Johanna, zwanego Dobrym. Spotkanie bohaterów nie jest zresztą dziełem przypadku, bowiem ma to związek z misją Luki, działającego na rzecz Zakonu Ciemności, który założony został przez samego papieża. W ramach przydzielonego zadania Vero musi ocenić szanse pielgrzymki, której celem jest Jerozolima. Obejmuje to także szukanie śladów demonicznej aktywności, lokalnych lęków i oznak zbliżającego się ponoć końca świata. Szczególnie istotnym punktem w śledztwie jest sprawdzenie wiarygodności charyzmatycznego lidera. Czy do Johanna rzeczywiście przemawia Bóg? Czy też może mamy do czynienia z człowiekiem, który myli boskie natchnienie z diabelskimi podszeptami?