czwartek, 25 lutego 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #2

Witam serdecznie w kolejnym odcinku przygodowych wieści, bo choć co jakiś czas pobrzmiewają głosy o śmierci tego gatunku, nie brak mniej bądź bardziej klasycznych jego reprezentantów. Co takiego wzbudziło moje zainteresowanie tym razem? Zapraszam do lektury.

Kto śledzi na bieżąco serial „The Walking Dead”, ten wie, iż wydarzyło się tam ostatnio sporo ciekawych rzeczy, m.in. w związku z Michonne (tak na marginesie, to jedna z moich ulubionych postaci). Spokojnie, nie będę bezczelna do takiego stopnia, by wypisywać najbardziej szczegółowe spoilery. Chciałam po prostu przypomnieć, że 23 lutego bieżącego roku Telltale Games wypuściło do sprzedaży swój nowy projekt, poświęcony właśnie ekspertce od machania kataną. Oczywiście póki co tylko jeden odcinek, pozostając wiernym epizodycznej formule. Jak słusznie sugeruje pełna nazwa produkcji, The Walking Dead: Michonne – A Telltale Miniseries będzie krótsze od poprzednich, pięcioodcinkowych odsłon (Season One, Two), ponieważ na całość złożą się trzy epizody. Pecetową wersję gry można nabyć np. na Steamie lub GOG-u, gdzie zapłacimy za nią 14,99 euro. Cena ta obejmuje dostęp do wszystkich odcinków, a kolejne dwa mają pojawić się odpowiednio w marcu i kwietniu.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Co tam słychać w przygodówkowym świecie? #1


Niejeden raz (i nie tylko na tym blogu) dałam po sobie poznać, jaki gatunek gier jest mi najbliższy. Stąd najwięcej tekstów, które kręcą się wokół wirtualnej branży, dotyczy przygodówek, a także pokrewnych im produkcji. Do czego zmierzam? Ano postanowiłam zrobić mały przegląd wieści związanych z moim ukochanym gatunkiem i podzielić się z Wami tym, co najbardziej zaciekawiło mnie w ostatnim czasie.

W dzisiejszym wpisie pozwolę sobie na nieco patriotycznej nuty, a to dlatego, że miniony tydzień był niewątpliwie dobrym czasem dla polskich przygodówkowiczów. Półki rodzimych sklepów przytyły bowiem o dwie ciekawe produkcje, które powinny zainteresować jeśli nie wszystkich, to przynajmniej większość sympatyków gatunku w naszym kraju. Owymi tytułami są Layers of Fear oraz Anna’s Quest. Zacznijmy od pierwszej z wymienionych gier. Pierwszoosobowy horror Layers of Fear trafił do sprzedaży 16 lutego bieżącego roku, a jego wydaniem w Polsce zajął się Techland. Za opracowanie tejże produkcji odpowiada natomiast Bloober Team, niezależne studio deweloperskie z Krakowa. Co prawda sama nie miałam jeszcze okazji jej przetestować, lecz za jakiś czas prawdopodobnie to zrobię, skoro gra spotkała się z ciepłym przejęciem zarówno ze strony graczy, jak i prasy. Dodatkową motywację stanowi fakt, iż polskie pudełka z Layers of Fear kuszą atrakcyjną zawartością w postaci m.in. artbooka oraz plakatu.

środa, 17 lutego 2016

"M poszukuje K" - recenzja [MyFrenchFilmFestival 2016]

Ze zrozumiałych powodów nikt nie lubi blokady twórczej. Tego paskudnego uczucia, gdy człowiek chce lub musi coś napisać bądź namalować, a tkwi bezsilnie przed otwartym edytorem tekstu, pustą kartką itp., zamiast strzelać dobrymi pomysłami jak z rękawa. Takie kryzysy mogą dopaść nawet najbardziej utalentowanych twórców. Co wtedy zrobić? Ano przeczekać albo spróbować temu zaradzić.

Główny bohater francuskiej animacji „M poszukuje K” („H recherche F”) wybiera drugą z powyższych opcji, widząc w tym jedyne remedium na rozwiązanie swoich artystycznych kłopotów. Wena zaczęła mu zresztą szwankować, jeszcze zanim dotarł do owego martwego punktu, kiedy sztaluga świeci pustką. Oto bowiem malował sobie kolejne obrazki, by koniec końców zorientować się, iż seria ostatnich dzieł nie grzeszy nadmiarem kreatywności. Podłamany swą niemocą dochodzi jednak do wniosku, że potrzebuje kobiecej muzy. Dlatego też nogi niosą go do biura matrymonialnego, dokąd udaje się z nadzieją na znalezienie stosownej kandydatki.

poniedziałek, 15 lutego 2016

"Liczę do trzech" - recenzja [MyFrenchFilmFestival 2016]

Ponoć do tanga potrzeba dwojga, ale w obrazie Jérôme’a Bonnella taniec odbywa się z dodatkową osobą do kompletu. Chociaż kto wie? Może bohaterowie filmu ćwiczą jakiegoś freestyle’a czy coś w tym stylu? Jeśli tak, to nie do końca się ze sobą dogadali, bo zaledwie jedno z nich jest świadome faktycznego kształtu owego układu. Co wyszło z takich pląsów? Po odpowiedzi zapraszam do lektury.

Odłóżmy więc taneczne dowcipkowanie na bok i przejdźmy do meritum. Głównymi bohaterami produkcji pt. „Liczę do trzech” („À trois on y va”) są młodzi małżonkowie Charlotte (w tej roli Sophie Verbeeck) oraz Mischa (Félix Moati), a także Mélodie (Anaïs Demoustier), której, podobnie jak zaślubionej parze, daleko do emerytalnego wieku. Co się tyczy Mélodie, poniekąd można nazwać ją prawdziwą przyjaciółką rodziny. Nie dość, że zadba o potrzeby seksualne Charlotte, to jeszcze i Mischy pozwoli zaznać wiadomo jakich przyjemności. Skoro już bawimy się w miłosne trójkąty, wypadałoby je maksymalnie wyeksploatować, czyż nie? Taką właśnie drogą podąża scenariusz filmu Bonnella.

sobota, 13 lutego 2016

"Niedzielny obiad" - recenzja [MyFrenchFilmFestival 2016]

W ramach internetowego MyFrenchFilmFestival, o którym ogólnie pisałam w ubiegłym miesiącu, można oglądać zarówno filmy aktorskie, jak i animowane, aczkolwiek te drugie występują tutaj w znacznie mniejszej liczbie. Jedną z takich animacji jest „Niedzielny obiad” („Le repas dominical”), a za jej scenariusz oraz reżyserię odpowiada Céline Devaux, absolwentka paryskiej École nationale supérieure des art décoratifs (ENSAD). Nie myślcie jednak, iż owa twórczyni podarowała widzom słodką bajeczkę dla najmłodszych. Mamy bowiem do czynienia z rysunkową formą dla dojrzałych odbiorców i do takich widzów skierowana jest także treść tej krótkometrażowej produkcji.

Zgodnie z tytułem obrazu, akcja została osadzona podczas niedzielnego posiłku u pewnej francuskiej rodziny, do której należy główny bohater całej historii – młodzieniec o imieniu Jean. Domowe spotkanie odbywa się pod dachem jego rodziców, a wśród zaproszonych gości są dwie samotne ciotki oraz babcia protagonisty. Znudzony siedzeniem przy stole Jean obserwuje poszczególnych członków swej familii, lecz bynajmniej nie sprawia mu to przyjemności. Wręcz przeciwnie, chłopaka męczy nie tylko konieczność tkwienia przed talerzem, ale i słuchanie paplaniny bliskich. Z jednej strony, na samopoczucie bohatera częściowo wpływa kac, tak na marginesie skrywany przed matką i ojcem. Z drugiej, młodzian po prostu nie lubi tego typu zjazdów. Wiadomo – skoro rodzinka zbiera się w liczniejszym gronie przy stole, raczej nie siedzi cichutko, przeżuwając kolejne kęsy strawy tudzież płucząc gardło wysokoprocentowym kielichem. Trzeba jeszcze poplotkować, pogadać o pierdołach, trochę ponarzekać, a także poudzielać tzw. dobrych rad.

środa, 10 lutego 2016

"Tułacz" - recenzja [MyFrenchFilmFestival 2016]

Filmy, które aspirują do miana kina ambitnego, z reguły próbują przekazać coś widzom, a tym samym nieść jakieś przesłanie, skłaniające odbiorców do głębszych refleksji. Krótkometrażowy „Tułacz” („Errance”) sprawił mi jednak pewien problem. W zasadzie nie wiem, czemu miała służyć przedstawiona we francuskiej produkcji historia. Bo o czystej rozrywce tym bardziej nie można tutaj mówić.

Rzecz dzieje się w Paryżu, dokąd przyjeżdża niejaki Djé. Kim jest ów mężczyzna? I dlaczego zdecydował się na wypad do stolicy Francji? Nie wiadomo. Ba, najprawdopodobniej sam zainteresowany niezbyt się orientuje, co go tam w ogóle ściągnęło. Na pewno nie jest to chęć zobaczenia znajomych bądź rodziny, gdyż nikt nie wychodzi bohaterowi na spotkanie. On zresztą nie sprawia wrażenia, by zamierzał złożyć wizytę komuś konkretnemu. Nie ciekawią go też turystyczne atrakcje, z których przecież Paryż słynie. Djé po prostu snuje się po mieście bez szczególnego celu.

niedziela, 7 lutego 2016

"Randka w ciemno" - recenzja [MyFrenchFilmFestival 2016]

Jeśli myślicie, że komedie romantyczne nie mają już nic nowego do zaoferowania, „Randka w ciemno” („Un peu, beaucoup, aveuglément”) w reżyserii Clovisa Cornillaca powinna przynajmniej częściowo zmienić wasze zdanie. Owszem, francuska produkcja wykorzystuje popularne wątki, lecz jednocześnie potrafi tchnąć w nie pewien powiew świeżości i ugryźć oklepany z pozoru temat od niestandardowej strony.

Reżyserski debiut francuskiego aktora, wcielającego się tu również w główną rolę męską, bazuje na znanym i lubianym motywie ludzi, którzy poniekąd zostają na siebie skazani, co z kolei nie napawa ich zbytnim entuzjazmem. Pierwsze spotkanie bohaterów nie przebiega, delikatnie mówiąc, w sympatycznej atmosferze. Ba, początkowo uważają własne towarzystwo raczej za złośliwość losu niż szczęśliwy traf. Potem jednak nawiązuje się między nimi nić porozumienia, która stanowi prostą drogę nie tylko do przyjaźni, lecz także czegoś głębszego. I chociaż taki szkielet fabularny posłużył za podstawę niejednej historii, na uwagę zasługuje ciekawa forma, jaka pozwala temu obrazowi wyróżnić się pośród innych, zbliżonych tematycznie filmów.

środa, 3 lutego 2016

Sebastian Frank: The Beer Hall Putsch - zapowiedź

Każdy ma swoje ulubione filmy bądź seriale z dzieciństwa, które do dziś wzbudzają same pozytywne odczucia i jednocześnie nie trącą myszką. Dla mnie jedną z takich produkcji jest bez wątpienia „'Allo 'Allo!” – brytyjski sitcom, zabierający widzów do okupowanej Francji podczas II wojny światowej. Podobnie jak kultowy serial komediowy, portugalska przygodówka pt. Sebastian Frank: The Beer Hall Putsch proponuje odbiorcom humorystyczne spojrzenie na burzliwe czasy, acz skupia się na nieco wcześniejszych kartach historii.

Akcja gry zostanie osadzona po I wojnie światowej, kiedy to Niemcy znajdują się w stanie ekonomicznego kryzysu. Jak łatwo zgadnąć, taka sytuacja nie sprzyja beztroskim nastrojom wśród obywateli. Zamiast tego tworzą się różne ugrupowania, w tym NSDAP, którego szeregi zasila Adolf Hitler. Przyszły kanclerz Rzeczy coraz śmielej sobie tam zresztą poczyna, lecz jego rosnąca popularność oczywiście nie oznacza, że wszyscy stoją za nim murem. Jedną z takich osób, która nie zalicza się do zwolenników Hitlera, jest niejaki Sebastian Frank, główny i zarazem grywalny bohater tej produkcji.