Trudno nazwać
rozstania czymś przyjemnym, i to nawet wtedy, kiedy odbywają się na pokojowej
stopie. Jakiś żal, choćby niewielki, zawsze gdzieś tam przemknie. W przypadku
Jake’a Fishera, głównego bohatera powieści „Sześć lat później”, zerwanie obyło
się raczej bez skakania sobie do oczu. Niemniej mężczyzna i tak bardzo źle
zniósł tę sytuację. Wszak był pewien, że spotkał miłość swego życia. Tymczasem
ukochana odchodzi i bierze ślub z innym. Nic więc dziwnego, iż Jake poczuł się,
jakby dostał obuchem w głowę. To jednak nie koniec kłopotów, jakie zgotuje panu
Fisherowi specjalizujący się w thrillerach Harlan Coben. Czytelnicy otrzymują
natomiast lekturę, która chwyta i nie puszcza aż do samego końca.
Akcja
powieści startuje w trakcie ślubu Nathalie Avery, czyli obiektu westchnień
naszego protagonisty. Co ciekawe, jednym z uczestników ceremonii jest właśnie
Jake, lecz, jak łatwo zrozumieć, facet siedzi w ostatniej ławce ze złamanym
sercem. Wiadomo – jeśli najbliższa osoba staje na ślubnym kobiercu u boku kogoś
innego, człowiek z reguły ma wrażenie, iż został odarty ze wszelkich nadziei.
No chyba że jest niepoprawnym romantykiem, który naoglądał się zbyt dużo filmów
i seriali. Wówczas może jeszcze po cichu liczyć na mniej bądź bardziej
efektowną ucieczkę sprzed ołtarza. Jake, mimo że dzięki Nathalie uwierzył w
stałe związki i prawdziwą miłość, takich fantazji nie snuje. Ze smutkiem patrzy
na urodę panny młodej, z bólem wspominając wspólne chwile, które nadal są dla
niego jak żywe. Była dziewczyna wylewa zaś po ceremonii kolejny kubeł zimnej
wody na głowę bohatera, prosząc, by zapomniał o jakimkolwiek kontakcie czy
ukradkowym śledzeniu.