The Exit 8 dowodzi, że minimalizm może posłużyć do przyrządzenia intrygującego kawałka kodu. Trzeba po prostu przełożyć go na odpowiednio dobry pomysł. Tak jak chociażby zrobił to niezależny deweloper KOTAKE CREATE z Japonii, bratając motyw pętli z przechadzką po korytarzu metra.
Omawiany tytuł ujrzał światło dzienne w 2023 r. i zalicza się do najpopularniejszych „symulatorów chodzenia” z dreszczykiem, których to kluczowy aspekt stanowi zarazem wyłapywanie różnic. Swoje trzy grosze do powstania produkcji dołożyła inspiracja cyklem grozy I’m on Observation Duty, bazującym na takim właśnie testowaniu spostrzegawczości odbiorcy. Niemniej The Exit 8 również znalazło naśladowców, w efekcie czego ukazały się podobne propozycje od innych twórców. Ba, japoński projekt doczekał się nawet powszechnie chwalonej adaptacji filmowej.
Ciągle to samo, lecz nie do końca
Po odpaleniu The Exit 8 od razu wylądowałam w podziemnej stacji metra, gdzie toczy się akcja gry. Owszem, nie kupiłam kota w worku i wiedziałam, że muszę wypatrywać anomalii wśród elementów otoczenia. Niemniej już pierwsze kroki pozwoliły poniekąd odczuć na własnej skórze dyskomfort, jaki może towarzyszyć człowiekowi w zdającym się nie mieć końca korytarzu. Bo idę przed siebie, patrzę tu i tam, niby nie dostrzegam nic dodatkowo niepokojącego, a mimo to wciąż trafiam do tego samego odcinka stacji z kilkoma plakatami, drzwiami oraz nadchodzącym z przeciwnej strony mężczyzną.
Takie kręcenie się w kółko już samo w sobie sprawia, że można poczuć się nieswojo. Oczywiście jest sposób na ucieczkę z owej pętli, który wiedzie przez wyłapywanie zmian w wyglądzie wyżej wymienionego fragmentu korytarza. Dość szybko natkniemy się zresztą na tabliczkę ze zwięzłą instrukcją. Mianowicie jeśli wychwycimy anomalię, należy zrobić w tył zwrot i wycofać się z danego przejścia. Z kolei gdy stwierdzimy, że bieżące okrążenie nie przyniosło żadnej nieprawidłowości (o ile cokolwiek można nazwać w takim miejscu normalnym), maszerujemy dalej do przodu.
Jedno niedopatrzenie i od początku
W przypadku gdy nasze typowanie okazało się słuszne, wędrówka w obranym kierunku poskutkuje, że numer na dużej żółtej tablicy przy jednym z zakrętów wzrośnie o 1. To oznaczenie poziomu, na jakim aktualnie przebywamy. Przykładowo: udane oszacowanie sytuacji na „trójce” przeniesie nas na „czwórkę”, choć błąkamy się w zasadzie po tych samych korytarzach. I tak aż do ósmego poziomu, po przejściu którego czekać ma na nas upragnione wyjście. A co jeśli błędnie oceniliśmy bieżący etap? Gra zawsze resetuje się wówczas aż do numeru 0, każąc rozpoczynać całą trasę od nowa.
W trakcie rozgrywki zdarzało się, że takowe pomyłki wywołały u mnie pewną nerwówkę, zwłaszcza gdy wyzerowanie postępu następowało na którymś z dalszych poziomów. Ale nie uważam tego za minus, tylko za część składową specyficznego klimatu i czynnika służącego podbiciu immersji. Wbrew naturze zwiedzanej scenerii, ukończenie The Exit 8 nie trwa też w nieskończoność, bo można uwinąć się nawet w około 20 minut. Mnie akurat dotarcie do wyjścia przy pierwszym podejściu zabrało mniej więcej 1,5 godziny, co też nie jest przecież długim czasem rozgrywki.
Diabeł tkwi w szczegółach
Wszystko zależy od naszej spostrzegawczości, gdyż należy być nad wyraz uważnym i mieć oczy w koło głowy. Swoją drogą, przyznam, że tutejsze anomalie zostały całkiem sprytnie przygotowane. Każdorazowo może pojawić się, acz nie musi, maksymalnie jedna na poziom. Nie chcę Wam popsuć zabawy z samodzielnym odkrywaniem elementów odstających od „normy”, lecz zalecam dokładnie patrzeć na ściany, drzwi, podłogę oraz sufit. Na osobliwego w swej powtarzalnej zwyczajności przechodnia także, bo i u niego wystąpią czasami jakieś różnice. A prócz bardziej subtelnych odstępstw, nie brak takich mocniej rzucających się w oczy. Również w uszy, bo niekiedy coś jeszcze usłyszymy.
Klimat zdecydowanie na plus i bez potrzeby zakładania pampersa
Co prawda The Exit 8 nie wzbudziło we mnie nie wiadomo jak wielkiego przerażenia, lecz generalnie daje radę jako horror, tyle że groza w tej produkcji bazuje głównie na dostarczaniu niekomfortowych wrażeń. Tak, było kilka momentów, które trochę mnie przestraszyły. A sporadycznie bliższa styczność z anomalią może doprowadzić do czegoś w rodzaju zgonu, lecz w praktyce oznacza to przeniesienie do poziomu zerowego, jak w przypadku pominięcia niegroźnych aberracji. Jednakże nieustannie czułam się po prostu nieprzyjemnie, w czym również duża zasługa warstwy audiowizualnej.
Jeśli chodzi o grafikę, japoński producent sięgnął tutaj po estetykę przestrzeni liminalnych, czyli opuszczonych pomieszczeń, które przez swój z pozoru zwyczajny wygląd nabierają osobliwego i niepokojącego charakteru. Dokładnie tak jest z korytarzem w The Exit 8 – schludną, wyludnioną, a przez to surrealistyczną i równocześnie dość upiorną scenerią. Niekomfortowe odczucia wywoływane są zaś zarówno przez całokształt, jak też przez pojedyncze anomalie. Takową atmosferę uwypukla ponadto bardzo oszczędne udźwiękowienie. Muzyki bowiem nie uświadczymy, lecz jedynie stukot butów, plus okazjonalne odgłosy wchodzące w skład niektórych anomalii.
Reasumując
The Exit 8 to interesujące doświadczenie. Tytuł jak najbardziej wart sprawdzenia, jeśli ktoś chciałby odpalić coś niedługiego, nieskomplikowanego i reprezentującego lżejszą, a przy tym klimatyczną odmianę grozy. Bo mimo że nie grałam z duszą na ramieniu, sugestywnego nastroju w produkcji od KOTAKE CREATE nie brakuje. A udało się go zbudować przy pomocy skromnych środków, obejmujących prostą mechanikę, ograniczoną, lecz zapętloną przestrzeń oraz wywoływanie u odbiorcy dyskomfortu, zagubienia i niepewności co do ewentualnego napotkania anomalii.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.