sobota, 6 czerwca 2015

Reversion: The Escape (1st Chapter) [PC] - recenzja


Christian budzi się w szpitalu z obolałą głową, nie pamiętając okoliczności, w jakich trafił do owej placówki. Niestety, wygląda na to, że sprawa jest znacznie poważniejsza niż problemy po wypiciu nadmiernej ilości alkoholu. W przeciwieństwie do bohaterów komedii „Kac Vegas”, mężczyźnie nie uleciały wspomnienia z jednej nocy, lecz aż 20 lat życia. Co się w takim razie stało? Podobne pytania zada też oczywiście sam zainteresowany.

Jak łatwo zgadnąć, ani on, ani gracze nie otrzymają wszystkich odpowiedzi od ręki. Nie ma w tym nic dziwnego zważywszy na fakt, iż ów nieborak jest bohaterem przygodówki wydawanej w formie epizodów. The Escape, czyli pierwszy odcinek gry pt. Reversion, prezentuje ledwie zalążek większej historii. Wraz z protagonistą przenosimy się do zniszczonego Buenos Aires roku 2035, gdzie od 20 lat rządy sprawuje pewna organizacja paramilitarna. Informacje na temat sytuacji w mieście stanowią olbrzymie zaskoczenie dla Christiana, który twierdzi, iż mamy dopiero początek roku… 2015. Jako że obserwuje go ponoć obecny rząd, mężczyzna postanawia wyrwać się ze szpitala zamiast biernie czekać aż zostanie poddany raczej niezbyt miłemu przesłuchaniu. I to z grubsza tyle, jeżeli chodzi o fabułę The Escape.

Dystopijna przystawka z Argentyny

Doskonale zdaję sobie sprawę, jakimi prawidłami rządzą się odcinkowe produkcje. Generalnie nie mam więc pretensji o to, iż debiutanckie epizody dopiero wprowadzają graczy do danego uniwersum. Powinny jednak cechować się na tyle sprawnie poprowadzonym scenariuszem i wyrazistymi postaciami, aby zainteresowani odbiorcy chętnie sięgnęli po ciąg dalszy. Tymczasem otwarciu Reversion towarzyszy co najwyżej letnia atmosfera, chociaż akcja została osadzona w dystopijnych realiach, które w ostatnich latach cieszą się sporą popularnością, zwłaszcza w książkach oraz filmach. Niemniej fabuła przygodówki wyróżnia się od innych tego typu historii trochę lżejszą atmosferą, na co wpłynęła szczypta delikatnego humoru. Mimo wszystko brakowało mi tu jakiegoś większego kopa, w uzyskaniu którego prawdopodobnie pomogłaby prezentacja ciut obszerniejszego wycinka opowieści, włącznie z dokładniejszym zarysowaniem intrygi. Nie zaszkodziłoby też subtelne pogłębienie postaci Christiana, gdyż póki co jawi się jako kolejny z wielu bohaterów dotkniętych amnezją.

Jak poruszać się po szpitalu?

Jeśli chodzi o obsługę, Reversion: The Escape to tradycyjna przygodówka, gdzie sterowanie odbywa się głównie przy użyciu myszki. Analizując produkcję pod tym kątem, muszę trochę ponarzekać na nieco przekombinowaną interakcję ze światem gry.  Mianowicie nie przekonał mnie zbytnio dostęp do opcji oglądania i podnoszenia obiektów, a także rozmowy z napotkanymi postaciami. Wyświetlenie podręcznego menu z owymi czynnościami wymaga podwójnego kliknięcia, co nie jest szczególnie wygodne. Owszem, da się do tego przyzwyczaić, ale zdecydowanie wolę rozwiązania proponowane przez inne point and clicki, np. rozwijanie menu poprzez przytrzymanie lewego przycisku myszy lub automatyczną zmianę kursora na potrzebną akcję. Dwuklik przydaje się natomiast przy przemieszczaniu naszego podopiecznego, umożliwiając „teleportację” do dowolnego punktu na bieżącej planszy.

Pod względem rozgrywki, perypetie Christiana fundują gatunkowy standard, który powinien zadowolić zwolenników klasycznych gier przygodowych. Gameplay obejmuje eksplorację otoczenia, przeprowadzanie konwersacji oraz zbieranie przedmiotów i używanie ich w odpowiednich miejscach. Przygotowane przez deweloperów wyzwania stoją na umiarkowanym stopniu trudności, a ponadto nie wymagają przestawienia się na abstrakcyjny tok myślenia. W razie kłopotów wolno nam skorzystać z opcji podświetlania hotspotów oraz podpowiedzi. Ukończenie The Escape to kwestia maksymalnie około półtorej godziny, co w pierwszej chwili wydaje się dość krótkim czasem nawet jak na pojedynczy epizod. W przypadku debiutu Reversion trzeba jednak inaczej spojrzeć na taki wynik, ponieważ mamy do czynienia z darmową produkcją. Nie będę zatem narzekać, ale liczę, że drugi, odpłatny już odcinek serwuje odbiorcom trochę dłuższą zabawę. [Update z dn. 29.01.2017: Tekst powstał w czasie, gdy odc.1 był dostępny na Steamie za darmo. Od bodajże stycznia 2016 r. obowiązuje symboliczna cena 0,99 euro, wprowadzona z racji zainteresowania kartami Steam - dzięki temu można je zdobyć w trakcie ogrywania tego epizodu.]

Ponura przyszłość w kreskówkowym ujęciu

Od kanonów gatunku nie odbiega również oprawa wizualna, która została wykonana w dwóch wymiarach. Przy tworzeniu grafiki wykorzystano darmowy silnik Wintermute, na którym powstały takie przygodówki jak Alpha Polaris czy The Lost Crown. Z racji krótkiego czasu rozgrywki nie zbadamy wielu lokacji, lecz raptem kilka plansz w obrębie szpitalnego terenu. Pomimo kreskówkowej stylistyki i dużej ilości rozświetlających tła odcieni, widać, że nie przebywamy w radosnym miejscu. Zwiedzany budynek nosi ślady rozkładu, co zdradzają detale w rodzaju pęknięć i zacieków na ścianach, a także śmieci na podłogach. O ile komiksowy wygląd postaci prezentuje się przyzwoicie, tak ich animacja jest dosyć uboga. Spacerujący osobnicy idą jakby posuwistym krokiem, zaś Christian zdaje się w ogóle nie zginać kolan. Status freeware’u pozwala przymknąć oko na takie niedoskonałości, ale w komercyjnych kontynuacjach powinny zostać naprawione. Cieszy za to obecność, tak na marginesie poprawnego, dubbingu, którego ewentualny brak byłby dla mnie zrozumiały w nieodpłatnej produkcji. Muzyka wypada już gorzej – co prawda nie bolą od niej uszy, lecz mnie osobiście nie rzuciła na kolana. Ot takie sobie melodyjki w tle i nic poza tym.

Produkcja autorstwa argentyńskiego studia 3f Interactive bynajmniej nie jest złą grą. To modelowy przykład pozycji, która potrafi dostarczyć jako takiej rozrywki, a w ogólnym rozrachunku nie urywa pośladów. Jeżeli lubicie klasyczne przygodówki i szukacie czegoś do przejścia w jeden krótki wieczór, można spróbować. W ukończeniu tego tytuły nie przeszkodzi zresztą brak znajomości języka angielskiego, gdyż gra posiada polskie napisy. Szkoda tylko, że The Escape średnio sprawdza się w roli reklamy zachęcającej do kupienia następnego epizodu. Gdyby drugi odcinek (The Meeting) również rozprowadzano za darmo, prawdopodobnie w miarę szybko sprawdziłabym, czy fabuła nabierze potem rumieńców. A skoro na mojej półce nadal czeka sporo gier, których jeszcze nie ruszyłam, nie pali mi się do wydawania kasy na dalsze losy pana Christiana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.