Siedzi sobie
człowiek przed komputerem i ma ochotę w coś pograć, ale brak mu sił na
produkcje, w których musiałby wykazać się zręcznymi palcami, dobrym refleksem
lub talentem do rozwiązywania skomplikowanych łamigłówek. Owszem, chciałby
odpalić angażujący tytuł, lecz na przykład od strony fabularnej – w takim
sensie, że z uwagą śledziłby przedstawione na monitorze wydarzenia. I co wtedy?
Może lepiej odpuścić sobie w takiej chwili granie, sięgając w zamian po książkę
bądź film? Niekoniecznie, bo wirtualna branża potrafi dogodzić również i tego
rodzaju potrzebom.
W
powyższym przypadku dobrym wyborem są moim zdaniem pozycje z gatunku visual
novel. Sama kilka dni temu miałam podobną sytuację – ciągnęło mnie do jakiejś
gry w bezsenną noc, acz wolałam akurat odpocząć od skłaniających do główkowania
przygodówek czy nastawionych na szybką akcję zręcznościowek. Koniec końców,
zdecydowałam się na Invisible Apartment, wiedziona doświadczeniami z kilku
innych powieści wizualnych. Tytuł ten jest pierwszą częścią serii, za którą
odpowiada specjalizujące się w takich projektach Vysoko Anime Production. Należy
przy tym podkreślić, że to zarazem darmowy wstęp i wizytówka dla kolejnych, odpłatnych
już odsłon. Co najważniejsze, całkiem udana.
High-tech, hack
& hide
Gra
zabrała mnie na krótką wycieczkę do cyberpunkowego uniwersum i pozwoliła
zapoznać się z główną bohaterką serii – młodą hackerką o pseudonimie Bunny.
Akcja startuje w pewnej kafejce, do której wkracza właśnie nasza protagonistka.
Bynajmniej nie zatrzymuje się na poczęstunek, lecz znalazła tu po prostu
dogodne połączenie, aby włamać się na rządowy serwer. Niestety, hacking nie
idzie jak po maśle, gdyż chwilę potem wypadałoby brać nogi za pas. Albo i nie,
skoro to od gracza zależy, co zrobić w obliczu nadciągających agentów,
zwabionych przez sieciową aktywność dziewczyny. Nie zamierzam zdradzać dobrego
wyboru, ale dodam, że tylko on umożliwił popchnięcie fabuły do przodu.
Pozostałe wiązały się z przedwczesnym zakończeniem przygody, choć scenariusz
sensownie to uzasadnia. Przed podjęciem decyzji zostaniemy postawieni jeszcze
raz w późniejszej fazie zabawy, a zatem nie uświadczymy systemu wyborów z
prawdziwego zdarzenia. Mimo wszystko nie czuję się rozczarowana – istnieje też
przecież taka odmiana powieści wizualnych (tzw. kinetic novel), która
całkowicie obywa się bez owego elementu. Poza tym, historię poprowadzono
sprawnie, a jako że dojście do finału zajmuje mniej więcej 40 minut,
sporadyczne decyzje pasują w sam raz do oferowanego czasu rozgrywki.
Jak
wcześniej wspomniałam, Invisible Apartment pełni funkcję prologu, dobrze
wywiązując się ze swojej roli. Produkcja z powodzeniem wprowadza nas w realia
świata przedstawionego, a nakreślona wizja przyszłości jest wystarczająco
sugestywna, żeby zaintrygować odbiorców i narobić smaku na ciąg dalszy. Bunny
żyje w futurystycznym mieście, gdzie zaawansowana technologia rozkwita w
najlepsze. Wprawdzie postęp nie osiągnął jeszcze takiego poziomu, by dysponować
lekarstwem na każdą chorobę, ale na to również jest rada. Chorzy, których nie
da się na chwilę obecną wyleczyć, wprowadzani zostają w stan śpiączki i
umieszczani wewnątrz specjalnych komór hibernacyjnych. Dzięki temu nadal mają
szansę na ratunek, jeśli nie teraz, to być może później, gdy naukowcy odkryją
stosowne remedium.
Nie
myślcie jednak, że odwiedzimy przysłowiową krainę mlekiem i miodem płynącą.
Twórcy nie zapominają o drugiej stronie medalu, w ramach której dostrzeżemy ślady
podziału na lepszych i gorszych. W ten motyw zgrabnie wpisuje się intryga na
wyższych szczeblach, lecz więcej wyjaśnień przyniosą zapewne kolejne odsłony.
Oczywiście debiut kończy się w interesującym momencie, czego nie uważam za
minus. Pierwsze spotkanie z Bunny miało wszak skłonić gracza do zaopatrzenia
się w następne części. Jeżeli więc kogoś zaciekawiły zaprezentowane tutaj
wydarzenia, to, w połączeniu z otwartym zakończeniem, prędzej czy później
powinien sięgnąć po dalsze losy bohaterki. Ona sama także przyczynia się do
pozytywnego odbioru pozycji, sygnowanej przez Vysoko Anime Production. To
sympatyczna dziewczyna, aczkolwiek zazwyczaj unika ludzi. Na dobrą sprawę nie
ma zbytnio innego wyboru, bo jest w pewnym sensie jedną z ofiar systemu.
And what’s next?
Mechanika
gry sprowadza się w zasadzie do relaksującego czytania i przeklikiwania
kolejnych linijek tekstu. A skoro patrzymy na literki, widzimy też przy okazji
resztę rzeczy, które wypełniają monitor. Statyczne grafiki rodem z mangi/anime
pomagają w budowaniu cyberpunkowego klimatu zarówno pod kątem kolorystyki, jak
i futurystycznych gadżetów. Ładnej oprawie wizualnej akompaniuje nastrojowa
muzyka. Co prawda warstwa melodyczna nie wzbudza szczególnych skojarzeń ze
światem przyszłości oraz wysoko rozwiniętą technologią, ale jest generalnie spokojna
i przyjemna dla uszu.
Perypetie
Bunny to opowieść rozpisana na cztery gry, z czego światło dzienne ujrzały jak
dotąd trzy tytuły. Niemniej na premierę czwartej, finałowej odsłony nie trzeba
długo czekać, gdyż ma ona trafić do sprzedaży jeszcze tegorocznego lipca. Co
ciekawe, opatrzona jest liczbą 3 w nazwie, a stało się tak z bardzo prostego
powodu. Otóż po „jedynce” przyszła pora na Invisible Apartment Zero – prequel,
który przybliża hackerskie początki protagonistki. Dopiero potem ukazała się
chronologiczna „dwójka”. Debiut Invisible Apartment 3 nie oznacza zaś dla
twórców definitywnego końca prac nad serią, bo szykuje się ponadto remaster
pierwszej części. Póki co nie miałam styczności z innymi rozdziałami tej
historii, lecz nie omieszkam tego zrobić w przyszłości.
------------------------------------------------------------------
Invisible Apartment można znaleźć na Steamie oraz w serwisie itch.io.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.