Hej, hej,
czcigodny wędrowcze! Zmęczony trudami podróży? Tak się składa, że mijasz akurat
gospodę, więc czemu nie przystanąć w niej choćby na chwilę? Odetchnąć i wypić
kufel miodu czy innego trunku…? A jeśli żeś wrażliwy na kobiece wdzięki,
wiedz, iż karczma należy do Elisy, młodej niewiasty szczodrze obdarzonej przez
naturę. Chyba przyjemnie na taką oberżystkę popatrzeć, nieprawdaż? Ba, możliwe, że stracisz dla tej panny głowę, podobnie jak szereg jej
zalotników.
Elisa:
The Innkeeper to projekt, który stara się o zastrzyk gotówki za pośrednictwem
Kickstartera i powstaje pod szyldem niezależnego studia Neoclassic Games z
siedzibą w Italii. Produkcja ma być reprezentantką gatunku visual novel, pod
względem fabularnym czerpiąc z osiemnastowiecznych włoskich komedii. Oprócz
tego, w scenariuszu znajdzie się ponoć miejsce dla elementów rodem z
zachodniego fantasy. Aby twórcy mogli bezproblemowo kontynuować prace nad grą, potrzebują
w ramach kickstarterowej kampanii zebrać przynajmniej 4 tysiące euro, z czym
muszą wyrobić się do 15 lipca bieżącego roku. Warto dodać, iż obecnie dostępny
jest w sieci darmowy prequel, pozwalający co nieco posmakować, a tym samym
sprawdzić, czy odpowiada nam wizja autorów.
Stojąca
za Elisą ekipa doskonale zdaje sobie sprawę, że wśród wizualnych powieści
panuje duży urodzaj. Niemniej pragną dorzucić tu coś od siebie. I owszem, w
pewnym stopniu wyróżnikiem The Innkeeper jest sięgnięcie po zasoby włoskiej
literatury, acz wątki miłosne to dość powszedni chleb w tego typu grach. A taka
właśnie tematyka odegra istotną rolę w tytule od Neoclassic Games. Jak
zaznaczyłam we wstępie, fabuła kręci się wokół dziewczyny, która prowadzi
gospodę i nie narzeka na brak adoratorów. Na dokładkę amanci często mogą
pochwalić się dobrym urodzeniem, bogatą kiesą albo innymi przymiotami. Ma w
czym panna wybierać, nie da się zaprzeczyć. Z jednej strony, nic tylko pozazdrościć
takiego powodzenia. Z drugiej, nachalność licznych wielbicieli bywa czasem
męcząca. W prequelu poznamy dwóch oczarowanych karczmarką jegomości – księcia
oraz kupca. No i jest jeszcze rycerz, który dla odmiany nie zamierza hołubić Elisy
ani żadnej innej kobiety. Czy w przyszłości zmieni swoją postawę?
Niewykluczone, skoro jego chłód nie uchodzi uwadze głównej zainteresowanej.
Nieodpłatny
prequel nie zabrał mi wiele czasu przy jednokrotnym przejściu, bo około 45
minut. Trzeba jednak pamiętać, że to krótkie i darmowe wprowadzenie, będące zarazem
wizytówką dla komercyjnego wcielenia Elisy, które walczy o serca
kickstartertowych darczyńców. Pierwsze spotkanie z bohaterką obejmuje jedynie
20% treści, jaka przypada na finalny, pełnoprawny produkt. Wprawdzie ów wstęp
nie zaoferował mi wciągającej niczym ruchome piaski fabuły, ale generalnie
okazał się całkiem przyjemną i lekką w odbiorze komedyjką romantyczną. Liczę
jednak, iż dalszy ciąg pozwoli historii w pełni rozwinąć skrzydła, zawierając
dla przykładu więcej intryg, a także wątki fantastyczne. Jest na to duża
szansa, zwłaszcza że warstwa narracyjna stanowi dla deweloperów przysłowiowe
oczko w głowie. Swoją drogą, szczególnie ciekawi mnie sama Elisa, która wydaje
się dość niejednoznaczną postacią. Jak mogłam przekonać się dzięki opublikowanym
przez twórców preludium, dziewczynę dotknęły kiedyś smutne doświadczenia, lecz
ma sympatyczną osobowość, a do tego coś z kokietki.
Sprawne
rozpisanie scenariusza nie ograniczy się tutaj do jednej, ściśle wytyczonej
ścieżki. Elisa: The Innkeeper ma silnie bazować na mechanice wyborów, rzutujących
na losy bohaterów. Taki zabieg powinien skłonić odbiorców do kilkukrotnego
ukończenia produkcji i sprawdzenia, jak przedstawiona w grze
historia zmieni się pod wpływem innych decyzji. Co ciekawe, nie wcielimy się w
tytułową protagonistkę ani w którąkolwiek z pozostałych dramatis personae.
Deweloperzy przyrównują gracza do boskiej istoty, która patrzy z góry i pociąga
w odpowiednim momencie za sznureczki przeznaczenia, decydując o poczynaniach
różnych postaci. Ponadto system wyborów połączony będzie z możliwością uzyskania
rozmaitych przedmiotów. Przykładowo w prequelu wskazanie jednej z dwóch
czynności owocowało zdobyciem miecza, który mogłam później wykorzystać lub nie,
kształtując w ten sposób przebieg fabuły.
Co
do oprawy wizualnej, statyczne 2D wypada ładnie, włącznie z sylwetkami postaci,
w których widać charakterystyczną dla anime i mangi kreskę. Męskiej
reprezentacji graczy z pewnością spodoba się fakt, iż kobiety w The Innkeeper
są zaokrąglone w strategicznych miejscach. Podejmowaniu decyzji towarzyszą
natomiast małe, pocieszne obrazki w stylu chibi. Omawiając grafikę, chciałabym odnotować
jeszcze pewną rzecz, którą reklamują autorzy. Mianowicie w grze zostanie zaimplementowana
funkcja dostosowywania takich elementów jak styl czcionki czy kolor okna
dialogowego. Przyznam, że potrafiłabym obejść się bez tych, raczej gadżeciarskich,
opcji. Z reguły wystarczają mi narzucane przez deweloperów propozycje, byle
było czytelnie i estetycznie. Niemniej przypuszczam, że istnieją amatorzy
grzebania w takich ustawieniach. Sama za to bardziej interesuję się muzyczną
warstwą przygód oberżystki i spółki. W tej kwestii wybór twórców padł na
szwajcarskiego kompozytora Adriana von Zieglera, który zgodził się uczestniczyć
w projekcie. I dobrze, bo melodie, jakie można usłyszeć w sieci czy prequelu,
spisują się na medal. Takie spokojne, z romantyczno-mistyczną nutą…
Czy
Elisa: The Innkeeper podbije serca graczy? Visual novel mają swoją niszę, a grono
ich wielbicieli jest wystarczająco pokaźne, by różne tytuły znalazły swoich
wielbicieli. Jeżeli zespół z Neoclassic Games wykorzysta cały potencjał, jaki
drzemie w jego wirtualnym dziecku, Elisa powinna zaskarbić sobie przychylność
sympatyków gatunku. Już teraz zresztą nie brakuje takich osób, o czym świadczą
postępy crowdfundingowej kampanii (w momencie publikacji mojego wpisu na koncie
twórców było ponad 80% z tzw. minimum, niezbędnego do pozytywnego zakończenia
akcji). Jeżeli chcecie wesprzeć finansowo ekipę, zapraszam do odwiedzenia
kickstartertowej witryny gry, która mieści się pod tym adresem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.