Najbardziej
oddany fan zawsze znajdzie czas na swoją największą pasję. Jeśli więc kocha
puzzle, będzie je układać bez względu na zaistniałe okoliczności. I to nawet
wtedy, gdy stanie w obliczu inwazji zombie. Bez pardonu rozwali żywe trupy, jak
tylko zaczną się nastręczać. A potem szybko wróci do ustawiania klocuchów, nie
tracąc przy tym czujności. Bo przecież grunt to mieć podzielną uwagę!
Seria
Pixel Puzzles, w skład której wchodzi kilka pozycji, nie jest mi obca. Swego
czasu zaliczyłam bowiem przygodę z niezłym, acz nie wolnym od mankamentów Pixel
Puzzles: Japan. Ostatnio miałam zaś kolejne bliskie spotkanie z cyklem, nad
którym pieczę sprawuje niezależne studio Decaying Logic. Tym razem na moim
twardym dysku zagościła odsłona o podtytule UndeadZ. Przyznam, że spodziewałam
się produkcji bliźniaczo podobnej do obrazków rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Ten sam deweloper i gatunek, a na dokładkę krótki odstęp czasu dzielący
premiery poszczególnych gier – Japan zadebiutowało 14 kwietnia 2014 roku,
natomiast UndeadZ niecałe dwa miesiące później (6 czerwca). Ot, następny zestaw
obrazków do ułożenia, tyle że z innym motywem przewodnim. Poniekąd moje przewidywania
okazały się trafne, gdyż w puzzlach o tematyce zombie odnajdziemy zarówno
zalety, jak i wady japońskiego poprzednika. Niemniej twórcy postarali się o
nowe patenty, choć tu również powielono model wcześniejszego projektu. Mianowicie
było nawet fajnie, lecz nie wszystko poszło cacy.
Widzę zombie!
Wszędzie!
Pierwszą
nowość w stosunku do mechaniki Japan zauważyłam tuż po odpaleniu produkcji.
Otóż większość ekranu w menu głównym zajmuje plansza, po której zaczynają łazić
zombie. Co w tym takiego zaskakującego, skoro motyw żywych trupów odgrywa
kardynalną rolę? Ano bynajmniej nie jest to zwykła, nieinteraktywna animacja,
lecz zręcznościowa minigierka typu top-down shooter. Na planszy znajduje się
także koleś z giwerą, a my, jeśli mamy ochotę, możemy pomóc facetowi przetrwać
jak najdłużej. Zasady, które zresztą wyświetlają się odbiorcom na dzień dobry,
są proste do ogarnięcia nawet dla laików takiej zabawy. Klawisze WSAD służą do
przemieszczania bohatera, spacja odpowiada za strzelanie, a pod Q przypisano
pieszczoty z wykorzystaniem granatów. Stopień trudności nie trąci jednak banałem,
bo nieumarłych ciągle przybywa. Wiadomo – świeże mięsko kusi. Na szczęście kto
nie chce zaprzątać tym sobie głowy, może od razu przejść do właściwej
rozgrywki, czyli układania puzzli.
Łap, kładź…
Jeśli
chodzi o układanki, autorzy ponownie sięgnęli po ideę pływających elementów.
Rozsypane kawałki dryfują w zbiorniku wodnym, który okala planszę przeznaczoną
na tworzenie obrazka. Po raz kolejny otrzymujemy też do dyspozycji ilustracje,
liczące sobie od 60 do 350 części. Osobiście cieszę się, że nikt nie wpadł na
pomysł, aby wprowadzić jeszcze bardziej pofragmentowane grafiki. Po pierwsze, nadal
nie ma możliwości zapisania rozgrywki w trakcie bieżącego zadania. Po drugie, łapanie
kolejnych elementów, które pływają sobie niczym rybki w wodzie, zwyczajnie nie
nadaje się do bardziej skomplikowanych puzzli. Już przy poprzedniej produkcji studia
kręciłam trochę nosem na ścisk wśród rozrzuconych komponentów, co dawało się we
znaki zwłaszcza na dalszych etapach. UndeadZ funduje niestety powtórkę w tej
materii, a zatem często złapiemy inny kawałek niż ten, który akurat wpadł nam w
oczy.
…i nie daj się
zjeść
No
dobrze, ale jak na razie wygląda na to, że puzzlowy aspekt gry jest kserokopią
atrakcji, oferowanych przez jej starszą siostrę. A wszak wcześniej wspomniałam,
iż nie należy nastawiać się na stuprocentowego klona. Co wobec tego odróżnia
UndeadZ od Japan? O tzw. rys indywidualności zadbał tutaj survivalowy akcent,
który przypomina opcjonalną zabawę z menu. Znowu dostajemy strzelankę z
perspektywy lotu ptaka, lecz w nieco zmodyfikowanej formie. Podczas układania
musimy jednocześnie obserwować dolną część ekranu, którą zarezerwowano dla naszego
podopiecznego, odpierającego ataki zombie. Za wstawianie elementów puzzli we
właściwe miejsca nagradzani jesteśmy walutą, dzięki czemu zakupimy niezbędne do
obrony środki: naboje, granaty, miny oraz barykady. W sklepie nabędziemy ponadto
parosekundowy podgląd gotowego obrazka, ale radziłabym nie trwonić na to zbyt
dużo pieniędzy. Lepiej skoncentrować wydatki na rzeczach potrzebnych do
przetrwania, tym bardziej że zgon bohatera jest równoznaczny z końcem układania
i rozpoczęciem danego poziomu od nowa.
O
ile na początkowych levelach ten nietypowy survival zdaje egzamin, tak w
późniejszej fazie rozgrywki bywa frustrujący. Owszem, Pixel Puzzles: UndeadZ
potrafi wciągnąć, ale im dalej w las, tym częściej możemy odczuć zmęczenie. A
to trzeba w porę ubić truposza, a to z kolei złapiemy niepożądany kawałek
układanki, a to trudniej coś w ogóle wypatrzyć, jeżeli w niezbyt czystej wodzie
pływa wiele małych i zbliżonych kolorystycznie fragmentów. Przypominam też, że
wskazane jest sprawne kompletowanie obrazka, gwarantujące napływ gotówki. Swoją
drogą, można zaryzykować stwierdzenie, iż tego rodzaju gameplay kłóci się z ideą
niespiesznego i spokojnego składania puzzli. Dlatego nie każdy sympatyk
układanek zaakceptuje obecność zombiaków, które nie pozwalają mu skupić się na
tym, co lubi. Mimo wszystko taka osoba nie powinna totalnie przekreślać
produkcji od Decaying Logic, ponieważ twórcy przygotowali również alternatywę w
postaci dodatkowego trybu zabawy. Ten dla odmiany stawia na czysty relaks –
znikają agresywne zombie wraz z ich potencjalną ofiarą, a ściągawka z całym
obrazkiem dostępna jest w dowolnym momencie.
Ilustracje,
jakie przyjdzie nam układać, trudno nazwać pięknymi. Nie da się ukryć, iż
przedstawiają brudny świat, który został zainfekowany plagą zombie. Słodkie
obrazeczki nie miałyby w UndeadZ racji bytu, aczkolwiek muszę wtrącić małe
„ale”. Odniosłam wrażenie, że czasami za bardzo skupiono się na makabrze
zamiast na lepszym dopracowaniu danej grafiki. Co do muzyki, nie jest jakoś
szczególnie odrzucająca, lecz nie zachwyca – takie tam brzdąkanie w sumie.
Szkoda tylko, że każdorazowe uruchomienie gry przywraca domyślne ustawienia
dźwięku, wymuszając ponowną regulację głośności.
Summa summarum
Połączenie
casualowych puzzli z survivalowym top-down shooterem to oryginalny koktajl. W
przypadku Pixel Puzzles: UndeadZ owa mikstura wypada dosyć strawnie, choć z
ideałem jej nie po drodze. Tak więc w ogólnym rozrachunku oceniam grę podobnie
jak utrzymaną w japońskim tonie poprzedniczkę, radząc zainteresować się tym
tytułem dopiero przy okazji promocji. Doceniam jednak fakt, że deweloper
urozmaicił swoją układankową formułę, a zarazem pozostał jej wiernym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.