czwartek, 9 czerwca 2016

"Gra pozorów", Carolyn G. Hart - recenzja

Lubię kryminały, a ponadto chętnie sięgam po takie powieści, które pozwalają odprężyć się po ciężkim dniu. „Gra pozorów” autorstwa Carolyn G. Hart spełnia obydwa warunki, bowiem serwuje czytelnikom kryminalną intrygę w sposób lekki, łatwy i przyjemny. Dlatego też absolutnie nie żałuję czasu spędzonego przy tej książce, mimo że nie zaliczę jej do literackich arcydzieł. Ot, rozrywka, ale na solidnym poziomie.

Na dobry początek parę słów dotyczących autorki powyższego tytułu. Choć dla mnie było to dopiero pierwsze spotkanie z twórczością Carolyn G. Hart, bynajmniej nie mamy do czynienia z osobą anonimową w świecie kryminalnej prozy. Ta amerykańska pisarka już dawno wyrobiła sobie pewną markę, o czym świadczy nie tylko pokaźne portfolio, ale też dla przykładu takie wyróżnienia jak Agatha Award, Anthony Award czy Macavity Award. Do jej najbardziej popularnych utworów należą natomiast powieści z serii „Śmierć na życzenie”, którą otwiera właśnie „Gra pozorów”.

Tytuł całego cyklu jest zarazem nazwą księgarni, prowadzonej przez główną bohaterkę – niejaką Annie Laurance. Fabuła debiutanckiego tomu rozpoczyna się w momencie, gdy nasza protagonistka kieruje biznesem już od pewnego czasu, aczkolwiek nie na tyle długo, by zatrzeć okolicznej ludności pamięć o poprzednim właścicielu interesu. Annie sama zresztą nie zapomni tego człowieka, gdyż był nim jej wuj Ambroży, po którym odziedziczyła ów przybytek. Dochody ze „Śmierci na życzenie” może nie pozwalają na hulaszcze życie, lecz panna Laurance ma sentyment do sklepu. Jeszcze będąc dzieckiem, regularnie odwiedzała krewnego, mieszkającego i pracującego na fikcyjnej wyspie Broward’s Rock u wybrzeża Karoliny Południowej. Na dodatek, oferta wujaszkowej księgarni obejmuje wszelkiej maści kryminały, podczas gdy kobieta uwielbia tego typu opowieści. Ba, najbardziej lubi utwory pani Christie, w związku z czym jej kocia pupilka raczej nieprzypadkowo wabi się Agatha.

Jak łatwo przewidzieć, Carolyn G. Hart ześle na sklepikarkę komplikacje w postaci kryminalnej afery, która dotknie ją bezpośrednio, a nie wyłącznie poprzez karty czytanych bądź sprzedawanych książek. Równocześnie literacki świat regularnie o sobie przypomina, robiąc to przy tym w całkiem zgrabny sposób. Mianowicie Annie organizuje w sklepie niedzielne spotkania dla lokalnych pisarzy, którzy specjalizują się w wiadomego rodzaju historiach. Tak się akurat składa, że zebranie, jakiego czytelnik jest świadkiem w „Grze pozorów”, ma przykry w skutkach, acz emocjonujący przebieg. Nie dość, że uczestnicy rozprawiają wpierw o popełnionym niedawno morderstwie, to jeszcze na spotkaniu dochodzi kolejny trup – jeden z literatów. Wprawdzie do księgarni dotarł pełen wigoru, ale w trakcie wiecu ktoś postanowił go zabić. Fakt ten ze zrozumiałych powodów także staje się tematem rozmów. Co ciekawe, do akcji wkracza obycie poszczególnych postaci z różnymi odmianami kryminałów, a nawet detektywistyczne podejście do zaistniałych wypadków. Jako że członkowie niedzielnego klubu chwytają za pióro, wykazują się dużą wyobraźnią i porównują zaobserwowane sytuacje z książkami, rzucając odniesieniami do konkretnych tytułów.

Śledczego bakcyla łapie również sympatyczna Annie, której przyjdzie potem węszyć tu i tam na wyspie. Owszem, początkowo nie zamierza angażować się w rozwiązywanie zagadki, bo, jak sama podkreśla, nie jest detektywem ani choćby autorką kryminałów. Zmienia jednak zdanie, gdy miejscowy komendant, który podejrzewa ją o zabójstwo w księgarni, sugeruje też, iż mogła przyczynić się do tragicznej śmierci świętej pamięci wujka. W kobietę wstępuje wtedy detektywistyczny duch oraz chęć aktywnego badania sprawy. Pomaga więc swojemu przyjacielowi Maxowi w prywatnym dochodzeniu, starając się przy okazji myśleć jak bohaterowie słynnych powieści, np. Herkules Poirot, Philip Marlowe czy panna Marple. Jednocześnie nie staje się nagle bezbłędnym asem w tej dziedzinie, dzięki czemu jej postać nie wypada sztucznie.

Mimo że „Gra pozorów” nie dorównuje gatunkowym tuzom pokroju Agathy Christie, to przyjemna lektura, która posiada swój urok i potrafi wciągnąć za sprawą nieźle skrojonej intrygi oraz lekkiego pióra autorki. Szczególnie ujął mnie pomysł z tematyką książek, jakie są dostępne w księgarni „Śmierć na życzenie”. Nie ukrywam, że chętnie odwiedziłabym taki klimatyczny sklep. Niemniej, jak zasygnalizowałam wcześniej, generalnie powieść Carolyn G. Hart daje radę pod kątem całokształtu. Może nie będę gorączkowo rozglądać się za następnymi częściami, lecz jeśli któreś tomy wpadłby kiedyś w moje ręce, nie omieszkam ich sprawdzić.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Gra pozorów
Tytuł oryginalny: Death on Demand
Autor: Carolyn G. Hart
Wydawnictwo: Edipresse Polska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.