– Donna Crouschynca! Koniec świata! –
lokaj Manolo wydarł mi się do ucha, wyrywając ze snu o przystojnym ogrodniku
Gustavo. Na widok trzęsącego się niczym osika służącego chwilowo darowałam
sobie jednak awanturę. Ten, nic więcej nie mówiąc ani nie zważając na
konwenanse, jął mnie szarpać nerwowo za ramię, po czym wskazał palcem taras. Zniecierpliwiona
wygramoliłam się z wielkiego łoża, a przy okazji zaczęłam rozmyślać o karze dla
lokaja, który wtargnął do pokoju przed godziną budzenia. Takie rozważania
szybko odeszły w niebyt, gdy dotarłam do tarasowej balustrady. Cóż za straszne
rzeczy objawiły się mym oczom – różane rabatki rozdeptane, a po ogrodzie krążyło
stado agresywnych ludzi! Był też Gustavo lub raczej to, co z niego zostało, bo
biedak posłużył obcym za przekąskę. Zrozumiawszy, że to atak zombie, odłożyłam
opłakiwanie amanta na później i przeszłam do działania. – Manolo! Wyjmij z mojej szafy karabin, amunicję i granaty! Migieeem!!!
– tym razem ryknęłam ja.
No
dobrze, a teraz najwyższa pora zejść na ziemię. Żadna ze mnie majętna Włoszka,
która mieszka w ogromnej willi i ma wokół siebie nadskakującą służbę, włącznie
z przystojniakiem do sadzenia kwiatków oraz koszenia trawy. Żyję sobie skromnie
w polskim blokowisku, acz można powiedzieć, iż posiadam na balkonie coś w
formie malutkiego ogródka. Ale przejdźmy wreszcie do meritum, bo przecież
wypadałoby wytłumaczyć, dlaczego tak naszło mnie na snucie italsko-zombiaczych
fantazji. Otóż zasmakowałam ostatnio czegoś podobnego za sprawą niezależnej gry
Guns, Gore & Cannoli od czteroosobowej ekipy z belgijskiego Crazy Monkey
Studios. Wprawdzie akcja produkcji została osadzona w Ameryce, lecz nie brak tu
zarówno żywych trupów, jak i rodaków Moniki Bellucci.
Znowu
apokalipsa zombie? I to w Stanach Zjednoczonych? Owszem, wiele razy śledziliśmy
tego rodzaju historie. Niemniej w przypadku Guns, Gore & Cannoli rzecz jest
o tyle nietypowa, że przenosimy się do lat dwudziestych minionego stulecia i
przypadającej na ów okres epoki prohibicji. Na dokładkę, z silnie zaznaczoną
obecnością gangsterskiego światka, który znalazł swój przyczółek poza ojczystą
Italią. Głównym bohaterem uczyniono bowiem Vinniego Cannoli, eksperta od
brudnej roboty, co w praktyce sprowadza się przeważnie do eliminowania
problematycznych dla mafii osób. Naszego protagonistę poznajemy w chwili, gdy
na polecenie swojego bossa wyrusza do mieściny o nazwie Thugtown (w polskim
tłumaczeniu: Miasto Bandytów). Zadanie, które obejmuje odszukanie niejakiego
Frankiego, od początku zanosiło się na niełatwą sprawę, zważywszy na pewne
niepokojące doniesienia. Pomimo tego rzeczywista skala zagrożenia zaskakuje
nawet Vinniego – choć facet nie traci animuszu, nie spodziewał się, że
przyjdzie mu stawić czoła hordom nieumarłych.
Przyprawiona
karykaturalnym sosem historia elegancko żeni motyw żywych trupów z wątkiem
gangsterskich porachunków, lecz nie należy nastawiać się na wielowarstwowy
scenariusz. Ot, prościutka opowiastka albo zarys fabularny, który ma na celu
usprawiedliwić podejmowane przez gracza działania. Te zresztą również nie
zaliczają się do wyrafinowanych, polegając na gnaniu przed siebie oraz zabijaniu
licznych przeciwników. Niezależny projekt oferuje odbiorcom side-scrollowany
miks platformówki i strzelanki, przy czym maksymalny nacisk położony został na
czystą rozwałkę. Innymi słowy, pacyfistyczne podejście nie popłaca – jeśli chcecie
przeżyć, nie żałujcie środków destrukcji!
O
ile podstawową spluwę wyposażono w nielimitowaną ilość ołowiu (trzeba jedynie przeładowywać
magazynek), tak przy pozostałych broniach wprowadzono ograniczoną amunicję, a
zapasy uzupełnimy poprzez zbieranie porozrzucanego na planszach oręża.
Oczywiście nie od razu zyskamy dostęp do wszystkich typów uzbrojenia, wśród
których deweloperzy przygotowali przykładowo rewolwer magnum, dubeltówkę,
miotacz ognia czy koktajle Mołotowa. Co ważne, postarano się też o odpowiedni
urodzaj przy projektowaniu oponentów. W trakcie rozgrywki krwi napsują nam nie
tylko żywe trupy, ale i mafiosi z wrogiego gangu oraz wysłani przez rząd
żołnierze. Szczególnie ciekawie przedstawia się asortyment zombiaków, zgodnie z
formułą gry, bardziej komicznych niż strasznych. Prócz dość zwyczajnych
szwendaczy, trafimy chociażby na przerośnięte szczury, nadgniłych futbolistów
bądź na skąpo odziane truposzki z pejczem.
Intensywna
eksterminacja, jaką funduje odbiorcom Guns, Gore & Cannoli, niewątpliwie wciąga,
lecz przy dłuższym posiedzeniu widać pewną schematyczność zabawy, zwłaszcza że
nie uświadczymy innowacji na niwie gameplayu. Przy okazji dodam, iż nie do
końca przekonało mnie średnio wygodne wchodzenie po schodach – musimy wtedy
posiłkować się podskokami, zamiast móc płynnie przejść na wyższe piętro. Co się
zaś tyczy sterowania ogółem, obsługa przy pomocy klawiatury nie przysparza
powodów do narzekań, aczkolwiek pod warunkiem naniesienia zmian w domyślnym
obłożeniu przycisków. Zanim rozpoczniecie właściwą rozgrywkę, radziłabym
zajrzeć do ustawień w menu głównym i przerzucić funkcje strzelania oraz kopania
z klawiszy na myszkę.
Jeśli
chodzi o oprawę audiowizualną, ten aspekt produkcji pozostawia po sobie
pozytywne wrażenia, ciesząc oczy i uszy solidnym wykonaniem. Ręcznie rysowana
grafika 2D utrzymana jest w komiksowym stylu, który mężnie zniesie upływ czasu,
a ponadto pasuje do specyficznego charakteru przygód Vinniego. Jak
zasygnalizowałam wcześniej, nie inaczej oceniam warstwę dźwiękową. Już w samym
menu wita nas utwór, w którym pobrzmiewa sycylijska nuta. Dalej również jest
dobrze, bo usłyszymy melodie wzbudzające skojarzenia z gangsterskimi klimatami
oraz latami prohibicji.
Reasumując,
Guns, Gore & Cannoli nie zapisze się w annałach wirtualnej rozrywki, ale
trzeba przyznać, iż zespół deweloperski z Crazy Monkey Studios wykonał porządną
robotę. Mimo że niezależny tytuł nie wyróżnia się pod względem mechaniki, zwraca
na siebie uwagę pomysłowym zarysem fabuły i udaną próbą ugryzienia
wyeksploatowanego tematu zombie od mniej standardowej strony. Jeżeli więc
lubicie dwuwymiarowe strzelanki, warto obadać, szczególnie przy korzystnej
promocji. A gdy macie znajomych o podobnych zainteresowaniach, można ich do
siebie zaprosić na wspólną zabawę, ponieważ produkcja została wzbogacona o tryb
lokalnej kooperacji do czterech graczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.