czwartek, 10 października 2024

"Bajania", Michał Medwid - recenzja

 


Michał Medwid serwuje czytelnikom w swoich „Bajaniach” siedem zróżnicowanych opowieści. Co szczególnie istotne, książka ta stanowi atrakcyjny kąsek dla takich fanów niesamowitych historii z dreszczykiem, którzy w literaturze grozy bardziej cenią sobie klimat niż nadmierne epatowanie okrucieństwami.


Autor już na dzień dobry potrafi zaintrygować odbiorców, otwierając swoją publikację „Dobrą wolą”. Choć akurat to opowiadanie nie nazwałabym horrorem, doceniam je za bardzo pomysłowy koncept, w myśl którego Michał Medwid poniekąd poetycko i zarazem iście nieszablonowo prezentuje historię stworzenia świata. Bo jakżeby inaczej podsumować utwór przydzielający boskiej istocie rolę DJ-a z własną stacją radiową.


Mroki rzeczywistości i niesamowitości

Następne historie, które wchodzą w skład omawianej publikacji, chętniej kierują się już w stronę grozy, z tym że – jak wspomniałam we wstępie – autor z powodzeniem stawia przede wszystkim na wykreowanie sugestywnego klimatu. Tak bowiem jest w niepokojącym opowiadaniu nr 2, opatrzonym tytułem „Gość w dom”. Poznajemy tu 9-letnią dziewczynkę, której matka dopiero co zmarła, a ojciec nie potrafi rozstać się z alkoholem. Polski pisarz zręcznie przy tym wodzi czytelników za nos i dodatkowo uprzykrza młodziutkiej protagonistce życie potencjalną aktywnością demoniczną.



 „Fanatyk” i „Redyk” to z kolei propozycje, w których mogą znaleźć coś dla siebie zwolennicy jednego z filmów Roberta Eggersa – „Czarownica. Bajka ludowa z Nowej Anglii”. Akcja pierwszego z dwóch wyżej wymienionych tekstów toczy się w przeszłości, przenosząc nas do otoczonej lasem miejscowości. Tamtejszy kaznodzieja, którego syn pełni funkcję pierwszoosobowego narratora, zagrzewa lokalną społeczność do urządzenia polowania na mieszkające ponoć wśród kniei czarownice, co posłużyło Michałowi Medwidowi do odmalowania gęstej aury zabobonu, koszmaru i szaleństwa.


„Redyk”, będący, tak na marginesie, jednym z najdłuższych opowiadań w tym zbiorze, traktuje zaś o beskidzkich góralach, biorąc pod lupę żyjącą na uboczu rodzinę. To przystrojona złowróżbną atmosferą historia niezbyt dobranego małżeństwa, którego problemów bynajmniej nie poprawia czający się w pobliżu upiór. Skojarzenia ze wspomnianym wcześniej filmem w reżyserii Eggersa mogą więc tutaj nasuwać się niejako poprzez korelację motywu rozpadu rodziny z działaniem nadnaturalnych sił.



Różnorodność popłaca

We wstępie napisałam, że książka Michała Medwida zawiera zróżnicowane teksty. Dodam teraz, iż dobitnym tego przykładem jest chociażby zestawienie obok siebie osadzonej na Dzikim Zachodzie „Doliny Wróbli” oraz opowiadania „Sakura-Mama Monogatari”, rozgrywającego się dla odmiany w dawnej Japonii. Utrzymany w konwencji westernowej grozy utwór przybliża losy pewnego łowcy głów, który metodą empiryczną przekonuje się, że z szalonymi sektami nie ma żartów i lepiej unikać odizolowanych, a do tego mających złą reputację miejsc. Stosownego nastroju zatem nie brakuje, podobnie jak w japońskiej historii, mimo że uderza ona w inne tony. Bo „Sakura-Mama Monogatari”, drugi z najdłuższych utworów w zbiorze, kupił mnie formułą z pogranicza mrocznej baśni i fantasy w orientalnym wydaniu.


Całość wieńczy natomiast „Barowa pogoda”, która ukazuje Kraków skąpany w gęstym i przyrównanym do drapieżnika smogu. Dla głównego bohatera tego segmentu – cierpiącego na niedobór weny pisarza – takowa pogoda staje się źródłem iście niesamowitych wrażeń, lecz autor nie poprzestaje na udanym budowaniu atmosfery dziwności. Otóż w osobliwych doświadczeniach protagonisty zauważyłam swego rodzaju metaforę ucieczki od problemów codzienności, lecz takich skłaniających do refleksji motywów jest na kartach pozycji spod pióra Michała Medwida jeszcze więcej. Wcześniejsze opowiadania – prócz fundowania mniej bądź bardziej wyeksponowanego dreszczyku – poruszają wszak takie kwestie jak np. dylemat pomiędzy kontrolą a swobodą, przemoc wobec osoby nieletniej, zazdrość w związku czy nierówność społeczna, która przestaje istnieć w obliczu śmierci.



Interesujące i elegancko podane danie

Wszystko to zostało napisane z użyciem plastycznego języka, bez którego mój odbiór „Bajań” nie byłby tak pozytywny, tym bardziej że mowa o publikacji stawiającej sobie za cel przedstawienia nie tylko wciągających, ale też klimatycznych treści. Ponadto zacnym, bo pieczołowicie wykonanym i odpowiednio nastrojowym dodatkiem okazała się szata graficzna w wykonaniu Łukasza Białka, obejmująca zarówno przystrojoną ponurymi brązami okładkę, jak również monochromatyczne ilustracje w środku. Słowem, czytelnicza propozycja autorstwa Michała Medwida to tytuł zdecydowanie wart bliższego poznania.



-------------------------------------------------------------------

Tytuł: Bajania
Autor: Michał Medwid
Wydawnictwo: Planeta Czytelnika
Liczba stron: ok.320

5 komentarzy:

  1. Zaciekawiłaś mnie, dodam sobie do listy życzeń. Ale jak ze strachu nie będę mógł spać w nocy, to zgłoszę się z pretensjami :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo... historie z dreszczykiem ;) Super! Muszę dodać do listy "do przeczytania". Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też dodaję do listy do przeczytania i pozdrawiam :-) .

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś dla mnie <3. Uwielbiam takie klimatyczne horrory, znacznie bardziej mnie wciągają, niż te przesiąknie okrucieństwem właśnie :). A jakie śliczne wydanie i dodatki do niego <3

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.