sobota, 19 października 2024

[18+] "Scarlet", Yuino Chiri - recenzja

 


Co by było, gdyby Wilk i Czerwony Kapturek okazali się hojnie obdarzonymi przez naturę niewiastami? Swoistej odpowiedzi na takie pytanie udziela manga „Scarlet” autorstwa Yuino Chiri.


Tytuł ten wydany został w Polsce przez Waneko jako tzw. jednotomówka. Niemniej by być bardziej precyzyjną dodam, że to zbiorcza publikacja dwóch tomów z rozdziałami udostępnianymi pierwotnie na łamach jednego z japońskich magazynów. Pod kątem gatunkowym, ta skierowana do dorosłych odbiorców historia łączy w sobie fantastykę, grozę i erotykę z elementami yuri, czyli romansu między dwiema dziewczynami. Owymi połówkami jabłka są zaś tutaj Fine oraz Iris, zestawione na zasadzie charakterologicznych przeciwieństw.


Opowieść o Wilku i Wilczym Kapturku

Pierwsza z wyżej wymienionych dziewczyn reprezentuje typ poważnej wojowniczki, która stara się kierować głosem rozsądku. Można ją poniekąd określić mianem tutejszej wersji Wilka, bo – w wyniku pewnych okoliczności – połknęła swego czasu nielegalny narkotyk, a przez to stała się wilkołakiem. Dla odmiany Iris ma w sobie coś z trzpiotowatej i wesołej lolitki, która zdaje się często iść na żywioł, np. spontanicznie pijąc alkohol w niezbyt odpowiednim momencie. Z uwagi na nakrycie głowy o wiadomym kolorze, postać ta kojarzy się z Czerwonym Kapturkiem, acz też jak najbardziej zasługuje na status odpowiednika Wilka. Ba, owa panna jest wilkołakiem od samego początku swojego istnienia. Co więcej, dziewczęta, pomimo łączącej je zażyłości, zamierzają dotrzymać zawartej między sobą umowy, której ewentualna realizacja wiążę się z iście zabójczym finałem dla jednej z nich.



Fabularne plusy

„Scarlet” to manga oparta na całkiem interesujących założeniach, o czym świadczy chociażby wątek wcześniej wspomnianego narkotyku – Elixiru, a także obecność organizacji Lea, aktywnie usiłującej zlikwidować handel tymże specyfikiem. Fin działa bowiem w szeregach łowców pracujących dla owej grupy, podczas gdy Iris pomaga jej polować na osoby odpowiedzialne za ów proceder oraz na wilkołaki powstałe na skutek spożycia nieszczęsnej substancji. Ponadto wykreowane przez japońską autorkę potwory odbiegają od stereotypowego wizerunku zarośniętych sierścią likantropów. O ile jeszcze istoty pokroju Iris mają przynajmniej włochate ogony i uszy, tak wygląd osób, które ogarnia morderczy amok pod wpływek Elixiru, ma w sobie coś wampirycznego. Z kolei relacja głównych bohaterek stanowi dodatkowy smaczek, przy czym nie myślę o czysto erotycznych aspektach.


Fabularne minusy

Jest jednak z historią Iris i Fine taki problem, że akcja toczy się zdecydowanie za szybko. Autorka nadto podkręciła tempo przedstawiania swojej opowieści, przez co ma się wrażenie pobieżnego skakania po fabule. W efekcie poszczególne wątki aż się proszą o należyte rozwinięcie i – niestety – nie doczekują się tego. Swoista gonitwa wydarzeń wyczuwalna jest zwłaszcza w dalszych rozdziałach – zupełnie jakby Yuino Chiri chciała czym najprędzej zakończyć perypetie bohaterek lub/i dostała takie wytyczne od oryginalnego wydawcy. Za przykład niech posłuży choćby wątek pewnej dziewczyny, która na późniejszym etapie historii wprowadza do relacji na linii Iris-Fine nuty zazdrości. Sprawa owej panny zostaje wręcz drastycznie ucięta, że nawet nie ma możliwości odpowiednio wybrzmieć. Nie mówiąc o finale, który to potraktowano najbardziej po macoszemu, pomijając część kluczowych kwestii, a tym samym skąpiąc czytelnikom odpowiedzi na różne pytania.



A jak się ma do tego wszystkiego strona graficzna?

Powyższe mankamenty odbiły się również na tzw. „momentach”. Nie dość, że – ku rozczarowaniu koneserów erotycznych scen – nie uświadczymy ich dużo, to na dokładkę, zdają się być wciśnięte na siłę i bez większego przemyślenia. Niemniej na pocieszenie dodam, że bez względu na to, czy postacie są rozebrane, czy w ubraniach, prezentują się atrakcyjnie. A skoro już poruszyłam temat warstwy wizualnej, ilustracje niewątpliwie zaliczają się do atutów omawianej publikacji. Co więcej, o ile fabuła za bardzo gna na łeb na szyję, tak na gruncie ilustracji należycie zadbano o dynamikę w szczególnie wymagających tego kadrach. Nie zabraknie też widoku krwi podczas brutalnych fragmentów, jak zresztą przystało na historię, w której mamy złaknione posoki istoty oraz walki na śmierć i życie.


Podsumowując

„Scarlet” to taki średniak z zadatkami na solidną pozycję, który przez fabularny pośpiech nie zdołał rozwinąć skrzydeł i zapewnić odbiorcom pełni satysfakcji Wprawdzie nie nudziłam się w trakcie lektury, ale daleka byłam od piania z zachwytu. Stąd mimo że nie mam poczucia straconego czasu, na pewno już nie wrócę do opowieści o pięknym, acz zabójczo niebezpiecznym duecie Iris i Fine. Słowem, można przeczytać, a przy okazji docenić ładną kreskę, lecz świat się nie zawali, gdy pominiecie ten tytuł, skoro na rynku jest dużo znacznie ciekawszych mang.


4 komentarze:

  1. To pominę Julito, jeśli są lepsze mangi. Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ta akurat taka średnia - do przeczytania i zapomnienia. Również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Mangi też nie w moim klimacie, ale w takowy styl, tylko growy, w klimacie visual novel, czasami grywałam. Nie twierdzę, że jest to ukochany przeze mnie gatunek, zdecydowanie bywa lepsza rozrywka, ale dla odmiany w romansidło, często doprawione erotyką zdarzało mi się grywać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też przewinęło się u mnie parę gier typu visual novel. :)

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.