sobota, 20 czerwca 2015

"Świat w płomieniach" - recenzja

Roland Emmerich od lat specjalizuje się w wysokobudżetowych widowiskach, często demonstrując odbiorcom efektowne sceny destrukcji. W takich produkcjach jak „Dzień Niepodległości” czy „2012” udowodnił, że nie straszne mu zniszczenia na skalę globalną. I choć „Świat w płomieniach” prezentuje rozwałkę mniejszego kalibru, nie oznacza to, iż film wypada biednie w porównaniu z przytoczonymi wcześniej tytułami. W końcu Biały Dom to nie pierwsza z brzegu chałupa.

Rok 2013 w kinach przyniósł nie tylko piątą odsłonę „Szklanej pułapki”, lecz również premierę dwóch innych produkcji, utrzymanych w duchu tego kultowego cyklu. Akcja obu obrazów koncentrowała się wokół siedziby prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jednym z nich był „Olimp w ogniu” Antoine’a Fuquy, natomiast drugi to „Świat w płomieniach”. Film Emmericha opowiada o losach Johna Cale’a, który służył niegdyś w amerykańskiej armii. Nasz protagonista chce zostać zatrudniony w Secret Service, jako ochroniarz głowy państwa. Liczy też, że w ten sposób uda mu się naprawić relacje ze swoją córką Emily, zafascynowaną postacią prezydenta oraz sprawami dotyczącymi bezpieczeństwa i polityki kraju.

Niestety plany przyszpanowania latorośli spalają na panewce, gdyż John nie otrzymuje upragnionej pracy. Wprawdzie częściowo już jej zaimponował załatwiając wycieczkę po Białym Domu, ale negatywny wynik rozmowy kwalifikacyjnej mógłby jeszcze bardziej oddalić Emily od głównego bohatera. W związku z powyższym, Cale postanawia zamydlić dziewczynce oczy, kłamiąc, iż trzeba po prostu poczekać na ostateczną decyzję w sprawie jego kandydatury. Nagięcie faktów to jednak dopiero preludium do poważniejszych komplikacji, jakie zajdą w życiu mężczyzny. Otóż dzień, w którym John i Emily wybierają się do prezydenckiej rezydencji, zaznaczyli sobie również w kalendarzu terroryści. Oni także odwiedzają wtedy Biały Dom, lecz oczywiście nie robią tego w celu podziwiania tamtejszych mebli ani słuchania historycznych wykładów. Paramilitarna grupa szybko przejmuje kontrolę nad budynkiem, zaś Cale stawi czoło owej bandzie niemilców. Cóż, przynajmniej dostanie okazję do wykazania się, a co za tym idzie – próby uratowania przywódcy swojej ojczyzny.

Protagonista „Świata w płomieniach” ma sporo wspólnego z bohaterem „Szklanej pułapki”, pomijając fakt posiadania identycznego imienia. Podobnie jak John McClane, Cale pojawia się w niewłaściwym miejscu i o nieodpowiedniej porze. Obaj panowie muszą podjąć praktycznie samotną walkę z liczniejszym przeciwnikiem, wbrew pozorom nie pozostając przy tym z góry na straconej pozycji. Każdy z nich potrafi bowiem sprawnie posługiwać się bronią oraz własnym sprytem. Żaden za to nie radzi sobie zbytnio w sprawach rodzinnych, będąc w raczej napiętych stosunkach z bliskimi. A skoro o familii mowa, wśród uwięzionych w Białym Domu zakładników znajduje się córka byłego żołnierza, co stanowi dla niego dodatkowy impuls do złojenia terrorystom skóry. Kto orientuje się w serii z Bruce’em Willisem, pamięta, iż tego rodzaju sytuacje nie są obce słynnemu herosowi. Wystarczy przytoczyć tu pierwszą część sagi, gdzie w centrum niebezpiecznych wydarzeń przebywała żona McClane’a.

Analogie pomiędzy jednym a drugim Johnem bynajmniej nie przemawiają na niekorzyść wyreżyserowanego przez Emmericha obrazu. „Świat w płomieniach” z udanym skutkiem kontynuuje tradycje „Szklanej pułapki”, do czego w pewnym stopniu przyczynia się też grający główną rolę Channing Tatum. Aktor ma w sobie coś z młodego Bruce’a Willisa – ten błysk w oku, naturalny luz i wdzięk, dzięki którym nie wypada sztucznie rzucając czasem zabawnym tekstem. Cale w interpretacji Tatuma wzbudza sympatię, podobnie jak Jamie Foxx w roli prezydenta Jamesa Sawyera. Co prawda filmowy przywódca Ameryki chętnie zapisałby się w historii, ale daleko mu do nadętego megalomana. Prezydent Sawyer bierze pod uwagę dobro innych ludzi, marzy mu się świat bez biedy i wojen. Być może został odrobinę wyidealizowany, lecz nie przeszkodziło mi to w pozytywnym odbiorze owej postaci.

Oprócz tego, Sawyer posiada spory potencjał komediowy, nie odstając od Cale’a w umiejętnościach krasomówczych. W tym miejscu chciałabym zauważyć, iż zestawienie Foxxa z Tatumem poniekąd nawiązuje do filmów sensacyjnych, opartych na skontrastowanych duetach. Koronny przykład tego typu obrazów stanowi czteroczęściowy cykl „Zabójcza broń”, który wśród miłośników gatunku cieszy się nie mniejszą estymą niż wielokrotnie przywoływana przeze mnie „Szklana pułapka”. Gwoli ścisłości, relacje pomiędzy Johnem a Jamesem są nieco inne niż w przypadku Martina Riggsa (Mel Gibson) i Rogera Murtaugha (Danny Glover). W „Zabójczej broni” zaprezentowano widzom równorzędnych partnerów, ponieważ każdy pracował jako gliniarz i potrafił się odpowiednio bronić. Tymczasem w produkcji Emmericha Cale pełni funkcję ochroniarza głowy państwa, aczkolwiek Sawyer nie jest typem kompletnej ofermy. Mimo że weteran wojenny nie został zatrudniony w Secret Service, terroryści w pewnym sensie zmuszają go do odbycia swoistych praktyk w dziedzinie pilnowania prezydenta.

Oczywiście aktorska ekipa obrazu nie obejmuje wyłącznie Channinga Tatuma i Jamiego Foxxa. Chociaż na pierwszym planie bryluje para głównych protagonistów, reszta obsady przyłożyła się do swoich ról. Nie zawodzi również młodziutka Joey King, która wciela się w rezolutną Emily. Ze względu na brak rozbudowanych portretów psychologicznych, aktorzy teoretycznie nie mieli zbyt trudnego zadania. Niemniej jednak cieszy fakt, iż wszyscy poważnie potraktowali swoją pracę, nie grając na odczepkę ani nie popadając w przesadę. A jak przedstawia się techniczna strona „Świata w płomieniach”? Bardzo dobrze, co nie dziwi w przypadku filmu sygnowanego nazwiskiem Emmericha. Budżet wyniósł aż 150 milionów dolarów i to widać. Produkcja została bardzo sprawnie zrealizowana, zaś sceny strzelanin oraz wybuchów wypadają naprawdę efektownie.

„Świat w płomieniach” daje odbiorcom to, czego nie dostarczyła „Szklana pułapka 5”. W piątej odsłonie przygód Johna McClane’a pozostało niewiele z dawnych części niezapomnianej serii. Natomiast film Rolanda Emmericha z powodzeniem odwołuje się do tradycji tego właśnie cyklu, a także innych klasycznych reprezentantów kina akcji. Owszem, na próżno szukać w ataku na Biały Dom fabularnej głębi, ale nie o to tutaj chodzi. Wszak mamy do czynienia z czysto rozrywkowym kinem, którego zadanie polega na bawieniu widzów oraz serwowaniu widowiskowych ujęć, bez zmuszania do nadmiernego myślenia. W tej materii historia o ratowaniu prezydenta sprawdza się wyśmienicie. Co prawda perypetie Johna Cale’a bywają niekiedy ciut naiwne i przegięte, lecz poziom całości pozwala przymknąć oko na te rzeczy.


Ocena: 7,5/10

Tytuł polski: Świat w płomieniach
Tytuł oryginalny: White House Down
Reżyseria: Roland Emmerich
Scenariusz: James Vanderbilt
Obsada: Channing Tatum, Jamie Foxx, Joey King, James Woods, Maggie Gyllenhaal
Gatunek: akcja
Produkcja: USA
Rok premiery: 2013
Czas trwania: ok. 130 minut

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.