Nawet
najzdolniejszym ludziom zdarzają się chwile kryzysu. A jeśli próbują wtedy
oddawać się swojej pracy, ewentualne owoce powstają w wielkich bólach i
przeważnie nie reprezentują jakości na miarę ich możliwości, z czego sami
zainteresowani doskonale zdają sobie sprawę. Pod pewnymi względami proces
twórczy zaczyna przypominać wówczas walkę, jaką trzeba stoczyć z własnymi
słabościami. W takich momentach poszukiwanie źródeł inspiracji potrafi niekiedy
nabrać niemalże desperackiego wymiaru, skoro natchnienie, pomimo posiadanego
potencjału, nie napływa zbyt ochoczo do głowy.
Taką
oto tematykę bierze na tapetę niezależne studio Mi’Pu’Mi Games z Wiednia,
podejmując się realizacji projektu The Lion’s Song. Tytuł ten jest epizodyczną
produkcją, której akcja zabierze odbiorców do Austrii z początku XX wieku, a
jej poszczególne odcinki skoncentrują się na losach różnych postaci. Głównych
bohaterów kolejnych rozdziałów łączy wybitny umysł twórczy oraz fakt
znalezienia się w obliczu problemów z kreatywnością. Na całość złożą się w
sumie cztery epizody, przy czym ostatni ma być zwieńczeniem serii, splatającym
historie wcześniej poznanych protagonistów.
Premiera
wszystkich części powinna nastąpić w 2016 roku, lecz póki co dostępny jest
pierwszy odcinek o podtytule Silence. Jego fabuła przedstawia graczom perypetie
młodej kompozytorki Wilmy, która jakiś czas temu opuściła rodzinne strony i
udała się na wiedeńską Akademię Muzyczną. Zdążyła już zresztą zabłysnąć swoim
nietuzinkowym talentem, dzięki czemu jej mentor – profesor uniwersytecki Arthur
Caban – widzi w dziewczynie nadzieję na przyszłość muzyki. Jednakże Wilma nie
do końca podziela ogromny entuzjazm mężczyzny, kiedy ten snuje śmiałe plany,
dotyczące kariery protagonistki. Bohaterką targają akurat rozmaite obawy i wątpliwości,
przez które tworzenie nowej, przełomowej kompozycji nie idzie jak po maśle, a
wręcz odwrotnie.
Szwankująca
wena studentki bynajmniej nie zraża maestra Cabana. Pan profesor szybko
znajduje sposób na rozwiązanie kłopotliwej sytuacji, twierdząc, iż kobieta po
prostu potrzebuje zmian, by odzyskać natchnienie. Dlatego też wysyła ją do
swojej chatki, która stoi samotnie gdzieś pośród alpejskich gór. Tam dziewczyna
ma odpocząć od presji oraz miejskiego zgiełku, no i oczywiście skomponować
arcydzieło. Nie będzie więc stuprocentowego leniuchowania, gdyż trzeba przy
okazji wziąć się do roboty, zwłaszcza że naszą podopieczną czeka jeszcze bardzo
ważny koncert. Jak łatwo zgadnąć, Wilma musi publicznie wykonać swój utwór, co
może wywrzeć decydujący wpływ na dalsze życie artystki.
Niezależnym
deweloperom udała się sztuka pogodzenia małej skali z głębszą treścią.
Wprawdzie na razie nie jest możliwa ocena całokształtu, ale debiutancki odcinek
stanowi bardzo wartościowy kawałek kodu, tym samym zachęcając do sięgnięcia po
następne rozdziały. Na przestrzeni około 50 minut prześledzimy intymną
historię, która porusza czułe nuty ludzkiej wrażliwości. Co najistotniejsze,
Silence zawdzięcza swoje oddziaływanie kameralnemu charakterowi, zamiast
epatować patosem i przesadną dramaturgią. Lwia część odcinka rozgrywa się w
alpejskiej samotni, umieszczając w centrum fabuły wewnętrzne przeżycia Wilmy. Za
sprawą wyrazistego nakreślenia tej postaci, autentycznie wypadają jej rozterki,
związane głównie z muzyką czy profesorem Cabanem, w którym tak na marginesie się
podkochuje. A skoro o kreacji bohaterów mowa, grzechem byłoby pominąć
dobrodusznego karczmarza Leosa. Ów mężczyzna pojawia się niespodziewanie na
drodze dziewczyny, acz nie dosłownie, bo za pośrednictwem telefonu – jedynego
połączenia, jakie górska chata ma ze światem zewnętrznym.
Skromną
i zarazem satysfakcjonującą formułę obrano również przy konstrukcji gameplayu. Owszem,
nie zaszkodziłby dłuższy czas rozgrywki przy jednokrotnym podejściu czy
rozbudowanie pewnych elementów mechaniki, lecz ja nie odczułam z tego powodu
niedosytu. Należy bowiem zaznaczyć, że The Lion’s Song nazywane jest przez
producentów narracyjną grą przygodową. Określenie jak najbardziej słuszne,
ponieważ Silence to przede wszystkim opowieść, wraz z którą powinniśmy płynąć.
W międzyczasie uczestniczymy zaś w rozmowach, a także dokonujemy innych
prostych interakcji z otoczeniem, co zostało połączone z systemem wyborów. W
ramach ciekawostki dodam, iż po zakończeniu zabawy ujrzymy planszę z naszymi
decyzjami i procentem graczy, którzy postąpili tak samo jak my.
Co
do oprawy audiowizualnej, w dalszym ciągu mamy do czynienia z twórczą konsekwencją
autorów. Nie uświadczymy zatem graficznych wodotrysków, tylko pixel art, ale za
to w atrakcyjnym wydaniu. O ile ktoś nie ma totalnej alergii na stylistykę
retro, zapewne doceni nastrojową i utrzymaną w kolorach sepii konwencję. Co
więcej, postarano się o przemycenie gestykulacji oraz odmalowanie emocji na twarzach
bohaterów, na czele z Wilmą, u której zobaczymy zarówno radość, jak i stres
bądź zmęczenie. Ba, czasami do napisów wkrada się efekt drgania, kiedy dla
przykładu mają oddać napięcie danej wypowiedzi. Taki zabieg z powodzeniem
zastępuje brak voice actingu, którego nieobecność rekompensuje nam ponadto soundtrack
wespół z dźwiękami typu szum wiatru, odgłosy burzy lub bicie serca. Muzyka
dawkowana jest dosyć oszczędnie, lecz z wyczuciem. Jak zauważyłam, jej udział
zwiększa się wraz z postępami bohaterki w komponowaniu. Dźwiękowa warstwa gry broni
się też dopasowanym do sytuacji klimatem. Stąd złym snom Wilmy towarzyszą
złowrogie tony, a gdy dziewczyna dostanie choć trochę natchnienia, usłyszymy
przyjemniejsze nuty. Z kolei finałowy utwór urzekł mnie do tego stopnia, że
zamknęłam oczy i w skupieniu chłonęłam dźwięki płynące z głośników.
Mam
nadzieję, że wystarczająco przekonałam do przejścia pierwszego epizodu The
Lion’s Song (o ile rzecz jasna ktoś już tego nie zrobił wcześniej, przed
przeczytaniem mojego tekstu). A jeśli nadal zastanawiacie się nad
przetestowaniem produkcji, informuję, że Silence można pobrać za darmo na
Steamie. Pozostałe rozdziały, które dopiero czekają na swoją premierę,
zakupicie natomiast w formie przepustki sezonowej za 9,99 euro. W każdym razie,
warto dać szansę choćby otwierającemu serię odcinkowi, aby samodzielnie sprawdzić,
czy „Lwia Pieśń” przemówi do Waszych serc. Podsumowując, polecam – losy Wilmy
to wiarygodna i obdarzona niezaprzeczalnym urokiem historia.
-------------------------------------------------------------
Przydatne linki:
1.
Karta produktu na Steamie (znajdziecie tam zarówno pierwszy, darmowy
epizod, jak i opcję zakupu season pass)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.