czwartek, 18 sierpnia 2016

"Sprawa niedobudzonej żony", Erle Stanley Gardner - recenzja

Zawieranie różnych umów nierzadko wiąże się z ryzykiem. A to trzeba uważać, co w ogóle człowiek podpisuje… A to powinniśmy mieć się na baczności, czy aby przedmiot danego porozumienia nie jest obarczony jakimiś obciążeniami… W „Sprawie niedobudzonej żony” Erle’a Stanleya Gardnera pewna kobieta chce sprzedać wyspę, przy czym akurat nie przysporzyło jej problemu znalezienie kupca. Ten oczywiście jest, i to taki z zasobnym portfelem. Niestety, trafia się też „drobny” szkopuł w postaci starej umowy o dzierżawę. Niby ów papierek praktycznie odszedł w niebyt, lecz ktoś nagle upomniał się o swoje, wyskakując niemalże niczym królik z kapelusza. A jakby jeszcze było mało, wszystko dodatkowo komplikuje niespodziewany trup. Perry’emu Masonowi niestraszne jednak takie rzeczy!

Mężczyzna, którego wymieniłam przed chwilą z imienia i nazwiska, to ceniony adwokat, posiadający jednocześnie silne ciągoty do zabawy w detektywa. Postać Perry’ego Masona zdobyła niemałą popularność, o czym świadczy choćby fakt, iż twórca tego bohatera napisał ponad osiemdziesiąt powieści z jego udziałem. Mimo że zdawałam sobie sprawę z istnienia owego cyklu, dopiero niedawno postanowiłam zapoznać się nieco bliżej z serią. Pierwsza książka, jaka wpadła mi w ręce („Sprawa zielonookiej siostry”) okazała się lekturą na tyle udaną i przyjemną, by nie zamykać drzwi przed prozą autorstwa Erle’a Stanleya Gardnera. I tak oto mam przeczytany kolejny tytuł od amerykańskiego pisarza, czyli „Sprawę niedobudzonej żony”.

Jak napisałam we wstępie, fabuła oscyluje wokół niewielkiego kawałka lądu, który staje się przyczyną sporu natury handlowej oraz późniejszych, bardziej kryminalnych komplikacji. Niejaka Jane Keller wystawia na sprzedaż wyspę, a jej oferta spotyka się z zainteresowaniem Parkera Bentona, zamożnego wielbiciela jachtów. Kiedy transakcja jest już prawie sfinalizowana, na scenę wkracza znienacka biznesmen Scott Shelby, który niegdyś zawarł z kobietą umowę dotyczącą dzierżawy ropy. Od dłuższego czasu nie prowadził jednak na wyspie żadnych prac ani nie uiszczał stosownych opłat, w związku z czym teoretycznie przysługujące mu prawa uległy przedawnieniu. Owszem, podpisany przez Shelby’ego i Keller dokument zawierał tego typu klauzulę, ale nie tylko, bo dzięki tzw. haczykom w umowie biznesmen skutecznie utrudnia potem interesy z Bentonem.

Nic zatem dziwnego, że do powyższego konfliktu zostaje wciągnięty Perry Mason, ekspert od wszelkich kruczków prawnych, a także od obchodzenia się z cwaniakami pokroju Shelby’ego. Dlatego też i on otrzymuje zaproszenie na małą imprezkę, która ma odbyć się na jachcie Bentona. Bynajmniej nie jest to czysto rozrywkowe spotkanie, acz wysokoprocentowych trunków raczej tam nie brakuje. Pozornie beztroskie okoliczności służą przede wszystkim rozluźnieniu atmosfery przy negocjacjach pomiędzy spornymi stronami. Niestety, klapą kończą się zarówno formalne rozmowy, jak i relaksujący wypoczynek, albowiem ktoś zabija Shelby’ego. Przyznam, że najbardziej do gustu przypadł mi właśnie fragment osadzony na łodzi, wraz z bezpośrednio następującymi wydarzeniami. Po prostu lubię historie o zbrodniach popełnianych w odizolowanym miejscu, gdzie mamy zawężone grono podejrzanych. A pod taką kategorię podchodzi poniekąd afera na jachcie, który można potraktować jako ograniczoną i zamkniętą przestrzeń (pasażerowie muszą spędzić na nim noc z powodu gęstej mgły).

Pozostałe partie powieści też zresztą trzymają zadowalający poziom, oferując kryminalną intrygę z silnie rozwiniętymi wątkami prawniczymi. Generalnie książka jest dość zbliżona pod względem konstrukcji do „Sprawy zielonookiej siostry”. Mamy więc bardzo dużo dialogów oraz zwracanie uwagi na przeróżne szczegóły w rozmowach i wyglądzie postaci. Podczas lektury czuć prawnicze wykształcenie Gardnera, którego kariera zawodowa nie ograniczała się wyłącznie do pisarstwa. No i tu również spędzimy trochę czasu bezpośrednio na sali sądowej, a co najważniejsze, przebieg procesu został dobrze przedstawiony.

Nie rozczarowuje ponadto kreacja postaci, na czele z głównym bohaterem. I chociaż samemu Masonowi nie można odmówić niezwykłej bystrości umysłu, zdarza mu się znaleźć w podbramkowej sytuacji. Jest to w sumie zrozumiałe, skoro facet staje po stronie osoby, na której winę wskazują wszystkie dowody. Zanim tajemnica zostanie ostatecznie wyjaśniona, dzielny adwokat przeżyje burzliwe chwile, ponieważ przez swoje teorie ściągnie na siebie ryzyko utraty reputacji. Czy Perry faktycznie ma rację? Czy – wręcz odwrotnie – błyskotliwe przypuszczenia tym razem go zawiodą? A może prawda leży gdzieś po środku? Tego rzecz jasna już zdradzać nie zamierzam. Za to powtórzę, że „Sprawa niedobudzonej żony” jest całkiem niezłą literaturą rozrywkową. Może nie funduje nam nie wiadomo jak porywającej historii, ale potrafi umilić czas, zwłaszcza gdy szukacie lekkiej kryminalnej lektury.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Sprawa niedobudzonej żony
Tytuł oryginalny: The Case of the Half-Wakened Wife
Autor: Erle Stanley Gardner
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.