Marka The Dark
Eye, którą bardzo dobrze kojarzą miłośnicy RPG, od początku swego istnienia
związana jest z Niemcami. Tam właśnie narodziła się jako papierowa gra
fabularna, w oryginale nosząca nazwę Das Schwarze Auge. Naszym zachodnim sąsiadom
zawdzięczamy też jej debiut w świecie wirtualnej rozrywki pod postacią trylogii
Realms of Arkania. Romans owego systemu z komputerami nie zakończył się na
powyższym cyklu. W ostatnich latach mieliśmy przecież przyjemność zapoznać się
z serią Drakensang, nota bene również pochodzącą z ojczyzny zespołu Rammstein.
Jednakże to nie czas i miejsce na przeprowadzanie wykładu o grach RPG na
podstawie TDE (DSA), które już się pojawiły lub dopiero ujrzą światło dzienne. Nie
opuszczając myślami Niemiec, skupmy się teraz na innym gatunku, a konkretnie na
klasycznych point and clickach. Tak oto dojdziemy do przygodówki The Dark Eye:
Klątwa Wron. Sam tytuł chyba dobitnie mówi na jakim uniwersum opiera się ta
produkcja. Za jej opracowanie odpowiada zaś hamburskie studio Daedalic
Entertainment, twórcy m.in. wyśmienitych The Whispered World oraz A New
Beginning.
Klątwa
Wron pozwala wcielić się w postać młodego Gerona, jednego z mieszkańców
królestwa Andergast. Wychowywany przez tutejszego łapacza ptaków zajmuje się
profesją opiekuna. Egzystencja naszego protagonisty daleka jest od ideału, ponieważ
społeczeństwo traktuje go jako lokalnego wyrzutka. Niektórzy odnoszą się do
chłopaka z jawną wręcz niechęcią. Wszystko zaczęło się od zdarzenia, na jakie biedak
nie miał zbytniego wpływu. Otóż przed kilkunastoma laty w Andergaście spalono
na stosie pewnego wróża. Wśród obserwującego egzekucję tłumu znajdował się
Geron, wówczas jeszcze mały brzdąc. Obecność dziecka nie uszła uwadze skazanego
mężczyzny, który przed śmiercią zdążył wygłosić złowieszczą przepowiednię pod
adresem głównego bohatera. Skoro nawet we współczesnym świecie zdarza się nam
zetknąć z zabobonami, łatwo domyślić się jak takie proroctwo odebrała ludność
fikcyjnej krainy, gdzie rzeczywiście istnieje magia wraz z nimfami, orkami i
innymi fantastycznymi stworzeniami.
Młodzieniec
żyje zatem z łatką chodzącego źródła nieszczęść. Na dokładkę, dysponuje magiczną
umiejętnością niszczenia przedmiotów, co tylko pogarsza jego sytuację. Pomimo
tego Geron nie załamuje się totalnie. Wierzy, że w końcu ludzie pójdą po rozum
do głowy i zmienią swoje nastawienie. Ba, marzy, że kiedyś zostanie należycie
doceniony. Idealną szansą na polepszenie wizerunku wydaje się wygranie
zorganizowanego przez władcę konkursu. Jednocześnie nad królestwem zbiera się
coraz więcej ciemnych chmur. Andergast zmaga się z chmarą wron, a ponadto zły
los dotyka osoby odpowiedzialne za pochwycenie wróża. Czyżby to zemsta z zaświatów?
A może nie chodzi wyłącznie o wyrównanie rachunków? Bez wnikania w nadmierne
szczegóły, powiem krótko, iż świat stanie w obliczu olbrzymiego
niebezpieczeństwa. Powstrzymanie zagłady spada oczywiście na barki dzielnego ptaszołapa.
No cóż, faktycznie będzie musiał się wykazać, aczkolwiek czeka go znacznie trudniejsze
zadanie niż początkowo zakładał.
Piękna mroczna
baśń
Scenariusz
produkcji nie wstrząsa posadami fantasy, ale grzechem byłoby karcić go za
trzymanie się gatunkowych kanonów. Dlaczego tak uważam? Po pierwsze, z takim
podejściem należałoby wyrzucić za okno multum książek o zbliżonej tematyce i to
bez zastanawiania się, czy lektura dostarczyła nam przyjemnych wrażeń. Po
drugie, Klątwa Wron snuje piękną opowieść, która nie pozwala oderwać się od
monitora aż do napisów końcowych. Gra wprost urzekła mnie baśniowym i zarazem gorzkim
światem, gdzie łatwo o smutek, ból czy okrucieństwo. W tym miejscu chciałabym
przytoczyć inną utrzymaną w klimatach fantasy przygodówkę, a mianowicie The
Book of Unwritten Tales. O ile studio KING Art Games przyjęło w swoim dziele
żartobliwą konwencję, o tyle Daedalic Entertainment ustawiło The Dark Eye po
przeciwnej stronie barykady, kładąc nacisk na wykreowanie posępnej atmosfery. Fabuła
nie wywołałaby jednak szczególnego wzruszenia, gdyby nie bohaterowie, z którymi
można się zżyć. Chociaż Geron pragnie się wykazać, nie ma w sobie nic z
nadętego pyszałka. To dobry chłopak, cierpiący z powodu niesprawiedliwego
odtrącenia. Sympatią obdarzyłam także drugą główną postać. Jest nią urocza nimfa
Nuri, która podobnie jak łapacz ptaków, poznała uczucie samotności. Naiwna dziewczyna
odegra niezmiernie ważną rolę w całej historii oraz w życiu młodzieńca,
wrażliwego na jej wdzięk i czyste serce. Drogi obojga szybko się krzyżują, po
czym para rozpoczyna wspólną podróż, spotykając przy okazji wielu mniej bądź
bardziej interesujących osobników.
Myszka pracuje
Sterowanie
w The Dark Eye nie odbiega od tego, z czym mamy do czynienia w innych
tradycyjnych przygodówkach. Gerona i Nuri wesprzemy więc dłonią spoczywającą na
myszce. Lewy przycisk przyczynia się do takich działań jak przemieszczanie
bohatera, rozmawianie, podnoszenie oraz używanie przedmiotów. Prawy uaktywnia
zaś komentarze odnośnie badanych obiektów, które wraz z dialogami często służą
za źródło cennych wskazówek. W dolnej części ekranu umiejscowiono ekwipunek,
lecz do jego zawartości dostaniemy się też poprzez kręcenie rolką gryzonia. Co do
samego poruszania się, bohaterowie poprzednich gier Daedalic Entertainment
cierpieli na brak umiejętności biegania. Niemieccy deweloperzy ograniczali się
wcześniej do opcji szybkiego opuszczania lokacji za pomocą podwójnego
kliknięcia. Klątwa Wron przynosi poprawę w tej materii, gdyż Geron potrafi
ruszyć żwawszym krokiem pod wpływem dwukliku. Wprawdzie bieg, a raczej trucht, nie
działa na małych przestrzeniach, ale nie jesteśmy skazani na nigdzie nie
spieszącą się postać.
Logika z nutką
abstrakcji
Rozpoczynając
nową grę, staniemy przed wyborem poziomu trudności, który określiłabym jako
umiarkowany bez względu na naszą decyzję. Po wskazaniu opcji dla mniej
doświadczonych odbiorców, będziemy mogli skorzystać z funkcji podświetlania
hotspotów i innych ułatwień. Nie zmienia się natomiast stopień skomplikowania
zadań. Warto przy tym zaznaczyć, iż producent przygotował furtkę dla osób
pragnących wycofać się ze wstępnego postanowienia. W dowolnej chwili wolno nam
wyskoczyć do menu i włączyć bądź wyłączyć poszczególne formy podpowiedzi. A
jeśli chodzi o rodzaje napotkanych wyzwań, rozgrywka opiera się głównie na licznych
rozmowach i zagadkach ekwipunkowych. W trakcie zabawy zbierzemy zarówno rekwizyty
o oczywistym przeznaczeniu, jak i obiekty, których wykorzystanie wymaga ciut bardziej
abstrakcyjnego myślenia. Na ogół powinniśmy dość szybko wpaść na właściwe
rozwiązania, ponieważ nie trzeba przemierzać nieskończonych połaci terenu. Za
każdym razem otrzymujemy dostęp do zaledwie kilku plansz, gdzie wykonujemy różne
zadania. Uporawszy się z nimi, przeniesiemy się do kolejnego niewielkiego
zestawu miejscówek.
Z
inwentarzówkami związane są poniekąd zaklęcia magiczne, całkiem ciekawie
zresztą pomyślane. W celu popchnięcia fabuły do przodu, należy czasem coś
popsuć przy pomocy niszczycielskiego talentu Gerona. Prócz tego,
niejednokrotnie sięgniemy po odwrotny czar, a konkretnie naprawczą zdolność
Nuri. Mimo że nimfa nie jest grywalną postacią, istnieje możliwość skorzystania
z jej magii, odkąd zacznie towarzyszyć chłopakowi. Aby czary dziewczyny odniosły
pozytywny skutek, musimy najpierw zgromadzić wszystkie części konkretnego przedmiotu.
W The Dark Eye znalazło się ponadto miejsce dla kilku łamigłówek (np. szukanie
właściwej drogi według wytycznych szyfru). Nie są one zbyt łatwe ani przesadnie
trudne, dzięki czemu nikt nie poczuje się rozczarowany. Za satysfakcjonujący
uważam także czas potrzebny na ukończenie produkcji, wynoszący 12 godzin.
Jeszcze dłużej nad przygodówką posiedzą zapewne łowcy achievementów, którzy przejdą
grę ponownie dla odblokowania kompletu dostępnych osiągnięć. Klątwa Wron
nagradza tzw. aczikami za zaliczanie kolejnych partii opowieści oraz za
różnorodne działania, jak chociażby sposób poprowadzenia rozmowy czy
wielokrotne powtórzenie danej czynności.
Diament z małą
skazą
Dzieła
autorstwa Daedalic Entertainment darzę dużym szacunkiem za wierność dwóm
wymiarom, obejmującym tak lokacje, jak i postaci. Mój podziw wzbudza zwłaszcza
wysoka jakość, jaką odznacza się wizualna warstwa produkcji hamburskiego
dewelopera. Tym bardziej ucieszył mnie fakt, iż perypetie Gerona i Nuri
kontynuują chwalebną tradycję, pieszcząc oczy odbiorców ślicznymi ręcznie
rysowanymi planszami. Zaryzykuję stwierdzenie, że zaoferowano nam jedne z
najpiękniejszych teł w gatunku point and click! Podczas rozgrywki, często zatrzymywałam
się tylko po to, by chłonąć wzrokiem perfekcyjnie dopracowane widoki. Miejsca,
które przemierzymy wraz z parą głównych bohaterów, charakteryzują się olbrzymią
ilością detali oraz niezwykle bogatą paletą barw. Zastosowana kolorystyka
idealnie podkreśla nastrój odwiedzanych lokacji. Leśne okolice nieopodal
wodospadu przywodzą na myśl złotą jesień i jak ulał pasują na kryjówkę
magicznej istoty, a opuszczony młyn nocą słusznie kojarzy się z
niebezpieczeństwem. Z kolei targowisko w Andergaście za dnia tętni życiem,
przez co aż chciałoby się samemu podejść do stoiska z loterią lub radośnie
podskoczyć w takt muzyki ulicznego grajka. Postaci wtórują tłom w kwestii
szczegółowego wyglądu, lecz nie prezentują się już tak okazale z powodu ubogiej
mimiki w trakcie konwersacji. Zbliżenia na twarze rozmówców raczą skokowymi
animacjami, dając dość nienaturalny efekt. Sądzę, że przydałoby się tutaj
więcej płynności. Za to statyczne w dobrym znaczeniu tego słowa są klimatyczne przerywniki
filmowe, które przypominają ilustracje ze starej księgi.
Wyżej
wspomnianym cut-scenkom towarzyszy ciepły głos narratora, wzmacniający wrażenie
uczestnictwa w fascynującej baśni. Co się tyczy reszty angielskich lektorów, nie
wszyscy stanęli na wysokości zadania. Ci, którym przypadły najważniejsze role
(Nuri i Gerona), nie zawodzą. Parę pozytywnych przykładów znajdziemy również
wśród reszty indywiduów. Mnie osobiście do gustu przypadli gadający kruk,
straganiarka Hilda oraz spotkany w mieście przemytników Jarre. Na dalszym
planie nie brakuje jednak zupełnie bezbarwnych czy wręcz irytujących głosów. Na
szczęście, na tym kończą się niedoróbki dźwiękowej strony przygodówki. Odgłosy
otoczenia to robota pierwszej klasy. Mijając świńskie koryto, zostaniemy
uraczeni chrząkaniem prosiaków, w pobliżu kryjówki nimfy usłyszymy huk
wodospadu, a w zaśnieżonych lokacjach powiew zimnego powietrza. Soundtrack nie
obfituje w wiele ścieżek i cechuje się oszczędnym charakterem, lecz znakomicie uzupełnia
się z grafiką za sprawą umiejętnego budowania klimatu. W groźniejszych
momentach muzyka wywołuje lekki niepokój, natomiast kiedy indziej do naszych
uszu dolecą nostalgiczne nuty.
Niech żyje
Daedalic!
Czy
niemieckiemu deweloperowi udało się po raz kolejny zadowolić przygodową brać?
Jak najbardziej tak! W konstrukcji zagadek zdołano osiągnąć złoty środek, co przyciągnie
zarówno starych wyjadaczy, jak i mniej obytych z tym gatunkiem odbiorców. Miłośników
wciągającej narracji ukontentuje dobrze poprowadzony scenariusz, a poszukiwacze
pozytywnych doznań estetycznych generalnie nie powinni narzekać na oprawę
audio-wizualną The Dark Eye. Jako że zaobserwowane wady stanowią drobną plamkę
w porównaniu z korowodem zalet produkcji, gorąco namawiam do sięgnięcia po
Klątwę Wron.
Ocena:
9/10
Plusy:
+
wciągająca, poruszająca i zarazem mroczna historia
+
sympatyczna para głównych bohaterów
+
wygodne sterowanie
+
bohater potrafi czasem podbiec
+
wyważony poziom trudności
+
ciekawe zadania
+
solidny czas rozgrywki
+
achievementy
+
piękna i bogata w detale grafika
+
nastrojowa muzyka
+
realistyczne odgłosy otoczenia
Minusy:
-
sztuczna mimika bohaterów podczas rozmów
-
niektóre głosy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.