Jakie są atuty
dobrej literatury rozrywkowej z ambicjami? Taka książka przedstawia czytelnikom
wciągającą historię, która przykuwa do kolejnych stron na długie chwile i
jednocześnie skłania do wielu przemyśleń. „Co wiedzą zmarli” autorstwa Lary
Lippman nie spełnia dobrze powyższych warunków. Wprawdzie powieść amerykańskiej
pisarki daje powody do pewnych refleksji i pochłonęła mi dużo czasu, ale nie
tak, jak powinna.
Fabuła
książki pt. „Co wiedzą zmarli” kręci się wokół nierozwiązanej zagadki kryminalnej
sprzed lat. Przedstawiona tu historia jest fikcyjna, aczkolwiek za źródło
inspiracji posłużył autorce autentyczny przypadek zaginięcia sióstr Katherine i
Sheili Lyon. W swoim utworze Laura Lippman przybliża odbiorcom sprawę Sunny i
Heather Bethany, które w sobotnie popołudnie roku 1975 wybrały się do centrum
handlowego. Niestety, nastoletnie dziewczynki nie wróciły już do domu. Afera
kurzyłaby się dalej w dziale spraw niewyjaśnionych, gdyby nie pewien incydent.
Otóż trzydzieści lat po zniknięciu dziewczynek, dochodzi do wypadku drogowego. Odpowiedzialna
za kraksę kobieta podaje się natomiast za Heather, młodszą z sióstr Bethany. Jej
wyznanie nie tylko przyczynia się do wszczęcia dawnego śledztwa, lecz również wywołuje
lawinę kolejnych pytań. Ponadto domniemana Heather zachowuje się bardzo dziwnie.
Niby zna wiele detali z przeszłości rodziny Bethany, ale w najbardziej
kluczowych sprawach udziela zdawkowych zeznań. Jak sama twierdzi, chce wyjaśnić
tajemnicę bez zdradzania swojej obecnej tożsamości.
Autorka
zdecydowała się na trzecioosobową narrację, zaś poszczególne rozdziały opisane
są z punktu widzenia różnych postaci. Natrafimy także na fragmenty opowiedziane
z perspektywy potencjalnej Heather, ale w takich przypadkach bohaterka
oczywiście ukrywa przed czytelnikiem całą prawdę o sobie. Akcja powieści toczy
się na przemian w czasach współczesnych oraz w przeszłości. Retrospekcje
startują w 1975 roku, a konkretnie w ostatnim dniu, kiedy dziewczynki są
jeszcze w domu. Możemy wtedy poznać ich życie rodzinne oraz siostrzane relacje,
wśród których nie brakuje częstego u rodzeństwa zjawiska rywalizacji. Dalsze
partie wspominkowe rozgrywają się po zniknięciu Heather i Sunny. Amerykańska
pisarka skupia się wówczas głównie na życiu państwa Bethany po tragedii. Warto
przy tym zaznaczyć, iż Miriam i Dave, rodzice dziewczyn, reprezentują odmienne
sposoby radzenia sobie z bólem. Ojciec jakby popada w stagnację, natomiast
matka próbuje iść do przodu, mimo że pamięta o utracie dzieci.
Przejdźmy
teraz do meritum, czyli tego, co odbiera książce Lippman prawo do nazwania się
wspomnianą we wstępie udaną rozrywką z ambicjami. Teoretycznie wszystkie
elementy powinny zagrać, gdyż mamy tu do czynienia z zawiłą intrygą kryminalną oraz
urozmaiceniem w postaci dwóch płaszczyzn czasowych. Szkoda tylko, że autorka
nie wykorzystała potencjału drzemiącego w swoich pomysłach. Retrospekcyjne
fragmenty okazały się niestety raczej iluzoryczną zaletą. Z jednej strony,
faktycznie ubarwiają strukturę utworu, a z drugiej – zostały nadmiernie
rozwleczone, przez co nierzadko wywołują odczucie znużenia. Owszem, rzut okiem
na reakcje rodziców stanowi ważne tło fabularne, lecz Lippman niepotrzebnie
upchnęła mnóstwo nic nie wnoszących detali, jeszcze bardziej spowalniając i tak
już niespieszną akcję.
Rozdziały
osadzone we współczesności charakteryzują się podobną drobiazgowością, na czym
mocno ucierpiał wątek kryminalny. W trakcie lektury liczyłam na emocjonującą
zabawę w kotka i myszkę, rozegraną pomiędzy tajemniczą kobietą a policją.
Tymczasem srodze się rozczarowałam, mimo że Heather prowadzi pewnego rodzaju grę
z otoczeniem. Cóż jednak z tego, skoro owa rozgrywka pozbawiona jest pazura i ugina
się pod naporem mniej istotnych wtrętów, odciągających uwagę od kryminalnej
intrygi? Do takich kwiatków należą chociażby refleksje Kevina Infante’a – detektywa
z wydziału zabójstw, który prowadzi dochodzenie w sprawie osoby podającej się
za Heather. Stanowczo za długo trwają jego rozważania o życiu, byłych żonach czy
zaciąganiu obcych kobiet do łóżka. Nie dość, że są nudne, to jeszcze sam
policjant nie grzeszy barwną osobowością. Fascynującymi postaciami trudno
nazwać też pozostałych bohaterów, włącznie z domniemaną panną Bethany.
Przyznam
szczerze, że po zakończeniu lektury poczułam ulgę i to dużą. Przez „Co wiedzą
zmarli” przebrnęłam z niemałym bólem, w efekcie czego czytałam ją dłużej niż
powinnam, biorąc pod uwagę grubość owej powieści (trochę ponad 300 stron
formatu zeszytowego). Często dosłownie zmuszałam się do ponownego sięgnięcia po
ten tytuł, by wreszcie dotrzeć do zakończenia i móc zabrać się za kolejną
pozycję. O dziwo, finał okazał się dość zaskakujący, ale nie zdołał zatrzeć niezbyt
miłego wrażenia, jakie wywarła na mnie książka Laury Lippman.
Ocena:
3,5/10
Tytuł
polski: Co wiedzą zmarli
Tytuł oryginalny: What the Dead Know
Autor:
Laura Lippman
Wydawnictwo:
Amber
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.