Literatura
rozrywkowa ma swoich ulubionych bohaterów, którzy bez większych problemów
zdobywają sympatię kolejnych pokoleń czytelników. Nie inaczej jest w kręgu
polskich powieści, gdzie do takich kultowych postaci niewątpliwie zalicza się pewien
historyk sztuki i detektyw-amator o imieniu Tomasz, powszechnie znany pod
ksywką „Pan Samochodzik”.
Wyżej
wspomniany jegomość narodził się w głowie polskiego pisarza i dziennikarza
Zbigniewa Nienackiego, który naprawdę nazywał się Zbigniew Tomasz Nowicki. Cykl
młodzieżowych powieści o historyku sztuki przyniósł twórcy największą sławę,
aczkolwiek w jego portfolio znajdziemy też tytuły skierowane wyłącznie do
dorosłych odbiorców. Popularność przygód Tomasza przyczyniła się do publikacji
reedycji, powstania kilku ekranizacji, a po śmierci Nienackiego – do
kontynuowania serii przez innych autorów. Przyznam szczerze, że perypetie Pana
Samochodzika ominęły mnie w dzieciństwie. Nie chodzi oczywiście o to, iż
stroniłam od czytelnictwa. Wręcz przeciwnie, książki od zawsze stanowiły moją
pasję, ale tak jakoś wyszło – słynny cykl Nienackiego znałam wtedy ze
słyszenia, podczas gdy zaczytywałam się innymi pozycjami, w tym niektórymi po
kilka razy (np. „Quo Vadis” Henryka Sienkiewicza czy, jeśli chodzi o literaturę
zagraniczną, „Ania z Zielonego Wzgóra” Lucy Maud Montgomery oraz przygody
Sherlocka Holmesa od Arthura Conan Doyle’a).
Jako
że nigdy nie jest za późno na nadrabianie rozrywkowych zaległości, w końcu
sięgnęłam po losy tego bohatera, zwłaszcza że z nim akurat wypadałoby się bliżej
zaznajomić. Zaczęłam od książki pt. „Pan Samochodzik i Wyspa Złoczyńców”, czyli
pierwszej powieści, w której protagonista dysponuje dziwacznym pojazdem,
otrzymanym w spadku po wujku. To właśnie dzięki owej schedzie Tomasz dorobi się
swojego pseudonimu oraz dożywotniego miejsca w gronie najpopularniejszych
postaci literackich. Co się tyczy samego wehikułu, nie ma żadnej przesady w
określaniu go mianem „osobliwości”. Pokraczny wygląd samochodu początkowo nie
napawa mężczyzny entuzjazmem, a nawet wydaje się mu trochę przerażający. Spadkobierca
rozgląda się więc za ewentualnymi chętnymi, lecz ci, jak łatwo zgadnąć, nie
pchają się drzwiami ani oknami. Gdy jednak pojawia się potencjalny kupiec,
Tomasz w ostatniej chwili zmienia zdanie i postanawia zatrzymać auto. Nie musi
zresztą żałować tej decyzji, bo wehikuł zawiera mocne bebechy (m.in. silnik
włoskiego Ferrari 410), osiąga bardzo duże prędkości, a także potrafi pływać po
wodzie. Ba, potem sam będzie się irytował, kiedy ktoś pokręci nosem na jego
brykę.
Chociaż
pisarz poświęca tu dość sporo uwagi szczegółom odnośnie zdobycia spadku,
odkrywania cech wozu itp., bynajmniej nie spycha wątku tytułowej wyspy na
dalszy plan. Tomasz nie będzie zatem przez większość powieści testował auta,
udając szybkiego i wściekłego na PRL-owskich drogach. Skonstruowany przez zmarłego
wuja wehikuł przydaje się bohaterowi w podróży, jaką odbywa w związku z prośbą
zaprzyjaźnionego kustosza muzealnego. Mianowicie Pan Samochodzik ma wyjaśnić los
skarbów, które w okolicach Ciechocinka ukrył podczas wojny pewien hrabia.
Nietrudno przewidzieć, iż szukanie precjozów nie okaże się dziecinnie prostą
robotą. Miejsce ukrycia cennych zbiorów prawdopodobnie mogło ulec zmianom na
przestrzeni lat, a ponadto w owej sprawie spory udział mieli ponoć członkowie
przestępczej bandy Barabasza, której siedziba znajdowała się na Wyspie
Złoczyńców. Wszystko wskazuje też na to, że nie tylko Tomasz poszukuje
hrabiowskiego dobytku.
Akcja
utworu wciąga i toczy się żwawym tempem, którego nie zaburzają plastyczne opisy
scenerii ani nie związane z główną intrygą ciekawostki. Co do tych ostatnich,
nie można im odmówić walorów edukacyjnych, gdyż pozwalają dowiedzieć się paru
interesujących rzeczy na temat antropologii czy historii Bursztynowej Komnaty.
Należy przy tym podkreślić, że autor umiejętnie wplótł owe informacje do
fabuły. Dla przykładu, stacjonujący w okolicy antropolodzy zyskają wiarygodną
sposobność do wykazania się swoją wiedzą. Wracając do podstawowej osi
fabularnej, Tomasz często postawi stopę na opustoszałych lub/i niezbyt
przytulnych miejscach, co pomaga w budowaniu atmosfery tajemniczości. Na tym Nienacki
nie poprzestaje, a to dlatego, że doprawia całość solidną dawką humoru, obejmującego
różne rodzaje komizmu (słowny, sytuacyjny i postaciowy). Twórca nie zawiódł
także w kwestii kreacji bohaterów – ciekawe indywidua spotkamy zarówno wśród
tych młodocianych (drużyna harcerzy, szukająca mocnych wrażeń Tereska), jak i
pełnoletnich (plotkująca sklepikarka Pilarczykowa czy milczący naukowiec Henryk
Opałko).
Mimo
że w „Panu Samochodziku i Wyspie Złoczyńców” dosyć wyraźnie czuć ducha minionej
epoki, powieść nadal stanowi atrakcyjną propozycję nie tylko dla młodzieży,
lecz również dorosłych fanów odprężającej rozrywki. Po zaliczeniu tego tytułu
nie dziwię się poczytności serii, która pociąga za sobą jej wznowienia. Rozgłos
towarzyszący twórczości Nienackiego skłania przecież kolejnych czytelników do
zainteresowania się piórem rodzimego pisarza. Najzagorzalsi wielbiciele cyklu
mogą zaś w ten sposób kolekcjonować nowe wydania albo po prostu uzupełnić braki
wśród tomików, jakie wcześniej zgromadzili w swej prywatnej biblioteczce.
Ocena:
7,5/10
Tytuł:
Pan Samochodzik i Wyspa Złoczyńców
Autor:
Zbigniew Nienacki
Wydawnictwo:
EDIPRESSE-KOLEKCJE
-----------------------------------------------------
Powieść
„Pan Samochodzik i Wyspa Złoczyńców” trafiła ostatnio do sprzedaży w kioskach i
salonach prasowych, jako pierwszy tom „Klubu książki przygodowej”, będącej nową
kolekcją od wydawnictwa Edipresse. Seria ma składać się z 22 pozycji,
zawierających książki Zbigniewa Nienackiego oraz Adama Bahdaja. Prenumeratę
kolekcji można zamówić m.in. poprzez stronę księgarni internetowej wydawcy –
Hitsalonik:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.