Tak zwane głupie
komedie zasadniczo dzielą się na dwie grupy. Do pierwszej z nich należą
produkcje, których nie grzeszące inteligencją scenariusze potrafią rozśmieszyć i
pozwalają oderwać się od trosk dnia codziennego. Oczywiście pod warunkiem, że
będziemy mieć ochotę na totalnie odmóżdżającą rozrywkę. Drugą kategorię
reprezentują zaś beznadziejne obrazy, wywołujące u widzów co najwyżej uśmiech
politowania. Do tego rodzaju dziełek zalicza się „Szampańskie życie” w reżyserii
Erika MacArthura. Czego jednak spodziewać się po filmie, w którym główną rolę
żeńską gra Paris Hilton?
Fabuła
„Szampańskiego życia” rozpoczyna się w niewielkiej mieścinie na terenie
Minnesoty, gdzie mieszka niejaki Owen Peadman. Chłopak pomaga ojcu w
prowadzeniu rodzinnego interesu, pracując na stanowisku barmana. Niestety, lokal
chyli się ku upadkowi pomimo dobrych chęci Owena. Problemy nie pozbawiają go
bynajmniej wiary w lepsze jutro. Pewnego dnia, mężczyzna postanawia wyruszyć do
Los Angeles, aby wziąć udział w konkursie na króla barmanów. Nie ma się co
dziwić skoro na zwycięzcę czeka nagroda wysokości 10 tysięcy dolarów. Dzięki
takiej sumie tata naszego protagonisty nie musiałby zwijać biznesu. Owen
wyjeżdża zatem do Miasta Aniołów i zatrzymuje się u wujka Earla. Na miejscu, sytuacja
dzielnego młodziana nieco się skomplikuje, lecz nie zniechęca go to do
porzucenia marzeń o zdobyciu dużej kasy. Wręcz przeciwnie, przy wsparciu
ekscentrycznego krewnego próbuje powalczyć o swoje, sięgając po niezbyt chwalebne
metody.
Jako
że w Los Angeles chłopak styka się ze środowiskiem show businessu, pole jego
działań obejmie hollywoodzkie kręgi. Tam pozna paru pseudo wyluzowanych
celebrytów, a także na własne oczy
przekona się, jak bardzo liczą się przeróżne układy czy koneksje. Ponadto nie
zabraknie plotkarskiej prasy. Nie dość, że brukowcom nic nie umknie, to jeszcze
wymyślają swoje teorie w celu wywołania większej sensacji. Losy młodego barmana
mogły więc być zabawną satyrą na świat współczesnych gwiazd, ale tak się nie
stało. W rzeczywistości widz otrzymuje wyrób filmopodobny, który trąci
amatorszczyzną. Całość sprowadza się do żartów o charakterze kloacznym oraz
seksualnym. Na domiar złego, owe dowcipy w ogóle nie śmieszą, co jest niewybaczalnym
błędem w przypadku komedii. Cóż, rubaszny humor też trzeba umiejętnie podać, a
twórcom „Szampańskiego życia” najwyraźniej nie wyszła ta z pozoru niewymagająca
sztuka.
Historie
o ludziach wyruszających do większych miejscowości w celu podniesienia statusu
majątkowego czy zawodowego często rzucają głównych bohaterów w sidła miłości.
Protagoniści takich opowieści mają zagwarantowany bonus w postaci uczuciowych
zawirowań. Nie inaczej jest w przypadku Owena. Chłopakowi wpadnie w oko dziewczyna
aktora Haydena Fieldsa - Lisa Mancini, lecz nie od razu ugodzi ich strzała
amora. Ba, na początku oboje niespecjalnie za sobą przepadają, a zacieśnienie
znajomości wyniknęło z niechętnie zawartego układu. Z czasem zaczną się jednak
bliżej poznawać i darzyć coraz większym zainteresowaniem. Ani się spostrzegą, połączy
ich silniejsze uczucie. Problem w tym, że w relacjach owej pary tyle chemii co
wigoru u nieboszczyka. Nawaliło wszystko - zarówno scenarzyści, jak i aktorzy.
Postaci
wypadają nieautentycznie, rażąc niekonsekwencją w konstrukcji charakterów.
Widać to zwłaszcza u Lisy. Z jednej strony, umie być wredna, a nawet
„elegancko” pokazać środkowy palec. Z drugiej, pragnie pomagać potrzebującym,
nad imprezy przedkłada książki i marzy o normalnej egzystencji z dala od błysku
fleszy. Według mnie powstał zbyt duży rozdźwięk pomiędzy wrażliwą osobowością
Lisy a niektórymi jej reakcjami, nawet jeśli stanowią one swoistą próbę
odgrodzenia się od pewnych ludzi. Nie przekonuje również Owen. Wprawdzie
chłopak kieruje się dobrymi pobudkami, ale nie wzbudza szczególnej sympatii. To
kolejny błąd autorów skryptu, gdyż widz powinien kibicować poczynaniom pana
Peadmana zamiast mieć go w głębokim poważaniu.
Jak
wcześniej napomknęłam, gra aktorska pozostawia bardzo wiele do życzenia. Palma
pierwszeństwa należy się Paris Hilton, czyli filmowej Lisie. Teoretycznie przed
dziedziczką hotelarskiej fortuny nie stało trudne zadanie, ponieważ otrzymała
rolę córki bogatego tatusia. Pomimo tego panna Hilton popisała się werwą godną
manekina. Małym pocieszeniem dla Paris jest fakt, iż reszta ekipy funduje nam zbliżony
poziom występów. Znany z obrazów Kevina Smitha Jason Mewes, któremu powierzono
postać Owena, gra jakby od niechcenia. Co ciekawe, w filmie wypatrzymy samego
Smitha w malutkiej rólce Rusty’ego, kumpla Owena z rodzinnego miasteczka.
Twórca „Sprzedawców” nie popisał się tu niczym wyjątkowym. Przeważnie po prostu
siedzi albo leży. O przepraszam, w jednym momencie „rozluźni” atmosferę i puści
bąka w towarzystwie znajomych. Z kolei wcielający się w wujka Earla David Keith
popada w przesadę, robiąc ze swojego bohatera totalnego idiotę i dewianta.
Warto
wspomnieć, iż obraz MacArthura zawiera kilka kreskówkowych wstawek. Choć owe
przerywniki są króciutkie, lepiej, gdyby z nich zrezygnowano. Takie rozwiązania
rzadko kiedy sprawdzają się w stricte aktorskich produkcjach, a w „Szampańskim
życiu” tylko pogłębiają negatywny odbiór produkcji za sprawą taniego wykonania.
Oprócz tego, brak profesjonalizmu świeci już na promujących film plakatach oraz
okładce wydania DVD. Umieszczono tam bowiem zdjęcie blondwłosej Paris, podczas
gdy w trakcie seansu ujrzymy ją wyłącznie jako brunetkę. Nie radzę zresztą
tracić czasu na historię Owena. Nie bierzcie tego kiepskiego tworu nawet za
darmo i omijajcie go szerokim łukiem.
Ocena:
1/10
Tytuł
polski: Szampańskie życie
Tytuł
oryginalny: Bottoms Up
Reżyseria: Erik MacArthur
Scenariusz: Erik MacArthur, Nick Ballo
Obsada: Jason Mewes, Paris Hilton, David Keith, Brian
Hallisay, Jon Abrahams
Gatunek:
komedia
Produkcja:
USA
Rok
produkcji: 2006
Czas
trwania: 85 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.