Jack del Nero
nie ma w życiu lekko, podobnie jak wielu innych mieszkańców USA w czasach
Wielkiego Kryzysu. Zawód prywatnego detektywa nie zapewnia mu zbyt wielu
dochodów ani nie obfituje w przyjemne wrażenia. Poprzednia robota również nie przynosiła
kokosów, a jakby tego było mało, mężczyzna zakończył tamtą pracę w wyjątkowo
przykrych okolicznościach oraz z totalnie zszarganą reputacją, która już
wcześniej nie należała do najlepszych. Mimo wszystko raczej nie spodziewał się kłopotów,
jakie pociągnie za sobą nocna wizyta w porcie.
Przygodówka
Face Noir, której głównym bohaterem jest wyżej wspomniany jegomość, została
opracowana przez Mad Orange – niewielkie studio deweloperskie z Włoch. Premiera
tej produkcji miała miejsce w 2012 roku, kiedy to w odstępie kilku miesięcy
wydano najpierw niemiecką, a następnie włoską wersję językową. Na mowę
Szekspira przyszła natomiast pora w roku 2013. Polscy gracze, którym zależało
na rodzimej edycji gry, musieli więc obejść się smakiem. Na szczęście sytuacja
zmieniła się we wrześniu 2014 roku, gdyż to właśnie wtedy w sprzedaży
zadebiutowało polskojęzyczne wydanie Face Noir. A stało się tak dzięki
uprzejmości firmy IQ Publishing, która już niejeden raz sprawiła radość
nadwiślańskim fanom przygodówek.
Lata 30., facet
z problemami…
Niezależny
projekt z Italii przenosi graczy do Ameryki lat trzydziestych minionego
stulecia. Nasz protagonista to prywatny detektyw, który wcześniej pracował jako
policjant. Dodam jeszcze, że ten włoskiego pochodzenia mężczyzna lubi zaglądać
do kielicha. Do płacenia za wypite trunki już się tak nie garnie, tym bardziej
że nie śmierdzi groszem i w konsekwencji zalega z opłatami za czynsz. Losy
Jacka del Nero zaczniemy śledzić od osobliwego intra, podczas którego detektyw
chce zatrzymać samolot, co ma dla niego bardzo przykry finał. Potem fabuła cofa
nas o około 24 godziny i tak oto przechodzimy do właściwej akcji gry. Jack zajmuje
się wtedy niezbyt wdzięcznym zleceniem, które polega na zrobieniu
kompromitującego zdjęcia pewnej pannie z bogatego domu.
Zasygnalizowane
we wstępie problemy bynajmniej nie dotyczą zabawy w paparazzi. Otóż del Nero
otrzymuje w międzyczasie tajemniczy telefon, nakłaniający go do odwiedzenia
brooklyńskich doków. Dotarłszy do portu, mężczyzna odkrywa tam zwłoki Seana
MacLeane’a, byłego kolegi z policji, przez którego trafił kiedyś na rok do
więzienia. Łatwo zatem przewidzieć reakcję służb prawa na zaistniałą sytuację –
głównym podejrzanym o zabicie Seana staje się oczywiście Jack. Bohaterowi nie
pozostaje zaś nic innego jak tylko przeprowadzić prywatne śledztwo, wyjaśnić
całą sprawę i oczyścić się ze wszystkich zarzutów. Przy okazji znajdzie też
małą dziewczynkę o imieniu Emily, której poszukują różne podejrzane typy.
Kryminał noir z
pewnymi dodatkami
Nawiązanie
do stylistyki noir nie ogranicza się jedynie do tytułu produkcji. Osadzoną w
pierwszej połowie XX wieku historię rzeczywiście spowija nastrój rodem z
czarnego kryminału. W grze nie brakuje niejednoznacznych bohaterów, a główny protagonista
reprezentuje charakterystyczny dla takiej konwencji wizerunek prywatnego
detektywa, który pomimo cynizmu i rozczarowania światem posiada pewne poczucie
sprawiedliwości. Warto przy tym nadmienić, iż deweloperzy od czasu do czasu rozluźniają
mroczną atmosferę opowieści poprzez ironiczne komentarze Jacka oraz postać azjatyckiego
taksówkarza.
Omawiając
fabułę, nie wypada mi pominąć innego bardzo ważnego jej aspektu. Mianowicie scenariusz
przygodówki zmierza później w stronę thrillera paranormalnego, lecz jednocześnie
twórcom udaje się zachować sugestywny klimat noir. O co chodzi z tymi nadprzyrodzonymi
wątkami? Aby nie szafować spoilerami, lakonicznie odpowiem, iż Jack trafi na
ślad dużej konspiracji, a ponadto zaczyna miewać dziwne wizje. W moim odczuciu
takie zderzenie gatunków wypadło całkiem nieźle, aczkolwiek przyznaję, że to
bardzo ryzykowny zabieg i nie każdy fan rasowych kryminałów przyjmie tego typu
rozwiązania z otwartymi ramionami.
Tym,
co z kolei mnie rozczarowało w narracyjnej warstwie Face Noir, było
zakończenie, a w zasadzie jego brak. Autorzy raczą nas w finale cliffhangerem,
pozostawiając z pytaniami bez odpowiedzi. Wprawdzie możemy teoretycznie liczyć na
wyjaśnienia, ale dopiero w kontynuacji, która póki co nie ujrzała światła
dziennego. Mam nadzieję, że zapowiedziany swego czasu ciąg
dalszy kiedyś się ukaże. Pomijając niezbyt fortunną końcówkę, przedstawioną w
grze historię ogólnie oceniam pozytywnie. Poza tym, jestem ciekawa, jak włoska
ekipa poradzi sobie z poprowadzeniem scenariusza w sequelu, gdzie
przypuszczalnie dojdzie do jeszcze silniejszego uwypuklenia wątków
paranormalnych.
Tajniki śledztwa
Przejdźmy
teraz do pozostałych elementów produkcji, spośród których na pierwszy ogień
niech pójdzie obsługa. Sterowanie odbywa się z wykorzystaniem myszki, przy czym
czasami natkniemy się na odstępstwa od złotej zasady „wskaż i kliknij”.
Niektóre czynności wymagają bowiem bardziej zręcznościowego podejścia, np.
przesuwania gryzonia w konkretnym kierunku czy szybkiego wciskania prawego przycisku.
W praktyce takie działania okazały się średnio wygodne, ale nie powiem, żeby mi
przeszkadzały. Inna warta odnotowania rzecz dotyczy dwóch trybów wyświetlania
ekwipunku. Klasyczny (2D) to standardowy pasek, który pokazuje się po wskazaniu
kursorem górnej części ekranu. Tzw. widok detektywa (3D) powoduje dla odmiany wyświetlanie
inwentarza na całym ekranie, podczas gdy aktualnie wybrany przedmiot ląduje w
dłoni naszej postaci. Osobiście polecam jednak pierwszą z dostępnych opcji
(klasyczny i komfortowy w użyciu schowek), a drugą radzę potraktować jako
ciekawostkę.
Co
się tyczy zagadek, w Face Noir przeważają zadania oparte na zbieraniu
przedmiotów i używaniu ich w odpowiednich miejscach. Niemniej deweloperzy nie
poprzestali wyłącznie na inwentarzówkach, gdyż zetkniemy się chociażby z właściwym
przeprowadzeniem rozmowy, układankami czy otwieraniem zamków wytrychem. Tak
więc nie będziemy utyskiwać na monotonię w obrębie rozgrywki, która, tak na
marginesie, powinna starczyć na solidne jedenaście godzin. W kilku momentach
przyjdzie nam również skradać się bądź działać pod presją czasu, lecz
przeciwników takich atrakcji uspokajam, że nie są one szczególnie uciążliwe.
A
jak ogólnie przedstawia się stopień skomplikowania przygodówki? Umiarkowanie,
ponieważ gra zawiera zarówno dosyć proste zadania, jak i takie, które zmuszają
do większego wysiłku. Co istotne, zagadki nie wyłamują się prawom logiki, ale
czasami przeszkadzała mi liniowość zabawy. Dla przykładu, Jack zabierze się za
otwieranie bramy dopiero wtedy, kiedy ujrzy w tym sens, czyli wykona wpierw
inne czynności tudzież zdobędzie stosowne informacje. Strzałem w dziesiątkę
można za to nazwać tryb refleksji, polegający na łączeniu poszlak w celu
otrzymania nowych tropów. Za ciekawe urozmaicenie uważam też kilka niezbyt
długich fragmentów, w trakcie których pokierujemy drugą grywalną postacią
(tożsamość tej osoby pozwolę sobie zachować w tajemnicy).
Ponury urok w
jazzowym klimacie
Wizualna
oprawa Face Noir powstała na darmowym Wintermute Engine, napędzającym takie
przygodówki jak Alpha Polaris czy The Lost Crown. Modele postaci nie
oszałamiają wyglądem ani bogactwem animacji. Gwoli ścisłości, nie są
odrzucające, lecz po prostu zdradzają nie najmłodszy wiek silnika graficznego.
Utrzymane w burej kolorystyce lokacje sprawiają zaś dobre wrażenie i pasują do
ponurego miasta, które skrywa różne nieprzyjemne sekrety. W budowie klimatu
pomagają ponadto cutscenki, mimo że mamy do czynienia ze statycznymi planszami.
Owe przerywniki wyglądają jak malowane farbami obrazy, co w połączeniu z
narracją Jacka del Nero daje naprawdę świetny efekt. Aktor użyczający głosu
głównemu bohaterowi dobrze wywiązał się ze swojej roli, lecz reszty obsady
także można słuchać bez krwawienia z uszu. A już na pewno nie będziemy narzekać
na nastrojowy soundtrack, złożony z jazzowych utworów instrumentalnych.
Skoro
zwróciłam uwagę na dźwiękową warstwę produkcji, chciałabym jeszcze podzielić
się bardzo dobrą wiadomością dla melomanów, a zwłaszcza sympatyków jazzu.
Polski dystrybutor Face Noir zamieścił na płycie z grą soundtrack w formacie
mp3. Nie jest to zresztą jedyna zaleta rodzimego wydania, gdyż obejmujące
napisy spolszczenie stoi na bardzo wysokim poziomie – nie dostrzegłam w nim ani
jednego błędu. I chociaż sama gra nie jest już wolna od uchybień, w ogólnym
rozrachunku jawi się jako solidna propozycja dla miłośników gier przygodowych.
Mówiąc krótko, to warty poznania tytuł.
Ocena:
7/10
Plusy:
+
wciągająca fabuła
+
klimat noir
+
odpowiednio zróżnicowane zadania
+
solidny czas rozgrywki
+
klimatyczne lokacje i cutscenki
+
nastrojowa muzyka
+
wysoka jakość polskiego wydania
Minusy:
-
urwane zakończenie
-
nie każdemu spodoba się obecność wątków paranormalnych w kryminale noir
-
liniowość rozgrywki daje się czasem we znaki
-
wygląd i animacja postaci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.