Czasami jeszcze
przed premierą dostrzegam w niektórych grach to przysłowiowe coś, tę swoistą
magię, która wprost urzeka, powodując stan podobny do miłości od pierwszego
wejrzenia. Owszem, z ostatecznymi osądami należy wstrzymać się do momentu, gdy
pełna wersja danego tytułu ujrzy światło dzienne i przetestujemy gotowy już produkt.
Bywa jednak, że wewnętrzny głos dużo wcześniej krzyczy: „Jakie to cudowne! Moje
klimaty, na pewno mi się spodoba!”. W przypadku przygodówki LUNA – The Shadow
Dust usłyszałam właśnie podobne podszepty. Spokojnie, nie oszalałam, lecz po
prostu strasznie nakręciłam się na ową produkcję.
Zaryzykowałabym
stwierdzenie, że twórcy zdołali roztoczyć specyficzną, jakby czarodziejską
otoczkę nawet wokół samych siebie. Niezależne Lantern Studio, które zajmuje się
tym projektem, na swoim oficjalnym twitterowym koncie podało dość oryginalną
lokalizację, bo Księżyc. Co prawda na Kickstarterze, gdzie trwa akurat kampania
dedykowana The Shadow Dust, znalazłam bardziej realistyczne miejsce (Londyn),
ale tam również deweloperzy nie omieszkali wtrącić osobliwej informacji,
przedstawiając się potencjalnym darczyńcom. Na stronie akcji żartobliwie
wyznają bowiem pewną tajemnicę i zdradzają, że działają z polecenia starodawnych
duchów. Ponoć istoty te zleciły im misję, która polega na opracowaniu LUNY.
Wiadomo – trzeba odpowiednio się rozreklamować. Niemniej widzę w tej sytuacji
nie tyle chęć wzbudzenia zainteresowania, co swego rodzaju pozytywne zakręcenie
oraz autentyczną pasję.
O
czym opowiadać ma LUNA? Fabuła przygodówki zabierze odbiorców do enigmatycznego
uniwersum, którego równowaga uległa zachwianiu. Wtedy to pewien chłopiec
wyrusza w podróż, która zawiedzie go do tajemniczej wieży, stojącej na krańcu tego
magicznego świata. W trakcie wędrówki młodzieniec spotka pocieszne stworzonko,
które zdecyduje się dotrzymać towarzystwa głównemu bohaterowi. Celem wyprawy będzie
natomiast zgłębianie sekretów zwiedzanego środowiska. Dlaczego ów świat chyli
się ku upadkowi? Co konkretnie doprowadziło do takiego stanu rzeczy? Jakie zagrożenia
mogą się gdzieś ewentualnie czaić? Nie
mniej zagadkowo rysuje się również postać naszego protagonisty, skoro poznajemy
chłopca w chwili, kiedy spada z dużej wysokości.
Pod
względem mechaniki, pozycja autorstwa Lantern Studio zaoferuje rozgrywkę typu
point and click. Podczas zabawy przyjdzie nam rozwiązać różne łamigłówki, które
mają wymagać bogatej wyobraźni oraz nieszablonowego toku myślenia. Jednocześnie
deweloperzy obiecują nie przegiąć z poziomem trudności, dzięki czemu z grą będą
mogli zmierzyć się nie tylko najbardziej hardcorowi miłośnicy gatunku. Innymi
słowy, nie zabraknie wyzwań, ale nie odbędzie się to kosztem przyjemności. Oprócz
tego, w razie kłopotów otrzymamy opcjonalny system wizualnych podpowiedzi, co
zapewne ucieszy mniej doświadczonych graczy.
Według
obietnic twórców, kluczem do sukcesu nie będzie jedynie otwartość na abstrakcję,
lecz także szybkość reakcji, wraz z muzyczną wrażliwością. Takie zapowiedzi
pozwalają zatem przypuszczać, iż wśród dostępnych zagadek znajdą się jakieś
czasówki oraz zadania oparte na dźwiękach. Co istotne, w grze pokierujemy
zarówno chłopcem, jak i pociesznym zwierzątkiem. Relacje pomiędzy tymi
postaciami mają też odegrać ważną rolę w fabule, aczkolwiek nie spodziewajmy
się rozbudowanych rozmów. Bynajmniej nie dlatego, że jeden z bohaterów nie jest
człowiekiem. Podobnie jak w projektach od czeskiego studia Amanita Design, nie
uświadczymy tutaj tradycyjnych dialogów. Powołując się na autorów LUNY,
przygody chłopca i jego kompana operować mają tzw. uniwersalnym językiem, który
obejmie ilustracje, kształty, animacje oraz udźwiękowienie. Zamiennikiem dla
klasycznych konwersacji będą ponadto liczne przerywniki filmowe.
Co
do audiowizualnej oprawy gry, aspekt ten odznacza się prawdziwym artyzmem,
kapitalnie eksponując oniryczną atmosferę produkcji. Wystarczyło, że zaznajomiłam
się z opublikowanymi w sieci screenami i próbkami muzycznymi, a z miejsca
zostałam oczarowana. Krótka wersja demonstracyjna jeszcze bardziej zaś wzmocniła
mój zachwyt nad estetyczną stroną przygodówki. Deweloperom zależało na
przekazaniu emocji za pośrednictwem melodii i już teraz słychać, jak świetnie
idzie im realizacja tego zamierzenia. Równie przyjemne odczucia wzbudza warstwa
wizualna, która bazuje na tradycyjnych animacjach, wykonywanych techniką „klatka
po klatce”. Tak na marginesie dodam, iż mnie osobiście grafika skojarzyła się
trochę z filmem „Sekrety morza” („Song of the Sea”).
LUNA
– The Shadow Dust zawitać ma na komputery PC i Mac, a także na urządzenia z
systemami iOS oraz Android. Premierę produkcji przewidziano z kolei na przyszły
rok. Jako że pozostało kilka dni do zakończenia kampanii na Kickstarterze,
nadal można dorzucić swoją cegiełkę i wesprzeć finansowo twórców. Aby zbiórka
okazała się sukcesem, ekipa z Lantern Studio musi zgromadzić minimum 12 tysięcy
funtów do 2 maja bieżącego roku. Jeśli chcecie pomóc LUNIE w przyjściu na
świat, zapraszam pod kickstarterowy adres gry, gdzie znajdziecie też
linki do dema. Swoją drogą, gorąco zachęcam do przetestowania wersji
demonstracyjnej, która, choć króciutka, z powodzeniem roztacza przed graczem
poetycki i baśniowy nastrój. A skoro w małej próbce widzę znamiona dzieła
sztuki, co dopiero powiem po premierze całości?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.