poniedziałek, 16 marca 2015

"Time Riders. Kod apokalipsy", Alex Scarrow - recenzja



Alex Scarrow nie daje odpocząć bohaterom swojego literackiego cyklu „Time Riders”. Po nazistach i prehistorycznych drapieżnikach, brytyjski autor stawia protagonistów przed koniecznością odwiedzenia epoki średniowiecza. Tradycyjnie nie obejdzie się też bez charakterystycznych dla serii zmian w linii czasu, a także działań na rzecz przywrócenia historii prawidłowego biegu.

„Kod apokalipsy” to już trzecie spotkanie z Liamem O’Connorem, Maddy Carter oraz Sal Vikram, którzy w zamian za ratunek przed niechybną śmiercią zobowiązali się wstąpić w szeregi pewnej agencji. Członkowie owej organizacji dysponują technologią umożliwiającą czasoprzestrzenne podróże i korzystają z niej, aby powstrzymać osobników pragnących manipulować przeszłością. W trzecim tomie fantastyczno-naukowej sagi dla młodzieży, angielski literat bierze na tapetę manuskrypt Voynicha, świętego Graala oraz legendę o Robin Hoodzie, zgrabnie wplatając wszystkie te elementy do swojego książkowego uniwersum.

Manuskryptowi Voynicha przypadła rola punktu wyjściowego i zarazem motoru napędowego fabuły. Scarrow wykorzystał fakt, iż jeden z najbardziej zagadkowych średniowiecznych dokumentów został zapisany w nieznanym języku. Mianowicie w wykreowanym na kartach powieści świecie okazuje się, że niejaki Adam Lewis zdołał rozszyfrować krótki fragment owego tekstu. Co dziwniejsze, odkodowana wiadomość dotyczy zarówno samego Lewisa, jak i głównych protagonistów serii „Time Riders”. W ten sposób autor ze wzmocnioną siłą powraca do istotnego wątku z poprzedniej odsłony, czyli rozmyślań młodych bohaterów na temat ogólnego kształtu organizacji. Maddy nie może bowiem odegnać od siebie przeczucia, iż natrafili na niepodważalny dowód działalności innego zespołu agentów. Według przypuszczeń dziewczyny, manuskrypt posłużył zaś tamtej ekipie za nośnik do przekazywania tajnych informacji.

Nietrudno przewidzieć, że ewentualne odczytanie kolejnych fragmentów rękopisu przez osoby postronne grozi dekonspiracją całego ugrupowania. Ponadto niesie ze sobą ryzyko poważnego skażenia poprawnej osi czasu. Pewna zmiana już zresztą nastąpiła - póki co niewielka, ale lepiej dmuchać na zimne, niż się gorącym sparzyć. W związku z powyższym, a także wytycznymi tajnego przekazu, Liama czeka wyprawa do Anglii w roku 1194, aby zapobiec dalszym modyfikacjom przeszłości i przywrócić bieg wydarzeń na właściwe tory. Tak jak we wcześniejszych częściach, chłopak nie jest osamotniony wykonując misję w terenie. Co więcej, w akcji towarzyszą mu tym razem aż dwa organiczne roboty zamiast jednego. Będąc znacznie silniejszymi od przeciętnego człowieka, pełnią one funkcję jednostek pomocniczych, gotowych w każdej chwili do zrobienia użytku ze swojej mocy bojowej.

W trakcie owej podróży, O’Connor oraz jego „goryle” zawitają m.in. do oksfordzkiego zamku czy grodu w Nottingham. Choć taka wycieczka posiada niezaprzeczalne walory turystyczno-historyczne, oddział naszych bohaterów nie może się nimi nacieszyć do woli. Średniowieczna Anglia nie należy bowiem do spokojnych i bezpiecznych miejsc. Władza spoczywa tymczasowo w rękach księcia Jana, który zastępuje nieobecnego w kraju Ryszarda, oszalałego na punkcie krucjat oraz świętego Graala. Niestety, w królestwie coraz bardziej panoszą się bieda i powszechne niezadowolenie. Po lesie Sherwood hasają natomiast banici, wśród których na szczególną uwagę zasługuje krzepki jegomość w kapturze. Przedstawiając średniowieczne realia, Scarrow nie ucieka się do rozbudowanych opisów. Mimo wszystko czyni to na tyle plastycznie, że łatwo wyobrazić sobie krajobraz owego okresu wraz z panującymi wtedy warunkami. W przypadku przeprowadzanych w średniowieczu rozmów, brytyjski pisarz pokusił się nawet o stylizację języka na mowę z dawnych czasów.

Jednocześnie Alex Scarrow nie zatracił umiejętności lekkiego pisania, dzięki czemu lektura „Kodu apokalipsy” sprawdza się jako przyjemny relaksator po ciężkim dniu. W „Kodzie apokalipsy” nie brakuje dynamicznej akcji, którą poprzetykano zabawnymi epizodami. Co do humorystycznych momentów w „Kodzie apokalipsy”, spodobały mi się zwłaszcza umizgi księcia Jana do Beki (żeńskiej jednostki pomocniczej z ekipy Liama). W nie mniejszym stopniu bawią również reakcje wyhodowanej genetycznie niewiasty na zaloty oraz jej starania w naśladowaniu manier wysoko urodzonej damy. Nie liczcie jednak na wyjaśnienie najważniejszych dla całego cyklu wątków, gdyż na to przyjdzie zapewne pora w następnych tomach. Czy zdecyduję się po nie sięgnąć? Niewykluczone, tym bardziej że seria jak dotąd potrafiła dostarczyć mi solidnej rozrywki.


Ocena: 7/10


Tytuł polski: Time Riders. Kod Apokalipsy
Tytuł oryginalny: TimeRiders. The Doomsday Code
Autor: Alex Scarrow
Wydawnictwo: Zielona Sowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.