„Blair Witch
Project” i „Ostatni egzorcyzm” łączy nie tylko stylistyka found footage, lecz
również fakt, iż sequele obu produkcji porzuciły tę konwencję na rzez
tradycyjnego filmu. Niestety, odejście od formuły paradokumentu nie wyszło owym
kontynuacjom na dobre. Zarówno oceny krytyków, jak i wpływy z kinowych kas
okazały się znacznie niższe niż w przypadku pierwowzorów. Po obejrzeniu drugiej
części historii pewnego opętania, z przykrością muszę stwierdzić, że obraz
zasłużył sobie na taki los.
„Ostatni
egzorcyzm. Część 2”, za którego kamerą stanął Ed Gass-Donnelly, rozpoczyna się
tuż po wydarzeniach przedstawionych we wcześniejszej odsłonie serii. Główną
postacią uczyniono tym razem doskonale znaną z poprzedniego filmu Nell Sweetzer.
Cierpiąca na utratę pamięci dziewczyna trafia do ośrodka dla młodych kobiet po
przejściach, aby mogła ułożyć sobie nowe, lepsze życie. Początkowo wszystko zdaje
się zmierzać ku dobremu, gdyż inne panny z domu opieki akceptują Nell. Ona sama
lubi zresztą towarzystwo koleżanek, a ponadto znajduje pracę i wpada w oko
sympatycznemu chłopakowi.
Powrót
na łono normalności nie oznacza jednak, że dalsze losy Nell upodobnią się do
perypetii protagonistów „M jak miłość” czy „Klanu”. Biednej dziewczynie
niestety nie jest dane zaznać szczęścia ani spokoju. Problemy, jakie napotka,
okazują się oczywiście dziwniejsze niż kłopoty przeciętnego bohatera
telenoweli. Panna Sweetzer stopniowo zaczyna bowiem czuć się obserwowana, a
także widzieć i słyszeć różne rzeczy. Coraz bardziej namacalne oznaki zła
odbierają jej zaś nadzieję na osiągnięcie stabilizacji życiowej, powoli uświadamiając,
iż demoniczne siły ponownie przystępują do działania.
Chociaż
poprzednia część serii nie była idealną produkcją, przyciągnęła moją uwagę za
sprawą udanego zastosowania konwencji found footage. Pierwowzór w reżyserii
Daniela Stamma z pozytywnym skutkiem imitował demaskujący egzorcyzmy dokument, który
przeobraża się potem w grę o poważniejszą stawkę. Dodatkowy atut obrazu
stanowiła atmosfera niepewności, obejmująca zarówno bohaterów, jak i widzów. Tymczasem
kontynuację „Ostatniego egzorcyzmu” pozbawiono owego pierwiastka
niejednoznaczności, aczkolwiek pełnia władz umysłowych Nell zostanie w filmie zakwestionowana.
Wątek ten pojawia się jednak w zbyt mikroskopijnym stopniu, by widz mógł snuć
dłuższe rozmyślania na temat dziwnych zjawisk wokół głównej protagonistki oraz
jej kondycji psychicznej.
Druga
odsłona cyklu poszła zatem w stronę tradycyjnego horroru i nie byłoby w tym nic
złego, gdyby twórcy zrobili właściwy użytek z charakterystycznych dla kina
grozy środków wyrazu. Już pierwszy film nie należał do najstraszniejszych
produkcji, ale przynajmniej potrafił w kilku momentach przyprawić o ciarki na
plecach. Co więcej, bronił się silnie zaakcentowaną warstwą obyczajową. Sequel
„Ostatniego egzorcyzmu” nie sprawdza się w roli typowego straszaka. Triki w
rodzaju dziwnych odgłosów, złowieszczych wiadomości, powyginanych ciał czy
czarnych gałek ocznych nie zrobiły na mnie zbytniego wrażenia, podobnie jak
słabo nakreślona fabuła, w której na próżno szukać odpowiednio zbudowanego
napięcia. Warto przy tym nadmienić, iż obraz zawiedzie również miłośników ociekających
krwią sekwencji. Brutalniejsze sceny nie występują w ilościach hurtowych ani
nie są na tyle mocne, by zadowolić amatorów drastycznych widoków. Tak
przynajmniej ma się sprawa polskiego wydania DVD, które zawiera wersję skrojoną
pod wymogi kategorii wiekowej PG-13.
Postaci
w niemalże wszystkich przypadkach dopasowują się poziomem do całej historii, a
co za tym idzie – nie uświadczymy tu wyrazistych bohaterów. W związku z
powyższym, aktorzy nie dostali nawet możliwości wykazania się. Wyjątek stanowi
Ashley Bell, czyli filmowa Nell Sweetzer. Tak jak w poprzedniej części, młoda
aktorka udźwignęła ciężar swojej roli. W trakcie seansu Bell pokazuje odbiorcom
wachlarz różnorodnych emocji, poczynając od radości, a kończąc na strachu.
Niemniej jednak w „dwójce” zabrakło mi głównego bohatera „jedynki” – wielebnego
Cottona Marcusa, który został w pierwszej odsłonie koncertowo sportretowany
przez Patricka Fabiana.
O
ile pierwowzór sprawił mi miłą niespodziankę i okazał się solidnym obrazem, o
tyle jego następcy nie mogę ocenić inaczej niż jako porażkę. „Ostatni
egzorcyzm. Część 2” porzucił paradokumentalną konwencję, przybierając formę zwyczajnego
horroru, niknącego w szeregu podobnych tytułów. Na dodatek, słabo
zrealizowanego. A szkoda, tym bardziej że twórcy ponownie osadzili akcję w
Luizjanie. Taka sceneria sprzyjała opowiedzeniu klimatycznej historii, lecz
stało się inaczej. Wprawdzie nie osiągnięto poziomu dna absolutnego, ale twórcy
nie powinni mieć z tego powodu jakichkolwiek powodów do dumy.
Ocena:
3/10
Tytuł
polski: Ostatni egzorcyzm. Część 2
Tytuł oryginalny: The Last Exorcism Part II
Reżyseria: Ed Gass-Donnelly
Scenariusz: Damien Chazelle, Ed Gass-Donnelly
Obsada: Ashley Bell, Julia Garner, Spencer Treat
Clark, Tarra Riggs, Muse Watson
Gatunek:
horror
Produkcja:
USA
Rok
premiery: 2013
Czas
trwania: 84 minuty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.