piątek, 13 marca 2015

"Time Riders. Czas drapieżników", Alex Scarrow - recenzja



Liam O’Connor nie musi wyobrażać sobie, jak to jest znaleźć się pośród dinozaurów. On rzeczywiście trafił do kredowej dżungli, 65 milionów lat przed naszą erą. I choć podobnych wrażeń nie zapewni nawet najwyższej jakości kino 3D, nie sądzę, aby wiele osób kusiła perspektywa spotkania oko w oko z prehistorycznym drapieżnikiem. Liamowi nie pozostaje zatem nic innego jak tylko postarać się wyjść z tego galimatiasu w jednym kawałku. Cóż, takie to uroki czasoprzestrzennych podróży.

„Czas drapieżników” to drugi tom młodzieżowego cyklu „Time Riders” autorstwa brytyjskiego pisarza Alexa Scarrowa. Wspomniany we wstępie Liam jest jednym z głównych bohaterów tej fantastyczno-naukowej serii, obok dziewcząt o imionach Maddy i Sal. Cała trójka została zwerbowana przez agencję, która zajmuje się niedopuszczaniem do zmian w przeszłości, mogących znacząco wpłynąć na historię. W poprzedniej części dowiedzieliśmy się, iż rekruci pochodzą z różnych miejsc i epok. Zaciągnięcie protagonistów w szeregi organizacji odbyło się bez szwanku dla przyszłych wydarzeń, ponieważ we współczesnych im czasach mieli zginąć w tragicznych okolicznościach. Tuż przed śmiercią otrzymali szansę ratunku ze strony doświadczonego agenta Fostera, lecz w zamian za ocalenie musieli zobowiązać się do służby.

Debiutancką odsłonę serii otwierały sceny ukazujące werbunek bohaterów. Następny tom rozpoczyna się w podobny sposób, nie wywołując przy tym uczucia déjà vu u czytelników. Otóż w „jedynce” autor odwiedził teraźniejszość dwójki protagonistów, zaś los, jaki czekał trzecią postać, został zaledwie napomknięty. W pewnym sensie pisarz nadrabia zatem zaległości, poświęcając pierwszy rozdział „Czasu drapieżników” dramatycznym chwilom z życia tej osoby. Kiedy postanowi ona uniknąć śmierci, a tym samym dołączyć do agencji, przeniesiemy się do siedziby zespołu. Nie będziemy jednak ponownie śledzić szkolenia pod okiem Fostera. Jak się okazuje, początek powieści to po prostu sen o traumatycznych przeżyciach z przeszłości. Po pobudce owej postaci, Scarrow pozwala nam poobserwować egzystencję rekrutów na terenie bazy. Angielski literat wtrąca podstawowe informacje o bohaterach, ale generalnie przyjmuje, iż odbiorcy dobrze orientują się w uniwersum „Time Riders”.

W drugiej części cyklu, przed nastolatkami stoi niełatwe zadanie, gdyż pracują bez nadzoru opiekuna. Ich głowy zaprzątają ponadto myśli, które prawdopodobnie nachodziły też wielu czytelników poprzedniej części. Mianowicie w „jedynce” bohaterowie zostali poinformowani o podróżach w czasie, powstaniu agencji oraz zasadach jej funkcjonowania. Nie poznali natomiast szczegółów odnośnie innych baz czy szefostwa, stojącego na czele organizacji. W związku z powyższym, naturalną koleją rzeczy mogły być refleksje na temat faktycznego stanu całego ugrupowania. Czy agencja w ogóle istnieje? Czy jacyś jej członkowie nawiążą bezpośredni kontakt z Maddy, Sal oraz Liamem? Scarrow najwyraźniej zdaje sobie sprawę z tego rodzaju pytań, co poniekąd potwierdza fabularna konstrukcja powieści. Młoda ekipa nie tylko rozmyśla o swojej pracy, lecz również otrzymuje wiadomość, która rzuca pewne światło na agencję i sugeruje większą liczebność organizacji. Ktoś z przyszłości daje znać o poważnej manipulacji w przebiegu wydarzeń. Owym incydentem jest niespodziewana śmierć Edwarda Chana, twórcy teorii wykorzystanej przy budowie pierwszego wehikułu. Ginąc przed napisaniem swojej rozprawy, Chan stawia pod znakiem zapytania wynalezienie czasoprzestrzennych wojaży. Dlatego też nasi bohaterowie decydują się zbadać okoliczności jego zgonu i nie dopuścić do tego wydarzenia.

No dobrze, ale kiedy w końcu pojawią się dinozaury? Już wkrótce, ponieważ zwiad w roku śmierci Edwarda nie trwa zbyt długo. Na dokładkę, w wyniku popełnionej przez Maddy pomyłki ów rekonesans okaże się nadzwyczaj niefortunny w skutkach. Zamiast bezpiecznie wrócić do bazy, Liam ląduje w czasach prehistorycznych, razem z jednostką pomocniczą Beki. Mało tego, eksplozja, którą nieświadomie wywołuje Maddy, przenosi do odległej przeszłości jeszcze więcej osób, przebywających wtedy w pobliżu O’Connora. W skład owej grupki wchodzą głównie nastolatkowie, w tym m. in. Edward Chan. Młody wiek nie jest żadną taryfą ulgową – wszyscy muszą zachowywać się w miarę rozsądnie i próbować przetrwać. W przeżyciu może pomóc niemalże każdy obiekt, nawet kawałek metalu, który przeleciał wraz z bohaterami przez portal. Tak więc nasi „zagubieni w czasie” biorą się w garść, budują obóz i nie przestają myśleć o powrocie do domu. Nad tą ostatnią sprawą główkuje zwłaszcza Liam, któremu przypada rola przywódcy.

Sięgnięcie po świat dinozaurów nie zagnało Scarrowa ku rejonom bezmyślnego kopiowania „Parku Jurajskiego” czy serialu „Terra Nova”. Jeśli chodzi o survivalowe aspekty fabuły, autora interesuje nie tyle perspektywa spotkania z prehistorycznymi gadami, co ogólna kwestia przetrwania w dżungli, z dala od prądu i technologicznych udogodnień. Wprawdzie uwięzieni w kredzie ludzie mają przy sobie jakieś gadżety, ale to zaledwie podręczna drobnica, która znajdowała się w ich kieszeniach, plecakach itd. Oczywiście brytyjski twórca nie zapomina o dinozaurach, aczkolwiek nie eksponuje nadmiernie ich obecności. Co ciekawe, najwięcej uwagi poświęca nieznanemu gatunkowi bardzo inteligentnych drapieżników, zdolnych do naśladowania dźwięków i nauki nowych umiejętności na podstawie obserwacji. Jak łatwo zgadnąć, to właśnie one stanowią największe zagrożenie dla grupy Liama. Poza tym pisarz pamiętał o równoległym prowadzeniu akcji, czyli przeplataniu prehistorycznych obrazków rozdziałami, które koncentrują się wokół poczynań Maddy i Sal w bazie.

Tak jak pierwszy tom serii, powieść została napisana lekkim językiem, dzięki czemu przeczytamy ją dość szybko. Przedstawiona w książce historia nie miewa momentów przestoju, jest dynamiczna i nie brakuje w niej podnoszących adrenalinę fragmentów. Jednocześnie autor potrafi niekiedy rozluźnić atmosferę, ubarwiając fabułę zabawnymi epizodami. Przykładowo pewien dzieciak posiada sprzęt umożliwiający sfilmowanie kredowej dżungli, co skłania go do snucia planów o udostępnieniu swoich materiałów w sieci, a także o związanych z publikacją zarobkach. Nieocenionym źródłem komizmu jest też organiczny robot o imieniu Beki, zastępujący Boba z poprzedniej części cyklu. Dziewczyna początkowo onieśmiela Liama, przyzwyczajonego do towarzystwa męskiej jednostki pomocniczej. Z kolei Beki pilnie studiuje ludzkie zachowanie, siląc się przy okazji na nieporadne dowcipy. Próby uczłowieczenia towarzyszki O’Connora nie służą zresztą wyłącznie do rozśmieszania czytelników, ale nadają również głębi tej postaci. Szczątkowy mózg Beki dopuszcza bowiem odczuwanie emocji, co prowadzi do konfliktu z chłodną kalkulacją oprogramowania.

Podsumowując, „Czas drapieżników” to godny następca poprzednika. Jeżeli więc spodobał się Wam pierwszy tom i polubiliście jego bohaterów, nie powinniście pogardzić drugą odsłoną „Time Riders”. Co prawda fabuła obu książek oparta jest na zbliżonym schemacie, lecz sprawne pióro Alexa Scarrowa pozwala przymknąć na to oko. Samo zakończenie zapowiada zaś bardzo interesujący ciąg dalszy. Ja w każdym razie nie zamierzam poprzestać na lekturze dwóch części i z przyjemnością sięgnę po kolejną.


Ocena: 7/10


Tytuł polski: Time Riders. Czas drapieżników
Tytuł oryginalny: TimeRiders. Day of the Predator
Autor: Alex Scarrow
Wydawnictwo: Zielona Sowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.