Ludzie zazwyczaj
chętnie korzystają z urlopu, aczkolwiek mają do niego różne nastawienie. Dla
jednych to czas beztroskiego leniuchowania tudzież szalonej zabawy z dala od
rodzinnego miasta. Z kolei inni traktują wakacyjny wyjazd jako próbę uporania
się z bolesną przeszłością i rozpoczęcia życia od nowa. Główny bohater gry
przygodowej pt. Calm Waters należy właśnie do tej drugiej grupy. Nie podjął
jednak najlepszej decyzji przy wyborze idealnego miejsca na wypoczynek.
Thriller,
którego opracowaniem zajmuje się niezależne Tayanna Studios, przybliży nam losy
niejakiego Petera Taylora. Mężczyzna cierpi po stracie żony, ale najgorsze
chwile już minęły. W związku z tym pan Taylor postanawia spędzić tydzień w pewnym
miasteczku, które leży na odludnej greckiej
wysepce. Niestety, nie zazna spokoju rodem z tybetańskiego klasztoru, mimo że
portowej mieściny nie nawiedzają tłumy turystów. Szykują mu się za to dość
mocne wrażenia. Peter dowiaduje się, iż znikają tam zarówno przyjezdni, jak i
miejscowi. Co ciekawe, policja nie wykazuje należytego zainteresowania
regularnymi zaginięciami, a żyjący w okolicy ludzie zdają się skrywać jakąś
tajemnicę Być może istnieje związek pomiędzy owymi zdarzeniami i inną,
sąsiednią wyspą, skąd ponoć dochodzą w nocy złowieszcze krzyki. Niemniej wszelkie
pytania na ten temat zostają szybko ucinane.
Jak
łatwo zgadnąć, nasz protagonista będzie musiał zmierzyć się z lokalnymi sekretami.
W tym celu połączy siły z dwiema osobami, które pracują w feralnej miejscowości
i najwyraźniej są gotowe stanąć po stronie Petera. Jedną z nich jest dociekliwa
dziennikarka Michelle, natomiast drugą – młody kelner o imieniu Glenn. Postać
chłopaka ma posłużyć delikatnemu rozluźnieniu atmosfery, a to dlatego, że Glenn
marzy o emocjonującej przygodzie, jednocześnie nie grzesząc nadmiarem odwagi. Co
do Michelle, nie zdziwiłabym się, gdyby jej znajomość z panem Taylorem nie
ograniczyła się do samego śledztwa. No wiecie, samotny wdowiec, który chce wreszcie
zostawić przeszłość za sobą zamiast wiecznie pogrążać się w bolesnych
wspomnieniach… Odpowiedzi na tego typu kwestie przyniesie jednak dopiero pełna
wersja gry, która pozwoli też poznać pozostałych bohaterów owej historii. A
tych, jak obiecuje deweloper, nie zabraknie. Poza wyżej wymienionymi postaciami,
już teraz ujawniono zresztą jeszcze jednego osobnika. To detektyw Mancini,
miejscowy autorytet, który sprawia wrażenie mocno zamieszanego w całą sprawę.
Calm
Waters będzie klasycznym point and clickiem, gdzie zajmiemy się przeprowadzaniem
konwersacji, a także zbieraniem i używaniem przedmiotów. Przygodówka ta
początkowo powstawała z wykorzystaniem darmowego silnika AGS, lecz producent
przerzucił się potem na oferujący więcej możliwości Unity3D, i to z jego
użyciem kontynuuje prace nad grą. Co na chwilę obecną da się powiedzieć o zrealizowanej
w stylu 2.5D grafice? Cóż, projekt nie błyszczy pod względem oprawy wizualnej,
ale nie w tym ma drzemać jego siła, tylko w warstwie fabularnej. Przyznam, że
dobry scenariusz jest dla mnie ważniejszy niż graficzne wodotryski, zwłaszcza w
przypadku gier przygodowych. Losy Petera Taylora posiadają na szczęście zadatki
ku temu, by okazać się solidną historią. Jak sugeruje sam deweloper, fabuła i klimat
zaoferują coś w rodzaju krzyżówki Alana Wake’a z serialami „Miasteczko Twin
Peaks” oraz „Lost: Zagubieni”.
Na
koniec dodam, że aktualnie trwa na Kickstarterze kampania crowdfundingowa,
poświęcona tej niezależnej przygodówce. Na stronie akcji dostępne jest ponadto demko,
które prezentuje małą próbkę rozgrywki. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, tytułowe
spokojne wody spenetrujemy w grudniu bieżącego roku. W pierwszej kolejności
pojawią się edycje na komputery PC i Mac, a także na systemy Linux. Troszkę
później Calm Waters zawita zaś na urządzenia przenośne z Androidem, a możliwe,
że doczekamy się również wersji na iOS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.