środa, 29 lipca 2015

"Catherine", "Amanda", Nora Roberts - recenzja


Zachęcona pozytywnymi wrażeniami, jakie pozostawił po sobie pierwszy tom kolekcji „Książek o miłości” Nory Roberts, nie omieszkałam sięgnąć po kolejny, tym bardziej że cenię twórczość amerykańskiej pisarki. Nie chciałam zresztą przegapić okazji do ponownego spotkania z siostrami Calhoun oraz ich zakręconą cioteczką Coco. Czy lektura tejże pozycji podążyła drogą poprzedniczki, oferując miły sposób na spędzenie wolnego czasu? A jakżeby inaczej!

Podobnie jak w przypadku otwierających serię „Lilah” i „Suzanny”, mamy tu do czynienia z zestawem dwóch powieści: „Catherine” oraz „Amandą”. Tytułowe protagonistki są siostrami głównych bohaterek historii, które zawierała pierwsza część kolekcji. Akcja obu opowieści została osadzona w wyspiarskim mieście Bar Harbor, gdzie mieści się należąca do kobiet rezydencja Towers. Niestety, rodzinna posiadłość już niedługo może przestać być ich własnością, czego dowiadujemy się rozpoczynając lekturę „Catherine”. Do miasta przyjeżdża bowiem magnat hotelowy Trenton „Trent” St. James III, który z polecenia ojca ma sfinalizować negocjacje w sprawie zakupu Towers. Nie jest przy tym na straconej pozycji, mimo że siostry Calhoun oraz ich ciotka Coco darzą dom ogromnym sentymentem. Cóż jednak poradzić, skoro utrzymanie takich włości wymaga dużych nakładów finansowych, a kobiety nie grzeszą obecnie nadmiarem gotówki?

Choć wszystkie mieszkanki Towers kochają swoje cztery ściany, jedna z nich szczególnie denerwuje się na myśl o ewentualnej sprzedaży rezydencji. Tą najbardziej buntowniczą osóbką jest najmłodsza z sióstr – Catherine, dla znajomych oraz rodziny po prostu C.C. Dziewczyna nie chce, by posiadłość stała się bezdusznym hotelem dla snobistycznej klienteli, i to nawet w obliczu tak racjonalnego argumentu jak brak odpowiednich środków finansowych. Niemniej Nora Roberts przewrotnie i ku uciesze czytelników sprawia, że zainteresowany kupnem domu Trent spotyka najpierw C.C. zamiast którejkolwiek z pozostałych przedstawicielek rodu Calhoun. Mało tego, autorka ugodzi ową dwójkę strzałą Amora, lecz w pierwszej chwili nie wydają się oni, delikatnie mówiąc, zbyt dopasowaną parą. Trenton to chodzący w markowych ciuchach elegant, od dzieciństwa uczony etykiety itd. Catherine, acz atrakcyjna, jest zaś raczej typem chłopczycy i nie boi ubrudzić się smarem, wykonując zawód mechanika samochodowego. Jak łatwo zgadnąć, amerykańska literatka nie sprowadzi ich uczucia do wzajemnych zachwytów. Wręcz przeciwnie, posypią się iskry.

Do powiedzenia „kto się lubi, ten się czubi” z sukcesem nawiązuje również druga powieść, czyli „Amanda”, gdzie autorka ponownie stawia naprzeciw siebie skontrastowaną parę. Tytułowa bohaterka słusznie uważana jest za tę najbardziej praktyczną ze wszystkich sióstr Calhoun. Zawsze perfekcyjnie zorganizowana i gotowa do pracy, a zdroworozsądkowe podejście każe jej powątpiewać we wróżbiarskie talenty ciotki, która widzi różne rzeczy m.in. w fusach czy szklanej kuli. Pewnego dnia los dosłownie stawia na drodze Amandy architekta Sloana O’Rileya, gdyż kobieta nieopatrznie zderza się z nim na ulicy, niosąc stertę zakupów. Ów mężczyzna wywróci do góry nogami nie tylko dźwigane przez nią paczki, ale i całe, skrupulatnie rozplanowane życie. Ten nieokrzesany, zdaniem Amandy, kowboj jest wyraźnie rozbawiony zdystansowaną postawą kobiety oraz jej nerwowymi reakcjami na wszelkie próby flirtu, nierzadko celowo drocząc się z panną Calhoun.

Taki dobór bohaterów sprzyja wpleceniu delikatnego humoru do każdej z wchodzących w skład zbioru powieści. Co najważniejsze, Nora Roberts nie zmarnotrawiła tej możliwości, dzięki czemu obie historie odprężają i zawierają momenty wywołujące uśmiech na twarzach odbiorców. Nieporozumienia oraz utarczki pomiędzy głównymi bohaterami potrafią rozbawić, lecz o humorystyczne akcenty dbają też uroczy szczeniak Fred, a także ciocia Coco ze swoich upodobaniem do fusów i zapędami do swatania. Jednocześnie autorka nie zapomina o poważniejszych sprawach, które oscylują wokół pewnych problemów poszczególnych postaci. W tle przewija się również rodzinna legenda o nieszczęśliwej miłości i należących do prababki sióstr szmaragdach, aczkolwiek rozwiązanie tego wątku przynosi zawarta w pierwszym tomie kolekcji „Suzanna”.

No właśnie, recenzując debiutancką odsłonę kolekcji informowałam, że „Lilah” wraz z „Suzanną” prezentują późniejsze wydarzenia w stosunku do „Catherine” oraz „Amandy”. Mimo że najpierw przeczytałam pierwszy tom „Książek o miłości”, a tym samym poznałam losy sióstr w tej przestawionej kolejności, lektura i tak sprawiła mi bardzo dużo przyjemności. Podoba mi się lekkość, z jaką autorka kreśli perypetie bohaterów, a także zwięzły i zarazem plastyczny styl jej pióra. Poza tym, chętnie śledziłam kształtowanie się relacji między postaciami, którym tak na marginesie nie można zarzucić braku wyrazu. Odniosę się jednak do tego, co pisałam w tekście na temat poprzedniego tomu – jeżeli komuś bardzo zależy na utrzymaniu chronologicznego porządku, powinien zacząć od „Catherine” i „Amandy”, a dopiero potem przeczytać „Lilah” oraz „Suzannę”.


Ocena: 7/10


Tytuł polski: „Catherine”, „Amanda”
Tytuł oryginalny: „Courting Catherine”, „A Man for Amanda”
Autor: Nora Roberts
Wydawnictwo: Edipresse Polska, HarperCollins Polska (kolekcja "Książki o miłości", t.2)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.