James Rollins
potrafi zadbać o to, by bohaterowie jego cyklu „SIGMA Force” zbytnio się nie
obijali. Bardzo dobrze również wie, w jaki sposób przyciągnąć i podtrzymać zainteresowanie
czytelników. W „Czarnym zakonie” cały czas coś się dzieje – nie zabraknie ani
niebezpiecznych wydarzeń, ani mrożących krew w żyłach tajemnic. I tak być
powinno w historii, gdzie pierwsze skrzypce grają świetnie przeszkoleni agenci
z elitarnej grupy pracującej dla rządu USA.
„Czarny
zakon” to trzeci tom serii poświęconej członkom fikcyjnego oddziału, którego
zadanie polega na zdobywaniu i ochronie różnych technologii. Akcja powieści
została osadzona w czasach współczesnych, lecz otwierający książkę prolog cofa
nas do jednego z ostatnich dni oblężenia Wrocławia, przypadającego na końcowy
okres II wojny światowej. Grupa esesmanów ucieka akurat z miasta po uprzednim
wymordowaniu kilkudziesięciu naukowców, którzy prowadzali badania dla nazistów.
Egzekucja odbyła się zaś w ramach szeroko zakrojonych działań, mających na celu
zabezpieczyć wszelkie dane o tajnych projektach III Rzeszy, nawet za cenę
całkowitego ich zniszczenia. Wszystko oczywiście po to, żeby inne kraje nie
poznały szczegółów na temat owych badań, a tym samym nie położyły rąk na
nieznanych im wcześniej technologiach itp.
Rollins
nie zrezygnował zatem z mocnego początku, aczkolwiek nie skopiował pomysłów z
pierwszych dwóch części. W poprzednich odsłonach tragiczna śmierć stanowiła główny
punkt prologu, a odbiorcy podskórnie wyczuwali tzw. moment krytyczny, z napięciem
czekając aż wydarzy się to najgorsze. W „trójce” o morderstwach dowiadujemy się
natomiast już po fakcie, kiedy zabójcy opuszczają miasto z powodu obecności wojsk
ZSRR. Nie chcę zbytnio spoilerować, ale zdradzę, iż ucieczka nie przebiegnie dokładnie
według esesmańskich planów. Gwoli ścisłości, poleje się trochę krwi – ktoś
zginie, kto inny być może przeżyje. Jednak wstęp posiada tym razem bardziej
wzruszający wydźwięk, a to dlatego, iż istotna rola przypadła tutaj malutkiemu
dziecku.
Później
przenosimy się już rzecz jasna do teraźniejszości, gdzie przyjdzie nam skakać
pomiędzy takimi miejscami jak dla przykładu Himalaje, Kopenhaga czy Afryka
Południowa. W każdym razie, w żadnych z odwiedzonych zakątków nie będziemy
musieli martwić się o niedobór mocnych wrażeń. W Himalajach dojdzie chociażby
do wybuchu tajemniczej epidemii, która doprowadzi do masakry wśród mnichów z
pewnego klasztoru. Stolica Danii w pierwszej chwili zapowiada się na nieco
spokojniejszy przystanek, bo intryga oscyluje tam wokół licytacji naukowych
dokumentów z epoki wiktoriańskiej, a także Biblii należącej do Karola Darwina.
Niemniej w Kopenhadze również znajdzie się miejsce dla pościgów, strzelanin oraz
wybuchów. Koniec końców, poszczególne wątki okażą się ściśle ze sobą powiązane,
i to nie tylko za sprawą członków SIGMA Force.
Dzięki
„Czarnemu zakonowi” Rollins udowadnia, że nie idzie na łatwiznę poprzez
kurczowe trzymanie się jednego szablonu. Owszem, nie pozwoli wiernym
czytelnikom zapomnieć, iż śledzą losy znanej im amerykańskiej agencji rządowej.
Mimo wszystko poszukuje też nowych rozwiązań i rozwija formułę serii zamiast
niewolniczo kalkować poprzednie części. „Burza piaskowa” (tom 1.) łączyła nowoczesną
sensację z przygodą à la Tomb Raider, podczas gdy „Mapa Trzech Mędrców” (tom 2.)
oferowała rozrywkę dla fanów prozy Dana Browna, wzbogaconą o domieszkę „Mission
Impossible”. W „Czarnym zakonie” autor stawia z kolei na motyw nazistowskich
eksperymentów, w obrębie którego dużo uwagi poświęca m.in. genetyce oraz teorii
kwantowej. Zahacza ponadto o obsesję, jaką na punkcie okultyzmu mieli Heinrich
Himmler oraz Adolf Hitler. Dodam jeszcze, że w paru momentach poczułam klimat
ze starszych filmów o Jamesie Bondzie, a w kilku innych fragmentach dostrzegłam
nawet delikatne elementy grozy. Książka generalnie jest zresztą nieco
mroczniejsza od dwóch pierwszych odsłon.
A
jak wypadają bohaterowie powieści? Tradycyjnie wyraziście i przekonująco. Painter
Crowe, który w poprzednim tomie zszedł na drugi plan, ponownie odgrywa bardzo
ważną rolę, co swoją drogą wpędzi go w poważne tarapaty. Obok szefa SIGMY,
drugą główną postacią jest agent Grayson „Gray” Pierce, czyli pierwszoplanowy
bohater „Mapy Trzech Mędrców”. Oprócz tego, pojawią się inni starzy znajomi, na
czele ze współpracownikami Graya – Monkiem
Kokkalisem i Kathryn Bryant. Nowe twarze w obozie pozytywnych postaci dają się na
szczęście lubić, zwłaszcza sprytna nastolatka Fiona oraz inteligenta pani
doktor Lisa Cummings. Posiadają też odpowiednią charyzmę, podobnie jak najistotniejsze
czarne charaktery i osoby, których nie można jednoznacznie sklasyfikować.
Lubicie powieści Jamesa Rollinsa?
Bierzcie w ciemno. Jego twórczość jest Wam obca, ale gustujecie w
sensacyjno-przygodowych historiach? Tym bardziej warto więc nadrobić
zaległości, przy czym doradzam przeczytać najpierw wcześniejsze części tego
cyklu. Wprawdzie „Czarny zakon” jest przyjazny dla nieobeznanych z serią osób, lecz
lektura poprzednich odsłon pozwoli w pełni docenić obecne w nim odniesienia do
starszych tomów oraz relacje, jakie łączą niektórych bohaterów.
Ocena: 8/10
Tytuł
polski: Czarny zakon
Tytuł
oryginalny: Black Order
Autor:
James Rollins
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.