Bycie żakiem to
ciężki kawałek chleba – długaśne wykłady, kolokwia, egzaminy i inne tego typu
sprawy. Bohaterka gry Zapomniane Księgi: Skradzione Królestwo ma akurat najgorszy
studencki okres za sobą, albowiem opuściła już uczelniane mury. Czekają ją co
najwyżej finalne szlify, by ostatecznie wdrożyć się do obranego zawodu
alchemika. I owszem, okazji do sprawdzenia umiejętności nie zabraknie, lecz
młoda adeptka na pewno nie spodziewała się, że praktyki obejmą – bagatela – przywracanie
ładu w rodzinnym mieście.
Zapomniane
Księgi: Skradzione Królestwo (Lost Grimoires: Stolen Kingdom) to casualowa
produkcja, którą opracowało polskie studio World-Loom. Za wydanie gry odpowiada
natomiast rodzima firma Artifex Mundi, mająca w swym portfolio również tytuły
własnego autorstwa (np. serie Enigmatis czy Grim Legends). Jak zaznaczyłam we
wstępie, fabuła recenzowanej przeze mnie pozycji koncentruje się na losach dziewczyny,
która postanowiła zostać alchemiczką. Przedstawiona tu historia startuje w
momencie, gdy protagonistka wyfruwa po pięciu latach nauki z akademii i wraca
do domu, znajdującego się w samym sercu pewnego królestwa. Chociaż została
osierocona w dzieciństwie, nie musi zaprzątać sobie głowy tym, że nikt nie
wyjdzie jej powitać. Wszak przyjazdu kobiety wypatruje wuj, który od lat
zastępuje pannie najbliższych krewnych.
Fakultet w
rytmie konspiry
Niestety,
tak się też składa, że panujące w stolicy nastroje od jakiegoś czasu trudno
uznać za pogodne. Nasza podopieczna dostrzega zresztą dość posępną atmosferę,
aczkolwiek widok wujaszka chwilowo odciąga uwagę dziewczęcia od niezbyt przyjemnych
rzeczy. Myśli adeptki biegną wpierw zatem ku optymistycznym aspektom pobytu w
mieście. A do takich potencjalnych plusów niewątpliwie zalicza się perspektywa alchemicznych
praktyk pod skrzydłami eksperta. Bo nadmienić trzeba, iż opiekun głównej bohaterki
jest prawdziwym mistrzem w tej dziedzinie. Brutalna rzeczywistość szybko jednak
puka do niewieścich drzwi, przypominając o złej sytuacji na terenie królestwa. Niespodziewane
tête-à-tête z zamaskowanym rebeliantem wplącze kobietę w wir lokalnych
zamieszek, ale przynajmniej tyle dobrego, że zaowocuje intensywną nauką nowych
mikstur, potrzebnych do uporania się z napotkanymi przeszkodami.
Pod
względem fabularnym, perypetie świeżo upieczonej alchemiczki oferują odbiorcom nieźle
nakreślony scenariusz, w którym nie uświadczymy narracyjnych przestojów. Generalnie
opowiedziana przez World-Loom historia zaciekawiła mnie w wystarczającym
stopniu, by chcieć towarzyszyć protagonistce do samego końca. Co istotne,
twórcy nie ograniczyli się do tzw. kłopotów na większą skalę, czyli wydarzeń,
jakie dotykają miejsca akcji ogółem. Dociekanie prawdy na temat dziwnych
decyzji króla okaże się zarazem wyprawą w głąb rodzinnej przeszłości. Nie
zamierzam zdradzać zbyt dużo, lecz wiedzcie, że
wątek straty bliskich znacząco wykracza poza ramy suchego faktu i został
logicznie powiązany z zaistniałymi zawirowaniami. Oczywiście nie są to intrygi
o rozmachu godnym najbardziej misternych i złożonych opowieści, tylko takie ich
odpowiedniki, które z powodzeniem dopasowano do wymogów niedzielnej rozrywki.
Coś znanego i
nowego
Mechanika
Zapomnianych Ksiąg wzbudza jak najbardziej pozytywne odczucia, a to dlatego, że
gra wyróżnia się na tle sobie podobnych produkcji, jednocześnie pozostając w zgodzie
z regułami gatunku HOPA. Szkielet gameplayu tradycyjnie bazuje więc na
połączeniu klasycznej przygodówki oraz zabawy w wyszukiwanie ukrytych obiektów.
Prym wiodą elementy podpatrzone od point and clicków: zadania ekwipunkowe,
konwersacje i łamigłówki. Pomimo obecności minigierek widzianych w innych HOPKACH,
deweloperzy potrafili zrobić mi niespodziankę, o czym świadczy choćby sekwencja
wymagająca użycia kuszy. Gdy musiałam chwycić za broń, byłam pewna, że zaraz
przyjdzie pora wykazać się ździebkiem zręczności, wzorem pierwszego Grim
Legends i debiutanckiej odsłony późniejszego Eventide. Ostatecznie skończyło
się na biernej obserwacji – w sumie nic wielkiego, ale zawsze coś. Poza tym, na
pochwały zasługuje przebieg niektórych rozmów, umożliwiających czasami wybór
kwestii dialogowej niczym w stuprocentowej przygodówce. Nie nazwę takiego
rozwiązania totalnym novum, bo pojawiło się dla przykładu w Enigmatis 2 czy
Grim Legends 3. Niemniej Skradzione Królestwo bodajże najczęściej sięga po ten
pomysł, o ile mnie pamięć nie myli.
Charakterystyczną
cechą tytułów, które wydał lub/i wyprodukował Artifex, jest lista zadań,
zawartych w dzienniku grywalnej postaci. Projekt ekipy z World-Loom także
posiada aktualizowany na bieżąco spis celów, lecz dla odmiany otwiera się on w
oddzielnym okienku. Za to w tej części interfejsu, gdzie zazwyczaj lokowano
typowy dziennik, znajdziemy notatnik, który można określić mianem przenośnego
stanowiska alchemicznego. Trafiają tam zdobyte w trakcie rozgrywki receptury
oraz składniki niezbędne do przyrządzenia rozmaitych mikstur. Mając wszystko,
co potrzeba do przygotowania danego specyfiku, rozpoczynamy proces transmutacji.
Ten z kolei zrealizowano w formie zagadki logicznej, która polega na ustawieniu
kolorowych kół runicznych według wzoru. Nie ukrywam, spodobał mi się taki
zabieg, zwłaszcza że w miarę postępów otrzymujemy coraz bardziej skomplikowane
wariacje do ułożenia. Rzecz jasna nadal pozostajemy w sferze niewygórowanego
poziomu trudności. Chodzi po prostu o to, iż tego rodzaju zadania nie wieją
monotonią.
Co
się tyczy partii hidden object, autorzy zadbali o całkiem spory powiew
świeżości w tej materii. Prócz podstawowych wykazów z nazwami kilkunastu
różnych szpargałów, zaserwowano nam plansze, które stanowią niezbity dowód
kreatywnego podejścia do takich wstawek. Przykładowo, w pewnym momencie
dostaniemy scenę HO z serią rymowanych zagadek dla dzieci. By udzielić
odpowiedzi, wskazujemy właściwy przedmiot spośród sterty gratów albo wykonujemy
jakąś czynność i dopiero wtedy klikamy na pożądany rekwizyt. Nie dość, że ten
fragment kompletnie mnie zaskoczył, to jeszcze sprawił mnóstwo frajdy. Kiedy
indziej podejmiemy się zaś naprawy maszyny latającej na podstawie planów. Co
prawda plansza z widokiem wynalazku jest jedna, ale zadanie poniekąd podzielono
na trzy etapy (najpierw bierzemy pierwszy obrazek, szukamy stosownych części,
montujemy je, po czym analizujemy następny schemat itd.). Warto przy tym dodać,
że odskocznie od klasycznych scen HO świetnie zgrywają się z fabularną warstwą
produkcji.
Wrażenia
estetyczne
Audiowizualna
strona Skradzionego Królestwa w ogólnym rozrachunku kwalifikuje się do zalet.
Melodie, które wchodzą w skład ścieżki dźwiękowej, przeważnie są miłe dla ucha,
a dubbing w języku angielskim stoi na przyzwoitym poziomie. Lokacje, jakie
zwiedzimy podczas naszej wędrówki, fundują nam satysfakcjonujący urodzaj, gdyż
zajrzymy do różnorodnych budynków, pospacerujemy po uliczkach, sceneriach z
większym udziałem przyrody, a nawet po dachach. Co najważniejsze, staranność,
wraz z bogactwem detali i wyrazistych barw, nie odbiega od obowiązujących w tym
gatunku kanonów. Innymi słowy, jest bardzo ładnie. Mniej kolorowo robi się już przy
ocenie nazbyt oszczędnych animacji. W zasadzie to nigdy nie był najmocniejszy
punkt pozycji spod znaku HOPA, ale niedawno ogrywane Eventide 2, które stworzył
zespół z The House of Fables, troszeczkę mnie rozpieściło, wypadając pod tym
kątem zdecydowanie lepiej.
Solidny kawałek
kodu
Reasumując,
gra Zapomniane Księgi: Skradzione Królestwo godnie reprezentuje gatunek Hidden
Object Puzzle Adventure. Na moim komputerze po raz kolejny wylądował udany
tytuł sygnowany przez Artifex Mundi, acz w tym wypadku zaprojektowany przez
zewnętrzne studio deweloperskie. World-Loom zapewniło odbiorcom około 3,5
godziny odprężającej i wciągającej zabawy, równocześnie starając się, by
przygody adeptki alchemii nie zniknęły w szerokim gronie pobratymców.
Niezmiernie cieszy mnie taka gotowość do ubarwiania wypracowanej formuły, tym
bardziej że eksperymenty, jakie zaobserwowałam w obrębie mechaniki, nie
zawodzą.
---------------------------------------------------
Za udostępnienie
egzemplarza do recenzji dziękuję wydawcy – firmie Artifex Mundi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.