Pewna rodzinka spędza
czas w domu, zajęta swoimi sprawami. Prawie wszyscy członkowie familii
wyglądają na w miarę zadowolonych, za wyjątkiem jednej młodej osóbki – nieco naburmuszonej
nastolatki. Czyżby ten obrazek pochodził z typowo obyczajowej historii, która
skupia się na problemach dojrzewania? A właśnie, że nie. To mylny trop, bo
zawierające powyższą scenkę „Istnienie” jest filmem grozy.
Gatunkowa
przynależność obrazu nie wzbudza nadmiernego zaskoczenia w obliczu nazwiska reżysera.
Vincenzo Natali, gdyż to o nim mowa, zasłynął niegdyś nietuzinkowym „Cube”
(1997 r.) o olbrzymim sześcianie pełnym śmiertelnych pułapek. Ten, przez wielu
uważany za kultowy, tytuł zalicza się przede wszystkim do filmów science
fiction, ale takich w mroczniejszym wydaniu, co pozwala go też zaklasyfikować
jako horror. Podobnie przedstawia się kwestia również niebanalnej, acz mniej
udanej „Istoty” („Splice”, 2009 r.), traktującej o naukowcach, którzy, niczym
Victor Frankenstein, postanowili udawać Boga i doprowadzili do powstania
genetycznej hybrydy. „Istnienie” można więc uznać za naturalną kontynuację
twórczej drogi Nataliego, lecz nadmienić trzeba, że grozie nie towarzyszy tutaj
fantastyka naukowa. W zamian otrzymujemy połączenie historii o duchach i
nawiedzonej posesji z motywem, który napędzał słynny „Dzień Świstaka”. Pomysł
ciekawy i całkiem oryginalny, ale z realizacją niestety gorzej.
Akcja
rozpoczyna się w momencie, kiedy zaistniała sytuacja trwa od dłuższego czasu.
Państwo Johnson są zdziwieni zachowaniem starszego z dwójki swoich dzieci –
dziewczyny o imieniu Lisa, która sprawia wrażenie wiecznie znudzonej tudzież
zniechęconej. Przyczyna takiego nastawienia nie tkwi jednak w
charakterystycznym dla nastolatków buncie. Lisa jest po prostu jedynym
domownikiem świadomym tego, co dzieje się pod strzechą Johnsonów. Mianowicie
zarówno ona, jak i rodzice czy młodszy brat nie żyją. Mówiąc bez ogródek, zostali
zamordowani. Co więcej, ich dusze uwięziono w osobliwej pętli, przez którą
powtarzają ciągle ten sam dzień. Każdego trafiałby zatem szlag, gdyby znalazłby
się na miejscu bohaterki. Oczywiście problemy protagonistki nie ograniczą się do
nieustannego oglądania takich drobnostek jak choćby banan na matczynej twarzy.
Lisa nie tylko wyczuwa czyjąś złowrogą obecność, lecz także odkryje, iż widmo
przedwczesnego zgonu zawiśnie nad kimś za świata żywych. Jak łatwo zgadnąć,
ratowanie potencjalnych ofiar, wraz z oświecaniem najbliższych, nie okaże się
przysłowiową bułką z masłem, a to dlatego, że tzw. główny zły nie zamierza
biernie czekać na rozwój wydarzeń.
Przyznam,
że nawet nieźle wypadło przystrojenie zwykłego domku na przedmieściach elementami
stylistyki rodem ze starych, ponurych i obowiązkowo nawiedzonych rezydencji. Do
tejże konwencji zdaje się uśmiechać już początkowa sekwencja z czołówką, którą
określiłabym mianem czegoś w rodzaju „melancholijnego retro”. Ewidentne
nawiązanie stanowi zaś dla przykładu klimatyczny widok budynku skąpanego we
mgle. Co jeszcze w miarę dobrego można dostrzec podczas seansu? Na pewno
potencjał posiadał wątek dociekań Lisy, która musi poznać odpowiedzi na nie
jedno, a kilka pytań. Kto i w jakich okolicznościach zabił Johnsonów? Co
dokładnie wyczynia się wewnątrz czterech ścian? Gdzie szukać drogi ucieczki? No
i jak zapobiec kolejnym zgonom, skoro czarny charakter regularnie depcze
dziewczynie po piętach? To w zasadzie byłoby na tyle, jeśli chodzi o zalety…
O
ile przeciętną grę aktorską da się znieść, tak słabo rozpisanego scenariusza
wybaczyć nie potrafię. Boli to tym bardziej, że, jak wspomniałam, przedstawiona
w filmie historia miała zadatki na coś naprawdę solidnego. W efekcie wraz z
postępem fabuły atmosfera coraz bardziej się rozmywa zamiast zagęszczać.
Owszem, twórcy częstują odbiorców różnymi komplikacjami, które rzucane są głównej
bohaterce pod nogi. Niemniej często nie byłam w stanie odpędzić od siebie
uczucia, że pewne rozwiązania wrzucano chaotycznie i na zasadzie „widz wszystko
przełknie”. Tymczasem ja takich zagrywek kompletnie nie kupiłam. W trakcie
oglądania „Istnienia” wzbierało się we mnie znużenie, prowokując do ziewania, a
także do rozmyślań na temat tego, kiedy nastąpią napisy końcowe i co potem będę
robić.
Jak
na ironię, zauważyłam swoistą paralelę pomiędzy położeniem protagonistki a karierą
reżysera. Lisa Johnson utknęła przecież we własnym domu, zapętlając się w
dziwacznym jednodniowym cyklu. Z kolei Vincenzo Natali stał się poniekąd więźniem
sukcesu, jaki odniósł dzięki filmowi „Cube”. Już „Istota” nie rozwinęła w pełni
swoich skrzydeł, choć przynajmniej skłaniała do refleksji nad etycznymi
granicami nauki. „Istnienie” jest natomiast klasycznym przykładem obrazu
zupełnie zmarnowanej szansy. Ot, taki
sobie paranormalny horrorek, w dodatku na siłę zamotany.
--------------------------------------------------
Tytuł
polski: Istnienie
Tytuł
oryginalny: Haunter
Reżyseria:
Vincenzo Natali
Scenariusz:
Brian King
Obsada: Abigail Breslin, Peter Outerbridge, Michelle
Nolden, Stephen McHattie, Peter DaCunha
Gatunek:
horror
Produkcja:
Kanada
Rok
premiery: 2013
Czas
trwania: ok. 97 minut
Skutecznie zniechęciłaś mnie do oglądania następnych filmów tego reżysera, poza tym horrorów ostatnio mam dość po mocno przeciętnym Crimson Peak który ostatnio miałem okazję obejrzeć (po Del Toro oczekiwałem dużo więcej). Natali w moim odczuciu z wiekiem obniża loty. A tak z ciekawości, jaki jest twój ulubiony horror?
OdpowiedzUsuńMam parę takich, które szczególnie lubię i darzę sentymentem. Do ulubionych zaliczam pierwszego "Omena" (film ma swoje lata, a w ogóle się nie zestarzał) i sporo od niego młodszą "Kobietę w czerni" z D. Radcliffem (świetny dowód na to, że można przestraszyć klimatem). Inne, które dobrze wspominam to np. seria "Krzyk" i pierwsze części amerykańskich "Kręgów" oraz "Klątw". Obecnie zaś moją uwagę przyciągają głównie zombiaki, bo niecierpliwie wyczekuję kolejnych odcinków TWD, acz to już nie jest taki typowy horror.
UsuńCo do "Crimson Peak", tego filmu niestety nie widziałam, ale obiły mi się o uszy głosy rozczarowania. Niemniej i tak chcę go prędzej czy później obejrzeć.
A Ty? Jakie horrory zaliczasz do swoich ulubionych?