Małe dzieci
często posiadają wyimaginowanych przyjaciół, którzy dotrzymują im towarzystwa w
zabawach, a także pomagają poradzić sobie z różnymi emocjami. Rosemary, tytułowa
bohaterka darmowej przygodówki z 2009 roku, kojarzy, że również miała takiego
kompana – chłopca o imieniu Tom. Problem w tym, że on raczej nie był wytworem dziewczęcej
wyobraźni…
Rosemary
dochodzi do takiego wniosku w trakcie przeglądania zgromadzonych na strychu
rupieci. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Dziewczyna znalazła dowód świadczący
o tym, że Tom to osoba z krwi i kości. W ręce protagonistki wpada bowiem album
ze starymi zdjęciami, wśród których szczególną uwagę zwraca pewna podarta
fotografia. Prócz małej wówczas Rosemary, widać na niej inne dziecko –
domniemanego przyjaciela na niby. Nietrudno zgadnąć, iż odkrycie zrodzi w
głowie bohaterki szereg pytań. Dlaczego jej rodzice upierali się, że chłopiec
istnieje wyłącznie w umyśle dziewczyny? Kim konkretnie jest Tom? Co się z nim
stało? Niestety, nasza heroina nie może liczyć na wyjaśnienia ani ze strony
matki, ani ojca, ponieważ oboje zmarli całkiem niedawno temu.
Wczoraj i dziś
Dziewczyna
postanawia zatem dociec prawdy u źródeł, udając się do miasteczka New Rye. Tam
właśnie mieszkała z rodziną w czasach, kiedy utrzymywała znajomość z Tomem. Co
istotne, podróż młodej panny ma dwojaki wymiar. Odpowiedzialna za produkcję
ekipa pozwala nam odwiedzić New Rye zarówno w teraźniejszości, jak i
przeszłości, żyjącej we wspomnieniach tytułowej protagonistki. Warto przy tym
zaznaczyć, iż autorom nie przyświecała idea przedstawienia banalnej opowieści o
utraconej pamięci. Nasza podopieczna nie cierpi na amnezję – ona po prostu musi
dowiedzieć się, dlaczego została okłamana w kwestii dawnego towarzysza zabaw. Poprzez
jej historię twórcy przyglądają się istocie wspomnień oraz czynnikom, które je
przywołują. Pamięć o różnych szczegółach z przeszłości zaciera się w miarę
upływu lat, lecz owe detale często powracają za sprawą bodźców wzrokowych,
słuchowych tudzież dźwiękowych. Stąd też wzięła się u Rosemary potrzeba
odkrycia prawdy o Tomie, a także wypełnienia ewentualnych luk dzięki
konfrontacji pozostałych w głowie obrazów z rzeczywistością.
Twórcy
zdołali zaserwować odbiorcom prostą i zarazem głęboką opowieść, obdarzoną
niezaprzeczalnym urokiem. W swoistym śledztwie, jakie przeprowadza Rosemary,
pobrzmiewają przeróżne nuty – nostalgii, smutku, radości czy dziecięcej
naiwności. Obojętnymi nie zostawi nas również zakończenie, mimo że co nieco
można wcześniej przypuszczać. Szkoda jednak, iż finał następuje stanowczo za
szybko. Produkcję spokojnie przejdziemy mniej więcej w 30 minut, ale chciałoby
się przy niej posiedzieć trochę dłużej. W zasadzie mamy tu do czynienia z
prototypem zamiast grą z prawdziwego zdarzenia. To projekt, który został
zrealizowany przez grupę studentów w ramach programu zajęć. Cel owej pracy
polegał natomiast na wdrożeniu pewnych rozwiązań narracyjno-rozgrywkowych do
klasycznej przygodówki typu point and click.
Układanie
wspomnień
Analiza
ludzkiej pamięci, jaką przeprowadzają autorzy, obejmuje nie tylko fabułę, lecz również
gameplay. Elementy te są bardzo ściśle ze sobą powiązane, co widać już w samym
interfejsie. W dolnej części ekranu umieszczono znaną ze starych point and
clicków listę czynności, gdzie znajdziemy czasowniki określające postrzeganie
zmysłowe. O ile oglądanie to chleb powszedni w przygodówkach, o tyle nie da się
tego powiedzieć o przypisaniu osobnym przyciskom akcji słuchania oraz wąchania.
Ich obecność powinna ucieszyć zwolenników drobiazgowego badania otoczenia,
zwłaszcza że nie wszystkie interaktywne punkty są niezbędne dla rozwoju fabuły.
Jako przykład niech posłuży skrzynka pocztowa przed starym domem Rosemary.
Klikając na niej przy użyciu stosownych funkcji, sprawimy, iż dziewczyna
podzieli się z nami wrażeniami odebranymi za pomocą danego narządu zmysłu oraz
związanymi z tym wspomnieniami.
Rosemary
wyróżnia się koniecznością eksploracji środowiska na dwóch płaszczyznach
czasowych. W wyniku naszych działań zdobędziemy dwa typy rekwizytów. Pierwszy
to przedmioty, które lądują w tradycyjnym ekwipunku. W skład drugiej grupy
wchodzą z kolei elementy zasilające pamiętnik protagonistki. W momencie, kiedy
otworzymy dziennik, owe obiekty wyświetlą się w miejscu poprzedniego inwentarza.
Pełnią one rolę swego rodzaju klocków, które należy odpowiednio uporządkować w
celu odblokowania nowych wspomnień dotyczących Toma. Mianowicie stronice
pamiętnika zawierają tekst z dziurami, co przywodzi na myśl popularne ćwiczenia
językowe. Nasze zadanie polega zaś na uzupełnieniu zdań elementami ze
wspominkowego ekwipunku.
Mimo
że gameplay prezentuje się interesująco, ustawicznie przypomina nam o małej
skali projektu. Rozgrywkę charakteryzuje bardzo niski stopień skomplikowania, a
co za tym idzie – bez najmniejszych problemów ogarną ją osoby, które nie są z
gatunkiem przygodówek za pan brat. Chociaż Rosemary przypadła mi do gustu, nie
potrafiłam odpędzić od siebie wrażenia, iż to zaledwie próbka twórczych
możliwości. Z racji krótkiego czasu zabawy, nie napotkamy tutaj wielu zagadek,
ani postaci. Niekiedy da się też dostrzec brak ostatecznego szlifu, aczkolwiek
oszczędzono nam błędów utrudniających dotarcie do finału.
Estetyka
przeciwieństw
Wizualną
warstwę Rosemary napędza darmowy silnik Wintermute, na którym powstały takie komercyjne
tytuły jak Alpha Polaris, Hamlet czy pierwsza część rodzimego Art of Murder.
Grafika została wykonana w przyjemnym dla oka, kreskówkowym stylu 2D. Wprawdzie
Rosemary chodzi niczym nakręcana zabawka ze szmacianymi rękami, ale nie
zapominajmy, że to nieodpłatna produkcja. Co najważniejsze, autorzy postarali
się o audio-wizualne skontrastowanie dwóch oblicz New Rye. Jako że miasteczko
opustoszało z biegiem lat, słusznie zdecydowano się na ponurą kolorystykę oraz smętną
nutę w tle. Zgoła inaczej przedstawia się sprawa wypadów do wspomnień naszej
postaci. Świat dosłownie nabiera wtedy życia i barw, podobnie jak muzyka, która
wzbudza skojarzenia z błogą egzystencją.
Osobiście
trochę żałuję, że użytych w grze pomysłów nie wykorzystano do opracowania
pełnoprawnej, komercyjnej przygodówki. Gdyby tak się stało, z dużą dozą
prawdopodobieństwa otrzymalibyśmy o wiele dłuższy i bardziej dopieszczony
produkt. Niemniej jednak Rosemary to urocza, słodko-gorzka historia, która
niewątpliwie zapada w pamięć. Ponadto należy docenić fakt, iż twórcy z
powodzeniem połączyli proces kształtowania wspomnień z mechanizmami rządzącymi
w klasycznych point and clickach. Jeżeli więc gustujecie w gatunku, nie
powinniście lekceważyć istnienia owej pozycji, tym bardziej że jest dostępna za
darmo.
-----------------------------------
W związku z tym, iż tekst dotyczy
darmowej gry, zrezygnowałam z wystawiania oceny końcowej. Zainteresowanych
przetestowaniem Rosemary zapraszam zaś do odwiedzenia poniższego adresu i
pobrania przygodówki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.