piątek, 1 maja 2015

„Kruk. Zagadka zbrodni” - recenzja


Chociaż „Kruk. Zagadka zbrodni” opowiada o losach Edgara Alana Poe, nie mamy tutaj do czynienia z pieczołowitą biografią słynnego autora. W zamian twórcy obrazu popuścili wodze wyobraźni, mieszając fikcję z elementami życia i odniesieniami do twórczości amerykańskiego literata. Obrana przez nich droga posłużyła natomiast do swobodnej próby wypełnienia mniej znanych kart z historii Poego. Co najważniejsze, wciągającej i klimatycznej.

Głównego bohatera poznajemy w momencie, gdy przeżywa kryzys twórczy i nie jest w stanie napisać nic na miarę swoich najlepszych dzieł. Według jego własnych przypuszczeń, po prostu wyczerpał limit dobrych pomysłów, lecz redaktor gazety, z którą współpracuje Poe, uważa, że szwankująca wena wynika z nadmiaru wysokoprocentowych napojów. Cóż, przyznam, iż parę razy słyszałam tudzież czytałam o zgoła odmiennej teorii. Niemniej jednak protagonista obrazu Jamesa McTeigue’a (m.in. „V jak vendetta”, „Ninja zabójca”) najwyraźniej nie należy do grona artystów, którzy najwięcej natchnienia zawdzięczają częstemu zaglądaniu do kieliszka. Edgar w pewnym sensie sięga zaś po alkohol, aby utopić w nim smutki. W sumie nie ma się czemu dziwić, gdyż mężczyzna jest kompletnie spłukany i nie czuje się wystarczająco doceniany.

Mimo wszystko Poe nie zarzucił całkowicie kontaktów ze słowem pisanym – przygotowuje recenzje, walczy o ich publikację na łamach prasy, a ponadto uczestniczy w spotkaniach poetyckich dla bogatych dam. Skoro już o kobietach mowa, autor kocha z wzajemnością ładną, młodą i zaokrągloną w strategicznym miejscu Emily. Niestety, związek nie jest usłany różami z powodu ojca dziewczyny – kapitana Charlesa Hamiltona, lokalnej szychy. Rodziciel Emily nie trawi Edgara i nie życzy sobie, by plątał się w pobliżu ukochanej córki. Zdaniem Hamiltona jego latorośl zasługuje na kogoś bardziej wartościowego od nie śmierdzącego groszem pijaka.

Jako że „Kruk. Zagadka zbrodni” reprezentuje gatunek thrillerów, twórcy raczą nas też wydarzeniami, które podniosą adrenalinę w większym stopniu niż problemy sercowe czy alkoholowe. Podczas gdy nasz heros zajmuje się obcałowywaniem ładnej panny i szeregiem innych spraw, policja prowadzi bardzo poważne śledztwo. Ktoś brutalnie zamordował dwie osoby, a potem umknął w pomysłowy sposób. Na tym oczywiście nie poprzestaje, dopuszczając się kolejnych zabójstw. Dochodzeniem kieruje detektyw Emmett Fields, człowiek inteligentny i posiadający duże zdolności dedukcyjne. To właśnie on wpada na trop, który łączy zbrodnie z Edgarem. Mianowicie zabójca odrobił pracę domową ze znajomości twórczości Poego, wykorzystując ją jako źródło inspiracji przy popełnianiu przestępstw.

Z jednej strony, pisarzowi wreszcie trafił się fan z prawdziwego zdarzenia. Z drugiej, raczej nie takiego uznania oczekiwał autor, zwłaszcza że sam wylądował przez to w kręgu podejrzeń. Szybko jednak policja włącza literata do pomocy przy dochodzeniu, a jego wsparcie okazuje się bardzo cenne, ponieważ sprawca zostawia wskazówki odwołujące się do różnych utworów Edgara. Na dokładkę, morderca zmusza głównego bohatera do osobistego zaangażowania się w śledztwo i poniekąd działania pod jego dyktando. Widzowie z kolei otrzymują interesującą historię, która trzyma w napięciu aż do samego zakończenia. Oprócz tego, scenarzyści w osobach Bena Livingstona i Hannah Shakespeare postarali się o sprawnie nakreślone sylwetki poszczególnych postaci.

Jednocześnie nie należy zapominać, że dobrze zarysowani bohaterowie na papierze czy maszynopisie to dopiero połowa sukcesu. Wszak niebagatelne znaczenie mają aktorzy portretujący dramatis personae. Zawsze łatwiej przejmiemy się losami postaci, których odtwórcy wypadają wiarygodnie, demonstrując solidny warsztat zamiast maniery drewnianej kłody. Na szczęście, produkcja nie rozczarowuje w tej materii. Na pierwszym planie brylują John Cusack oraz Luke Evans, formując zgrany i zarazem skontrastowany duet dochodzeniowy. Cusack z powodzeniem wciela się w Edgara Allana Poe, który nierzadko bywa porywczy i arogancki, a także ma w sobie coś fascynującego. Detektyw Fields, grany przez równie dobrego w aktorskim fachu Evansa, wykazuje się dla odmiany większym opanowaniem, pozostając przy tym człowiekiem z krwi i kości. Rozczarowań nie przynosi też reszta obsady, na czele z wyśmienitym Brendanem Gleesonem  w roli szorstkiego kapitana Hamiltona oraz atrakcyjną i utalentowaną Alice Eve, czyli ekranową Emily.

Co istotne, obraz broni się również w kategorii kina kostiumowego. Twórcy zdołali znakomicie oddać klimat XIX-wiecznego Baltimore, dużego, posępnego i nieco zatęchłego miasta. Mroczna scenografia pomaga ponadto wczuć się w dobrze poprowadzoną intrygę, w której dochodzi do serii krwawych zbrodni, a szybko upływający czas nieubłagalnie przybliża bohaterów i widzów do ostatecznego rozwiązania. Wykorzystano także potencjał, jaki tkwi w zjawiskach atmosferycznych oraz przyrodzie. Ulice bądź lasek we mgle wyglądają bardzo nastrojowo, podobnie jak przelatujące czy siedzące na drzewie kruki.

„Kruk. Zagadka zbrodni” to solidnie nakręcony thriller, w którym nie zabrakło trzymającego w napięciu scenariusza, mrocznej atmosfery, świetnie odzwierciedlonych realiów epoki ani profesjonalnej gry aktorskiej. W związku z powyższym, nie pozostaje mi nic innego jak tylko polecić ową produkcję wielbicielom stylowej rozrywki z dreszczykiem. Film w reżyserii Jamesa McTeigue’a zdecydowanie zasługuje na uwagę widzów, mimo że nie zyskał dużego rozgłosu.


Ocena: 8/10


Tytuł polski: Kruk. Zagadka zbrodni
Tytuł oryginalny: The Raven
Reżyseria: James McTeigue
Scenariusz: Ben Livingston, Hannah Shakespeare
Obsada: John Cusack, Luke Evans, Alice Eve, Brendan Gleeson
Gatunek: thriller kostiumowy
Produkcja: USA
Rok premiery: 2012
Czas trwania: 106 minut

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.