Młody Astro na
pierwszy rzut oka nie różni się od innych dzieci, lecz to tylko pozory. W
rzeczywistości chłopiec jest cudem zaawansowanej technologii, z odrzutowymi
butami oraz bronią laserową w dłoniach. I choć mógłby w mig rozgromić całą
armię, nie w głowie mu używanie przemocy. Zamiast siać zniszczenie, woli czynić
dobro, kochać i być kochanym...
Trójwymiarowa
animacja „Astro Boy” powstała na bazie mangi autorstwa Osamu Tezuki, która
doczekała się również wersji w postaci seriali anime oraz gier video. Zanim
jednak zaczniemy śledzić losy tytułowego protagonisty, poznajemy innego chłopca
- sympatycznego geniusza o imieniu Toby. Młodzieniec mieszka w podniebnym Metro
City wraz ze swoim ojcem doktorem Tenmą, wybitnym specjalistą w dziedzinie
robotyki. Ich relacje układają się dobrze, aczkolwiek rodziciel więcej czasu
spędza w pracy niż w towarzystwie syna. Niestety Toby ginie wkrótce w
tragicznych okolicznościach, pogrążając naukowca w żałobie.
Oszalały
z rozpaczy mężczyzna wymyśla pewien sposób na odzyskanie dziecka, a konkretnie
postanawia skonstruować robota na podobieństwo zmarłego syna. Doktor Tenma nie
ogranicza się bynajmniej do skopiowania wyglądu Toby’ego, wgrywając też swojemu
dziełu wspomnienia chłopca. Jak łatwo zgadnąć, ów android to główny bohater całej
historii. Początkowo wszystko wydaje się zmierzać ku dobremu, gdyż nowy „Toby”
pamięta i kocha tatę. Z kolei Tenma chce być ojcem na pełen etat, troskliwie
czuwając nad elektronicznym malcem. Naukowiec pragnie poniekąd nadrobić czas,
jaki powinien poświęcić prawdziwemu dziecku. Szybko jednak przekonuje się, że
nawet najwierniejsza kopia nie zastąpi oryginału. Poza tym, robot nie jest
zupełnie identyczną repliką, zachowując się nieco inaczej niż pierwowzór.
Doktor dostrzega owe różnice, przez co jeszcze bardziej boli go przedwczesna
śmierć synka.
Obserwując
robota, pan Tenma uświadamia sobie, że prawdziwego Toby’ego już nie ma pośród
żywych. Jego elektroniczny następca zauważa smutek na twarzy mężczyzny i nie
pozostaje obojętny na taki stan rzeczy, jak przystało na wrażliwą istotę. W
końcu dochodzi do krytycznego momentu, kiedy poznaje prawdę o swoim
pochodzeniu. Na domiar złego, doktor odtrąca biednego chłopca, który nie ponosi
odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. Taka postawa niewątpliwie nie należy
do chwalebnych, ale twórcy po części usprawiedliwiają zbolałego człowieka
nauki. Tak jak napisałam wcześniej, pierwsze minuty obrazu rozgrywają się za
życia Toby’ego. Widzimy wtedy, że doktor Tenma stara się dbać o syna pomimo
natłoku obowiązków zawodowych. Następnie jesteśmy świadkami ogromnego
cierpienia po stracie najbliższej osoby. Łatwo więc okazać załamanemu ojcu
trochę empatii, który ze względu na przykre doświadczenia częściej ulega silnym
emocjom.
Największe
współczucie wzbudza oczywiście tytułowy „Astro Boy”. Chłopak zarazem jest i nie
jest Toby’m, a te subtelne różnice w stosunku do oryginału sprawiają, iż
stwórca pochopnie go odrzuca. Ogromny wkład w sympatyzowanie z robotem ma
świetna kreacja owej postaci oraz możliwość towarzyszenia bohaterowi od jego narodzin.
Chodzi mi nie tyle o sam proces budowania modelu przez Tenmę, co chwile tuż po
aktywacji protagonisty. Otworzywszy oczy, chłopiec woła swojego tatę i stawia
pierwsze nieporadne kroki, aby podejść do opiekuna. Chociaż składa się z
przeróżnych podzespołów, wrażliwemu robocikowi zdecydowanie bliżej do istoty z
krwi i kości niż do bezdusznej maszyny. Takie wrażenie nie ulatnia się nawet
wtedy, kiedy zda on sobie sprawę z posiadanej siły. Jeden z bohaterów filmu
słusznie stwierdza, iż Astro jest bardziej ludzki od prawdziwego człowieka.
Pokazane
na przykładzie głównego protagonisty problemy odmienności i osamotnienia
występują też w dalszej części obrazu. Po opuszczeniu domu doktora w podniebnym
mieście, chłopak trafia na powierzchnię Ziemi. To właśnie tam przybiera imię
Astro, a także poznaje grupę dzieci, z którymi łatwo nawiązuje dobry kontakt. Dzięki
temu dostaje szansę na odrobinę szczęścia. Zataja jednak przed nowymi
przyjaciółmi fakt, iż nie jest człowiekiem. Czy można go za to winić? Nie,
robot po prostu nie wie, jak dzieci zareagują na prawdę. Obawia się, że
zostanie odepchnięty przez kolejne osoby.
„Astro
Boy” nie koncentruje się wyłącznie na przeżyciach jednostek, lecz porusza
również bardziej globalny temat. Mianowicie istotny element fabuły stanowi
kwestia ekologii. Wprawdzie Metro City to futurystyczne i luksusowe miejsce,
ale planeta generalnie znajduje się w opłakanym stanie. Unoszące się w
powietrzu miasto powstało z powodu olbrzymiego zanieczyszczenia środowiska.
Niestety wielu ludzi musi egzystować na zdewastowanej powierzchni Ziemi, a na
dodatek liczyć się z obecnością odpadków zrzucanych przez mieszkańców Metro
City. Owszem, wśród naukowców przewijają się pojedyncze głosy, które zwracają
uwagę na konieczność poprawy warunków na całej planecie. Mimo wszystko jest ich
zbyt mało, zaś prezydenta lewitującej metropolii obchodzi jedynie władza.
Oprócz
tego, animowaną produkcję śmiało można umieścić w kategorii kina
superbohaterskiego. Tak jak napisałam we wstępie, nasz heros został zaopatrzony
w odrzutowe obuwie oraz lasery w dłoniach. Dysponuje również ponadprzeciętną
siłą, a jego „serce” to błękitny rdzeń, najczystsze źródło pozytywnej energii.
Sceny, w których Astro poznaje swoje możliwości, przypominają podobne fragmenty
z historii o superbohaterach. Latający wśród chmur chłopak przywiódł mi na myśl
samego Supermana. Umiejętności robota wyeksponowane są też w bardziej
dramatycznych i nastawionych na akcję momentach. Przykładowo zostanie on
zmuszony do ucieczki przed łasym na błękitny rdzeń prezydentem Stone’m czy
użycia siły w obronie bliskich.
Dotychczas
skupiłam się na poważnych aspektach filmu, które zresztą dominują w historii
niezwykłego chłopca. Na szczęście, twórcy nie zapomnieli o rozluźnianiu
atmosfery poprzez delikatne humorystyczne wstawki. Niezaprzeczalne walory
komediowe posiada robo-pies Kubeł, a także trio elektronicznych rewolucjonistów
od siedmiu boleści, które nie grzeszy odwagą ani nadmiarem rozumu. Uśmiech na
twarzy odbiorców powinny ponadto wywołać sceny przedstawiające tzw. obrazki z
dnia codziennego. Mnie osobiście najbardziej rozbroił moment, kiedy Astro wraz
z resztą dzieci doprowadzają do porządku pewnego wielkiego robota, myją go i
ozdabiają przeróżnymi malunkami.
Co
do wizualnej strony produkcji, „Astro Boy” nie dorównuje dziełom gigantów
pokroju Pixara, ale nie musi się niczego wstydzić. Twórcy stanęli na wysokości
zadania, fundując odbiorcom ładnie i starannie wykonane animacje. Nie zawiedli
też w przypadku scenariusza, o czym niejednokrotnie już wspomniałam. Przygody
sympatycznego chłopca-robota to bardzo ciekawa opowieść, która ma szansę spodobać
się zarówno młodszym, jak i starszym widzom.
Ocena:
8/10
Tytuł
polski: Astro Boy
Tytuł
oryginalny: Astro Boy
Reżyseria: David Bowers
Scenariusz: Timothy Hyde Harris, David Bowers
Gatunek:
animacja, akcja, sci-fi
Produkcja:
USA, Japonia, Hongkong
Rok
produkcji: 2009
Czas
trwania: ok. 95 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.