Lato nie rysuje
się przed Tomkiem w szczególnie różowych barwach. Chłopak musi spędzić jakiś
czas u wujostwa, które, choć miłe, mieszka w domu, gdzie nie ma innych dzieci.
Tak się akurat składa, że młodzian nie jest typem samotnika i brakuje mu
towarzystwa kogoś w podobnym wieku. Tomek lubi ponadto zabawy na świeżym powietrzu,
ale tu również zaczynają się schody. Owszem, wolno mu zajrzeć na podwórko. Cóż
jednak z tego, skoro walają się tam stare graty, a przestrzeni tyle, co kot
napłakał? Tym większe więc jego zaskoczenie w momencie odkrycia tajemnicy, jaką
skrywa owa posesja.
Wyżej
wspomniany sekret ma iście magiczne podłoże, acz nie dotyczy szafy, która
niczym w „Opowieściach z Narni” prowadzi do świata zasiedlonego przez gadające
zwierzaki i mityczne istoty. Niemniej chodzi o pewien element domowego
wystroju, umożliwiający ucieczkę od szarej codzienności. Tym nietuzinkowym
obiektem jest stary, duży zegar, który stoi w holu. To właśnie on sprawi, że
zobaczymy tytułowy „Zaczarowany ogród Tomka”. O północy zawsze bije trzynaście
razy, tym samym wpływając na wygląd posiadłości. Na co dzień dom nie jest
kompletną ruiną, lecz metamorfoza przywraca mu dawną świetność. Jeszcze lepiej
przedstawia się sytuacja podwórka, gdyż śmietnik ustępuje wtedy pola pięknemu i
rozległemu ogrodowi.
Produkcja
Willarda Carrolla, która tak na marginesie jest adaptacją powieści Philippy
Pearce, posiada nieco staroświecki urok. I to nie tylko dlatego, że dzieciństwo
Tomka przypada bodajże na lata pięćdziesiąte minionego stulecia, a magiczny
zegar przenosi nas do końcówki XIX wieku. Przedstawiona w filmie historia
przywołuje czasy, gdy olbrzymią frajdę dawało dzieciakom zwyczajne bieganie po
świeżym powietrzu. Naszego protagonistę ogarnia szczery entuzjazm na widok
przestrzennego ogrodu, a co za tym idzie – sam pobyt w owym miejscu stanowi dla
Tomka dużą rozrywkę. Jak wiadomo, zabawy na świeżym powietrzu przegrywają dziś
przecież pod względem popularności z sesjami przy grach komputerowych,
konsolowych tudzież mobilnych. Co prawda nic nie stoi na przeszkodzie, by
odpalić smartfonową apkę na dworze, ale nie ma w takich wypadkach mowy o kształtowaniu
relacji międzyludzkich, w przeciwieństwie do podwórkowych spotkań z
rówieśnikami itp.
Nieprzypadkowo
wspomniałam przed chwilą o integracji, gdyż wyprawy do minionych czasów nie skupią
się wyłącznie na samotnym bieganiu po ogrodzie. Nie zabraknie tam bowiem ludzi,
którzy zamieszkiwali posiadłość pod koniec XIX wieku. Jako że Tomek egzystuje w
ich rzeczywistości na zasadach istoty niematerialnej, obecność obcego dziecka pozostaje
niezauważona. No właściwie nie do końca, a to za sprawą dziewczynki o imieniu
Hatty, która zdaje się być jedyną osobą dostrzegającą głównego bohatera.
Nietrudno zgadnąć, że pomiędzy ową dwójką nawiąże się nić porozumienia, a także
przyjaźń. Co więcej, w filmie Carrolla mamy do czynienia z historią znajomości,
która kształtuje się w bardzo nietypowy sposób. Nie dość, że Hatty i Tomek żyją
w różnych epokach, to jeszcze wizyty chłopca okazują się swoistymi skokami do
różnych punktów w przeszłości. W związku z tym wiek Hatty będzie ulegał zmianom
na przestrzeni kolejnych spotkań.
Mimo
że „Zaczarowany ogród Tomka” nie ustrzegł się paru dłużyzn, nie można mu
odmówić ciepła ani nostalgiczno-magicznej atmosfery. Obraz dostarcza również
przyjemnych doświadczeń wizualnych, do czego przyczynia się urokliwy ogród,
pokazywany o różnych porach roku. Produkcja ta jest zatem nienajgorszym wyborem
na spędzenie niedzielnego popołudnia, o ile zaliczacie się do sympatyków
familijnego kina.
Ocena:
6/10
Tytuł
polski: Zaczarowany ogród Tomka
Tytuł
oryginalny: Tom's Midnight Garden
Reżyseria: Willard Carroll
Scenariusz: Willard Carroll
Obsada: Anthony Way, Greta Scacchi, James Wilby, Joan
Plowright, Florence Hoath
Gatunek:
familijny, fantasy
Produkcja:
Wielka Brytania, USA, Japonia
Rok
premiery: 1999
Czas
trwania: 102 minuty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.