Zielarz Xu Xian
ma szczęście w nieszczęściu. Wpadłszy do wody, cudem unika śmierci dzięki
pomocnej dłoni, a właściwie buziakowi dziewczyny o imieniu Susu. Niejeden facet
chciałby zostać w taki sposób wyratowany z opresji, zwłaszcza iż w sukurs
przychodzi ładna i młoda panna. Na dodatek, wybawicielka Xu Xiana jest bardzo
chętna na zacieśnienie znajomości z niedoszłym topielcem. Skoro mężczyzna również
czuje motylki w brzuchu, cóż złego w tym, aby żyli sobie długo i szczęśliwie?
Niejaki
Fa Hai uważa, że to wybitnie zły pomysł. Bynajmniej nie mamy tutaj do czynienia
ze wzgardzonym kochankiem, który nie może znieść widoku swojej byłej w
objęciach innego samca. Fa Hai nie w głowie zresztą amory. Jest buddyjskim
mnichem i to nie byle jakim. Pomijając fakt, iż piastuje funkcję przeora, jego
poświęcenie sprawom duchowym nie ogranicza się do odprawiania modłów. Większość
czasu spędza bowiem na tropieniu demonów. Tak się składa, że Susu należy do
tego rodzaju istot. Dlatego też nic nie zatrzyma mnicha na drodze ku
zakończeniu związku zakochanej pary.
O
perypetiach powyższej trójki opowiada chińska legenda o białym wężu. Historia
doczekała się licznych adaptacji filmowych, telewizyjnych czy nawet operowych.
W ostatnim czasie miałam okazję zobaczyć jedną z wersji tej legendy, a
konkretnie obraz pt. „Czarownik i biały wąż” z 2011 r. Chociaż nie spodziewałam
się rozmachu dorównującego wysokobudżetowym hitom z Hollywood, sądziłam, że
otrzymam w miarę solidną produkcję. Niestety, trochę się przeliczyłam,
aczkolwiek nie nazwałabym tego filmu stuprocentową klapą. Przede wszystkim spełnia
swoją rolę jako romantyczna historia, zdolna do poruszenia wrażliwszych widzów.
Uczucia bohaterów wydają się autentyczne, a zaniedbanie owego aspektu fabuły
byłoby niewybaczalnym błędem w opowieści, która traktuje o miłości.
Co
się tyczy ogólnego zarysu scenariusza, wypada on nie najgorzej. Sam wstęp można
w pewnym sensie podzielić na dwie partie, które pokrótce przedstawiają widzom
najważniejsze postaci, ich charaktery oraz codzienne zajęcia. W pierwszej z
nich przybliżono nam Fa Hai i jego pomocnika Neng Rena, dobitnie pokazując na
czym polegają zadania obu mnichów. W drugiej zostajemy natomiast przeniesieni
do miejsca, gdzie mieszka Susu, czyli tytułowy biały wąż. Towarzystwa
dotrzymuje jej przyjaciółka Qingqing, która również jest demonem - zielonym
wężem. Nie tak daleko od kryjówki dziewcząt
przebywa akurat Xu Xian, którego pochłania zbieranie ziół. Po owym wprowadzeniu,
twórcy płynnie przechodzą do głównej części obrazu, coraz bardziej splatając
losy poszczególnych dramatis personæ.
Jak
łatwo przewidzieć, skrzyżowanie dróg wszystkich bohaterów nie zaowocuje
wspólnymi spotkaniami i beztroskim biesiadowaniem. O ile Fa Hai lubi poczciwego
Xu Xiana, o tyle nie toleruje obecności Susu u boku zielarza, co
zasygnalizowałam już wcześniej. W konflikcie pomiędzy mnichem a białym wężem,
twórcy nie gloryfikują ani jednoznacznie nie potępiają żadnej ze stron, a tym
samym nie narzucają widzom, komu powinni kibicować. Każde z owej dwójki ma
swoje racje, a także podejmuje decyzje, z którymi można by polemizować. Mimo że
Susu jest demonem, umie zdobyć się na dobry uczynek. Ponadto nie ma nic
dziwnego w tym, iż nie chce opuścić Xu Xiana. Większość zakochanych kobiet
przyjęłaby podobną postawę w takiej sytuacji. Z kolei Fa Hai nie zakłóca
szczęścia młodej pary z czystej złośliwości. Po pierwsze, perfidia nie leży w
jego naturze. Po drugie, on po prostu wykonuje swoje obowiązki i wierzy, że w
ten sposób ochroni zielarza. Neguje prawdziwość uczuć, jakie narodziły się w
sercu mężczyzny. Zdaniem mnicha to nie miłość, lecz opętanie przez ciemne moce.
Inna sprawa, że białemu wężowi daleko do złego ducha integrującego się z ludźmi
w celu ich skrzywdzenia. Tak więc cała afera stanowi też lekcję dla przeora,
podając w wątpliwość ścisłe trzymanie się zasad.
Co
zatem przemawia na niekorzyść ekranizacji chińskiej legendy? Otóż w „Czarowniku
i białym wężu” sromotnie rozczarowuje ten element, na który byłam skłonna
spojrzeć nieco przychylniejszym okiem. Mianowicie chodzi mi o efekty specjalne.
Przypuszczałam, iż pod tym względem azjatycki obraz nie dotrzyma kroku
amerykańskim przebojom pokroju „Avengers”. Niemniej jednak to, co zaoferowała wizualna
warstwa produkcji, przeszło moje najśmielsze obawy. CGI wykonano tutaj wyjątkowo
nieudolnie, w dużym stopniu rzutując na pozytywny odbiór całości. Pół biedy,
gdyby słabe komputerowe efekty występowały w skromnych ilościach. Nie powinno
się nadmiernie eksploatować danych środków przy braku możliwości finansowych,
talentu lub chęci do odpowiedniego ich wykorzystania. Tymczasem twórcy podeszli
do CGI na zasadzie „hulaj dusza”. Finałowe starcie to wręcz festyn tandety. Na
domiar złego, dłuży się niemiłosiernie. Momentami szkoda patrzeć jak w owej
feerii kiczu marnuje się obsada, z grającym mnicha Jetem Li na czele. Zamiast
męczyć odbiorców marnymi tworami z komputera, wystarczyło dać więcej ujęć z
ładnymi plenerami oraz scen ze sztukami walki, z jakich przecież słynie kino
rodem z Azji.
Cóż,
ponarzekałam trochę na ten tytuł, lecz jednocześnie dostrzegam w nim zalety. Skłamałabym
twierdząc, iż w ogóle mi się nie podobał. „Czarownik i biały wąż” to taki dobry
i zarazem zły film, który potrafi wciągnąć pomimo poważnych mankamentów. Przyznam,
że w trakcie seansu zdarzyło mi się uronić łezkę wzruszenia. Historia zakazanej
miłości pomiędzy demonem a zwykłym śmiertelnikiem może i miejscami bywa naiwna,
ale baśniowe opowieści często tak mają. Szkoda tylko, że autorzy obrazu dali
ponieść się ambicji stworzenia widowiskowej superprodukcji. Gdyby nie przedobrzono
z lichym efektami specjalnymi, film wiele by na tym zyskał.
Ocena:
5,5/10
Tytuł
polski: Czarownik i biały wąż
Tytuł
oryginalny: Bai She Chuan Shuo
Reżyseria:
Tony Ching Siu-Tung
Scenariusz:
Zhang Tan, Tsang Kan-Cheong, Szeto Cheuk-Hon
Obsada: Jet Li, Eva Huang, Raymond Lam, Charlene Choi,
Wen Zhang
Gatunek:
fantasy
Produkcja:
Chiny, Hongkong
Rok
produkcji: 2011
Czas
trwania: 90 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.