niedziela, 25 października 2015

"Rewolwer Maigreta", Georges Simenon - recenzja

Skradziona spluwa? Oj, niedobrze… Trup znaleziony na dworcu? Jeszcze gorzej! Takie oto atrakcje przyszykował czytelnikom Georges Simenon w powieści pt. „Rewolwer Maigreta”. Jak łatwo zgadnąć, zaistniałe problemy wiążą się z koniecznością przeprowadzenia odpowiedniego śledztwa. A kto zajmie się owym dochodzeniem? Komisarz Maigret rzecz jasna.

Georges Simenon to belgijski pisarz, który żył w latach 1903-1989. Podczas swojej literackiej kariery specjalizował się w kryminałach, a sławę zyskał dzięki powieściom oraz opowiadaniom ze wspomnianym wcześniej komisarzem w roli głównej. I chociaż nie stronię od utworów z tego gatunku, przyznam, że „Rewolwer Maigreta” był dla mnie pierwszym spotkaniem z owym cyklem. W końcu wypadało nadrobić zaległości i na własnej skórze sprawdzić, z czym to się je. I jak? Nie powiem, by przeczytana książka rozłożyła mnie na łopatki. Niemniej w ogólnym rozrachunku okazała się dosyć przyjemną lekturą, a tym samym całkiem niezłym sposobem na zabicie wolnego czasu.

Jak słusznie sugeruje tytuł powieści, broń, która znika w dziwnych okolicznościach, należy do pana Maigreta. Rewolwer „gubi się” w jego mieszkaniu, a wszystko wskazuje na to, że „wypożyczył” go pewien tajemniczy młodzieniec. Żona komisarza wpuściła owego osobnika do środka, gdyż ten ponoć pragnął widzieć się z Maigretem. Gość zdążył jednak wyjść, zanim pan domu wrócił do swoich czterech ścian. Wkrótce potem policja dokonuje dość makabrycznego odkrycia na dworcu kolejowym. Mianowicie zostawiono tam kufer, wewnątrz którego schowano nieboszczyka. Sprawa jest o tyle drażliwa, że ofiarą morderstwa padł znany polityk. Co więcej, prawdopodobnie istnieje kilka spoiw, które łączą aferę z trupem oraz młodego złodzieja od rewolweru. Bez szafowania nadmiarem spoilerów zdradzę, iż jedna osoba mogłaby od ręki rozwiać wiele wątpliwości. Problem w tym, że ciężko wyciągnąć z niej cokolwiek. Albo ta postać zwariowała, albo po prostu taką udaje. Cóż, nie od dziś wiadomo, iż kryminalne zagadki raczej nie pojawiają się z gotowym rozwiązaniem w pakiecie.

Głównego protagonistę czeka zatem trochę pracy, a co za tym idzie – okazja do zademonstrowania swoich detektywistycznych umiejętności. Tych zaś Maigretowi nie brakuje, bowiem mamy do czynienia z człowiekiem bardzo bystrego umysłu. Jednocześnie autor nie zrobił z niego tzw. „pana wszystkowiedzącego i nieomylnego” – mimo wysokiej inteligencji, zdarzy mu się coś przeoczyć, jak wielu innym ludziom. W finałowej partii utworu, kiedy bohater objaśnia rozwiązanie tajemnicy, nie omieszkuje zarazem poinformować, iż ktoś (tj. osoba związana ze sprawą) mogłaby wypełnić drobne luki w jego dedukcji. W trakcie śledztwa poznamy też osobiste odczucia naszego bohatera. Przykładowo, w pewnym momencie Maigret kontynuuje dochodzenie w Anglii, natomiast pobyt w obcym kraju nieco go krępuje, bo angielskim nie posługuje się tak swobodnie jak językiem ojczystym – francuskim.

Warto ponadto nadmienić, iż Georges Simenon wplótł do kryminalnej osi delikatną domieszkę obyczajowości. A przejawia się to choćby we fragmentach, które zapoznają odbiorców ze zwyczajami sympatycznego Maigreta oraz jego małżonki. Całość, o czym już wspomniałam, czyta się bez skrzywienia, aczkolwiek fabuła nie funduje nam nie wiadomo jak mistrzowskiej i pochłaniającej intrygi. Wprawdzie kryminał retro w wydaniu Simenona nie podbił mojego serca równie mocno co przygody Sherlocka Holmesa czy Herkulesa Poirota, lecz generalnie nie narzekam. Czy kiedyś sięgnę jeszcze po serię z Maigretem? Niewykluczone.


Ocena: 6/10


Tytuł polski: Rewolwer Maigreta
Tytuł oryginalny: Le Revolver de Maigret
Autor: Georges Simenon
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.