W dobie sequeli,
prequeli, remake’ów i remasterów nie dziwią powroty różnych marek sprzed lat.
Ostatnio postanowili przypomnieć o sobie twórcy serii Dragon’s Lair, prosząc o
zastrzyk gotówki za pośrednictwem Kickstartera. Tym razem jednak nie chodzi o
nową grę, tylko środki, które ułatwiłyby drogę do realizacji pełnometrażowego
filmu animowanego.
Na
pewno można być spokojnym o jakość finalnego projektu, jeżeli doszedłby on do
skutku. Kampanię crowdfundingową organizują bowiem Don Bluth i Gary Goldman,
których uważam za gwarantów sukcesu w przypadku produkcji filmu animowanego. W ich
dorobku znajdziemy takie klasyczne, dwuwymiarowe animacje jak m.in. „Dzielna
pani Brisby” („The Secret of NIMH”, 1982 r.), „Amerykańska opowieść” („An
American Tail”, 1986), „Pradawny ląd” („The Land Before Time”, 1988), „Wszystkie
psy idą do nieba” („All Dogs Go to Heaven”, 1989) czy „Anastazja” („Anastasia”,
1997). Do niejednej z powyższych pozycji do dziś mam ogromny sentyment, a co za
tym idzie – z otwartymi ramionami przyjmę każdy nowy obraz od D. Blutha oraz G.
Goldmana.
Obaj
panowie zbratali się też swego czasu z wirtualną branżą, przykładając ręce do Dragon’s
Lair. Pierwsza pozycja z tej serii ujrzała światło dzienne w roku 1983, zaś jej
główny bohater – rycerz Dirk the Daring próbował uratować księżniczkę Daphne, uwięzioną
w zamku przez pewnego złego smoka. Ta opatrzona kreskówkową grafiką
zręcznościówka zalicza się do protoplastów produkcji, które częściej określane
są jako interaktywne filmy niż gry z prawdziwego zdarzenia. Istotę rozgrywki
stanowiło wykonywanie odpowiednich akcji we właściwych momentach, czyli coś, co
dziś nazywamy sekwencjami QTE (Quick Time Event). Taka konwencja miała kreować wrażenie
uczestnictwa w interaktywnej bajce, a tym samym ustawiała przygody Dirka w
opozycji do biernego oglądania tradycyjnego filmu. Sukces tego tytułu
zaowocował wersjami na różne platformy, kontynuacjami, a także serialem
animowanym.
Jak wspomniałam we wstępie, kickstarterową zbiórkę zorganizowano na rzecz pełnometrażowego obrazu. Kwota, która jest niezbędna do pozytywnego zakończenia kampanii, wynosi 550 tysięcy dolarów. Zgromadzone pieniądze nie zostaną jednak przeznaczone na zrobienie owego filmu, ale specjalnego, dziesięciominutowego teasera. Chociaż 550 tysiaków piechotą nie chodzi, tyle pieniędzy nie starczyłoby na realizację pełnoprawnej animacji, gdyż koszty takich projektów, wg informacji na kickstarterowej stronie Dragon’s Lair, wahają się przeważnie od 55 do 240 milionów zielonych, poniesionych na samą produkcję. Czemu zatem ma służyć animowana prezentacja, jaką opracowano by dzięki środkom zebranym poprzez Kickstartera? Otóż twórcy zamierzają wykorzystać ów materiał do zachęcenia ewentualnych inwestorów, by wyłożyli fundusze na stworzenie pełnometrażowego „Dragon’s Lair: The Movie” (przewidywany budżet to 70 milionów dolarów).
Przyznam, że idea czysto
filmowego wcielenia serii bardzo mi się podoba i jak najbardziej ma rację bytu.
Po pierwsze, powtórzę po raz kolejny, iż pieczę nad projektem sprawują Don
Bluth oraz Gary Goldman, czyli sprawdzone nazwiska w kategorii filmów animowanych.
Po drugie, wirtualny pierwowzór to pod pewnymi względami taki pomost pomiędzy
światem gier a kinem. Skoro kultowy już Dragon’s Lair miał wiele wspólnego z X
muzą, perypetie rycerza Dirka wydają się wybornie nadawać do tego, by odwiedzić
kinowe ekrany. Jeżeli więc kochacie klasyczne animacje, a także chcielibyście
dołożyć swoją cegiełkę do powstania „Dragon’s Lair: The Movie”, zachęcam do
odwiedzenia kickstarterowej witryny projektu i finansowego wsparcia akcji.
Ciekawa wiadomość. Artbooka bym z chęcią przyjął, ale niestety nie mam wolnych 500$...
OdpowiedzUsuńSuma rzeczywiście duża, mimo że taka nagroda to cenna pamiątka. W każdym razie, mam nadzieję, że twórcom uda się uzbierać choćby to niezbędne minimum (szanse są, bo jeszcze sporo czasu zostało do końca kampanii). A potem liczę, że znajdą inwestorów, chętnych na sfinansowanie całego filmu. Z przyjemnością obejrzałabym tę animację, jeśli zostałaby zrealizowana, tym bardziej że teraz nie ma tyle dwuwymiarowych produkcji co kiedyś. Do tych trójwymiarowych oczywiście nic nie mam i też je cenię, lecz klasyczna szkoła wg mnie nadal potrafi urzekać.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że potrafi urzekać. Sam bardzo chętnie coś takiego oglądam, ale taka animacja (2D) jako film jest obecnie na wymarciu. Wszystko przez Shreka. :P
OdpowiedzUsuńA jak im się uda wydać film, to mam nadzieję, że puszczą artbooka w jakiś edycjach. Może trafią się używki w normalnych cenach (uwielbiam artbooki, dziwię się, że nie kolekcjonuje tego... pewnie dlatego, że patologicznie zbieram płyty z muzyką).
Mimo że Shreka lubię, niestety faktem jest, że przyłożył się do takiej sytuacji :(
OdpowiedzUsuńArtbooki są fajne, ale też nie zbieram. Co prawda posiadam kilka takich książeczek, lecz dlatego, że po prostu były one dołączone do gier.